migotkapsotka
19.08.09, 22:17
O czwartej nad ranem moja mama szla do toalety, kot sie napuszyl,
zaatakował ją. Pogryzł do krwi w paru miejscach. Wszyscy domownicy
domu zerwali sie z łozka i wrzask mamy/ Kot Zaczął wydawac bardzo
dziwne i bardzo głosne dzwieki tak ze caly blok to chyba słyszal.
Nie mozna bylo podejsc do niego nawet na metr. Kota jakby szatan
opetał. Zamknelismy go w pokoju bo sie balismy. Minely dwie godziny
i ojciec wszedl do pokoju. Kot juz byl w miare spokojny, ale na
widok mojej mamy czy mnie to glosno mialczy i syczy, tak jakbysmy mu
cos zrobily. Cos sie z nim dzieje. NIe wiem co mam robic. Dzwonilam
do weterytnarza ale ma wylaczona komorke. Co robic? Co to moze byc?
KOt nie wychodzi z domu, wiec wscieklizne wykluczam ( kiedys moze z
2 miesiace temu byl na dworze raz). Prosze pomozcie bo jestem w
wielkim szoku, jeszcze czegos takiego na oczy nie widzialam. Owszem
kot mial jazdy codziennie, jak kazdy kot ze szybko latal po domu i
podobne, ale to co dzisiaj zrobil jest niewytlumaczalne dla mnie.
Nie wiem czy zwariował, czy szatanm w niego wstapil..? W domu
wszyscy przezywamy horror, mama powiedziala ze chce go uspic bo sie
najzwyczajniej boi kota. Mówi ze jak go nie uspimy to sama go z domu
wyrzuci. Przezyla traume. Ja zreszta tez, bo bylo to okropne. KOt
zachowywal sie jak dziki zwierz.
Tato o 8 nad ranem wywiozl go z domu do domku letniskowego zeby tam
pobyl sam.
Kot ma 3 lata. Jest to kotka, sterylizowana byla. Nie mam pojecia
dlaczego tak sie zachowała. Martwi mnie to. Boje sie ze sytuacja
moze sie powtorzyc. A cala rodzina jest w traumie po tym wydarzeniu,
nie chcemy podobnej sytuacji juz. Kocham mojego kota, jak i cała
rodzaina, ale to co zrobil jest bardzo niepokojące. On zachowywał
się jak dziki zwierz, jak opetany człowiek. Gdybysmy nie wyszli
szybko z pokoju to zaatakowałby kogos jeszcze. Jak tak piszczał
potwornie na nas to zrobil tez kupke. Nie wiem czy to ma zwiazek
jakis z tym. Potem jak juz sie uspokoil i ojciec juz normanie z nim
rozmawial, dal mu jesc i pic. Jadl duzo z apetytem. Ale wciaz
mialczal na nas i syczal- na mnie i na mame. Mama chce go uspac, boi
sie go. Powiedziala ze nie wyobraza sobie zeby kot byl w domu- boi
sie ze znow ja pogryzie- a rany naprawde ma spore- do krwi. Gdybysmy
szybko nie powstawali z lozek to kot chyba zagryzlby ja na smierc.
Boze.. wiem ze to co pisze wydaje sie byc niemozliwe.. Sama jakbym
to czytala a nie przezyla czegos takiego to wydawaloby mi sie to
podkoloryzowane. Ale to naprawde bylo straszne..
Wieczorem pojechalismy do domku- kota nie ma.. Rano zostawilismy go
na ogrodzie. Ale nie bylo go tam. Nie wiemy czy gdzies sie schował i
nie chce wyjsc ze strachu czy gdzies sobie poszedl w sina dal
przechodzac dziura w bramie..
Czy mój kot zwariował tak jak czlowiek moze zwariowac?