liponia
21.05.15, 17:13
Nie wiem czy mam rację czując się obrażona. W pracy jeden ze znajomych zaprosił mnie na kawę, czyli po prostu na randkę. Pracujemy w call center, jestem w wieku postudenckim on też, ludzi tu jest mnóstwo chyba ponad 100, co tydzień ktoś nowy przychodzi, ktoś odchodzi, więc nie jest to typowe środowisko zawodowe. Ludzie się poznają, umawiają itp. nikt nie robi z tego tytuły problemów. W każdym razie przyjęłam zaproszenie. Podobał mi się, randka wypadła bardzo fajnie. Umówiliśmy się na kolejny dzień i znowu było super. Później weekend, kino, grill. Generalnie wszystko rozwijało się bardzo dobrze. Podobało mi się, że jest stanowczy, ale nie nachalny. Na czwartym i ostatnim spotkaniu (oboje byliśmy po pracy) zaproponował, żebym pojechała do niego i żebyśmy spędzili miły wieczór. Powiedziałam, że nie ma mowy, nie jestem taka i nie idę po niecałych dwóch tygodniach spotykania się do łóżka nawet z tak miłym mężczyzną, jak on. Powiedziałam, że potrzebuję znacznie więcej czasu i taka po prostu jestem. On powiedział, że mnie rozumie i oczywiście szanuje moje podejście, przeprosił za swoją propozycję (powiedziałam, że nie ma sprawy), odprowadził mnie do mojego mieszkania, cały czas był miły, ładnie się pożegnaliśmy i... koniec. Przestał dzwonić, pisać, w pracy, gdy się widzimy uśmiecha się ładnie, wita ze mną, ale na dystans. Sam nie podchodzi, nie inicjuje rozmowy. Ja też tego nie robię, bo uważam, że to rola mężczyzny. I tak było przez kolejny tydzień. Później zauważyłam, że zaczął się umawiać z inną dziewczyną z pracy, którą jakoś tam kojarzę z widzenia. Ze mną wita się i jest miły, jak gdyby nigdy nic. Nie wytrzymałam i na jakiejś przerwie podeszłam do niego z pytaniem, czy się na mnie obraził. Powiedział, że absolutnie nie, ale szuka zupełnie innej relacji niż ja. Docisnęłam go i zapytałam o co chodzi, to powiedział, że nie ma zwyczaju czekać dłużej niż do 3-4 spotkania na seks. Był miły, kulturalny, życzył mi powodzenia i wszystkiego najlepszego. A ja czuję się fatalnie. Uważam, że postąpił wobec mnie niekulturalnie. Czy mam rację? Koleżanka mi mówi, że skoro nic mi nie obiecywał i powiedział szczerze o co mu chodzi, to nie powinnam się na niego gniewać i w ogóle że przesadzam. A ja tak nie umiem. Może jestem staroświecka, ale też zazdrosna. Czy on postąpił kulturalnie?