Dodaj do ulubionych

What's in a name - problemy ogrodniczo-językowe

17.03.19, 14:04
Wszyscy wiemy, że a rose by any other name would smell as sweet ale jakoś trzeba te rośliny nazywać. Weżmy taką od niedawna uprawianą w Polsce baptysję Baptisia australis ani to od baptystów ani od Australii, spolszczyłabym raczej na baptyzja jak artemizja zwana jednak piołunem.

Skąd się biorą dziwaczne zaskakujące a czasem mylące nazwy roślin?

Albo Sweet William (goździk brodaty):

“Sweet William is a dreadful name for a flower,” said the Story Girl. “William is a man’s name, and men are NEVER sweet. They are a great many nice things, but they are NOT sweet and shouldn’t be. That is for women. Oh, look at the moonshine on the road in that gap between the spruces! I’d like a dress of moonshine, with stars for buttons.”
“It wouldn’t do,” said Felicity decidedly. “You could see through it.”
Which seemed to settle the question of moonshine dresses effectually.
L.M. Montgomery


Spotkaliście inne dziwaczne lub zabawne nazwy roślin?
Obserwuj wątek
    • zbyfauch Re: What's in a name - problemy ogrodniczo-języko 17.03.19, 15:30
      Roślin nie, zwierząt.
      Taki bubo bubo na przykład brzmi bardzo sympatycznie.
      • zbyfauch Re: What's in a name - problemy ogrodniczo-języko 17.03.19, 15:54
        Swoją drogą ciekawe, dlaczego nazwy łacińskie są często powtórzeniem tego samego wyrazu.
        • zbyfauch Re: What's in a name - problemy ogrodniczo-języko 17.03.19, 15:57
          „Świerząbek leśny wieloletni o liściach podobnych do szczwołu” - czyż nie piękne?
        • dar61 Bond, ten Bond 17.03.19, 21:17
          ...ciekawe, dlaczego nazwy łacińskie są często powtórzeniem tego samego wyrazu...

          Jest to na przykład metoda na potwierdzanie, że dane znalezisko jest czyste w swych cechach, dla jakich dany gatunek wyróżniono, a inne są jego zmienną,mutacją, a potem dopiero krewniakiem.
          Coś na kształt Zebra zebra, jaka jest w paski, a inne są np. Zebra dziwna, czyli zebra w kropki zdobna.
          Pewnie tak było onego czasu, gdy ktoś wypatrzył topolę zwykłą, najpospolitszą, taką właśnie Topola topola, a potem dopiero wypatrzono sokorę, też topolę, ale Topolę czarną.
          Czy takie nazewnictwo jest dla podkreślania pierwszeństwa odkrycia gatunku, wątpię. I tak z biegiem naukowego czasu dochodzą naukowcy i naukowczynie do wniosku, że trzeba zmienić drzewko pokrewieństwa gatunków, a potem ruszają z atakiem na nazwy i zaczyna się rewolucja. Temat ocean.

          Dla ludzkiego gatunku byłoby to słynne: - Proszę państwa, oto Andżelika von Obornik, z tych Oborników.

          Mnie bardziej ciekawi, po kie licho przyjęto pisownie nazw rodzajowych dużą literą, i latyńska, i polską - potem nawet w środku zdania pałęta się potem takie wielkoliterowanie i nie ma już domowego psa, tylko Pies domowy.
      • horpyna4 Re: What's in a name - problemy ogrodniczo-języko 17.03.19, 17:57
        Zbyfauch, dotyczy to zarówno roślin, jak i zwierząt. Pierwszy człon to nazwa rodzaju, drugi - gatunku. A różne dziwne określenia, nieraz pochodzące od imion i nazwisk, oznaczają konkretną odmianę tegoż gatunku. Czasem wiąże się ona z odkrywcą jakiejś rzadkiej rośliny, a jeżeli odmianę uzyskał hodowca wskutek rozmaitych krzyżowań, to zwykle chce uczcić nazwą pięknego kwiatu osobę, do której ma sentyment.

        Ale problemem ogrodniczo-językowym są tak naprawdę rozmaite zmyłki. Weźmy na przykład "geranium", co to za roślina?

        Dla Anglika oznacza chyba ogólnie pelargonię. Dla niektórych Polaków jedną z jej odmian - pelargonię pachnącą. A dla botanika - bodziszek, spokrewniony zresztą z pelargoniami.

