GoĹÄ: Luka
IP: *.dynamic.chello.pl
27.05.18, 11:37
Czerwień to ogień, krew, dramat i miłość.
Dramat The Reds, Salaha i Kariusa miał miejsce w wigilię RG w finale Ligi Mistrzów.
Wszystko co się w tym finale wydarzyło, było równie kuriozalne, co dramatyczne.
Trzeba mieć nadzieję, że nie był to ponury zwiastun otwarcia wielkich wydarzeń sportowych,
jakie przed nami, a sól czerwonej ziemi będzie tylko mocną przyprawą doskonałej biesiady.
Skoro o soli, próżno by szukać, kto jej nie zakosztował, praktycznie wszyscy, łącznie z Królem - Imperatorem.
Czerwona mączka jest wyjątkowo wymagająca, tu nie ma lekko, łatwo i przyjemnie, to planeta dla twardzieli i tylko tacy mają coś więcej tu do powiedzenia i pokazania.
Mięczaki i mimozy tenisowe są tu tylko statystami, albo wcale nie istnieją.
Czerwona ziemia to planeta Rafaela Nadala, absolutna i niepodzielna. To jego historyczne królestwo, historia tenisa, o którą walczy i ciągle pisze. Jak długo jeszcze i jak się zakończy, tego nie wie nikt. Na ten moment jest wyłącznym faworytem.
Inaczej sprawa ma się w damskim tenisie, gdzie nie ma zdecydowanej faworytki, ale jest spora grupa pretendentek, również tenisistek potencjalnie gotowych wygrać tego Szlema i tym warto się bliżej przyjrzeć. Zaryzykuję twierdzenie, że ani Halep, ani Switolina, lansowane przez tzw. znawców na czele z Wilanderem, trofeum nie wzniosą.
Szczęściem widza i kibica, to nie Polsat obsługuje RG, więc nie groźne są koszmary w wydaniu bredzącego od rzeczy Dziada i ględzącej, nawiedzonej Baby, którymi katowali przez ostatnie tygodnie.
Przynajmniej tu i teraz można poczuć normalność, co w polskiej rzeczywistości jest zjawiskiem wyjątkowym i niezmiernie rzadkim i żaden wypadek przy pracy w wydaniu Domańskiego nie będzie w stanie tego zniweczyć.
Niech zatem na tej czerwonej ziemi dominuje ogień, miłość i najlepsi z najlepszych.