rigel79
07.06.06, 22:27
Coś mi leży na sercu, a więc piszę. Więcej takich wątków nie będę poruszał -
więc darujcie mi podwójnie moją prowokację. Bardzo lubię to forum, dużo się
tutaj dowiaduję, uczę, spoglądam na pewne ciekawe wypowiedzi, ba! - wyraziste
poglądy.
Ale do rzeczy. Otóż, chciałbym się z Wami zastanowić na temat zachowawczości
wśród astrologów. Słowo to wyraża pewną niechęć, ignorancję, albo i złość
wobec bardziej szczegółowej analizy horoskopu. Tj. bardziej indywidualnych
zdarzeń, możliwych wypadków, albo konkretnych cech ( zdrowie, psychika,
itp. ) konkretnego człowieka. "Zachowawczość" nigdy nie powie, że w ta a ta
osoba może mieć np jakąś chorobę, w jakimś czasie ktoś jej umrze, albo ma w
horoskopie ciężką dewiację seksualną. Zamiast tego, woli się "zabezpieczyć"
wolną wolą, uogólnianiem spraw, rozgałęzianiem drogi życiowej na dużą ilość
możliwości. Z jednej strony rozumiem to stanowisko - jest nacechowane
optymistyczną wiarę w wolną wolę człowieka, unika "etykietek", daje jakiś
większy wachlarz szans. Albo - co najważniejsze - unika
mechanizmu "samosprawdzającej się przepowiedni" i pozostawia moralną i
egzystencjalną wolę decydowaniu o własnym życiu człowiekowi.
Jednakże pomyślałem sobie, że "unik zachowawczości" może być również
motywowany nie tylko szczytnymi celami. Im więcej wiadomości z zewnątrz
dotyczących Mistrzów Astrologii otrzymuję, tym bardziej wierzę w to, iż
jednak - można nie być zachowawczym. Spójrzcie choćby na P. Zawadzkiego, czy
P. Weresa - troszeczkę zetknąłem się z ich "Astrologią" ( przez duże A ) i
zauważyłem, że potrafią - tak - potrafią ! - przewidzieć i zaobserwować
ważne - szczegółowe cechy jednostki, albo ważnego wydarzenia. Czy to rzecz
etyczna, czy nieetyczna - nie wiem, nie mi ferować wyroki ( już widzę jak
część osób zatrzyma się na tym wątku

). Jednakże skłania mnie to ku temu,
by stwierdzić, że Astrologia przez duże A nie jest jedynie mapą życia, ale i
bywa drogowskazem, z widocznymi drogami.
W powodzi wielu wypowiedzi próbuję odnaleźć wiele pytań i odpowiedzi
starających się uchwycić jeden wątek, który sprowadzałby "kawałek radixowego
tortu" do mądrej analogii. I udaje Wam się to ! Skądinąd powstaje jednak
mądra konkluzja - za pomocą kawałka tortu ( paru aspektów ) nie damy rady
ocenić, jak naprawdę to wszystko wygląda. Ale - gdy mamy do czynienia z CAŁYM
radixem - sytuacja się zmienia - czyż nie ? Nie ma już analogii, nie ma
już "gdybania", ale jest już indywidualny, konkretny horoskop. I w tym
wypadku najlepsi są w stanie określić całkiem ważne szczegóły ( np
prawdopodobne małżeństwo, dzieci, brak ojca/matki, poważne choroby, nawet
samobójstwa ! ).
Konkluzja na koniec tych wywodów jest taka - nie
podzielałbym "humanistycznego" optymizmu astrologicznego w los człowieka. A
co za tym stoi, nie podzielałbym "zachowawczych" opinii na temat pojedynczych
horoskopów. Niestety, parafrazując Sheakspeara - "najlepsi astrologowie są w
stanie przewidzieć szczegóły o których nie śniłoby się na Ziemi najlepszym
filozofom". A pewnego rodzaju unikanie szczególniejszych wypowiedzi, na rzecz
ogólnikowych, wyraża... pewną bezradność, a nawet niewiedzę niektórych. Ba ! -
każdy ma do tego prawo, nie zamierzam nikogo oskarżać, ani atakować, hmm...
z moim poziomem w tej chwili nie mam czego tutaj szukać wobec wielu osób,
które "żyją" z astrologii. Ale czy jednak w stwierdzeniu, że nie mówienie o
szczegółach jest równoznaczne z pewną niewiedzą, nie ma ziarna prawdy ?
Pozdrawiam i dziękuję za przydługą wypowiedź, która mogła się tu ukazać

.
Make peace, not war