Gość portalu: nikita napisał(a): > Bo emigracja to nie jest łatwa sprawa. Podobno tak naprawdę "u siebie" czuje si > ę dopiero trzecie pokolenie. > > Nawet nauczenie się języka na takim poziomie, aby rozumieć każde słowo i swobod > nie żartować sobie z miejscowymi przekracza możliwości większości emigrantów - > do tego potrzebne są odpowiednie zdolności i wiele lat pracy. Poza tym rodzinę > i znajomych zostawia się w Polsce, gdzie ludność jest raczej zasiedziała i przy > wiązana do ziemi, a oprócz wojskowych mało kto przeprowadza się kilka razy w ci > ągu życia w różne miejsca. Podobnie jest ze zwyczajami, kuchnią itp. - dla więk > szości ludzi, nie tylko zresztą w Polsce, to świętość, a ich porzucenie na rzec > z "obcego" stylu życia to jak wyrzeczenie się własnej matki. > > No i człowiek dostaje rozdwojenia jaźni - z jednej strony widzi, że w takiej An > glii czy Danii jest pod każdym względem lepiej, z drugiej czuje, że to "nie jeg > o", a on jest "nie stąd". Dlatego po pewnym czasie zapomina o tym, co było w Po > lsce złe, i ojczyzna zaczyna mu się kojarzyć głównie z beztroskim dzieciństwem > i rosołkiem ugotowanym przez mamusię. I człowiek wraca, i przeżywa szok, bo czu > je, że "stąd" też już nie jest, ponieważ tutejsze standardy są zdecydowanie "ni > e jego". > > Płynie stąd jeden, brutalny zresztą wniosek - najlepiej od razu urodzić się w n > ormalnym kraju.