        Wiele osób używa niewłaściwych nazw w stosunku do jaśminowca, czy też kasztanowca. Trochę z wygody, bo "jaśmin" i "kasztan" są słowami krótszymi; zresztą używanymi od dawna. Ale prawdziwy jaśmin nawet nie jest spokrewniony z jaśminowcem, a kasztan z kasztanowcem; to zupełnie inne rośliny.

        Podobieństwo nazw występuje też w innej postaci - czasem zdrobnienie nazwy rośliny oznacza zupełnie inną roślinę, często nawet niespokrewnioną. Taka kokoryczka nie ma nic wspólnego z kokoryczą, a bluszczyk z bluszczem. Jest dużo więcej takich podobieństw nazw i często prowadzi to do nieporozumień.
        • apersona Re: What's in a name - problemy ogrodniczo-języko 18.03.19, 19:39
          horpyna4 napisała:

          > Podobieństwo nazw występuje też w innej postaci - czasem zdrobnienie nazwy rośl
          > iny oznacza zupełnie inną roślinę, często nawet niespokrewnioną. Taka kokoryczk
          > a nie ma nic wspólnego z kokoryczą, a bluszczyk z bluszczem. Jest dużo więcej t
          > akich podobieństw nazw i często prowadzi to do nieporozumień.

          No taka tawuła Spiracea i tawułka Astilbe jedne to krzaki drugie byliny z zupełnie różnych rodzin.
    • stefan4 Re: What's in a name - problemy ogrodniczo-języko 17.03.19, 16:08
      apersona:
      > Weżmy taką od niedawna uprawianą w Polsce baptysję Baptisia australis
      > ani to od baptystów ani od Australii, spolszczyłabym raczej na baptyzja

      Jak spolszczać, to spolszczać: Nurzanka południowa. Greckie βαπτω to zanurzać, łacińskie australis to południowy.

      - Stefan
      • horpyna4 Re: What's in a name - problemy ogrodniczo-języko 17.03.19, 18:05
        Stąd zresztą wzięła się nazwa "baptyści" - u nich chrzest odbywa się przez zanurzenie, zgodnie z tradycją pierwszych chrześcijan.

      • dar61 nasięźrzał to czy narcissus? Nie, bedłka. 17.03.19, 21:47
        Jakież by to było proste w terminologii naukowej, gdyby nazwy krajowe, polskojęzyczne były wreszcie zwykłym spolszczeniem nazwy łacińskiej. I to dla wszystkich członów nazw naukowych - od rodzajowej po nawet odmiany i szczepu.
        Ale nie, nic w tym duchu - to byłoby za łatwe.
        Mógłby człek się utwierdzić w tym, ze co nieco liznął nazewnictwa łacińskiego, tych różnych verrucosa czy humilis, utwierdził, że znaczą one to, co w nich pobrzmiewa i naprowadza na cechę wskaźnikową.
        A ona nie naprowadza, ona zbacza, mąci, wypacza.
        Nazwy krajowe i łacińskie nadal się pojedynkują. Na szczęście słowiańszczyzna to pogłębia, nie mówiąc o gwarze.
        I naukowe nazwy ma w nosie.

        - Deski są cedrowe, nie modrzew?
        - Nie. Widzisz pan cenę? To cedr krajowy, tańszy. No to fakturka czy paragon?

        ***
        Krętek blady w pojedynku z kwarkiem powabnym o pierwszeństwo przed Drżączką elegantissimą.
        • horpyna4 Re: nasięźrzał to czy narcissus? Nie, bedłka. 18.03.19, 08:14
          No i właśnie "cedr" jest przykładem takich botaniczno-językowych nieporozumień.

          W języku rosyjskim słowo "kiedr" oznacza również sosnę limbę i jej lokalne odmiany. A "orzeszki cedrowe" to nasiona jakiejś limby syberyjskiej.

          Co do paproci z rodziny nasięźrzałowatych, to poza nasięźrzałem istnieje również podejźrzon. Tyz piknie.
        • kalllka Re: nasięźrzał to czy narcissus? Nie, bedłka. 18.03.19, 16:05
          A ja jestem zdania, ze jednym mąci, a innym pomaga.
          To dokładnie jak z belladonna jeden widzi piękna kobietę inny po niej śpi jak zabity. Wychodzi na to ze podwójne nazwy są po to by określić pierwsze, drugie.. znaczenie, wrażenie. Nie bez powodu kolejno czujemy, zapach,., nadchodząca radość... i miłość.

