zinnka
05.12.05, 18:23
Chcialabym zasiac nieco niepokoju do Waszego, uporzadkowanego, liczonego
dniami cyklu swiatka.
Na poczatek zaznacze moze, ze nie jestem kolezanka z gimnazjum Senczek (coz
za pretensjonalna, spiskowa teoria dziejow...).
Otoz Drogie i Mile Panie.
Chcialbym zwrocic uwage na kilka istotnych spraw
- po pierwsze: nie jest prawda, ze in vitro wam sie NALEZY. Z samego faktu
oplacania skladek nie wynika jeszcze taki wniosek. Polska jest krajem
biednym, a ceny lekow i procedur medycznych plasuja sie na poziomie
europejskim (jedyne, co od niego odbiega to pensja lekarzy ale to zapewne Pan
nie interesuje - w wiekszosci korzystacie z uslug tego 1% lekarzy, ktorzy
zbijaja kokosy na praktyce prywatnej).
Nie jest mozliwym z Waszych skladek (nawet jesli zarabiacie kilkakrotnosc
sredniej krajowe) zaspokoic wszystkich zadan. Dla Was wazne jest in vitro a
dla szpitala w ktorym pracuje proprytetem moze byc dobre wyposazenie Oddzialu
Intensywnej Terapii.
A teraz powiedzccie mi - co jest wazniejsze? Dla Was pewno in vitro, bo chec
posiadania WASZEGO dziecka, z WASZYCH skladek jest wartoscia nadrzedna.
Modlcie sie tylko, zebyscie WY nie trafily jakims cudem na leczenie ratujace
zycie do tego biednego zakatka kraju, w ktorym pracuje, bo mozecie z braku
sprzetu i kadry (niestety, na prowincji brakuje lekarzy..) nie przezyc tego
zdarzenia i wtedy marzenie o wlasnym dziecku z przyczyn wyzszych nie bedzie
juz realne...
PO drugie: moge sie zalozyc, ze jesli powstanie koszyk swiadczen
gwaratnowanych to procedury INF na pewno w nim nie bedzie. Chcac uzyskac
zwrot kosztow leczenia nieplodnosci beda musialy Panie wykupic ubezpieczenie
dodatkowe, z pewnosci nie nalezace do najtanszych...
W sumie nie dziwi mnie Wasza nagonka na mnie i Seneczek. To czesc slynnej
postawy roszczeniowej tak charakterystycznej dla typowego, polskiego
pacjenta. Pacjent placi lichutkie skladki i twierdzi, ze mu sie NALEZY,
wszystko i bez wyjatku, 24 h na dobe przez 7 dni w tygodniu. Tego nie ma w
zadnym, nawet najbogatszym kraju.
I jeszce jedno. Moze Was zmartwie, ale nie wszyscy mowia o in vitro.
Osobiscie nie slyszalam, zeby ktokolwiek w moim srodowisku byl zywo
zainteresowany tym tematem....Owszem, mamy swoje problemy: a to brak dostepu
do najnowszych metod leczenia, a to NFZ nie chce placic za przyjecia spoza
limitu, starsi ludzie nie maja pieniedzy na wykup lekow a gro dzieci chodzi
do szkoly glodne...Czy Wy naprawde myslicie, ze INF to jest temat dyzurny na
przystankach, w poczekalniach i w pracy przy kawce?