misseczka
10.07.16, 13:00
Moja znajoma około 1,5 roku temu pożyczyła swemu młodszemu bratu na jego prośbę 1000 zł. Brat tuż po studiach, na starcie, pieniędzy potrzebował na rozruch, jakieś pierwsze zakupy do mieszkania, w którym miał zamieszkać ze swoja dziewczyną. Obiecał że zwracał będzie ratami, z pensji (pracę miał, niezłą), jak tylko będzie miał z czego.
Dla owej mojej znajomej wspomniana wyżej kwota może nie była jakimś ogromnym obciążeniem, niemniej w budżecie rodzinnym była znacząca, znajoma z mężem i małym dzieckiem, także na dorobku.
Przez kilka miesięcy brat nie zająknął się w sprawie zwrotu pożyczki. Znajoma nie chciała się upominać, choć z tego, co obserwowała, było to spowodowane nie tyle kompletnym brakiem kasy, tylko raczej przeznaczaniem tej kasy na inne cele, na przykład zakupy, niekoniecznie będące artykułami pierwszej potrzeby (w jej ocenie, oczywiście).
Po mniej więcej roku znajoma zdobyła się na delikatną sugestię, że jednak oczekuje zwrotu pożyczonych pieniędzy - bo miała wrażenie, jakby brat uznał, że o tym zapomniała. Odpowiedział, że jasne, zwróci, ale na razie nie ma z czego, bo...planują z dziewczyna ślub i mają mnóstwo wydatków.
Plany zmierzają ku realizacji, znajoma dostała zaproszenie na ślub i przyjęcie. Z sugestią, a jakże, że najmilej widzianym prezentem będą bilety NBP.
Zażartowałam sobie w rozmowie z nią, żeby w ramach prezentu umówiła się z bratem, że umarza mu dług - na co ona odpowiedziała, że serio rozważa takie rozwiązanie. Tym bardziej, że jej mąż trochę się zżyma na braciszka, który jego zdaniem zachowuje się nie fair, wykorzystując fakt, że siostra mało asertywna. Zresztą ona sama chyba też już nie wierzy, że brat jej tę kasę odda kiedykolwiek. I o ile kasę by przebolała, pal sześć, to nie majątek, to zwyczajnie jej głupio, że brat okazał się takim cwaniaczkiem, i źle jej z tym. I trochę chyba wstyd wobec męża.
Czy to dobry pomysł, Waszym zdaniem? Z punktu widzenia sv, jak również w kontekście przyszłych relacji z bratem?