    • stefan4 dla odmiany coś z zoologii literackiej 20.03.19, 02:39
      Mickiewicz ,,Oda do młodości'':
          Patrz na dół — kędy wieczna mgła zaciemia
          Obszar gnuśności zalany odmętem:
                  To ziemia!
          Patrz, jak nad jej wody trupie
          Wzbił się jakiś płaz w skorupie.

      Płaz w skorupie?! No, dobra, czego się nie robi dla rymu... W dodatku ten ,,odmęt'' nie mógł być morzem, bo płazy raczej nie przepadają za solą. Jednak Wieszcz mógł napisać poprawniej np.
          Popatrz w dół, na trupią rzekę:
          jakiś płaz się wylągł w skrzeku.


      Sienkiewicz ,,W pustyni i w puszczy'' str. 53:
          Słychać było tylko chrobot wioseł o brzegi łodzi, a niekiedy plusk wody
          uderzonej ogonem krokodyla. Dużo tych strasznych płazów napłynęło
          z południa aż pod Chartum, gdzie znalazły obfite pożywienie,
          albowiem rzeka roiła się od trupów

      Krokodyl jako płaz?!

      Ta dziwaczna systematyka literacka może mieć różne wyjaśnienia. Np.
          (1) słowo ,,płaz'' w wieku XIX oznaczało coś innego niż dzisiaj,
          (2) z jakichś powodów płaz bardziej się kojarzył z trupami niż gad,
          (3) u pisarzy wraz ze wzrostem patriotyzmu spada poziom wiedzy ogólnej.
      A może da się to wyjaśnić jeszcze jakoś inaczej?


      - Stefan
      • horpyna4 Re: dla odmiany coś z zoologii literackiej 20.03.19, 08:33
        To akurat wydaje mi się dość proste. W staropolszczyźnie istniał czasownik "płazać się", czyli posuwać się dość płasko po ziemi. Dziś mamy na to określenie "pełzać".

        Czyli w literaturze dawnej "płazem" mógł być każdy gad wlokący się po ziemi brzuchem.
        • horpyna4 Re: dla odmiany coś z zoologii literackiej 20.03.19, 08:45
          Zresztą współcześnie określenia też miewają się nijak do oficjalnej systematyki. Pisałam już trochę o świecie roślin, gdzie trafiają się określenia potoczne oznaczające zupełnie inne rośliny, często niespokrewnione. I nazywanie krokodyla płazem, to trochę coś takiego, jak mówienie o lilaku "bez". Tyle, że to pierwsze było normalką wiele lat temu, a dziś nieco razi. Ciekawe, co będą mówić i pisać prapraprawnuki o naszym języku codziennym...

          Aha, kiedyś powszechne było nazywanie nawłoci mimozą. Młodsi już nie rozumieją słów "mimozami jesień się zaczyna".
          • stefan4 Re: dla odmiany coś z zoologii literackiej 20.03.19, 10:12
            horpyna4:
            > Zresztą współcześnie określenia też miewają się nijak do oficjalnej systematyki.
            > Pisałam już trochę o świecie roślin

            No tak, ale bliższa ciału koszula niż polar (nie wspominam o kamizelce, bo sam nie bardzo wiem, jak i po co się to nosi). Sami jesteśmy ssakami, więc kręgowcami, więc strunowcami, więc zwierzętami
            • kalllka Re: dla odmiany coś z zoologii literackiej 20.03.19, 13:55
              Ja bym powiedziała, ze winna zamieszaniu rzeka.
              Wydrzycki- widać zbyt dosłownie brzmiało.
        • stefan4 Re: dla odmiany coś z zoologii literackiej 20.03.19, 09:13
          horpyna4:
          > Czyli w literaturze dawnej "płazem" mógł być każdy gad wlokący się po ziemi
          > brzuchem.

          Tak więc wszystkie węże (dzisiaj: gady), dżdżownice (dzisiaj: pierścienice), gąsienice (dzisiaj: owady, więc stawonogi). A może to płażenie dotyczy tylko kręgowców? Wtedy kret jest płazem, a za to żaba
          • zbyfauch A gdyby taki krokodyl 20.03.19, 10:42
            został zatrzymany przez policję za prowadzenie samochodu na tzw. terenie zabudowanym z prędkością 98 km/h i jedynie upomniany, uszłoby mu to gadem?
            • stefan4 Re: A gdyby taki krokodyl 20.03.19, 10:54
              zbyfauch:
              > został zatrzymany przez policję za prowadzenie samochodu na tzw. terenie
              > zabudowanym z prędkością 98 km/h i jedynie upomniany, uszłoby mu to gadem?

