partoffia
17.02.16, 20:13
Mam pytanie / problem chyba zahaczający o dziedzinę dobrych manier. Jestem świeżo upieczoną absolwentką, która 3 miesiące temu zaczęła swoją pierwszą pracę. Pierwsza praca okazała się być od razu tą "dobrą", bo w zawodzie i z naprawdę przyzwoitymi warunkami płacowymi. Wszystko niby idealnie, ale niestety trafiłam na hmm bardzo dziwną osobę, z którą dzielę pokój. Mężczyzna 30-letni, z którym praktycznie nie ma kontaktu. W ogóle się do mnie nie odzywa, nie zwraca na mnie uwagi a na moje zagajenia ("smaill talk") najczęściej w ogóle nie reaguje. Nie chodzi o to, że celowo jest złośliwy czy źle się zachowuje, utrudnia mi czy innym życie itp. Po prostu taki jest. Oboje mamy samodzielne stanowiska pracy, każdy z nas zajmuje się swoją pracą (tłumaczeniami), w żadnym momencie nasze obowiązki zawodowe się "nie krzyżują". Jednak po tych 3 miesiącach naprawdę jest to uciążliwe. Codziennie po 8 godzin milczenia. Przychodzę na 9 i mówię "cześć", on odpowiada "dzień dobry" (zaczyna pracę godzinę wcześniej). On wychodzi o 16:00 i mówi "do widzenia", odpowiadam "cześć" i tak wygląda 90% naszego wspólnie spędzonego czasu. Nie koloryzuję, naprawdę tak jest!!! Naprawdę! On nie odzywa się ani słowem. Gdy ja powiem coś w rodzaju "zrobiła się wiosenna pogoda" albo "dzisiaj naprawdę duże korki na mieście", on nie reaguje w ogóle. Jeśli go zapytam o coś, np. o godzinę, odpowiada krótko (często jednym - dwoma słowami) i na tym koniec. Pytałam koleżanki poznane w pracy, powiedziały mi, że on po prostu taki jest. Głupio się czuję skarżąc się na niego na anonimowym forum, bo niby wszystko jest jak powinno, mam ciszę w pokoju, on też nie zakłóca w jakikolwiek sposób porządku (np. nie przynosi jedzenia, nie rozsiewa innych zapachów, nie hałasuje przestawiając czy przenosząc cokolwiek, jak ktoś do niego dzwoni, wychodzi z pokoju itp.), ale ten brak kontaktu coraz bardziej mi przeszkadza. Przez pierwsze półtora miesiąca próbowałam inicjować rozmowy, cokolwiek, ale odbijałam się o mur braku reakcji i obojętności, od półtora miesiąca nic nie robię i od poniedziałku do piątku słyszę tylko "dzień dobry" i "do widzenia". No i pytanie teraz... Czy ja się czepiam, czy jestem przewrażliwiona, czy to on zachowuje się nie w porządku. Powiedziałam o tej sytuacji swojemu chłopakowi, to mnie wyśmiał mówiąc, że zawracam głowę i zażartował, że każdy mężczyzna chciałby, aby ktoś taki pracował z jego dziewczyną w pokoju. Ja jednak uważam, że to wcale fajne nie jest. Pewnie nikt z Was nie był w takiej sytuacji, ale to nie jest przyjemne uczucie, gdy prawie przez 8 godzin siedzi się w milczeniu. Co mogę w tej sytuacji zrobić? Myślałam o poproszeniu szefa o przeniesienie do innego pokoju, ale to z kolei odradza mi koleżanka z praca, bo szef podobno nie znosi zamieszania bez ważnego powodu, ale mój powód postronnym ważny się nie wydaje. Poradźcie mi co zrobić, jak się zachować, aby nie wyjść na źle wychowaną i niekulturalną?