joa66 23.03.09, 15:41 Ciekawy artykuł o tym liceum w dzisiejszym dodatku GW Duży Format. Odpowiedz Link Zgłoś Obserwuj wątek Podgląd Opublikuj
verdana Re: liceum przy Mokotowskiej 23.03.09, 19:10 Bardzo ciekawy i zgodny z relacjami dwojga znanych mi absolwentow. Odpowiedz Link Zgłoś
kmir Re: liceum przy Mokotowskiej 23.03.09, 19:48 > Bardzo ciekawy i zgodny z relacjami dwojga znanych mi absolwentow. Ja najbardziej jestem ciekaw, czemu ci absolwenci nie zmienili szkoły Odpowiedz Link Zgłoś
verdana Re: liceum przy Mokotowskiej 23.03.09, 19:52 Dlatego, ze rodzice im nie pozwolili. Bo zwiodła ich 'szkola dla "smietanki" uczniów warszawskich. W kazdym razie odradzaja teraz szkołę wszystkim, ktorym się da. A jest wsrod nich olimpijczyk. Odpowiedz Link Zgłoś
joa66 Re: liceum przy Mokotowskiej 23.03.09, 20:34 Z całym szacunkiem, Panie Dyrektorze. Ja widzę zalety Pańskiej szkoły, ale to co zostało opisane zdumiało mnie. Doświadczeni nauczycieli obrażają się na ucznia, nastolatka (na zasdzie "nie to nie, łaski bez") za grzeczną i rzeczową sugestię dotyczącą systemu oceniania w przypadku nieobecności, podanej w grzecznej formie. Może petycja to za dużo jak na tak małą szkołę, ale to była (na początku) petycja wewnętrzna. Według mnie normalną reakcją byłoby poświęcenie jednej godziny WOS na omówienie petycji. Być może nauczyciele przekonaliby uczniów do swojej metody? Odpowiedz Link Zgłoś
verdana Re: liceum przy Mokotowskiej 23.03.09, 22:06 Ja zwykle srednio wierze w takie artykuly w GW. Ale tym razem przekonal mnie dwie rzeczy pierwsze to relacje tych dwoch osob. Drugie, niestety - to natychmiastowa reakcja p. Dyrektora. Pierwszy odruch - jak uczniowi się nie podoba szkoła - to niech odejdzie. Moja szkoła jest tylko dla tych, ktorym wszystko w niej akceptują. Niestety, potwierdza to tezę artykulu... Odpowiedz Link Zgłoś
kmir Re: liceum przy Mokotowskiej 23.03.09, 22:25 Niestety artykuł przemilcza istotne fakty - bo nie pasują one do założonej tezy. Stroną konfliktu był ojciec ucznia, który mimo pisemnego zapewnienia mnie, że chce sprawę załatwić wewnątrz szkoły, nie czekając na załatwienie zaczął kierować liczne skargi do wielu instytucji zewnętrznych - tylko niektóre z nich są wymienione w artykule. W skardze od Kuratorium wykorzystał fragment nagrania lekcji - nagranie to było robione za pozwoleniem nauczycielki, ale pozwolenie to dotyczyło wyłącznie wewnątrzszkolnego wykorzystania przez uczniów dla celów nauki. Jako szkoła potraktowaliśmy jako poważne nadużycie naszego zaufania. Ojciec ucznia nigdy przed zaistnieniem konfliktu nie rozmawiał na żaden temat z wymienionymi w artykule nauczycielami historii i wosu, a pisemną propozycję spotkania z nimi w celu omówienia sposobu rozwiązania konfliktu odrzucił (na piśmie). Wniosek ojca ucznia o zwołanie posiedzenia Rady Pedagogicznej został złożony w dniu 5 stycznia - posiedzenie z udziałem ojca odbyło się juz 7 stycznia. Wypracowane przez Radę Pedagogiczna stanowisko zostało doręczone ojcu ucznia - nie zajął on wobec niego żadnego stanowiska, a w dalszym ciągu kierował skargi do istytucji zewnętrznych. Nasze stanowisko to zostało uznane przez Kuratorium za bardzo wyważone i dążące do porozumienia. Ostateczne rozwiązanie dotyczące organizacji nauczania (równa liczebność, ci sami nauczyciele w równoległych grupach) zostało uzgodnione z Kuratorium, a mimo to ojciec ucznia zdecydował się na włączenie do sprawy mediów. W tej sytuacji najbardziej mi żal Alana, który stał sie ofiarą składanych skarg. -- Odpowiedz Link Zgłoś
verdana Re: liceum przy Mokotowskiej 23.03.09, 22:37 A co takiego było w nagraniu, ze dalo się to wykorzystac? Moi uczniowie nagrywali lekcję i do glowy by mi nie przyszło, zeby traktowac je jako poufne - moze dlatego, ze jakos nie mialam nic do ukrycia. A w tym wypadku najwyraxniej cos jednak na lekcji bylo nie w porzadku - przy czym dla szkoły wazne było jedno - dzialania ucznia i rodzice, ktore oceniono jako nielojalność, a nie działania nauczyciela, ktore - jak sie wydaje - w ogóle pozostaja poza zainteresowaniem dyrekcji. ważne jest kto sklada skargi, jak, komu, dzlaczego - a nie sam przedmiot tej skargi... Czy GW po prostu sklamała, piszac o postawie Kuratorium - bo jakos podaje zupełnie in a ocene, niż Pan. Alan nie powinien stać się ofiara zadnych skarg, nawet jesli jego ojciec jest nieodpowiedzialnym pieniaczem. I dyrekcja i nauczyciele szkoły powinni zrobić wszystko, aby nie stał się ofiarą - ale najwyraxniej nie zrobili- traktujac go jako strone sporu. A moze jednak byl stroną? Niespójne to jest jakoś. Wierzę w zafałszowania w GW - to nie pierwszy raz - ale te wyjasnienia, niestety, tez niewiele wyjasniają, a na pwno obraz szkoły nie jest wcale duzo lepszy. Odpowiedz Link Zgłoś
agatka_s Re: liceum przy Mokotowskiej 23.03.09, 21:43 Jeżeli "system" (to słowo używane jest przez autorkę artykułu) polega na tym co jest w artykule opisane, to ten "system" rzeczywiście nadawał się na jakąś petycje, bo zwyczajnie jest nieludzki i nie fair (choć pewnie jest skuteczny, co do tego nie mam wątpliwości). Mnie rodzicowi , który bardzo chciałby aby dziecko dostało się do najlepszej uczelni itp (czyli chciałby aby szkoła była "skuteczna"), chyba jednak nie spodobałoby się gdyby miało się to wydarzyć tylko dlatego, że moje dziecko chodziłoby z gorączką na lekcje ze strachu (to taki skrótowy opis tego systemu, oczywiście-po szczegóły odsyłam do artykułu)-wolałabym aby moje dziecko uczyło się bo chce, a "system" był ciut przyjaźniejszy, bardziej empatyczny dla młodzieży. Wolałabym aby "system" bazował na dobrych cechach mojego syna, niż wykorzystywał takie najgorsze instynkty jak strach, nonkomformizm (które pewnie w każdym z nas są). Nie sądze aby szantaż i strach były jedynymi metodami z których swoją "skuteczność" może wywodzić szkoła. Myślę że szkoła może próbować wykorzystać kilka innych cech młodzieży takich jak np odpowiedzialność, dojrzałość, pracowitość i entuzjazm młodośći - myślę że te dzieciaki, takie cechy mają-są to przecież dzieci będące elitą (tak jak szkoła sama to opisuje)- Elity nie trzeba zmuszać do nauki takimi "systemami". Prawda ? Rzeczywiście (rzeczywiścię, bo pisze o tym w komentarzu pani mediator) widać że ciut piasku w szprychy i cały "system" szlag trafił. Chyba bym wolała aby moje dziecko swoją przyszłość edukacyjną opierało o ciut inne "systemy"-ciut trwalsze (tak żeby mu starczyło zapału do nauki na następne 80-90 lat). Oczywiście biorę pod uwagę że artykuł może być ciut "podrasowany" i rzeczywistość szkoły nie prezentuje się aż tak opresyjnie wobec licealistów, ale na podstawie artykułu rzeczywiście nie podoba mi się to co dowiedziałam się o tej szkole. Odpowiedz Link Zgłoś
agatka_s Konformizm-przepraszam naprawde mi coś na mózg 23.03.09, 21:54 padło, ale to dlatego że się zdenerwowałam -3 poprawka i ostatnia- słowo Charcerza ;-)))) Odpowiedz Link Zgłoś