              Masz na myśli, że jak coś takiego stało się z kierowcą pana ministra od policji, to mu to uszło ssakiem?

              - Stefan
              • zbyfauch Re: A gdyby taki krokodyl 20.03.19, 13:25
                stefan4 napisał:

                > Masz na myśli, że jak coś takiego stało się z kierowcą pana ministra od policji
                > , to mu to uszło ssakiem?

                Coś w ten deseń.
                A skarb państwa obszedł się, no właśnie, czym?
                • zbyfauch Re: A gdyby taki krokodyl 20.03.19, 14:05
                  zbyfauch napisał:

                  > Coś w ten deseń.
                  > A skarb państwa obszedł się, no właśnie, czym?

                  Chociaż w rzeczonym przypadku akurat nie obszedł bo minister, po błyskawicznej konsultacji ze znajomym pijarem, uiścił samoczynnie.
                • stefan4 Re: A gdyby taki krokodyl 20.03.19, 14:12
                  zbyfauch:
                  > A skarb państwa obszedł się, no właśnie, czym?

                  Zeszłorocznym śniegiem?
                  A może jak Gallus gallus domesticus cum ovo, znaczy z jajkiem?

                  Czy może chodziło Ci o obejście się smackiem:

                  https://www.computing.co.uk/w-images/0a70be50-766f-423a-806f-646ef67ebd08/0/smack-580x358.jpeg


                  - Stefan
                  • zbyfauch Re: A gdyby taki krokodyl 20.03.19, 14:24
                    stefan4 napisał:


                    > Zeszłorocznym śniegiem?
                    > A może jak Gallus gallus domesticus cum ovo, znaczy z jajkiem?

                    Podoba mi się wymowa słowa gallina, coś jak "gadzina", którą to włościanie karmić muszą.

                    > Czy może chodziło Ci o obejście się smackiem:

                    Smacek mi się z sereckiem kojarzy.
                    • kalllka Re: A gdyby taki krokodyl 20.03.19, 15:52
                      Heh.. jak zwykle tłumaczenie angielskiego z niemieckiego, a to z radzieckiegouncertain

                      Gallina z gadzina heh i jeszcze włościanie...no proszę jakie subtelne tłumaczenia i jak dające do zrozumieni i bez nazwisk nawet.
                      jak większość wypuszczanych przez ciebie- fora dokumentów?
                      Przyznaj się to kara nie będzie tak dotkliwa.
                      • zbyfauch Re: A gdyby taki krokodyl 20.03.19, 18:26
                        kalllka napisała: (...)

                        forvo.com/word/gallina/#es
      • kalllka Re: dla odmiany coś z zoologii literackiej 20.03.19, 14:11
        Ponoć gady w literaturze to od gadania pochodzą.
        A „płazem ujście” to uniknięcie konsekwencji- ergo tej strony szabli która ostra- siekac jednym cięciem..
        Nie przypominam sobie, czy mamy jakiś zoologiczno-literacki odpowiednik siekania czy cięcia, ale w nomen omen, istnieje niejaki Miecio który zawodowo obosiecznym.
        Dziękuje za wypowiedz K
        • mika_p Re: dla odmiany coś z zoologii literackiej 03.04.19, 00:25
          Ujście płazem jest chyba starsze niż używanie szabli,a dotyczyć może też miecza i nawet noża - chodzi o uderzenie a płask, nie o uderzenie tępą stroną naprzeciw ostrza
          • stefan4 Re: dla odmiany coś z zoologii literackiej 03.04.19, 09:49
            mika_p
            > Ujście płazem jest chyba starsze niż używanie szabli,a dotyczyć może też
            > miecza i nawet noża

            Myślę (ale tylko z własnej wyobraźni, a nie z wiedzy), że istotnie chodziło o miecz, ale nie o nóż.

            Po co ktoś miałby uderzać nożem na płask? To po prostu nie ma sensu. Co innego mieczem
            • mika_p Re: dla odmiany coś z zoologii literackiej 03.04.19, 11:31
              > Po co ktoś miałby uderzać nożem na płask?

