• (gość portalu) Zaloguj się
  • Na podany adres zostanie wysłany e-mail potwierdzający a następnie dalsze powiadomienia

  • Wysłany przez Ciebie post może pojawić się z opóźnieniem do kilku minut.

Odpowiadasz na:

hanys_hans  napisał: 

> D.C.
> 
> Oszypów bywałem, a nawet przychodziłem tam
> regularnie w poniedziałki lub piątki, ponieważ korzystałem z ich łazienki
> (w moim mieszkaniu łazienka była zepsuta).
> Lucjan Minkiewicz, używający własnego nazwiska, zamieszkiwał początkowo w 
> Zakopanem, później we Wrocławiu. Podczas pierwszych spotkań zrobił na mnie 
> wrażenie człowieka zupełnie rozczarowanego do "podziemia" i zgnębionego 
> nieszczęściem żony wynikłym niewątpliwie z warunków ich życia. Powiedział mi 
> wprost, że dopóki istniała AK wiedział, czego "podziemie" chce, teraz zaś (rok 
> 1946) nie wie. Ufałem, że Minkiewicz — o którego działalności w 1946 r. 
> wiedziałem z gazet — powróci do życia legalnego, korzystając z amnestii, 
> o 
> której już było słychać. W każdym razie ja sam, wymownie wspomagany przez pp.
> Oszypów, nie ukrywałem przed nim swej opinii, że z działalnością podziemną w 
> Polsce trzeba definitywnie kończyć. W tym miejscu winienem wyjaśnić kwestię, 
> dlaczego ja sam nie ujawniłem się. A więc przede wszystkim sądziłem, że muszą 
> się ujawnić ci, którzy w dalszym ciągu aktualnie uprawiają robotę podziemną. Ja
>  
> z nią zerwałem w roku 1945. Przyznaję, iż bardzo źle zrobiłem poprzestając na
> własnej opinii, a nie radząc się jakiegoś prawnika. Drugi wzgląd był natury
> specjalnej. Chodziło mi o to, iż prasa rozgłosi, że ujawnił się redaktor
> "Tygodnika Powszechnego" nie podając, iż chodzi o sprawy 1945 r. Bałem
> się, że skompromituję swoje środowisko. Prawda, że moje obecne położenie 
> kompromituje je jeszcze bardziej, ale podówczas nie mogłem tego przewidzieć. Z 
> Łupaszką się nie widywałem, a co do Minkiewicza — to jednak ufałem, że si
> ę 
> ujawni. W każdym razie postępowaniem moim kierowała wcale nie nieufność w 
> stosunku do władz. W przeciwnym bowiem razie nie radziłbym Minkiewiczowi 
> ujawniać się. Tymczasem radziłem nie tylko jemu, lecz również "Koryckiemu" (b. 
> komendant obwodu Bielsk Podlaski, nazwiska nie znam), którego spotkałem w 
> Warszawie, na ul. Marszałkowskiej w 1947 r., jeszcze w okresie ujawniania się.
> Przyjechał on do stolicy, myśląc o ujawnieniu się i pytał mnie o radę.
> Wyłożyłem mu swój pogląd i namawiałem do ujawnienia. Czy z rady tej
> skorzystał, tego nie wiem, przypuszczam, że tak. Od Lucjana Minkiewicza
> wiedziałem ogólnikowo, iż w Białostockiem ukrywa się — unikając akcji
> — „Młot" z pewną szczupłą, nie znaną mi liczbą ludzi. Moje rady dot
> yczące
> ujawnienia się obejmowały i ich także. Na wiosnę 1947 r. (w każdym razie przed 
> czerwcem) zaszedł do mnie Lucjan Minkiewicz, zapraszając do siostry. Poszedłem 
> tam i nieoczekiwanie zastałem Łupaszkę. Przywitaliśmy się, on się rozpłakał. W 
> domu pp. Oszywów przebywaliśmy krótko, nie separując się od otoczenia. Nie
> wypytywałem Łupaszki o nic, on też mnie nie informował. Powiedział
> tylko, że jest dla mnie odprawa pieniężna z 1945 r. Grzecznie, ale stanowczo
> odpowiedziałem, iż pieniędzy nie wezmę. Faktycznie żadnych pieniędzy mi
> nie dał i więcej już nie proponował. Łupaszką interesował się moim losem
> osobistym, pytał, czy mi za „brykanie" w prasie nic nie grozi. Zapewniłem
> ,
> że nie. Powiedział mi, że jedzie na Śląsk, gdzie zamieszka na wsi u "Or-
> szaka" (dawny członek oddziału, podoficer, nazwisko Wacław Beynar, nie
> jest moim krewnym) i bardzo prosił, żebym go odwiedził. Prosił mnie też,
> bym się dowiedział o możność bezpłatnego umieszczenia w jakiejś szkole
> chłopca z oddziału, "Mięcia" (Mieczysław Abramowicz), który się ujawnił.
> Możności takiej nie znalazłem. Wkrótce wyszliśmy z domu pp. Oszywów
> wraz z Lucjanem Minkiewiczem. Poszliśmy na Wawel, potem do miodosytni na Rynku 
