kora3
23.07.14, 18:58
Natchniona dyskusją w wątku o bekającym niemowlaku chciałabym zasięgnąć Waszej opinii w następującym temacie.
Otóż pewna kobieta jest przekonana, ze właściciel restauracji, w której szukała pracy jako kelnerka złamał nie tylko zasady SV, ale i prawo. A to dlatego, że jej zdaniem dyskryminuje ją z powodu choroby i był na tyle bezczelny, że jej to powiedział.
Pani cierpi na łuszczycę. Nim zaczęła chorować pracowała właśnie jako kelnerka, została zwolniona z racji likwidacji firmy. Czas jakiś nie pracowała i pracy nie szukała, teraz zaczęła jej szukać.
Była w kilkunastu miejscach potencjalnej pracy, ale nigdzie nie została przyjęta. W ostatnim niedoszły pracodawca powiedział jej wprost, że z racji jej choroby nie może jej zatrudnić.
Podał przy tym argumentację, ze on oczywiście wie, iż łuszczyca jest niezakaźna, ale niestety wygląd jej skóry w miejscach widocznych dla klientów mógłby nie wzbudzać w nich miłych skojarzeń, a chodzi wszak o gastronomię. Pani uznała to za bezczelność i dyskryminację z powodu choroby. Rozważa podanie do sadu niedoszłego pracodawcy.
Faktycznie, nikogo nie wolno na rynku pracy dyskryminować, także z powodu choroby. Ale dla nikogo nie jest zaskoczeniem, że nie zostanie modelką nie mając odpowiednich walorów na to, prezenterem radiowym mając wadę wymowy itd.
Tu jednak mowa o chorobie, która niby nie ma nic wspólnego z niemożnością wykonywania zawodu - łuszczyca nie jest chorobą zakaźną, zatem nie ma przeszkód, by pani ta była kelnerką. Tyle tylko, że widok jej skóry zaatakowanej przez chorobę nie jest miły i naprawdę może wzbudzić obrzydzenie. Poza tym klient restauracji nie musi wiedzieć co to za choroba, ani tego, że niezakaźna. A nawet jeśli wie, to może czuć obrzydzenie, gdy ktoś z takimi zmianami na skórze podaje mu jedzenie.
Zmian pani ukryć nie może, bo są m.in. na dłoniach oraz przedramionach, a kelnerki w tym lokalu noszą regulaminowo bluzki z rękawami do łokcia.
Nie wiem czy sprawa trafi do sadu i jaki będzie jej finał o ile trafi, ale z prawnego punktu widzenia niedoszły pracodawca się "sfujarzył". Powinien pani nie przyjąć, ale nie mówic jej wprost, że to z powodu widocznych oznak jej choroby.
A Waszym zdaniem z punktu widzenia SV?
Jak dla mnie zależy w jakiej formie przekazuje się taką informację w kontaktach zawodowych. Jeśli powiedziałby - Wybaczy pani, ale pani choroba, a raczej jej objawy mogą wzbudzać w klientach obrzydzenie oraz obawę co do ewentualnego zarazenia się od pani - to jasne, że byłoby to b. niegrzeczne. Ale jeśli powiedziałby - Proszę się nie gniewać, ale pani choroba uniemożliwiałaby pani pracę u nas - to nie.
Z drugiej strony - czy taka informacja w ogóle dotarłaby do tej pani. Z całym szacunkiem dla niej i naprawdę współczuciem trudno pojąć, że nie ma świadomości, iż objawy jej choroby MOGĄ wzbudzać w ludziach nieprzyjemne odczucia, szczególnie w kontekście konsumpcji jedzenia.
A może ten niedoszły pracodawca powinien postąpić, jak inni przed nim? Powiedzieć, że się zobaczy, że jest więcej kandydatek i odezwie się po zakończeniu rekrutacji. A potem zadzwonić i powiedzieć, że niestety pani nie przyjmie bez podawania przyczyn takiej decyzji?
Z punktu widzenia SV z jednej strony byłoby to chyba najwłaściwsze, ale z drugiej byłoby to nieeleganckie zwodzenie pani, która będzie liczyć na tę pracę, a tymczasem nie ma na nią szans.
Jak Wy widzicie tego typu sytuację?