januszx
22.01.07, 15:39
Wielki to zaszczyt ,że tak mądrego , rozmiłowanego w Ewangelii i wskazującego
możliwości Wyjścia z niezwykle trudnej współczesnej sytuacji wydała nasza
Zamojszczyzna!! - Wierzchowiska należały do Ordynacji , po za tym to w
Zamościu ksiądz Stanisław na początku lat sześćdziesiątych pełnił posługę
kapłańska w zamojskiej kolegiacie!!
Ten wielki Duchowny wychował się w strzegącej zasad wiary i tradycji rodzinie
katolickiej ,które przyjął całym sercem, zdobył świetne teologiczne
wykształcenie , sprawdził doskonale w roli rektora KULu i Ordynariusza
Płockiego , jak przeczytamy ten artykuł Arcybiskupa Stanisłąwa , o wiele
łatwiej będzie zrozumieć DLACZEGO ??ten wielki duchowny tak bardzo nie podobał
się możnym tego świata...
Kościół katolicki dziś Zagrożenia, ich przyczyny oraz DROGI WYJŚCIA
"Wykład JE księdza arcybiskupa Stanisława Wielgusa wygłoszony
7 września 2002 r. na Jasnej Górze w czasie Dni Modlitw Ruchu Kultury
Chrześcijańskiej "Odrodzenie"
To nie przypadek, że pierwsze przykazanie Dekalogu domaga się od nas wiary w
jedynego Boga i odrzucenia pogaństwa. Jest ono bowiem fundamentem wszystkich
innych przykazań oraz prawd wyznawanej przez nas wiary. Wbrew pozorom
pogaństwo nigdy nie umarło. W ciągu wieków zmieniało tylko swoje oblicze.
Zmieniało bogów i sposoby oddawania im czci. Zaczynało się ongiś i zaczyna
dziś wraz z odrzuceniem planu Bożego objawionego w Jezusie Chrystusie, czyli
wraz z odrzuceniem Jezusa Chrystusa[1]. Obecnie staje się wyjątkowo silne i
wyjątkowo groźne. Ogólnie rzecz biorąc, występuje w dwóch postaciach:
Jako tzw. pogaństwo na zewnątrz Kościoła oraz pogaństwo wewnątrz Kościoła.
Tak zwani ZEWNETRZNI neopoganie to ludzie niewierzący, którzy otwarcie
odrzucają wiarę i moralność chrześcijańską, a w ich miejsce głoszą wartości
pogańskie. Nie mają oni w najmniejszym stopniu świadomości, że człowiek nie
istnieje dla swojej chwały, lecz dla chwały Bożej. Nie dostrzegają różnicy
jakościowej między Bogiem a człowiekiem. Jeśli godzą się na Boga, to tylko
jako na coś, o czym można mówić i czym można dysponować według własnego
uznania, jakby się było Mu równym. Żyją w "nieobecności Boga". Żyją tak, jakby
Bóg nie istniał. Uwolnili się od związku z Nim. Ogłosili się całkowitymi
panami siebie i swojego losu. Weszli na Boży tron jako niezależni od nikogo
twórcy nowej moralności, bezbożnej, nie mającej nic wspólnego z Dekalogiem.
Sami sobie i wszystkim swoim, nawet najbardziej wszetecznym z a ch c i a n
k o m i występkom oddają boski kult. Jest ich dziś bardzo w i e l u. Można
bez żadnej przesady powiedzieć, że niektóre
c a ł e współczesne narody żyją tak, jakby Bóg nie istniał i nie pozostawił
im swojego moralnego prawa.
Odrzuciły ze swojego światopoglądu wertykalny, nadnaturalny wymiar
rzeczywistości i człowieka. Pozbyły się ze swojego życia - indywidualnego i
społecznego - pierwiastka sacrum]. Żyją tylko w wymiarze horyzontalnym:
d o c z e s n y m i materialnym.
Neopogaństwo stało się niestety także problemem w e w n ą t r z k oś c i e l
n y m. Jak powiada kardynał J. Ratzinger: "W z r a s t a o n o bez przerwy
w samym sercu Kościoła i grozi zniszczeniem go od wewnątrz". Kościół katolicki
staje się niestety Kościołem pogan, którzy nazywają się jeszcze katolikami czy
chrześcijanami, ale myślą i postępują po pogańsku. Przejęli poglądy, postawy,
w z o r c e e t y c z n e, wartości i styl życia ludzi kierujących się
duchem tylko tego świata. Odrzucają patrzenie na świat i na ludzki los sub
specie aeternitatis. Czynią to wbrew słowom św. Pawła:
"Nie bierzcie wzoru z tego świata" (Rz 12, 2), oraz św. Piotra:
"Nie stosujcie się do waszych żądz" (1 P 1, 14).
Kwestionują podstawowe prawdy wiary. Doprowadzili samych siebie do osłabienia
poczucia godności osoby ludzkiej, do zaniku poczucia grzechu. Ich życie
przenika k o n s u m p cj o n i z m i erotyzm, prymat "mieć" nad "być".
Godzą się na r o z p a d rodziny, na aborcję, eutanazję i doświadczenia na
ludzkich embrionach. Odrzucają k o śc i e l n ą n a u k ę o pożyciu
seksualnym, wierności małżeńskiej itd.[3] Czy tacy ludzie należą jeszcze
rzeczywiście do Kościoła? W konstytucji Soboru Watykańskiego II "Lumen
gentium" czytamy następujące słowa: "Do społeczności Kościoła wcieleni są w
pełni ci, co mając Ducha Chrystusowego, w całości przyjmują przepisy Kościoła
i wszystkie ustanowione w nim środki zbawienia i w jego widzialnym organizmie
pozostają w łączności z Chrystusem rządzącym Kościołem przez papieża i
biskupów, w łączności mianowicie polegającej na więzach wyznania wiary,
sakramentów i zwierzchnictwa kościelnego oraz wspólnoty. N i e d o s t ę p
u j e jednak Z b a w i e n i a, choćby był wcielony do Kościoła ten, kto nie
trwając w miłości, pozostaje wprawdzie w łonie Kościoła 'ciałem', ale n i e
' s e r c e m'"[4]. Współczesny Kościół musi się więc zmagać nie tylko z
pogaństwem zewnętrznym, lecz także wewnętrznym, istniejącym i rozwijającym się
w jego łonie. Dlatego Jan Paweł II w swoim słynnym wywiadzie udzielonym
Messoriemu przypomina o tym, że "Kościół ciągle na nowo podejmuje z m a g a n
i e z duchem t e g o
ś w i a t a, co nie jest niczym innym jak zmaganiem się o duszę tego świata.
Jeśli bowiem z jednej strony jest w nim obecna Ewangelia i ewangelizacja, to z
drugiej strony jest w nim także obecna potężna antyewangelizacja, która ma też
swoje środki i swoje programy i z całą determinacją przeciwstawia się
Ewangelii i ewangelizacji"[5].
Jest u części współczesnych katolickich teologów i publicystów, nawiasem
mówiąc akceptowanych, a nawet wysoko c e n i on y c h przez liberalne media -
jako otwartych na współczesny świat intelektualistów - wyraźna tendencja do
eliminowania z przedstawianego obrazu współczesnego świata, wiary i Kościoła
zjawisk zatrważających czy niepokojących.
Ci, którzy ważą się o nich m ó w i ć, krytykowani są od razu jako
f u n d a m e n t a l i ś c i i nietolerancyjni defetyści, czarno widzący
świat i w p r o w a d z a j ą cy do społecznej świadomości rozterkę i
n i e p o t r z e b n y niepokój.