ratyzbona Re: Konformizm-przepraszam naprawde mi coś na móz 23.03.09, 22:30 "Ja najbardziej jestem ciekaw, czemu ci absolwenci nie zmienili szkoły " - czytam i ręce opadają. Prowadzenie szkoły nie polega na tym że sugeruje się odejście każdemu komu się nie podoba - tak szkołę to i szympas mógłby prowadzić bo nie wymaga to żadnego wysiłku. Zbieramy najlpeszych i wyrzucamy tych którzy odstają - gdzie tu osiągnięcia edukacyjne? Żadna szkoła nie jest idelana i wymaga co jakiś czas zmian - nie uczniów ale pomysłów na nauczanie! Zmiana szkoły to dla ucznia duże przeżycie - przecież to olbrzymia część życia - ma się tam znajmych przyjaciół - trudno to zostawić tak z dnia na dzień. Z resztą dla rodziców uczniów zmiana szkoły to często porażka skoro wmawia im się że bez niej ne trafią na studia ( bzdura). Znów potwierdza się moja opinia o dobrych szkołach - dobre szkoły najlepsze są w promowaniu własnego poziomu. I tyle. Odpowiedz Link Zgłoś
joa66 Re: Konformizm-przepraszam naprawde mi coś na móz 23.03.09, 22:41 A mnie zastanawia jeszcze pewna niekonsekwencja. Kiedy nauczyciele grozili odejściem na emeryturę, szkoła powiedziała(nie pamietam czy nauczyciel czy dyrektor), że korzystanie ze swoich praw nie jest krzywdą dla innych. To dlaczego kiedy uczniowie korzystają ze swoich praw, nauczyciele mają poczucie krzywdy? No i faktycznie ..umiejętnośc nie zadawania pytań przydaje się potem w niektórych miejscach pracy. Odpowiedź Pana Dyrektora dotyczy etapu kiedy problem się już rozrósł. Gdyby na samym początku szkoła (nauczyciele) zareagowali prawidłowo, może nie doszłoby do zaostrzenia konfliktu? Odpowiedz Link Zgłoś
kmir Re: Konformizm-przepraszam naprawde mi coś na móz 23.03.09, 23:04 > Odpowiedź Pana Dyrektora dotyczy etapu kiedy problem się już > rozrósł. Gdyby na samym początku szkoła (nauczyciele) zareagowali > prawidłowo, może nie doszłoby do zaostrzenia konfliktu? Niestety szkoła nie dostała od ojca ucznia czasu koniecznego na reakcję ... Odpowiedz Link Zgłoś
joa66 Re: Konformizm-przepraszam naprawde mi coś na móz 23.03.09, 23:07 Mówiłam o etapie złożenia petycji. Rozumiem, ze ojciec wmieszał się PO TYM jak nauczyciele się obrazili. Odpowiedz Link Zgłoś
kmir Re: Konformizm-przepraszam naprawde mi coś na móz 23.03.09, 23:16 Nikt się nie obraził na uczniów. Nauczycielka wosu przyjęła petycję i praktycznie od ręki przychyliła się do zmiany zasad oceniania. Ostrzegła przy tym uczniów, że zwiększona absencja przyczyni się do pogorszenia wiedzy uczniów. Postanowiła w związku z tym zrezygnowac z dotychczasowych, staroświeckich, podających metod nauczania i zacząć stosować metody nowoczesne, zalecane przez metodyków, wymagające większego wkładu pracy uczniów (aktywizujące). Odpowiedz Link Zgłoś
joa66 Re: Konformizm-przepraszam naprawde mi coś na móz 23.03.09, 23:27 ale czy zmiana systemu oceniania (brak obniżania stopni za USPRWIEDLIWIONE nieobecności) wymusza zmianę w sposobie prowadzenia lekcji? W jaki sposób? Odpowiedz Link Zgłoś
izzo Re: Konformizm-przepraszam naprawde mi coś na móz 24.03.09, 09:33 Znaczy to, że staroświeckie, podające metody nauczania były w przypadku Pana szkoły gwarantem sukcesu? Nie boi się Pan, że obecne, nowoczesne metody obniżą wyniki Pańskiej szkoły? :p Może pozostać przy dyktowaniu materiału do wkucia? Odpowiedz Link Zgłoś
