frunze napisała: > Ach, jeszcze mi się przypomniało, mama mojego narzeczonego umawiała się z > sąsiadkami i wszystkie razem, z dzieciakami, wózkami, pieluchami, jechały > autobusem do Megasamu po zakupy. W kupie raźniej ;) A ja nigdy nie zapomnę, > jak mi strasznie śmierdział budynek Mai na Surowieckiego. Takim spalonym > drewnem. I pamiętam jak mnie zastanawiała nazwa Konsumy (dawna nazwa globiego > vel championa). Kiedyś wszystko było inaczej, mój ojciec szedł po zakupy do > znajomego sklepiku i przepadał na godzinę, bo się zagadał "o wszystkim", > podobnie było jak się szło do zaprzyjaźnionej kwiaciarni. Niektórzy nie dali > się wygryźć supermarketom, sklep u Grubego vis a vis Żabki na Lanciego należy > nie do kogo innego jak do pana Andrzeja, zwanego grubym od zawsze, a mającego > kiedyś sklep z najlepszymi wędlinami pod słońcem ;) Pozdrawiam F.