malgolkab
14.02.11, 16:45
u mnie sytuacja taka- dom z działką mój, wykańczany ze wspólnych pieniędzy (niedokończony całkiem). Były wszystkie rzeczy ma na firmę lub na kogoś, u nich w rodzinie generalnie samochody, mieszkania itd. nigdy nie sa na papierze tego, kto je użytkuje, często tez zmieniają "właściciela". Tak więc ja do tego prawa nie mam, ex ma prawo jak rozumiem do zwrotu kosztów poniesionych na mój majątek odrębny. Parę lat temu u notariusza chciał podpisać, że zrzeka się tego, ale pani notariusz powiedziała, że musimy iść do adwokata, który przygotuje pismo (jak sie później okazało nieprawda), ale ex potem już "nie miał czasu", potem miał różne dziwne propozycje (ceny wyciagnięte z sufitu, jak poprosiłam o wyliczenie czy kalkulacje to zmieniał temat, propozycję sprzedaży domu i podział na pół - ta była najlepsza, fajnie, że znalazł kupca na mój dom, ktorego nie zamierzam sprzedac póki co

w końcu mu powiedziałam, że jeśli chce to niech idzie do sądu.
na dzień dzisiejszy - nie ma tematu, myslę, ze były liczył, że dam mu kwotę jaką wymyśli. Do sądu chyba nie składa, bo boi się, że za dużo wiem o nim i jego rodzinie i ich kombinowaniu ze wszystkim. Faktur, paragonów nie ma, bo jak sam powiedział- dostał niektóre rzeczy w "prezencie" (ma firmę budowlaną, przynajmniej miał wtedy).
Oczywiście, dla niego jest moralnie ok, że do rzeczy wypracowanych w traakcie małżeństwa, a zapisanych na firmę czy kogoś, nie mam prawa, za to on ma prawo do połowy wartości domu. Swoje mieszkanie, w którym mieszkalismy jako małżeństwo przez 4 lata, więc też były poniesione koszty, sprzedał. Sam mieszka w mieszkaniu, które jest zapisane na siostrę.
Sprawy do sądu nie składam, myślę, że skoro mu zalezy, to powinien złożyć. Z 2 strony- może z czyms wyskoczyć za 5, 10, 15 lat.