vulture napisał: > > Wyjaśnienie: to jest wątek stworzony dla jaj, a więc z góry dziękuję za wpisy > psychopatów. Proszę także o nieczytanie osoby, które poważnie traktują KFPP w > Opolu. Dziękuję. Będę tu umieszczać swoje relacje z tegorocznych koncertów, > składających się na całość festiwalu opolskiego. O ile dobrnę do końca. > > > > PREMIERY > > > > Koncert „Premiery” rozpoczął doroczne święto narodowe, jakim jest K > rajowy > Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu. Już po raz kolejny wielbiciele tego, co w > polskiej muzyce najlepsze, mogli wysłuchać i obejrzeć czołowych artystów, > ubiegających się o prestiżowe nagrody. Wprawdzie wyniki głosowania znane były > zanim głosowanie się odbyło, ale na szczęście nikt na to nie zwracał uwagi, > bo przecież najważniejsze, żebyśmy wszyscy dobrze się bawili. > > Konferansjerka podczas tegorocznego festiwalu należała do Piotra Bałtroczyka. > Najwyraźniej organizatorzy skorzystali ze sprawdzonej ubiegłorocznej metody > 211; > skoro piosenki nie przyciągną uwagi publiczności, niech przynajmniej uczyni > to prezenter. Prezenter na początek sprawdził, czy publiczność pamięta > ubiegłorocznych zwycięzców „Premier”, po czym, niestety, dopuścił i > ch do > głosu. Na scenie znalazła się najpierw skrzecząca Tatiana Okropnik, wraz z > zespołem, opromienionym sukcesem w Stambule (Tatiana miała na sobie jeszcze > mniej niż w Turcji i wyglądała jeszcze okropniej, a więc widać postępy > artystyczne), a tuż po Blue Cafe wystąpiła polska grupa gotycka Łzy z Anną > Wyszkoni, udekorowaną gazą i bandażami elastycznymi – piosenkarka zapewne > tuż > przed festiwalem kończyła kurs pierwszej pomocy, na wypadek gdyby któryś z > widzów zemdlał w trakcie jej występu. Przydługi wstęp zamknęła Grupa Mozarta, > wygłupiająca się na smyczkach. > > A teraz kandydatki na przebój: > 1. RENATA DĄBKOWSKA NA GROSZE. Była wokalistka Sixteen miała początkowo > problemy z odpięciem górnej części dresopodobnej kreacji, co miało > prawdopodobnie być efektownym punktem jej występu. Niestety, udało jej się > ostatecznie wyzwolić i zdjąć kaptur, dzięki czemu można było stwierdzić, iż > na jej głowie ulżył sobie sporych rozmiarów gołąb. Przynajmniej takie > wrażenie sprawiała jej fryzura. Piosenka, jak zwykle w przypadku Dąbkowskiej, > była za grosze. > 2. ANIA DĄBROWSKA – GLORY. Marudząca niemiłosiernie przedstawicielka > podobno ambitnego i ocierającego się o alternatywę popu miała niewielkie > problemy intonacyjne, polegające na tym, że nie mogła się zdecydować czy ma > chrypieć, czy charczeć zamiast normalnie śpiewać. Do końca utworu nie podjęła > decyzji. > 3. DE MONO – NAJLEPSZE POZOSTANIE. Zgodnie z tytułem utworu, najlepsze > pozostało, ale niestety w domach artystów, bo na scenę przywlekli kompozycję, > która być może zainteresowałaby twórców reklam proszków do prania lub środków > do czyszczenia wc, bo do niczego innego się nie nadawała. Do niczego nie > nadawały się też stroje artystów, ściągnięte z dwadzieścia lat młodszych > osobników. Kreacje „na luzaka w wyświechtanych łachach” na > czterdziestoletnich muzykach wyglądały cokolwiek dziwnie. > 4. EWELINA FLINTA – TYLKO SŁOWA. Naczelna rockmanka młodego pokolenia > udowodniła, że w swej rockowości zbliża się do Urszuli. I to nawet chyba do > Sipińskiej, bo chrypkę miała całkiem podobną. Repertuar zresztą też. > 5. KASHMIR – NIE JESTEM DLA CIEBIE. Znana mama, zajęta śpiewaniem do > spożywanych lodów, nie dopilnowała, by latorośl podjęła kroki niezbędne w > celu opanowania śpiewu na żywo. Efektem był występ, podczas którego odziana w > kolorowe falbanki Kasia Pietras męczyła się chyba nawet bardziej niż > słuchająca jej publiczność. > 6. ŁYCZACZA – DIN DIRI DON. Twórca Leszczy, Maciej Łyszkiewicz, > zaprezentował swój nowy projekt, który specjalizuje się w wykonywaniu muzyki, > świetnie sprawdzającej się przy różnego rodzaju dolegliwościach żołądkowych. > Wtedy jakoś wszystko szybciej idzie. > 7. PATRYCJA MARKOWSKA – TAK O MNIE WALCZ. Demoniczny lateks z > enerdowskiego sex-shopu, wyzywające gesty w stylu „będę uwodziła gitarzys > tów, > bo jestem taką metalową lwicą jak Wanda Kwietniewska” (wybór artystek do > wspólnego występu w programie „Muzyka łączy pokolenia” chyba nie by > ł > przypadkowy) i czadowy repertuar to cała Patrycja Markowska. Powalająca jak > zwykle i od lat wzbudzająca zainteresowanie. Tata może być dumny, w końcu to > jego krew. > 8. DOROTA MIŚKIEWICZ – W MAŁYCH ISTNIENIACH. Ubrana w spodnie od piżamy > i kawałek bandaża od Anny Wyszkoni jazzmanka zapragnęła chyba zostać drugą > Anną Marią Jopek. Udało jej się to w pewnym stopniu, gdyż piosenka uśpiła > publiczność podobnie jak kompozycje AMJ. Jeszcze tylko mąż phezenteh i gotowe. > 9. OFFSIDE – MOJA OBSESJA. Muzycy niby rockowego zespołu wyglądali, > jakby przed chwilą opuścili klub o nieco innym charakterze niż estrada > opolska. Ten pan z mikrofonem chyba jest wokalistą, ale najlepiej brzmiały > chórki. Gdyby połączyć ten kawałek z kompozycjami Flinty, Markowskiej i > Kashmiru, powstałaby jedna długa, beznadziejna, słaba poprockowa pioseneczka. > 10. PUDELSI –DAWNA DZIEWCZYNO. Artysta alternatywno-przewrotny Maleńczuk > zaprezentował, o dziwo, jedną z ciekawszych piosenek festiwalu. Nie żeby od > razu dobrą, ale przynajmniej krótką i treściwą. > 11. MARCIN ROZYNEK – NASTĘPNY BĘDZIESZ TY. Samowystarczalny jak zwykle > Rozynek (sam skomponował, sam napisał słowa, sam zaśpiewał, sam wysłuchał) > zaprezentował dziwne, lejące się dźwięki, przetykane jękiem wołającego o > pomoc. Niestety, trudno było dociec, czy w utworze występują zwrotki i > refren, bo wszystko się zlewało, a nad całością dominował image Rozynka, > który tym razem dzięki fryzurze upodobnił się do Sławy Przybylskiej i dzięki > temu nie można było usnąć podczas jego występu, bo trudno spać, śmiejąc się. > 12. SISTARS – SUTRA. Fantastyczne, jak zawsze, siostry, pokazały stroje > więzienne, znane już z teledysku (niestety nie wyszła ta gruba kucharka, a > szkoda, bo by je zasłoniła) i udowodniły, że można spokojnie spędzić kilka > minut na scenie opolskiej, wystawiając spektakl p.t. „W poszukiwaniu > zaginionej melodii”. Nie znalazły. > 13. KATARZYNA SKRZYNECKA – ZACZNIJ JESZCZE RAZ. Bezskutecznie starająca > się zaistnieć w szołbiznesie artystka (która to już rocznica tych starań?) > włożyła resztki bandaża Wyszkoni, których nie wykorzystała Dorota Miśkiewicz, > a następnie popisywała się na scenie, starając się utrzymać w ręku pomarańczę > i nie upuścić jej (acz potem i tak się jej pozbyła). Występ można by zaliczyć > do udanych, gdyby jakiś idiota nie dał Skrzyneckiej do drugiej ręki mikrofonu > i nie poprosił, żeby coś tam sobie pośpiewała pod nosem. > 14. HANIA STACH – WŁAŚNIE W TAKI DZIEŃ. Gdyby Zdzisława Sośnicka chciała > nagrać nowoczesną, jak na siebie, płytę w XXI wieku, z pewnością sięgnęłaby > po tego typu repertuar. Z braku Sośnickiej zaprezentowała tenże > uczestniczka „Idola”, załamując do reszty tych, którzy liczyli na c > hociaż > jedyną przyzwoitą propozycję w „Premierach”. A kompozytorem tego cu > da jest > Michał Grymuza, znany z towarzyszenia Armii, Górniak i Kowalskiej. Uff... > > Po szoku, jaki wywołała prezentacja czternastu kandydatek na przebój, > nastąpił elektryzujący moment w postaci głosowania, podczas którego tę część > publiczności, która nie była zajęta wysyłaniem smsów na Patrycję Markowską i