              Raczej: dlaczego.
              Przez przypadek, gdy cięty obiekt się wywinął spod ostrza smile
              • zbyfauch Re: dla odmiany coś z zoologii literackiej 03.04.19, 11:54
                mika_p napisała:

                > > Po co ktoś miałby uderzać nożem na płask?
                >
                > Raczej: dlaczego.
                > Przez przypadek, gdy cięty obiekt się wywinął spod ostrza smile

                Ja rozgniatam czosnek płazem noża kuchennego.
                W tym przypadku trudno powiedzieć, że mu to uchodzi płazem, bo go zaraz potem siekam ostrzem.
                • stefan4 Re: dla odmiany coś z zoologii literackiej 03.04.19, 19:31
                  zbyfauch:
                  > Ja rozgniatam czosnek płazem noża kuchennego.

                  Nie masz zgniatacza/wyciskacza?

                  https://apollo-ireland.akamaized.net/v1/files/sl52v3l60rhw-PL/image;s=644x461

                  Nie musiałbyś potem siekać...

                  - Stefan
                  • zbyfauch Re: dla odmiany coś z zoologii literackiej 03.04.19, 21:42
                    stefan4 napisał:


                    > Nie masz zgniatacza/wyciskacza?

                    Aż polazłem do kuchni. Mam. Żona musiała kupić niedawno. Nie gotuję często, to specjalnie mi narzędzia nie brakowało. Poza tym raczej nie nadaje się do zmywarki. Ale dobrze wiedzieć, że jest. Zapewne okazjonalnie się posłużę.
                    • kalllka Re: dla odmiany coś z zoologii literackiej 05.04.19, 08:25
                      Hmm, czosnek niedźwiedzi/ allium ursinum/ ładny w ogródku -lekki w kuchni.
                      Tutejszy gardening uprawia czosnek niedźwiedzi takze w parkach.
                      PS
                      I nożem grozić nie trzeba
              • kalllka Re: dla odmiany coś z zoologii literackiej 03.04.19, 12:13
                Nie ma przypadków.. jest tylko płaskie programowanie.
            • stefan4 broj, czyli uchodzenie płazem w skorupie 08.04.19, 09:31
              stefan4:
              > A skąd wzięły się pokrewne wyrażenia? Takie jak
              >     • ,,upiekło mu się'' [...]
              >     • ,,wykręcił się sianem'' [...]
              >     • ang. ,,he got away with...'' [...]

              Jeszcze polskie ,,wyszedł obronną ręką''. Wyszedł ręką? A czy ,,obronna ręka'' występuje jeszcze w jakichś innych frazach?

              Z bronią to w ogóle jest zamieszanie, bo ona rzadko kiedy służy do bronienia. Np. przed czym ,,broń myśliwska'' broni faceta z piórkiem w głowie?

              Zbroja jest do tego, żeby coś zbroić, a broń do tego, żeby jeszcze więcej nabroić niż przy pomocy samej zbroi
              • apersona Re: broj, czyli uchodzenie płazem w skorupie 08.04.19, 21:14
                stefan4 napisał:

                > Zbroja jest do tego, żeby coś zbroić, a broń do tego, żeby jeszcze więcej nabro
                > ić niż przy pomocy samej zbroi
                • kalllka Re: broj, czyli uchodzenie płazem w skorupie 20.04.19, 22:49
                  Barwinek- vinca minor- skromny i wiecznie żywy coś jak bogszpan.
                  I przy okazji, zdrowych i pogodnych świat.
                  • horpyna4 Re: broj, czyli uchodzenie płazem w skorupie 22.04.19, 11:13
                    O, przypomniało mi się - wiele traw ma zabawne nazwy. Jest drżączka, miotła i szczotlicha; według mnie jednak wszystkie przebija rżniączka zwana również kupkówką.
                    • kalllka Re: broj, czyli uchodzenie płazem w skorupie 22.04.19, 11:26
                      Ciekawe, ze w metafizycznej kulturze ludów północy, /oprócz Morgany/ wiedźmy czy - baby zamawiające pogodę czy tez leczące / okoliczna ludność/ jaskółczym zielem czy innym roślinnym nomen omenem, nie były tak często wykorzystywane przy tworzeniu legendy władcy jak w np. w naszej .
                      Choćby Horpyna- typowa słowiańska baba jaga- co to masło kleci, smażąc dzieci na łopacie do wyciągania z pieca chleba...

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka