• (gość portalu) Zaloguj się
  • Na podany adres zostanie wysłany e-mail potwierdzający a następnie dalsze powiadomienia

  • Wysłany przez Ciebie post może pojawić się z opóźnieniem do kilku minut.

Odpowiadasz na:

hanys_hans  napisał: 

> Warszawa, dnia 4 sierpnia 1951 r.
> 
> Ściśle tajne
> 
> RAPORT
> 
> Wykonując rozkaz wyjechałem dnia 1.VIII. 1951 r. o godz. 16.30 do
> Krynicy. O godz. 20.30 byłem w Krakowie, gdzie otrzymałem rozkaz
> (telefoniczny) od V-Ministra B.P. gen. Mietkowskiego wykonania spec.
> zadania. Wyjechałem do Krynicy i na miejscu byłem nazajutrz o godz. 3-ej.
> Ze względu na zmęczenie szoferów posłałem ich odpocząć.
> O godz. 6-ej wezwałem do siebie kierownika ochrony osobistej oraz
> kierownika obserwacji zewnętrznej, którzy poinformowali mnie, że "W"
> czuje się dobrze, wychodzi codziennie na deptak, celem wysłuchania
> komunikatu o przebiegu procesu (do chwili rozpoczęcia się procesu radia
> nie słuchał). Dowiadując się, że "Z" o godz. 7-ej ma pójść po wodę do pijalni,
> postanowiłem wprowadzić 3 ludzi do pokoi, znajdujących się obok pokoju
> "W" i wykorzystując nieobecność "Z" wejść do pokoju "W".
> Kpt. Bubak otrzymał zadanie wejść do pokoju "W" z ochroną osób. "W"
> Uściłką, zająć miejsce przy oknie i drzwiach, a ja z por. Pańczyniakiem za
> nimi. W pokoju zastaliśmy "W" leżącego w łóżku. Przedstawiłem mu się,
> oświadczając, iż otrzymałem polecenie swoich władz przełożonych przyje-
> chać z nim do Warszawy. "W" na to oświadczył mi, że aresztować mamy
> prawo jedynie wtedy, gdy mamy na to zezwolenie Marszałka Sejmu, gdyż
> on jest posłem, a po drugie jest chory i bez zezwolenia lekarza nie wyjedzie.
> Wytłumaczyłem mu, że nie przyjechałem go aresztować, a jedynie mam
> z nim przyjechać do Warszawy i wobec tego, że odpowiadam za jego życie
> i od chwili kiedy mu to zakomunikowałem nie mam prawa go opuścić,
> proszę go, by mi nie robił trudności w wykonaniu rozkazu. Zapytałem go,
> jaki jest stan jego zdrowia, czy ma temperaturę, kiedy był ostatnio badany
> i co lekarz mu powiedział. "W" oświadczył, że nie gorączkuje, odczuwa
> tylko bóle żołądkowe i nie jest w stanie jechać samochodem. Tłumaczyłem
> mu, że nie widzę potrzeby wzywania lekarza, że będziemy jechać wolno
> tak, że na pewno nie będzie odczuwał bólów, ewentualnie możemy
> pojechać sanitarką. W tym czasie do pokoju weszła "Z" i widząc nas zapytała, co
>  
> się stało, że tylu ludzi jest w pokoju. Powiedziałem jej, kim jesteśmy i cel 
> naszego przyjazdu. "Z" zaczęła histeryzować, płakać, krzyczeć: kogo dzisiaj w 
> Polsce aresztują, ludzi kryształowych — i że nigdzie się nie ruszy, dopók
> i
> "W"
> nie wyzdrowieje. Zwróciłem jej uwagę w dość ostrej formie, by zachowywała się 
> ciszej i nie histeryzowała, lecz przystąpiła do pakowania swoich rzeczy, gdyż w
>  
> przeciwnym razie będę zmuszony wydać polecenie swoim ludziom, by to zrobili. 
> Przekonywanie "W" jak i "Z" trwało od 7-ej do 9-ej. Bardziej agresywną i głośną
>  
> była "Z". W pewnym momencie "Z" zwróciła się do pracowników aparatu 
> Bezpieczeństwa będących w pokoju, oświadczając, że dzieją się ogromne krzywdy, 
> że aresztują obecnie ludzi niewinnych, ludzi, którzy mają ogromne zasługi dla 
> Partii. Gdyby ona wiedziała, że "W" jest winien, nie pozostawałaby przy nim ani
>  
> chwilę, ale ona zna jego całe życie, wychowali się w ogromnej nędzy, całe życie
>  
> oddali sprawie, a teraz za to wszystko czeka ich więzienie. Lepiej było zginąć
