droomader napisała: > Kapadocja 17-27 września, czyli: „Czy jedzie z nami pilot?” > > Ludzie! Ludzie! Napisałam dokładny „raport” o naszej, szalonej wypr > awie, ale zajęło to prawie 6 stron w Wordzie, więc pomyślałam, że będzie to wer > sja dla szczególnie zainteresowanych. Natomiast tutaj napiszę tylko o tym, co w > ydaje mi się najbardziej istotne. Popieram wszystkich tych, którzy piszą o zbyt > długich przejazdach, zamurowanych oknach w pokojach w pięciogwiazdkowym hotelu > , autobusie, który nawet nie stał obok luksusowego (psująca się ciągle klimatyz > acja, popsuty, charczący głośnik nad głową, nieczynna ubikacja – ale na p > anów kierowców nie narzekam!), ale dla mnie było coś jeszcze gorszego. > Najgorsze - to nieprzyjemna atmosfera w autobusie i również często poza nim, co > znaczy, że ta zmora dyskomfortu psychicznego prawie nigdy nas nie opuszczała. > > Naturalne są konflikty z pilotami, kierowcami i czasami z obsługą w hotelach. N > a ogół nie można dawać za wygraną, trzeba walczyć o swoje, o to, za co zapłacil > iśmy, lub co się nam należy. Współczuję ludziom, którzy się na wszystko godzą, > którzy są ze wszystkiego zadowoleni, bo to znaczy, że są strachliwi lub mają in > teres w tym, aby się komuś nie narazić lub nie mają dla siebie szacunku (o naj > mniej - jedno z trzech).Tylko niezgoda na zaistniałą sytuację, protest przeciwk > o nielogicznemu postępowaniu władz daje szansę na jakiś postęp, na poprawę i wy > jście z kryzysu. Gdyby ludzie na tylnych siedzeniach nie protestowali przeciwko > własnej sytuacji, pilot nie zarządziłby rotacji miejsc. Dzięki ich desperacji > zbliżaliśmy się do sprawiedliwości, choć było nam do niej całe lata świetlne. T > ylko bunt i presja jaką na nim wywierali, dała rezultat i wymusiła decyzję o cz > asowej zamianie. > Inna sytuacja: gdyby ludzie nie „pojudzili” mnie i nie spowodowali, > abym w imieniu grupy zaprotestowała przeciwko zatrzymaniu się po raz kolejny > przed restauracją, w której dyrektor biura w Warszawie, w ramach „ręczneg > o sterowania”, właśnie załatwił nam obiad za 7 euro, który powinniśmy wsz > yscy zjeść, to już do końca byłoby tak, że tracilibyśmy czas na jedzenie w taki > ch przydrożnych barach. W sumie do restauracji weszła tylko nasza „obsług > a” i kilka osób, a ponad 90 osób miało czekać na zewnątrz, aż tamci się n > ajedzą. Dzięki naszemu sprzeciwowi już nigdy nie oferowano nam straty czasu w p > ostaci obiadków dla kilku osób. Gdyby druga grupa nie protestowała przeciwko pi > lotce, nie przydzielono by im pana Krzysia, który był dla nich zbawieniem. Tymi > przykładami chcę powiedzieć, że trzeba walczyć o swoje – ale tylko z oso > bami, które mają na to wpływ, ale NIGDY MIĘDZY SOBĄ! > > I właśnie to jest to najgorsze co przytrafiło się w naszej grupie: różne bezint > eresowne obgadywania, podjazdy, nieprzychylne komentarze i jątrzenie między ucz > estnikami. Szkoda, bo to najtrudniej zapomnieć i pogodzić się z takim postępowa > niem. > > Była osoba, która euforycznie wszystko chwaliła i szkalowała wszystkich, którzy > byli z czegoś niezadowoleni (a sami wiecie, że było z czego). Krytykowała tych > na tylnej kanapie autobusu