teresa104
15.10.15, 12:18
Dziewczęta, taki mi pomysł przyszedł do głowy, żeby odpuścić sobie farbowanie włosów. Siwych coraz więcej, całe kępy na skroniach i ciemieniu. Ja coraz starsza i wcale mi nie zależy na utrzymywaniu, że nie jestem kobietą lecz dziewczyną, nie potrzebuję tego ani nie jest to dla mnie korzystne. Włosy mam z natury prawie czarne, od liceum lubiłam je sobie czymś podfarbować dla połysku i podbicia koloru. Miało więc to farbowanie czas, żeby wejść mi w krew, ale od kiedy jest to przymus, bo po dwóch tygodniach wyłazi białe, rodzi się we mnie sprzeciw.
Poza tym młody wygląd to moim zdaniem nie ilość srebra na głowie, tylko postawa, zadbanie ciała, zdrowie, sprężystość jakaś, werwa, którą, mam na dzieję, jakiś czas jeszcze utrzymam bez wysiłku, potem z wysiłkiem.
Jeszcze nie wiem, co zrobię (i kiedy to zrobię), ale chciałam podpytać siwiejące farbujące, co myślicie o sobie, czy na przykład uważacie taką siwiznę za wyraz abnegacji i oblechy jak popsute zęby i zdeptane buty.
I na marginesie: wiele lat temu na pewnym zjeździe miałam okazję poznać grupę zakonnic, które się przedstawiały jako "oblubienice Pana", "zaślubione Panu", kiedy pytałam je o znaczenie elementów stroju i obrączki, które nosiły. Zakonnice te miały długie warkocze i w tych warkoczach całe siwe pasma. Pamiętam, że gapiłam się w te tłustawe, gładko ściągnięte czarną recepturką kosy jak urzeczona i myślałam, że bardziej obrzydliwych włosów mieć nie można. Tak myślałam i przyznaję się do tego. Dziś stanowisko mi złagodniało, chociaż nadal uważam, że siwe włosy powinny być dobrze ostrzyżone, nie zaś puszczone samopas. Ciekawe, czy i to mi minie.