luciii napisała: > naturalnym jest, że jeśli się spotyka kogoś po latach, ot tak, > całkiem przypadkowo /jak wnioskuję z opisu zdarzenia/ i nie ma > możliwości/okazji do spotkania później i np w innym miejscu, to z > ciekawości ludzkiej czy też zwykłej grzeczności o takie sprawy się > pyta... > podejrzewam, że mogło być tak, iż kobiecie pytającej było tak > głupio, że dalszym szczebiotaniem próbowała wybronić sytuację /jak > widać z miernym skutkeim, choć prawdę mówiąć kto byłby w stanie > wybronić się jakkolwiek z takich "opałów" > > ja przeżyłam podobną sytuację z koleżanką moją > > poznałyśmy się leżąc na patologii ciąży/ tam też poznali się nasi > mężowie > ja straciłam dzieciaczka, ona urodziła, spotykaliśmy się czasem i > klachaliśmy, ale potem ja zaszłam znów w ciążę i urodziłam, no i > jakiś czas się nie widzieliśmy... > pewnego dnia spotkaliśmy ją w ich sklepie, no i pytamy o to o tamto, > no i jak tam D., a ona na nas się spojrzała i mówi "D. nie żyje od 3 > misięcy"... > my na nią wielkie gały, uśmiech półgębkiem i tekst: "nie żartuj > sobie!", no ale jak się okazało, to nie był żart... > nam było potwornie głupio, ale skąd mieliśmy wiedzieć, zresztą nie > wyglądała na zmartwioną, ale to pewnie działąly uspokajacze... > przpraszaliśmy, ale to było jak sypanie soli na otwartą ranę, więc > ciężko jest określić kiedy przekracza się tę cieniutką granicę, > kiedy należy zamknąć dziub,a kiedy lepiej kłapać nim dalej, > starając się zatrzeć ślad potknięcia... > >