smiley4u
03.10.14, 15:12
Magiczne 200 tysięcy km zbliża się wielkim krokami.
Auto z 2007 roku, Kia Magentis diesel 2,0 CRDi.
No i co teraz - sprzedawać, czy jeździć do śmierci?
Podejrzewam, że powyżej 200 tys. km koreańczyka i to mało popularnego nie sprzedam w Polsce nikomu. Kręcenie licznika nie wchodzi w grę.
A teraz to nawet może jeszcze nawet i w salonie go wezmą w rozliczeniu.
Jestem z auta bardzo zadowolony, ale nie robiłem jeszcze nic z typowych napraw dieslowskich czyli ani turbo ani dwumasy ani wtrysków. Jeżdżę wyłącznie w trasie więc dpf powinien jeszcze dać radę. Robię ponad 30 tys. km rocznie, kupiłem ją 3 lata temu jak miała 100 tys. i żal mi się z nią rozstawać.
No ale pomyślałem, że może wreszcie kupię coś nowego, żeby się autem nacieszyć i pojeździć dłużej (tzn. 6 lat zamiast 3), a pare aut mi się podoba i tak do 70 tys pln pozostają w moim zasięgu np Elantra.
Z drugiej strony - nic sie nie psuje, a jak nawet się zepsuje to nie powinno kosztowac dużo - te silniki mają tani osprzęt Boscha, koszt dwumasy mnie nie przeraża (2000 zł), gdy kupowałem to się z tymi kosztami liczyłem, ale jak dotąd (odpukać) nie musiałem ich ponosić. Nie mam też czasu jeździć po warsztatach, każdy przegląd czy serwis starannie planuję, z urlopem na te dni włącznie i jak dotąd nie miałem nieprzewidzianych przestojów. A teraz może się zaczną przygody i dojdzie praktycznie niesprzedawalność auta (to nie VAG).
Z góry dziekuję za każdą sensowną opinię.