zdzichazpiekla666
26.01.16, 19:18
Witam wszystkich jestem tu nowa. Chce poznac wasze zdanie, opinie, wszystko co myslicie na temat Belgijek, chodzi mi glownie o kobiety poniewaz to z nimi mam najczesniej dziwne lub trudne sytuacje. Przyjechalam do Belgii a konkretnie do Brukseli 4 lata temu z otwarta, pelna marzen glowa. Zawsze lubilam podrozowac, poznawac nowe kraje, ich kulture. Pamietam jak na poczatku bylam pelna optymizmu, usmiechalam sie do obcych mijanych po drodze. A teraz? Nie poznaje juz od dlugiego czasu sama siebie, czuje sie paskudnie, nic mnie nie cieszy, wszystko drazni, jestem zestresowana do granic, czasami czuje sie jak wrak a jestem dopiero po 30-stce. Po prysnieciu belgijskiego czaru dane mi bylo odczuc na wlasnej skorze co sadze o mnie, calkowicie mnie nie znajac, Belgijki wlasnie. Mam kolezanki z roznych stron swiata, z Wloch, Hiszpanii, Brazylii, RPA i swietnie sie z nimi dogaduje. Jestem z natury szczera i wole uslysze prawde nawet najgorsza na swoj temat ale prosto w oczy. Nie znosze kretactwa, manipulacji, knucia za czyimis plecami, jak jest jakis problem to od razu wolalabym go otwarcie przegadac i albo sie gdzies zgodzimy albo pojdziemy w swoje strony i tyle. Belgijki to wedlug mnie przecwanione, dwulicowe istoty i to rowniez zdaniem moich kolezanek. Mialam przelozona, ktora usmiechala sie do mnie, byla milutka, itd. Pozniej okazalo sie, ze nadawala jak ruskie radio na mnie do gory za takie glupoty, ze glowa mala a czesto byly to wymyslone rewelacje. Gora ignorowala to, bo uwazala za idiotyczne, dopiero jak przelozona zmienila prace to wszystkiego sie dowiedzialam. Smialismy sie wszyscy do rozpuku z tego jeszcze przez dlugi czas. Mialam sasiadke pod soba- Walonka, upierdliwa do bolu! Sprzatalam o 10h rano (bylam na chorobowym ale dobijalo mnie siedzenie i musialam cos porobic) to przyleciala i walila w drzwi bo ona sobie spi jeszcze o tej porze, bo ma male dziecko i jak je odprowadza do zlobka to potem musi sie wyspac. Z jej facetem nawet mozna bylo fajnie pogadac, ale w tym zwiazku ona byla herszt baba- rozmiarem rowniez. Z kolei sasiadka z gory- Flamandka stukala mi obcachami non stop i potrafila o 2 w nocy wlaczyc na maxa muzyke po czym za 5 min. sciszala by za jakis czas to powtorzyc. Zawsze mijajac mnie na korytarzu cos mowila jakby do mnie po flamandzku. Raz przy takiej okazji bylam z kolega, ktory mowi po flamandzku. Wybaluszyl oczy i ryknal na nia jak szalony. Powiedziala wtedy delikatnie to ujmujac, ze jestem glupia dziwka, ktora zarabia dawaniem dupy i nadaje sie tylko do wycierania brudow dla jej rodakow. Nie pracuje sprzatajac ale nawet jesli to kazdemu nalezy sie szacunek. Ja ze swojej strony bardzo szanuje panie, ktore tu tak pracuja i znam rozne historie, wiem jak jest im tu ciezko.
Mam wrazenie za kazdym razem, kiedy rozmawiam z Belgijka, ze one czuja sie lepsze z jakiegos niewyjasnionego powodu a przynajmniej chca sie tak czuc. Znajoma starsza pani powiedziala mi, ze wynika to z ich ogromnego zakompleksienia. Przy okazji obcowania z Polka moga sie podobno wyrzyc, bo obojetnie kim bysmy byly, ile jezykow bysmy nie znaly dla nich bedziemy zawsze glupimi Poleczkami. Nie szanuja nas- w tym tkwi najwiekszy problem- mam gdzies chocby najlepiej udawany szacunek.
Co Wy moi drodzy myslicie na ten temat? Macie jakies doswiadczenia?