Gość portalu: izzo napisał: > Złoszczenie się na złych nauczycieli nie ma tu sensu, oni nie czytają postów na > > tym forum. Dlaczego są źli? Bo traktują swoją pracę tak, jak traktowali swoją > szkołę, swoje studia. Zamiast inwestować w siebie, swój rozwój, prześlizgiwali > się z roku na rok, jak najmniejszym kosztem, wymyślając przy okazji wszystkim > swoim wykładowcom i nauczycielom, że ci śmieją czegoś od nich wymagać. > Niestety, tak studenci traktują swoje studia, dlaczego więc mieliby później > traktować swoją pracę inaczej, skoro ten system wypalił? A potem kończą studia, > > mają dzieci i zaczynają narzekać na nauczycieli swoich dzieci... I dziwią się. > Czy to nie dziwne? Widząc, jak studenci "studiują", aż się boję pomyśleć, co > sobą prezentuje lekarz, do którego posyłam swoje dziecko, prawnik, który sądzi > tych, którzy zagrażają mojej rodzinie itp. indywidua, o władzach nie > wspominając. Czy nagle po obronie kupionej pracy magisterskiej poczuł powołanie > > i odtąd jest już czystym, uczciwym i żądnym wiedzy człowiekiem? A co ze > zmarnowanymi latami, które zamiast poświęcić na zdobywanie wiedzy, zdobywanie > umiejętności uczenia się przebimbał na imprezach i zdawaniu egzaminów na amfie? > > I nie chodzi tu o to, że na studiach i w szkole jest dużo rzeczy > nieprzydatnych. Śmieszy mnie takie mówienie, że gdybyśmy uczyli się czegoś > pożytecznego, to byśmy sie uczyli. Mówią to na ogół (żeby żaden wyjątek sie nie > > obraził) osoby, które nigdy by się nie uczyły. Zresztą, co jest pożyteczne? Dla > > kogoś pożyteczne to jest włączanie (choć niektórzy wolą go "włanczać") > telewizora, smażenie kotletów, dla innego fizyka kwantowa czy łapanie > krokodyli. Co może być pożyteczne w XXI wieku, kiedy nanotechnologia, > inżynieria genetyczna są naukami podstawowymi?