> w okresie okupacji, niż doczekać się tego co dziś ich spotkało. Na to jej
> odpowiedziałem, że za partią nie trzeba nas agitować, a przeciwko partii
> niech nie agituje, gdyż daremny jej trud i nie życzymy sobie słuchać jej
> wypowiedzi. "W" zachowywał się zewnętrznie spokojnie, natomiast jego
> wypowiedzi były bardziej upolitycznione i cechowała je duża zjadliwość.
> Zwracając się do "Z" powiedział: szkoda twoich nerwów, przecież wiesz, że
> to wszystko co mi zarzucają to jedno wierutne kłamstwo, na pewno ktoś
> napisał na mnie nowy paszkwil, lecz ja mam nad nimi przewagę, jestem
> czysty i nie mam za sobą żadnych brudów, niesprawiedliwością nie można
> budować sprawiedliwości. Po dłuższej dyskusji przekonałem "W", że należałoby 
> wyjść nie zwraca jąc na siebie specjalnej uwagi i to w jego interesie. W końcu 
> zgodził się na wyjazd, lecz pod warunkiem, że pociągiem. Pociąg miał odejść o 
> godz. 10-ej, spakowani byli o 9.45. Walizki zniesiono do samochodów, 
> proponowałem zjechać windą, na co się nie zgodził. Do samochodu też nie chciał 
> wsiąść, lecz gdy zwróciłem uwagę, że jest już późno i możemy spóźnić się na 
> pociąg, wsiadł. Gdy odjechaliśmy z sanatorium, w drodze oświadczyłem mu, że 
> pojedziemy do Krakowa, skąd samolotem udamy się do Warszawy — 
> odpowiedział: 
> teraz jestem w waszych rękach. Jechaliśmy bardzo ostrożnie i powoli, gdyż droga
>  
> między Krynicą a Krakowem jest uszkodzona. Między Brzeskiem a Bochnią zrobiłem
> odpoczynek i zjedliśmy śniadanie. W obecności "W" wysłałem kpt. Szenauka do 
> Krakowa, by zamówił bilety na samolot i zakupił żywność. (Sprawę kupna biletów 
> na samolot omówiłem z kpt. Szenaukiem po drodze w czasie krótkiej przerwy, że
> zamelduje, iż nie mógł dostać biletów na samolot). W Krakowie (Podgórze)
> na jednej z bocznych ulic zatankowaliśmy do samochodu benzynę i wyjechaliśmy na
>  
> szosę warszawską, gdzie zarządziłem w lasku odpoczynek. Po 1/2 godz. przyjechał
>  
> kpt. Szenauk i zameldował, że biletów nie mógł dostać
> — wspólnie z "W" bardzo żałowaliśmy z tego powodu. O godz. 14.30
> ruszyliśmy w drogę. W drodze "W" prosił o herbatę — chcąc zadośćuczynić
> jego prośbie posłałem szofera i jednego pracownika do Miechowa, 40 km po
> herbatę. Samochód z herbatą dołączył do nas w czasie odpoczynku pod
> Chęcinami. "W" był zdziwiony moim stosunkiem do niego, dziękował za
> wszystko, mówiąc przy tym: wolałbym być jednak wolnym i nie doznawać
> Waszej opieki, a "Z" powiedziała, że zgodziłaby się pieszo wrócić do
> Krynicy, by tylko być wolną. Przez całą drogę atmosfera była swobodna,
> żartowano. "W" prowadząc rozmowę z kpt. Szenaukiem powiedział: no
> cóż, Bezpieczeństwo ma sukces, aresztowało Gomułkę. Przez cały czas "W" jak 
> i "Z" interesowali się, czy jadą na Mokotów, uspokajałem ich, że nie.
> O godz. 17.30 minęliśmy Kielce. Z Kielc do Warszawy starałem się robić
> małe przerwy, jechałem powoli, by do Warszawy przyjechać wieczorem,
> kiedy będzie ciemno. Na obiekt przyjechaliśmy o godz. 21-ej.
> "W" został umieszczony na obiekcie w budynku nr l, "Z" została
> umieszczona na obiekcie w budynku Nr 2. W Krynicy pozostał pracownik Ochrony 
> Rządu dla załatwienia formalności związanych z Domem Zdrojowym. Pracownikowi 
> Wydz. A. poleciłem wyjechać pociągiem z Krynicy o godz. 17-ej.
> 
> (Światło, ppłk.) 2 egz.

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się