yasemin
09.10.17, 13:54
Zastanawia mnie od dawna temat poruszony niejednokrotnie w Jeżycjadize, a najdokładniej opisany w „Kalamburce” i to, jak autorka i niektórzy znani mi ludzie go ujmują.
„...Monika i tak wszystko widzi, przez całą siódmą klasę widziała. Mila kochała się w tym czarnowłosym Janku (…). Mila straciła rozum. Wciąż tylko na niego patrzała, uśmiechała się, kiedy na nią zwrócił oczy, a jak już się do niej odezwał, traciła mowę. Potem nagle się zmieniła: popisywała się swoją wiedzą, zgłaszała się na lekcjach, poprawiła stopnie. Pisała jakieś niesłychane wypracowania i wciąż wyskakiwała z ławki, że chce je czytać na głos. Uczyła się długich wierszy i deklamowała je na lekcji, referowała książki, organizowała biwaki i wycieczki. Janek nic. Dawał się wprawdzie wciągnąć w przeróżne akcje, jak na przykład wieczory poezji Gałczyńskiego i Tuwima albo uczniowskie festiwale tańca i pieśni, ale im bardziej ona się popisywała, tym bardziej jej nie lubił. Pod koniec roku szkolnego nie cierpiał Mili już tak bardzo, że nawet się z nią nie pożegnał po rozdaniu świadectw. Wszyscy się obejmowali, wymieniali adresami, obiecywali, że napiszą z wakacji i przenigdy nie stracą kontaktu – a Janek nawet nie podszedł do Mili. Wreszcie ona ruszyła do niego – odwrócił się na pięcie i uciekł w drugi kąt sali, do Cześka.
(…) Ale szczerze mówiąc, Mila sama sobie była winna. Tak się nie postępuje. Jak mawiała mama Moniki: «Czy kto kiedy widział, żeby pułapka biegała za myszą?»
Monika, jako prawdziwa przyjaciółka, uznała w pewnym momencie, że ma obowiązek powiedzieć Mili kilka słów prawdy. Ale Mila ucięła krótko:
- Dziękuję ci za tę uwagę. Nie myślałam, że tak to się rzucało w oczy – i poszła do domu, czytać.”
Moje refleksje i uwagi – być może niektóre sprzeczne, ale muszę to z siebie wyrzucić:
1. Wydaje mi się, że gdy ktoś po raz pierwszy się zakochuje, zwłaszcza w tak młodziutkim wieku jak 13 lat, to w 90 % jeszcze nie wie, jak obchodzić się z tym uczuciem i jego obiektem – bez względu na swoją płeć. I oczywiście, że uczucie będzie rzucało się w oczy. Zatem takie stawianie sprawy jak przytaczanie tuwimowskiego żartu o pułapce biegającej za myszą albo stwierdzenie, że dziewczyna jest sama sobie „winna” jest okrutne, nie na miejscu, i może prowadzić młodą osobę wręcz do wniosku, że już samo zakochanie się jest złe. Bo to przecież po człowieku widać, trudno to ukryć, i trudno nic z tym uczuciem nie zrobić.
2. Co takiego złego było w tym, że Mila tak się popisywała w szkole wiedzą, była aktywna, uczyła się i organizowała fajne spotkania dla całej grupy? Skąd przekonanie, że ludzie, a przynajmniej obiekt uczuć, musieli wiedzieć, iż to wszystko ma w ogóle coś wspólnego z nim? A może po prostu chciała być aktywna? Przecież Mila nikomu się nie zwierzała, a musiała przecież jakoś gdzieś dać ujście takiemu uczuciu, które w tak młodym wieku jest tak potężne, że może przytłoczyć odczuwającego. To chyba dobrze, że wyładowywała je w taki twórczy sposób, a nie poprzez BIEGANIE ZA CHŁOPAKIEM?
3. Tu się rodzi moja kluczowa myśl: przecież Mila NIE BIEGAŁA za Jankiem! Ja się upieram, by to sformułowanie rozumieć dosłownie. Biegać- to ja biegałam na ulicy jako właśnie taka głupiutka nastolatka, śledząc na ulicy takiego właśnie ładnego kolegę i chcąc doprowadzić do niby przypadkowego spotkania. A jak ktoś cały rok nie podchodzi pierwszy do obiektu uczuć, a biega wyłącznie na kółka zainteresowań i do osób pomagających młodzieży organizować ciekawe imprezy, w klasie wyskakuje z ławki i po udzieleniu kwiecistej odpowiedzi siada dumny z powrotem – to gdzie to jest bieganie ZA KIMŚ?
4. Mam nadzieję, że nie wszyscy chłopcy i mężczyźni są tacy jak kalamburkowy Janek? Bo gdyby każdy chłopak tak uciekał przed każdą dziewczyną, u której widzi uczucie w swoją stronę, nawet jeśli go nie odwzajemnia, to... no, jak myślicie, bylibyśmy tu w ogóle i dyskutowali? No chociaż... może w tej postawie też przejawia się to, że tak młody człowiek nie wie, jak postępować z tym uczuciem, czy to u siebie, czy u kogoś do siebie.
5. Bardzo głupia i zła wydaje mi się tu postawa Moniki. Skoro jej się nie podobało to, co się dzieje z Milą i co ona robi, to dlaczego cały rok milcząco przypatrywała się temu stanowi rzeczy i dopiero gdy wszyscy zobaczyli efekt, tak odwrotny od zamiarów Mili – oznajmiła jej, że sama jest sobie winna i że pułapka nie biega za myszą, czym z pewnością ją zgnoiła! Tak postępuje przyjaciółka? Reakcja Mili była aż nazbyt stoicka, zważywszy, że niby były przyjaciółkami, które przecież mogły szczerze sobie wszystko mówić i okazywać sobie wszystkie emocje. Założę się, że gdy położyła się na kanapce nad ulubionymi książkami, wylewała nad nimi strugi łez – nie dość, że zawód miłosny, to jeszcze i to.
--
"-Jest inny niż wszystkie koty (...). A czy to przyjemnie tak się wyróżniać?
-Nie wiem-szepnęła Karolcia.- Może przyjemnie".