hanys_hans napisał: > IV > > W czasie ostatniej sesji Rady Kultury i Sztuki jeden z mówców wystąpił > przeciwko używaniu zaimka „my", gdy się mówi o grzechach epoki „kul > tu > jednostki". Wywody jego nie trafiły mi do przekonania. Wyznam nawet, że > niepokoi mnie zbyt hojne szafowanie zaimkiem „oni". Zwłaszcza, jeśli > czynią tak pisarze, zaliczający się wszak obecnie do najwyższej elity > społecznej. Jeśli się żyje we wspólnocie narodowej — i to żyje w sposób w > cale > wygodny — nie można zbyt lekko traktować sprawy odpowiedzialności. Są > tacy, którzy mogą śmiało ogłosić, że nie popierali wiadomych zboczeń. Ale > nikomu chyba nie wolno się uchylić od odpowiedzi na niemiłosierne > pytanie: czy zrobiłem wszystko, co leżało w mojej mocy, by zapobiec > złemu? Bardzo się boję surowego wyroku historii, która gotowa powiedzieć, że > nie wyzyskaliśmy w pełni nawet tych mizernych możliwości, jakie pozo- > stawiała epoka stalinowska. Można było więcej zrobić dla sprawy wolności > myśli i słowa. O ile dobrze pamiętam, Franciszek Rabelais twierdził, że > podtrzymuje wszystkie swe teorie — aż do granicy stosu włącznie. Było to > logiczne, bezpretensjonalne i męskie postawienie sprawy. Trzeba teraz > stwierdzić, że pisarzom w Polsce żadne „argumenty" o charakterze rzeczy > ostatecz- nych wcale nie groziły (przynajmniej takie jest moje osobiste > głębokie przekonanie, w której to kwestii nadaję się chyba na koronnego > świadka). A w ostatecznym, historycznym obrachunku właściwie to jedno się > liczy. Podczas tejże sesji Rady Kultury i Sztuki Mieczysław Jastrun powie- > dział, że literatura polska nigdy dotąd nie upadła tak nisko, jak dziś. Bardzo > niemiłosierny sąd. Najstraszniejsze jednak to pytanie, które nie padło: a ile > i kogo kosztował opór przeciwko tej klęsce? Na świadka w niektórych sprawach > się nadaję, na niczyjego sędziego na pewno nie. Dlatego też trzeba pisać o > sobie. Wiosną tego roku spędziliśmy kilka ponurych godzin w sali Związku > Literatów. Dwóch kolegów, zmieniając się kolejno, odczytywało obszerny > referat Nikity Chruszczowa o kulcie jednostki. Słuchałem pilnie, dowiadu- > jąc się wielu tragicznych szczegółów. Takie rzeczy jak losy Kosiora, > okoliczności zamachu na Kirowa, oraz wiele innych nie były mi bowiem > znane. Ale zasadnicza treść broszury nie stanowiła rewelacji. Przecież ja > już od dawna wiedziałem. Wspominałem poprzednio o swym przekonaniu, że w roku > 1945 Polska weszła na jedyną drogę, która wiodła w przyszłość. Doszedłszy do > tego wniosku zdecydowałem się na popieranie kierunku politycznego, któremu > wtedy patronował Józef Stalin. Zdecydowałem się — bardzo dokładnie > wiedząc... Gdybym dziś — po wszystkich rewelacjach, dyskusjach i odwilżac > h > — raz jeszcze się znalazł wobec tego samego problemu i raz jeszcze musiał > wybierać — wybrałbym to samo co wtedy. Przyznaję się do pełnej > odpowiedzialności za własne decyzje, ale ich nie żałuję. Powtórzę raz > jeszcze, że Polska nie ma innej drogi. Uważam, że wszystko to należy jasno i > wyraźnie powiedzieć. Wszelki fałsz w sądzeniu własnej przeszłości pisarskiej > wróżyłby bowiem jak