dalicyja
28.09.12, 09:32
Mam w domu 3,5-letniego syna. Bardzo niepokoi mnie fakt, że przejawia agresję, która skierowana jest wyłącznie w kierunku do niższych od siebie dzieci co najmniej o głowę (takich między 1,5 a 4 lata).
Syn ma pewne deficyty nad którymi pracujemy. Jego rozwój intelektualny jest lekko opóźniony, odpowiedni dla dziecka niespełna trzyletniego, ale większym problemem jest to, że syn jest bardzo nieporadny, nie radzi sobie z wieloma czynnościami, jak np. przesunięcie ławy, zdjęcie butów, nie umie skakać i dużo by tu jeszcze wymieniać, choć jakoś tam próbuje sobie poradzić. Wzrost ma przeciętnego 5-latka, jest dużo wyższy od wszystkich rówieśników z sąsiedztwa. Mam wrażenie, że jego agresja może być spowodowana tym, że się w jakiś sposób.. dowartościowuje, czuje, że jest od kogoś "lepszy", silniejszy,
Syn pięknie bawi się z dziećmi między 4-5 a 7 rokiem życia, chętnie uczestniczy w zabawach i nie zachowuje się w sposób agresywny. Jego rozwój społeczny przez psycholog został oceniony jako bardzo dobry, jest towarzyski, otwarty, zawsze chętny do zabaw, ma poczucie humoru, ogólnie jest fajny. Niestety, gdy widzi mniejsze dziecko od siebie jakiś diabeł w niego wstępuje. Sytuacja z wczoraj: przyszła do nas sąsiadka z 2-letnią dziewczynką. Syn na jej widok zaczął krzyczeć "jesteś brzydka, a to jest mój dom" i od razu rzucił się do bicia, na szczęście zdołałam go złapać nim doszło do rękoczynów. Pilnowałam go, by nie zbliżał się do dziecka, więc wziął kamień i chciał w nią rzucić, na szczęście również udało mi się go w odpowiednim momencie powstrzymać. Był wściekły i krzyczał do małej, aż ta się wystraszyła. Tego samego dnia poszłam z nim na spacer i obok nas przechodziła dziewczynka, na oko starsza o jakiś rok od syna, ale dużo niższa, syn uderzył ją w główkę nim zdążyłam zareagować.
Bardzo zmartwiły mnie te sytuacje. Jest mi wstyd. Cały wieczór tłumaczyłam synowi, że źle postąpił, że jemu też kiedyś dzieci dokuczały w bawialni dla dzieci, nie pozwalały mu się bawić, co zresztą syn bardzo przeżywał, płakał i żalił się z tego powodu. Usiłowałam wytłumaczyć mu, że on w stosunku do dziewczynki postąpił w taki sam sposób i jej również było przykro, tak jak wtedy jemu. Syn na wspomnienie potraktowania go przez dzieci w bawialni był bardzo smutny, prawie płakał, ale tak naprawdę nie odniósł z tego żadnej nauki, nie zrozumiał, że jego zachowanie było w równym stopniu naganne i mówił wściekły, że to jego dom. Tłumaczyłam, że on także przychodzi w odwiedziny do innych i nikt go nie wygania, jest dobrze traktowany, więc on też nie powinien z agresją reagować na gości, ale i to do niego nie trafiło.
Nie wiem jak do niego przemówić, jeśli normalne argumenty do niego w ogóle nie trafiają. Mam jeszcze starsze dziecko, któremu wszystko mogłam wytłumaczyć i tak jest do tej pory, a młodszy syn kompletnie nie potrafi zrozumieć zasady "nie rób drugiemu co tobie niemiłe". Jest biedny, skrzywdzony, bo ktoś mu coś złego zrobił, ale nie rozumie tego, że ktoś może podobnie się czuć. Nie wiem jak przemówić. Kary cielesne nie wchodzą w rachubę.
Proszę o jakieś rady.
Odpowiedz
Link
Zgłoś
Edytor zaawansowany
Opublikuj