triss_merigold6
11.11.19, 19:07
Historia przywieziona z ostatniej w sezonie moto imprezy: mój facet wysłuchał żali dwóch znajomych 40+, że cyt. "baba się zbiesiła i ciche dni znowu urządza" i oczywiście o co jej chodzi, dlaczego tak, przecież wcześniej jej pasowało, a teraz nie pasuje, ostatnio dwa tygodnie się nie odzywała i w ogóle klepie babom i coś sobie wymyślają, narzeka że jeżdżę w weekendy i wakacje, a niby kiedy mam jeździć".
Tło: znajomi panowie są w MC (klubie motocyklowym) od wielu lat, bardzo zaangażowani, klub - jak sekta - jest bezwzględnie na pierwszym miejscu i zawsze był, o czym panie wiążąc się te 20-15 lat temu świetnie wiedziały. W czasach przed dziećmi imprezowały z panami, potem aktywnie brały udział w organizacji eventów klubowych, ogólnie rzecz biorąc to życie towarzyskie cały czas stadnie, na kupie, goszczenie odwiedzających z innych klubów, przyjęcie do wiadomości że sprawy klubowe są przed rodzinnymi etc.
Jak dla mnie kwintesencja stadnego koszmaru, no ale one wiedziały i wtedy im pasowało. Teraz przestało. Jedna już się rozwiodła ku wielkiemu zdumieniu jej (byłego już) męża.
Panowie, którym żony pyszczą teraz rozżaleni i zdziwieni, ba oburzeni.
Po cichu paniom kibicuję (nie znam ich, więc nic osobistego), a konkubentowi wyjaśniłam z perspektywy kobiety:
Babkom mogło pasować jak były młode i bezdzietne, potem przy małych dzieciach niekoniecznie chciały odchodzić, bo finanse; strach że sobie nie poradzą; co we wiosce powiedzą (klimaty ciężko tradycyjne; jedna z drugą własnej pracy nie miała wtedy); jakoś to będzie etc.
Teraz mają koło 40., dzieci podchowane, po etapie chorób, z pracą jest spokojnie i dociera, że w perspektywie mają następne 15 czy 20 lat podporządkowania wszystkiego klubowi - sekcie, a potem, będą miały w domu na klubowej emeryturze starego piernika z marskością wątroby (w najlepszym wypadku). Ostatni dzwonek, żeby coś serio zmienić - modyfikować zachowanie męża albo odejść i żyć dla siebie.
IMO pogadają jeszcze jakiś czas, panowie uznają to za babskie fanaberie i pierdololo, a potem będą w szoku i żalu jak dostaną w twarz pozwami.
Tak trochę w nawiązaniu do innych wątków, w których regularnie pani skarżąca się jest zapytywana "a czy mu powiedziałaś", tak, zwykle kobiety (żony) mówią, a panowie po iluś latach traktują to jak biały szum.