że ciągle protestują, ale nigdy nie chciała zamien > ić się i choćby na chwilę udostępnić swoje dość dobre miejsce w środku autobusu > . Nie chciała również „gadać” z ludźmi, którzy nie mają takiego wyk > ształcenia jak ona, więc część grupy przestała dyskutować z tą panią, bo może > doktoraty i profesury niektórych - to za mało. > Zdarzało się, że niektórzy ludzie mieli dość konstruktywne uwagi, które dało si > ę wprowadzić w życie (i chwała im za to), ale wykrzykiwanie donośnym głosem (ni > ektórzy już tak mają – niestety) w czasie zwiedzania, swojej negatywnej o > pinii o innych uczestnikach, obgadywanie ich i wyśmiewanie, szkalowanie ich po > imieniu, to jest naprawdę ...... (powiedzmy: niedopuszczalne). Zamiast zająć si > ę oglądaniem Błękitnego Meczetu, podziwiać piękno architektury, upajać się cudo > wną pogodą, ta pani "nadawała" pełnym głosem o innych uczestnikach, z lubością > wyśmiewała ich, a robiła to z taką zajadłością i swadą, jakby czekała na oklask > i. Najgorsze było to, że nie można było uciec od tego skrzeczącego, przenikliwe > go głosu. Koszmar! > Pomyślałam również (przy innej okazji), że sprawdza się powiedzenie, że ludzi n > ie można poznać w codziennej sytuacji gdy wszystko gra, gdy sprawy idą jak nale > ży i wszyscy są szczęśliwi. Ludzi poznaje się dopiero w szczególnych sytuacjach > , wtedy gdy jest ciężko, gdy sytuacja jest podbramkowa, gdy jest jakieś zagroże > nie lub choćby nieprzyjemna sytuacja. Wszyscy domyślają się o czym mówię – > ; o sytuacji na węgierskiej granicy. Zdarzyła się duża nieprzyjemność, przykroś > ć i niedogodność, którą wszyscy bardzo odczuliśmy. Ale nie można już było tego > odkręcić i cofnąć czasu. Stało się; więc wulgarne przeklinania dochodzące z prz > odu autobusu i konkluzja „donośnego głosu z środka”: „a dobrz > e im tak” – nie powinny mieć miejsca. > Warto wiedzieć, że „taki jestem naprawdę, jakiego mnie widzisz w krytyczn > ym momencie”. > > A na koniec jeszcze jedna perełka: siedzimy przy ostatnim śniadaniu obok stolik > a kierowców tego drugiego autobusu. Podchodzi równie krzykliwa uczestniczka tam > tej grupy i pyta ich, kiedy wyjeżdżają. Odpowiedź: „O 10.00”. Pani > pyta: "A oni, przecież oni startują dopiero o 11.00". > Kierowcy na to z rozkoszą: „Oni nas nie obchodzą!”. Pani z satysfak > cją: „No i dobrze!”. > Może nie byłoby w tym dialogu nic szczególnego, gdyby nie fakt, że do przekrocz > enia węgierskiej granicy w drodze powrotnej, czyli po przejechaniu prawie (lub > ponad) 7 tys. kilometrów, zawsze musieliśmy czekać na ten drugi autobus, nieraz > upływały cenne minuty, a nieraz całe godziny gdy oni nie byli gotowi lub coś i > m stało na przeszkodzie aby wystartować, gdy wiele czasu i nerwów straciliśmy w > łaśnie przez nich, teraz usłyszeliśmy: „Oni nas nie obchodzą” i > 222;No i dobrze!”. Przypomniałam sobie kolejną cenną myśl, że „czło > wiek może wyglądać na inteligentnego i miłego, dopóki się nie odezwie”. > > P.S. Za dzień lub dwa udostępnię pełna wersję. Nie będzie nic o uczuciach lecz > tylko suche fakty. Zainteresowanych proszę o danie znaku, np.: Proszę o „ > ;Opis podróży” na adres: dromader08@wp.pl > Pozdrowionko, GraT