nuvvo
17.11.10, 11:35
Tkwie w martwym punkcie. nowy dyrektor otwarcie powiedzial ze zaczeli przyjmowac nowe osoby bo rotacja bardziej im sie oplaca niz przedluzanie umow tym ktorzy wczesniej pracowali (bedziemy w tej sprawie interweniowac do centrali, jest nas kila osob w takiej sytuacji)
Tymczasem pracy brak, o nowa nielatwo a powrot do polski nie wiaze sie z szybkim znalezieniem zatrudnienia. (najblizej mam do gdanska)
Moj plan B polegal na zrobieniu magistra i szukaniu pracy w polsce w srodowisku biur podrozy, bo organizowaniu wycieczek w chaosie okazji, najlepiej się odnajduję. Nie mam niestety doswiadczenia w tej branzy. w kazdym razie moj plan B mial byc gotowy po obronie mgr - a wiec luty marzec 2011.
Do tej pory bylam przekonana ze prace przynajmniej do swiat bozego narodzenia utrzymam, w koncu pracowalam w handlu. Niestety polityka zatrudnienia jest w firmie bezlitosna - zysk ponad wszystko. W koncu w firmie i tak polowa personelu to "gęby do wykarmienia" (włoskie okreslenie) w postaci pracownikow zatrudnionych na stale, ktorym wlos z glowy nie spadnie, wszystkie ciecia odbywaja sie kosztem "czasownikow".
Obecnie musze czekac do konca miesiaca na odprawe+nadgodziny.
Potem droga wolna, moge tu sibie siedziec i ludzic sie ze cos znajde, moge sobie wyjechac.
Ludzic sie ze cos znajde polega na: obejsciu istniejacych agencji pracy, przynajmniej tyych ktore jeszcze nie splajtowaly (agencje i tak zyja z organizowania szkolen i wyciagania kasy z budzetu panstwa), wizycie w urzedzie pracy, w ktorym juz nie organizuja szkolen bo skonczyly im sie fundusze, roznoszeniu cefalek i odbieraniu telefonow od podrywaczy, do ktorych trafiaja moje dane osobowe.
Tylko ze ja juz to wszystko zrobilam, a nie dzwoni nikt.
Nie mam pomyslu i czuje sie coraz bardziej zdolowana. dochodzi do sytuacji, gdzie juz nawet nie rozmawiam w slepie bo wstydze sie swojego akcentu, nie rozmawiam ze znajomymi, bo wstydze si tego ze nie moge znalezc pracy (pozostac w pracy), czuje sie gorsza, niekomptentna, mam probelmy ze skoncentrowaniem sie na pisaniu pracy. Mam dosc, a w polsce czuje sie jeszcze gorzej. Nie to zebym nie lubila polski. Po prostu nie mam tam znajomosci, wiec nie sadze zeby czekala na mnie ciekawa praca, tymbardziej wynagrodzenie.
zanim przystapie do interpretacji tranzytow z lutego, wkleje tylko obrazek z aktualnymi tranzytami i progresjami.
teraz luty 2011.
zanim jowisz wejdzie do barana i utowrzy trygon do siebie urodzeniowego i urana oraz sekstyl do MC i ksiezyca, kilka planet przejdzie po MC i ksiezycu. bbeda to ceres, slonce, mars, merkury i wenus.
Niektore nich (wenus merkury i ceres) robiac tranzyty utworza kilka razy latawce w udzialem urodzeniowego jowisza urana MC i ksiezyca.
obrazek:
moja interpretacja
jesli jakas planeta, a szczegolnie beneficzna jak jowisz, robi sekstyl lub trygon do urana, Mc lub jowisza to okres podczas tego tranzytu wiąże się z rozwojem zawodowym, "wiatrem w zagle" i nieoczekiwanymi mozliwosciami.
Ale kazdy ciekawy tranzyt ma swoj koniec, czy po tym tranzycie cos nam zostanie zalezy od naszej pracy. Co zrobic zeby tranzyt nie uplynal jedynie pod znakiem przyjemnych podrozy i ciekawych znajomosci, ale zeby przyniosl korzysci dla mojego rozwoju?
Slowem, gdzie zasiac zeby zebrac plon?