hamsterpower1
17.07.14, 21:20
Czesc, chce opisac moja historie zwiazana z lysieniem plackowatym, bo rok temu w totalnej desperacji sama szukalam info na wszystkich mozliwych forach. Calkowicie wylysialam na glowie. Teraz mam normalne wlosy. Moze komus pomoze moja historia.
Mam 30 lat, lysienie zaczelo sie u mnie 9 lat temu - mysle, ze spowodowane zostalo stresem (stresujace i ciezkie studia, problemy z chlopakiem - wiecie, ze mlode dziewczyny sie tym bardzo przejmuja), a moze winne tez byly jakies zmiany hormonalne (pojawilo sie male wole tarczycy w tamtym czasie tez). Na poczatku to byly male plamki, zapisywano mi jakies wcierki, plamki znikaly, zapominalam o problemie. W 2008 mialam stresujacy okres, pojawila sie wieksza plama i dermatolog zapisala mi Groprinosin i steryd Polcortolon doustnie. Bralam to, chociaz moj brat - ktory tez jest lekarzem, chociaz zupelnie innej specjalnosci - przestrzegal mnie przed doustnymi sterydami. Ale dziewczyny zrobia wszystko, zeby normalnie wygladac, a lysa plama byla juz spora. Stopniowo zarosla. Potem znow pojawialy sie plamki co jakis czas, znow bralam Polcortolon, zarastaly, odstawialam steryd.
Az w styczniu 2013 zaczelo mi sie robic wiecej sporych plackow. Oczywiscie znow doustny steryd, ale malo pomagal. Zwiekszono mi dawke, ale placki robily sie tylko wieksze i wieksze, az do lata wypadly mi wszystkie wlosy. MASAKRA. Mam prace wymagajaca kontaktu z ludzmi, czeste podroze, wyobrazacie sobie jakie to jest upokorzenie chodzic w czapce? peruki nie chcialam, bo to byloby dla mnie jakies takie "poddanie sie". Bylam w mega depresji i rozczarowana wszelkiej masci lekarzami, ktorzy chcieli mi zapisac tylko wiecej i wiecej sterydow. Pomyslalam - musze wziac sprawy w swoje rece! Czytalam mnostwo watkow na roznych forach. Powoli odstawilam sterydy (trzeba to robic b stopniowo). Zaczelam sie leczyc homeopatycznie (homeopata stwierdzil, ze moim prawdziwym problemem jest choroba Hashimoto, mimo ze endokrynolodzy "nie byli przekonani" - super diagnoza, nie?) Brat tez szukal wszedzie info, az stwierdzilismy, ze sprobuje diety bezglutenowej. Zrobilam badania genetyczne w kierunku celiakii i wykazaly, ze MOGE miec nadwrazliwosc na gluten. Celiakia/nadwrazliwosc na gluten czasami jest CALKOWICIE bezobjawowa. Szperajac w necie zobaczylam tez reklame indyjskiej kliniki leczacej lysienie ajurwedycznie - za pomoca olei do skory glowy. Bylam tak zdesperowana, ze je zamowilam, mimo ze nie bylam pewna, czy to nie jakas sciema.
Podsumowujac, we wrzesniu 2013 zaczelam sie leczyc tak:
- dieta bezglutenowa (to powazna sprawa, trzeba calkowicie zmienic sposob zywienia. Oczywiscie pani gastrolog wysmiala mnie, "gdyz na pewno nie mam choroby trzewnej", i ona nie uznaje czegos takiego jak "nadwrazliwosc na gluten", bo nietolerancja glutenu objawia sie biegunka etc. Nic to, ze mnostwo ludzi na swiecie sadzi inaczej i teraz dieta bezglutenowa jest dosc popularna). Jednak trzeba sie do niej stosowac skrupulatnie, i bardzo przemyslec swoj sposob jedzenia. Niestety gluten jest w mnostwie produktow, ale to kwestia wprawy! Ja podrozuje wszedzie i daje sobie rade zywiac sie bezglutenowo, takze chciec to moc)
- indyjskie oleje do wlosow (poszukajcie w necie, klinike prowadzi dr Rohit Shah. Droga sprawa, 1000 zl za 6-miesieczna terapie, i trzeba terapie stosowac kilka lat, ale mi pomoglo)
- leczenie homeopatyczne
- regularne picie tranu/lykanie kapsulek z tranem (duzo podrozuje, wiec kapsulki byly wygodniejsze)
- mniej stresu (moj cudowny partner staral sie jak mogl, zebym przestala sie tak przejmowac choroba, nie wiem jak mam mu dziekowac za to, co ze mna wytrzymal. Mialam totalnego dola)
- przemyslany sposob odzywiania (poczytajcie w necie o tym, ze dobrze jest wyeliminowac lub ograniczyc produkty zawierajace kazeine. Dobrze jest jesc rzeczy odkwaszajace organizm, np migdaly, kasze jaglana), ponoc dobrze dziala olej lniany.
Jest lipiec 2014 i mam juz normalne wlosy!!!!!!! odrosly w dawnym kolorze, piekny braz, chociaz pojedyncze sa siwe - ciekawe, przed wylysieniem nie mialam siwych wlosow, ale moze to wiek

Nadal jest jedna bardziej uparta plamka, ale tez juz pokryla sie puszkiem, a to swiadczy o tym, ze wkrotce zarosnie.
W miedzyczasie pojawila sie mala nowa plamka, mysle, ze to kwestia tego, ze uleglam przez pewien czas pysznym pizzom i makaronom i najadlam sie glutenu. Jednak nie powieksza sie, i wierze, ze tez zarosnie. Chodze juz od kwietnia bez czapki, mam normalne fajne wlosy i odzyskalam pewnosc siebie.
Choroba sporo mnie nauczyla - m.in tego, ze nie wolno tylko siedziec i plakac nad soba. Sa gorsze rzeczy. Wiem, ze lysienie plackowate mnie nie pokona. Nie traccie nadziei!!! i Wam sie uda!!! szukajcie tylko roznych rozwiazan, diet, naturalnych specyfikow, to dlugotrwaly proces, ale w koncu na cos odpowiedniego traficie. I rozwazcie stosowanie diety bezglutenowej!!!