> i do restauracji na Gołębią. Rozmawialiśmy o rzeczach obojętnych, przypominam 
> sobie wymianę zdań na temat zdrowia żony Minkiewicza. Nazajutrz przyszedłem 
> jeszcze na dworzec PKS, skąd Łupaszką odjeżdżał autobusem. Ponowił on swą 
> prośbę o odwiedziny. W końcu czerwca 1947 zostałem znowu wezwany (o ile pamięta
> m
> telefonem — byłem w redakcji) do pp. Oszypów, gdzie zastałem Łupaszkę i E
> wę. 
> Dowiedziałem się, że wyjechali od „Orszaka", którego poszukiwała MO i jad
> ą do 
> Zakopanego. Znowu nalegali na moje odwiedziny. Niemal od razu wyszliśmy z domu 
> pp. Oszypów i przeszliśmy tylko przez ul. Zwierzyniecką. Oni szli po sprawunki,
>  
> mnie spieszyło się do redakcji. W drugiej połowie 1947 r. otrzymałem znowu 
> telefon, przyszedłem do pp. Oszypów i zastałem Łupaszkę. Powiedział mi, że 
> jedzie w sprawach rodzinnych dowiedzieć się o losie córki. Czynił mi wyrzuty, 
> że go dotąd nie odwiedziłem. Rozmawialiśmy bardzo niedługo, bo musiałem wracać
> do pracy. Jak wynika z powyższego przedstawienia sprawy, nie byłem stroną
> szukającą kontaktu i spotkania. Ponieważ spotkania nasze odbywały się
> w domu pp. Oszypów, obowiązkiem moim jest zaznaczyć, iż i oni sobie
> wizyt Łupaszki nie życzyli, a kompromitacja ich domu obciąża sumienie
> Lucjana Minkiewicza tudzież Łupaszki, którzy powinni sobie zdawać
> sprawę, że kompromitują ludzi niewinnych. Wiadomo mi z pewnością, że
> pp. Oszypowie działalność podziemia oceniali ujemnie. Jeśli o mnie chodzi nie 
> byłem rad ze spotkań z Łupaszka, ponieważ oznaczało to przekreślenie moich 
> planów odcięcia się od przeszłości. założenie (tak w tekście — A.G.) moje
>  było 
> kłopotliwe. Ostatecznie, gdybym zobaczywszy Łupaszkę odwrócił się i wyszedł, 
> czyn taki może byłby jaskrawą demonstracją, lecz sprawy by nie rozwiązywał. 
> Pozostawałoby bowiem faktem, że Łupaszkę widziałem i wiem gdzie był. 
> Rozwiązaniem sprawy właściwym w obliczu prawa byłby meldunek do władz.
> Wyznaję otwarcie, że o takiej możliwości nawet nie pomyślałem. Dlaczego
> tak było? Istotnym wytłumaczeniem jest tylko to, o czym wspominałem na
> początku tego pisma, a mianowicie takie, a nie inne ukształtowanie mojej
> psychiki, które rozstrzygająco wpływa na decyzję. Zastanawiając się dziś
> nad tą kwestią sądzę, że mógłbym może przełamać te opory psychiczne,
> gdybym stwierdził, że ktoś szykuje się do działalności godzącej wprost
> w dobro Polski. W konkretnym wypadku Łupaszki nie znałem (i nie znam
> do dziś) jego ówczesnych powiązań, zakresu działalności itp., uważałem go
> zaś za żałosnego rozbitka życiowego, którego plany życiowe są co najmniej
> mętne. Wiedziałem, iż liczy się z groszem, chociaż zasadniczo cechuje go
> „szeroki gest". W ogóle nie domyślałem się, że może uprawiać wywiad,
> ponieważ 1) miał mało pieniędzy, 2) uważam go za człowieka intelektualnie
> niezdolnego do takiej pracy, 3) za czasów naszej współpracy wywiadu nie
> uprawialiśmy. Konkretyzując raz jeszcze stwierdzam, że meldunku nie
> złożyłem. Taki już jestem, że tego nie potrafię. W czasach późniejszych 
> Łupaszka wielokrotnie przysyłał listy z zaproszeniami. W listach tych 
> znajdowały się wyraźne aluzje do tego, że ja się boję go odwiedzić. I z tego 
> właśnie powodu postąpiłem w sposób wybitnie nielogiczny i niemęski. Odwiedziłem
>  
> go mianowicie w Zakopanem, w lutym lub marcu 1948 r. Postępku tego nie tylko 
> żałuję, ale się wstydzę, jako dowodu ulegania sentymentom. Rozmowa moja z 
> Łupaszka dotyczyła spraw polityki ogólnej. Akurat wtedy toczyła się znana 
> polemika radiowa pomiędzy ZSRR a USA. Łupaszka uważał to za znaczne pogorszenie
>  
> stosunków i wróżył wojnę jeszcze na bieżący rok. Ja obstawałem przy swej tezie 
> o tym, że wojny nie będzie, tudzież przy konieczności zachowania w Polsce 
> spokoju. Nie argumentowałem zbyt ostro, ponieważ wiedziałem, że się to na nic 
> nie przyda. Łupaszka bowiem należy do tego typu ludzi

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się