Gość portalu: anna.33 napisał(a): > A moze uwierzysz bylemu pracownikowi, ktory sam odszedl? (sorry, ale mam > rozwalona klawiature i nie mam polskich znakow) Pracowalam 5 lat w CCS i jedyne > , > czego sie dorobilam to zwyrodnienie kregoslupa oczywiscie nieodwracalne. > Odeszlam, bo nie mialam juz sily dojezdzac (i placic za dojazd), czulam, ze i > tak nic nie osiagne. O jakich awansach wy mowicie? Te smieszne "castingi" po > ktorych brygadzistkami i audytorkami zostawaly z gory przewidziane osoby. Po > 5latach pracy okazalo sie, ze nie nadaje sie nawet na starszego montera. > Przyznam racje tym, ktorzy twierdza, ze upadek CCS rozpoczal sie wraz z > przyjsciem pana L. i przeprowadzka do Strykowa. > Klimatyzacja? W CCS nie ma nic takiego, chyba, ze mowimy o zimnych nawiewach > wiejacych prosto na plecy. W pracy, gdzie awansy zalezaly od widzimisie kliki, > nie znajdywalam juz zadnej motywacji. Premie? Zawsze mozna bylo zabrac - nie > bylo normy, jakies bledy itd. > Ale jak osiagnac norme na sprzecie przywiezionym ze smietnikow, bledy? zdarzaja > sie kazdemu, zwlaszcza jesli sie pracuje w stanie permanentnego zmeczenia. Jak > przestanie im sie oplacac, przeniosa sie na Wschod. A hala? Wywioza maszyny, a > tam otworza kolejny magazyn. Bo miejsce to nadaje sie tylko na magazyn, a nie n > a > hale produkcyjna! Zdawal sobie z tego sprawe byly pan BHP i oczywiscie pan DZ. > Nie pracuje tam od roku i jestem bardzo szczesliwa, ze udalo mi sie stamtad > wyrwac. Pracuje teraz w swoim zawodzie, na jedna zmiane, bez sobot, nie musze > sie prosic o dzien wolny, no i dojazd zabiera mi teraz gora 20 minut (z > oczekiwaniem na autobus), wreszcie moge prowadzic normalne zycie rodzinne. A > pensje mam taka sama, jak w CCS, z tym, ze nie place 100 zl za dojazd. Kiedy > odchodzilam nikt z kierownictwa (rozmawialam z Mariuszem B.) nawet nie staral > sie mnie przekonac do pozostania; odeszlam za porozumieniem stron. Jedyne, za > czym, a wlasciwie za kim, tesknie to moje kolezanki z grupy. Dziewczynki ze > starej grupy "L" - trzymajcie sie i nie dajcie sie. Pozdrawiam Ania