geminix
16.02.10, 18:01
Mam pytanie z zakresu wojskowości ale i historii prawa.
Całkiem niedawno oglądałem film "Czarna księga" Paula Verhoevena o
holenderskim ruchu oporu (podobno oparty o prawdziwe wydarzenia).
W pewnym momencie jest tam scena, kiedy po wyzwoleniu holenderskiego miasta
(nie pamiętam nazwy, ale to nieważne) przez wojska kanadyjskie, (były) oficer
niemieckiego SD, powołując się na jakiś rozkaz aliancki, domaga się wykonania
wyroku śmierci (przez niemieckich żołnierzy) na innym oficerze SD, który to
wyrok był wydany za współpracę tego oficera z holenderskim ruchem oporu. I
oficer kanadyjski się zgadza! Kanadyjczycy wydają szkopom karabiny, amunicję i
tego oficera i zostaje on rozstrzelany!
Wygląda to tak, jakby alianci zgodzili się by Niemcy zabili innego Niemca za
to że współpracował z aliantami?!
No jakieś jaja.
Smaczku sprawie dodaje fakt, że cała sprawa odbyła się już po
kapitulacji wojsk niemieckich! (Czyli nie były prowadzone oficjalnie żadne
działania wojenne).
Dodatkowy szczegół: rozkaz podobno dotyczył honorowania przez wojska alianckie
wyroków wydanych przez wojskowe sądy niemieckie przed kapitulacją. Ale - po
pierwsze, rzecz dzieje się na terenie Holandii a nie Niemiec, a po drugie no
przecież był to bądź, co bądź sojusznik aliantów (ten zabity oficer).
Teraz pytanie:
Czy faktycznie taki rozkaz istniał/funkcjonował czy jest to czysta fikcja
literacka?