GoĹÄ: Luka
IP: *.dynamic.chello.pl
22.02.18, 19:09
Pierwszy w 2018r WS niejako z marszu przysłonięty został Olimpiadą Zimowa, z której pięknych wspomnień w pamięci zostanie niewiele. Jeden Polski Król Stoch Wielki i Jego Drużyna, Norwegowie królujący w większości konkurencji z mega Królową Marit, jeszcze Ester Ledecka z Czech, która przyjechała po medal w snowboardzie, a już zdobyła złoty medal w narciarstwie alpejskim, startując w supergigancie, w dodatku na pożyczonych nartach. W tych wszystkich przypadkach i pewnie nie tylko, zawiera się magia olimpizmu.
Bywają szlemy, wielkie szlemy, również naznaczone magią, chociażby jak AO sprzed roku, ale ten ostatni taki nie był.
Trudno by tam szukać, znaleźć i wskazać chociaż jednego tenisisty, który mógłby o sobie powiedzieć, tak jak Karolina, mam wszystko by wygrać i jestem gotów wygrać tego Szlema, albo też zagrać wielki, epicki mecz. To jest ta wielka różnica między wielkimi szlemami.
Wielka różnica jest też dla miłośników tenisa, zawsze oczekujących i wyczekujących czegoś wielkiego, nadzwyczajnego w czasie każdego wielkiego święta, jakim jest WS.
Statystycznie dwudziesty szlem Rogera takim wyczynem niewątpliwie był, praktycznie łzy Mistrza nie były adekwatne do tego, co Mistrz zaprezentował, a nawet można powiedzieć, że niespecjalnie się w tym miejscu kojarzyły.
Szczęśliwie prawdziwym blaskiem okrasiła tego Szlema płeć piękna, prezentując najwyższy poziom i największe emocje.
Dla Karoliny, Simony, Andżeliki, Lauren Davis wielkie chapeau bas!
Wszystkie wykazały wielkiego ducha i świetne przygotowanie. To duch sportu rodzi i wyzwala magnetyzm, którego kompletnie zabrakło u panów i którego tak niewiele doświadczamy na tej zimowej Olimpiadzie, która jeszcze trwa, a z którą już zdążył pożegnać się nestor komentatorstwa sportowego Włodzimierz Szaranowicz.
Dostrzegł, że ginie duch sportu, odchodzi słowo, więc On, który żyje ze słowa, odchodzi razem z nim. Odchodzi też wiara, że kolejne Igrzyska będą dobre dla sportu.
Podobne odczucia można odnieść do tenisa, chociaż tam jeszcze wiatr medali nie rozdaje, ale duch rodem z cyber świata już nad tym pracuje i wcale nie w kooperacji z siłami natury.
Ducha sportu trzeba bronić za wszelką cenę, uważa Szaranowicz, tylko kto ma to robić ?
Ikony odchodzą, nie ma już salonu w życiu, kulturze i sporcie, jest wrzask ulicy, nawet na trybunach tenisowych w Australii, jest żądza szybkiej konsumpcji, również wyniku sportowego, nawet z pomocą wiatru, zegara na korcie, toto lotek to atrakcja i ma dużą przyszłość w sporcie.
W tenisie już mało komu zależy, by wygrywał najlepszy, poziom był wysoki, a wynik sprawiedliwy. W państwowej telewizji bryluje cuchnący zjełczałą wazeliną kibol, który zasrywa swoimi emocjami każdy mecz, a od święta angażuje się Celta, który nie jest zawodowcem, a wykazuje więcej profesjonalizmu, niż cała, razem wzięta reszta komentatorów tej i po części innych sportowych anten. Etyki dziennikarskiej też mogliby się uczyć od niego, bez mała wszyscy komentujący tenis w polskich stacjach.
Tylko komu w głowie nauka, skoro tu nie trzeba być dobrym fachowcem, tylko swoim człowiekiem, najlepiej takim do zadań specjalnych, jakie wykonuje śmierdziel.
Na szczęście główny obiekt zainteresowania śmierdziela, czyli nasza pańcia zalicza szybkie wyloty i tym sposobem w TVP Sport cuchnie rzadziej, częściej można posłuchać Celta, czy nawet dobrze zapowiadający się narybek w osobie Łuczaka.
Jest wreszcie jakiś pożytek na rzecz tenisa za sprawą czeladniczki i to się ceni.
Oby było więcej !