Gość: Adama
IP: 82.177.11.*
30.06.08, 13:56
Rzeczpospolita 30/06/08
Adam Henclewski, doradca rynku nieruchomości Henclewski Nieruchomości
"Dziś na rynku wtórnym zawieranych jest niewiele transakcji, gdyż
kupujący wstrzymują się z zakupem. Liczą na jeszcze większy spadek
cen. Z kolei sprzedający sądzą, że lada moment stawki znowu zaczną
iść w górę. Praktycznie do transakcji na rynku mieszkań dochodzi
wyłącznie przy umiarkowanych cenach, znacznie niższych niż oferują
deweloperzy na rynku pierwotnym. Poza tym kupujący nabywają prawie
wyłącznie mieszkania na własne potrzeby, a pakietowych inwestorów z
lat ubiegłych już nie widać.
Jeśli chodzi o rynek pierwotny, ceny transakcyjne są niższe od cen
ofertowych o 10 - 20 procent, i to co najmniej od początku tego
roku. Jaką wartość praktyczną mają zatem w tej sytuacji podawane
tzw. średnie ceny ofertowe deweloperów? Dla klientów wątpliwą. Chyba
tylko dla deweloperów śledzących swoją konkurencję na rynku. Dzisiaj
ceny ofertowe pokazują, kto się jeszcze broni (i tylko w zaciszu
swoich salonów sprzedaży oferuje klientom bezpłatne miejsce
parkingowe, wyposażenie kuchni i inne wykończenie lub wprost udziela
istotnej obniżki ceny), a kto nie mogąc już dłużej czekać po prostu
obniża swoje ceny ofertowe podawane publicznie.
Większość analityków twierdzi, że okres stabilizacji na rynku
nieruchomości potrwa do przyszłego roku, bo kredyty w złotych zaczną
znowu tanieć i to nakręci popyt. Raczej wątpię w spełnienie się
takiej prognozy, bo rynek nieruchomości jest jednak bardziej
skomplikowanym organizmem, na który mają wpływ zarówno czynniki
wewnętrzne, jak i zewnętrzne. Uważny obserwator musiał dostrzec, że
rynek pierwotny ledwo się toczy. Nie tak dawno dwaj potentaci tej
branży: J.W. Construction oraz Dom Development zakomunikowali, że
sprzedaż ich mieszkań w tym roku mocno spadła w stosunku do
analogicznego okresu roku poprzedniego. Mniejsi deweloperzy już nie
wytrzymują presji czasu i nie mogąc spłacać zaciągniętych kredytów
na zakup drogich działek, próbują sprzedawać całe przygotowane
inwestycje. Duzi gracze jeszcze oczywiście czekają, aż ci mniejsi
wykrwawią się i spuszczą z ceny.
Na widoczną zadyszkę rynku pierwotnego z całą pewnością ma także
wpływ wysyp mieszkań inwestycyjnych. Te oferty stają się dużą
konkurencją dla deweloperów, gdyż zostały kupione jeszcze przed
ostatnim wzrostem cen. Zatem właściciele mogą sprzedać je taniej,niż
żądają dzisiaj deweloperzy, a i tak osiągnięty zysk będzie całkiem
spory.
Po stronie podażowej należy też odnotować widoczny wzrost oddanych w
tym roku do użytku mieszkań. Z danych GUS wynika, że od stycznia do
maja tego roku wzrost oddanych nowych mieszkań w stosunku do
analogicznego okresu ubiegłego roku wyniósł 30 procent.
Co będzie dalej? Wbrew zaklęciom deweloperów, że koszty budowy
wymuszają aktualne ceny mieszkań, należy przypomnieć podstawową
zasadę wolnego rynku: każda nieruchomość jest tylko tyle warta (i aż
tyle), za ile gotów jest ją ktoś kupić.
Przewiduję, że skutki zwiększającej się cały czas podaży (przy
obecnych cenach) i zmniejszenia popytu przybiorą na sile w ciągu
najbliższych sześciu miesięcy. Wtedy już nie wystarczą zabiegi
marketingowe deweloperów żonglowania ukrytymi upustami."