najgorzej o przyszłości. > I dlatego nic mnie tak nie martwi, jak odezwanie się jednego z członków > grupy PAX, który w czasie dyskusji w Związku Literatów oświadczył > z wyniosłą ironią: ja teraz ciągle powtarzam — mądry jak Polak po XX > zjeździe. Pomału, pomału — ten Polak i przed XX zjazdem był równie mądry > jak > i teraz. A najgorsza bieda w tym, że prosty, szeregowy Polak mówił > o rozmaitych sprawach o wiele szczerzej i uczciwiej niż wielu... inżynierów > dusz ludzkich. „Trzeba dogonić własny naród" napisałem w „Po prostu > " > jesienią zeszłego roku (a więc przed XX zjazdem) i słowa te uważam za > ciągle aktualny i zdrowy program pisarski. > Kto się decydował wiedząc, ten tym bardziej musiał sam siebie > pilnować i nie przekraczać granic bezwzględnej konieczności dziejowej. > Rachunek pamięci nie może się równać rozgrzeszeniu, udzielonemu > samemu sobie. Piszę to w lipcu 1956 roku. Już od wielu miesięcy prasa literacka > > i pisma codzienne zażarcie walczą o wewnętrzną naprawę Rzeczypospolitej. To, co > robią młodzi chłopcy z „Po prostu" przynosi Polsce sławę i zaszczyt. > Dziennikarstwo i publicystyka — procedery jakże wzgardliwie zazwyczaj > traktowane na literackim Parnasie — przywracają twarz piśmiennictwu > polskiemu. Wszystko to z zadowoleniem stwierdziwszy, żałować jednak wypadnie, > że szeroki front wspólnej walki pisarzy o prawo, uczciwość i poszanowanie > godności ludzkiej — nie powstał dziesięć lat wcześniej. > > PAWEŁ JASIENICA > > PRZYPISY > > 1 „...Żeby złoczyńcy trzęśli się ze strachu — to jest w porządku. A > le kimże są > ci złoczyńcy? > Wiadomo, że wobec różnych poglądów na ten temat może nastąpić wielki nieporząde > k > w działaniach. Złoczyńcą może być złodziej, ale to złoczyńca, by tak rzec, > trzeciego stopnia; > złoczyńcą nazywa się też zabójcę, ale to także złoczyńca zaledwie drugiego > stopnia; złoczyńcą > może być także wolnomyśliciel — a to już złoczyńca prawdziwy, a przy tym > zatwardziały i nie > wyrażający skruchy. Z tych trzech gatunków złoczyńców, każdy oczywiście > powinien drżeć, > ale czy w równej mierze? Nie, tak być nie powinno. Trzeba postępować tak, by > złodziej drżał > mniej niż zabójca, a zabójca mniej, aniżeli bezbożny wolnomyśliciel. Ten > ostatni ciągle > powinien czuć na sobie surowy wzrok urzędowy i z tej przyczyny drżeć > nieustannie. Zatem, > jeśli w tej materii zezwolimy na różne poglądy wśród urzędników, skutek będzie > często > przeciwny zamierzonemu, a mianowicie: bezbożnicy będą bać się umiarkowanie, zaś > > złodzieje > i mordercy będą bez przerwy odczuwać wielki strach". > la Przeszywający urzędowy wzrok. > 2 Dr Faul — postać ideologa partyjnego — manipulatora ideami — > ; z opowiadania > Kazimierza Brandysa „Obrona 'Grenady'". > 3 Każdemu, co mu się należy. > 4 Państwowa Komisja Planowania Gospodarczego — kierowana przez Hilarego M > inca > — jedna z najbardziej wszechwładnych instytucji w owych czasach. > 5 Jeśli tak można powiedzieć. > 6 Kopernik, on trudził się cały wiek / by udowodnić, że ziemia się obraca / > Dureń, czemu nie > popił sobie / Nie miałby wtedy wątpliwości — cały świat by mu się kręcił.