felinecaline napisała: > Paryz nie lezy w Bretanii, alisci w epoce "Claudine" znakomita > wiekszosc "bonnea à tout faire" to byly mlodziutkie bretonskie > dziewczeta "placées" u burzujow, ktore prawdopodobnie przenosily ze soba > rodzinne zwyczaje kulinarne, zanim otarlszy sie o "wielki swiat" poznaly > wytworniejsze menu. Niktw bretanii nie przyrzadza fasolki "po bretonsku", co > nie znaczy, ze fasolka nie jest tam dosc popularna potrawa, bo tania, uprawiana > > niedaleko , bo w sasiedniej Vendei czy w Anjou (tu w okolicach miasta Cholet, w > > odleglosci rzutu beretem "ode mnie" rozciaga sie region zwany "Mauges", w > ktorym tradycyjnie uprawia sie biala, dosc drobna fasole zwana tradycyjnie "les > > maugettes" a w bardziej familijnej wersji "les musiciens" ).czesto doprawia ja > sie wlasnie pochodzaca z Bretanii wlasnie wieprzowina ("przerastany" chudy > boczek), ziolami i duza iloscia czosnku. Im dalej na poludnie tym w fasolce > mniej wieprzowiny, ktorej miejsce zajmuje kaczka lub ges a "fasolka po > bretonsku" staje sie tuluzanskim "cassoulet'em". > Wracajac na polnoc - w zamieszkalych przez "troglodytow" tuffowych skalach > wzdluz Loary w tamtejszych restauracjach maugettes stanowia wraz ze smazona > wieprzowinka dodatek do "fouasses" - malych, przasnych chlebkow dawniej > wypiekanych z resztek chlebowego ciasta dla dzieci.