jw1969
03.12.08, 22:29
Dyskusja rozpoczęła się w wątku poświęconym Mistrzostwom Krakowa,
ale myślę, że zasługuje na wątek osobny (łatwiej będzie znaleźć, w
razie czego).
Przypomnę, że piloje rzucił pomysł, aby w klasyfikacji PN liczyć nie
pięć najlepszych wynków, tylko wszystkie zdobyte punkty. Zaoponował
cherrywt, twierdząc, że premiowałoby to tych najbardziej mobilnych -
niektórych ogranicza choćby praca zawodowa. Ja dodałbym tu jeszcze
inne względy: rodzinne, zdrowotne, a nawet ekonomiczne. Gdyby
przyjąć takie kryterium piloje, najprawdopodobniej corocznie
zwyciężałby Marcin Radoń - dużo jeździ i zajmuje wysokie miejsca.
Zresztą wystarczy to sprawdzić, podliczając wszystkie zdobyte
punkty, postaram się coś takiego podać. W szczególnej sytuacji byłby
Marcin Zieliński - z jednej strony sporo jeździ jako
delegat "Rozrywki", z drugiej - z części imprez jest wykluczony jako
współorganizator.
Faktem jest, jak słusznie zauważył w dyskusji totet, że turniejów
nam przybyło. W 2002 roku zaczynaliśmy z 13 imprezami, a na liście
punktujących widniało 154 osób. Rok później - 15 turniejów, 163
osoby, 2004 - 16 imprez, 164 osoby, 2005 - 20 turniejów, 159 osób,
2006 - 18 turniejów, 169 osób, 2007 - 20 imprez, 146 osób, 2008 -
najprawdopodobniej 22 turnieje, na razie 141 sklasyfikowanych
uczestników. Jak widać, liczba punktujących nie ma dużego związku z
liczbą imprez. Tych notabene w przyszłym roku znów zapowiada się
więcej. Nie jest więc całkiem bezzasadna propozycja, żeby liczbę
imprez uwzględnianych w klasyfikacji PN zwiększyć, choćby o jedną, a
może o dwie? Co o tym sądzicie?
Druga sprawa, to kryterium rozstrzygające przy równej liczbie
punktów w końcowej klasyfikacji. Jest nim miejsce w Mistrzostwach
Polski. Na szczęście uniknęliśmy jak na razie konieczności sięgania
po to kryterium. Na szczęście, bo w czołówce klasyfikacji mamy parę
osób, które w MP udziału nie brały. To kryterium w pewien sposób
dyskryminuje takich szaradzistów, poza tym nie rozstrzyga
ewentualnego remisu między nimi. Myślę, ze warto podykutować nad
zmianą tego przepisu.
Kwestia trzecia, to jak punktować zwycięstwa w turniejach różnej
rangi. Obecnie mamy pełną jednolitość, co oczywiście ułatwia
wszelkie obliczenia. Każdy jednak zdaje sobie sprawę, że inaczej
smakuje sukces w turnieju lepiej obsadzonym. Czasem zaś sam start
już jest gwarancją punktu, bo udział bierze raptem 20 osób. Można
by, wzorem turniejów tenisowych, wprowadzić pewne zróżnicowanie
punktacji, uzależniając ją od obsady (liczba i jakość startujących),
ale czy warto?
A może pokusić się o stworzenie osobnego rankingu - coś jak w
szachach czy w scrabble'u, gdzie zbiera się "skalpy", tym
cenniejsze, im silniejszego rywala się pokonało. My co prawda nie
rywalizujemy jeden na jednego, ale wyprzedzenie kogoś w klasyfikacji
turniejowej można traktować jako pokonanie go w bezpośredniej walce.
Tylko kto by to liczył?