a_weasley
13.09.16, 13:44
czyli rzecz o przechodzeniu na ty.
Uderzyło mnie to, kiedy poznałem żonę mojego długoletniego kumpla i późniejszego kuma. Wszyscy troje mieliśmy jakoś pode czterdziestkę, więc młodzieżą nas nazwać niepodobna było. Wyciągnęła rękę do uściśnięcia, powiedziała "Ewa", ja przyjąłem rękę mówiąc "Artur" i znajomość była zawarta. Oczywiście na ty.
Ćwierć wieku temu podałaby mi tzw. zdechłego śledzia mówiąc "Fiszerowa", ja bym ową rączkę wziął i pocałował mówiąc "Weasley" i gdyby się znajomość rozwinęła, po jakimś czasie przeszlibyśmy na ty (o ile udałoby się rozwiązać problem, kto to ma zaproponować, skoro ona kobieta, a ja starszy). Moja śp. Mama ze wszystkimi kolegami ojca była na pan-pani, bodaj z żoną jednego z nich przeszła na ty.
Przychodzą do mnie koledzy, rekonstruktorzy dajmy na to, i jest naturalne, że skoro jesteśmy na ty - co akurat w tego typu środowiskach, równie jak np. wśród żeglarzy, jest i zawsze było naturalne - to i z Moją są a limine na ty (choćby byli od niej znacznie młodsi). Znajomy przedstawia mnie swojemu znajomemu - imionami, relacja tykania stała się przechodnią.
Rada rodziców. Rozmawiam w przerwie z człowiekiem poznanym dopiero co, zwracam się na pan, on mi przerywa "Adam, tak chyba będzie prościej". Moi rodzice nie byli na ty z rodzicami żadnego z moich kolegów.
Skąd ta zmiana obyczajów?
--
Panująca w Europie poprawność polityczna osłabiła ducha narodów, zamieniając je w stada baranów idących na rzeź z pieśnią o tolerancji dla różnych ras i wyznań na ustach.
Odpowiedz
Link
Edytor zaawansowany
Opublikuj