verdana Re: Konformizm-przepraszam naprawde mi coś na móz 24.03.09, 09:40 Czyli - dotychczas nauczycielka uczyla w sposób starosiwiecki, niezgodny z wytycznymi metodyków, nie aktywizujacy uczniow - i jedyna gwarancja sukcesu była 100% obecność - bo jak rozumiem, uczniowie byli tak bierni, ze sami nie potrafili nadrobić zaleglosci? Nowoczesne metody nauczycielka zastosowała w ramach swoistej represji? Dawno czegos tak dziwacznego nie słyszalam. I swoja droga - jak mozna dopuscic, aby w elitarnej szkole uczył ktoś, kto świadomie nie stosuje metod zalecanych i aktywizujacych uczniów? To wyjasnia mi jednak fakt, ktory dotychczas mnie dziwił - mój uczeń z Mokotowskiej, na kursach z historii i WOS, potrafił odpowiedziec na większość pytań typu "kiedy" i "kto", natomiast na zadne typu "dlaczego". Teraz juz wiem "dlaczego". Odpowiedz Link Zgłoś
tukata Re: liceum przy Mokotowskiej 24.03.09, 08:32 Jestem zażenowana odpowiedzią Dyrektora (cyt.czemu absolwenci nie zmienili szkoły). Jestem zdumiona postępowaniem nauczycieli w tej szkole i postawie Dyrektora w tym sporze. Jasno z tego wynika, że to uczeń jest dla szkoły i ma jej się absolutnie podporządkowywać, a jak mu się coś nie podoba to won. Jeżeli to jest dyrektor tej śmietanki, to jaka po trzech latach jest ta śmietanka. Co te dzieci poza maszerowaniem w szeregu (po trupach do celu) wyniosą z tej szkoły? Trochę wiedzy, jakim kosztem? Odpowiedz Link Zgłoś
verdana Re: liceum przy Mokotowskiej 24.03.09, 08:59 Koszt - w jednym znanym mi przypadku terapia psychologiczna. W pozostałych, znacznie grożniejszych jak podejrzewam, wyrobienie w mlodym czlowieku skrajnego konformizmu i zasady "silniejszy ma rację, a prawo jest tylko dla trzymajacych wladzę". A mnie zastanawia jeszcze jedno. Co się dzialo w tej szkole przed wybuchem calej afery, ktora wcale nie wydaje mi się tu najistotniejsza. Albo dyrekcja szkoły wiedziała o metodach stosowanych przez nauczycieli - czyli zmuszanie chorych do przychodzenia na lekcje i karanie za usprawiedliwione nieobecnosci - za nie przyjscie z powodu choroby, wypadkow rodzinnych, wizyty lekarskiej - i wtedy szkola świadomie łamala prawa uczniów (a wlasciwie prawa człowieka), uznając, ze poziom nauki jest wazniejszy od zdrowia i absolutnie wszystkiego innego. Oczywiscie, rozumiem też, ze jesli dopuszczano takie metody wychowawcze, to nauczyciele mieli obowiazek przychodzić do szkoły, niezaleznie od stanu zdrowia i sytuacji rodzinnej, a za opuszczenie lekcji byli karani obnizeniem pensji? Albo dyrekcja nie miała pojęcia co się w jej szkole dzieje. W obu przypadkach sytuacja jest niedopuszczalna. Odpowiedz Link Zgłoś
izzo Re: liceum przy Mokotowskiej 24.03.09, 09:01 Nie znam bliżej sytuacji, choć przedstawiona w GW daje jakiś tam obraz i muszę powiedzieć jedno - przeraża mnie każde liceum, którego jedynym celem jest wsadzenie swojego absolwenta na konkretny kierunek konkretnej uczelni. W ogóle przeraża mnie taka wizja spędzenia najlepszych lat młodości - na siedzeniu cicho i podporządkowywaniu się kilku nauczycielom, żeby tylko osiągnąć życiowy cel - dostanie się na jakiś tam kierunek studiów. A potem co? Co z takiego człowieka będzie? Dalej będzie siedział cicho i potulnie robił co mu każą, żeby tylko te studia skończyć. Potem w pracy tez znajdzie (po takiej uczelni, jakżeby inaczej) świetną pracę, w której tez będzie siedział cicho, bo a nuż szef mu powie - nie podoba się to wypad z mojej firmy. I tak dalej. Ja przepraszam - to jest tresura. Ja pamiętam swoje liceum jako miejsce, gdzie kształtował się mój światopogląd, w pewnym sensie charakter. To był czas chłonięcia nie tylko informacji, ale wszystkiego, wzorców, postaw. Niewielu z nas w pierwszej klasie wiedziało, na jaki kierunek chce iść i co chce robić w życiu, ale każdy zdążył znaleźć coś dla siebie. Wszyscy skończyli studia, mniej lub bardziej ambitne. Większość jest pewnie szczęśliwa w swoim życiu. Natomiast jeśli tak ma wyglądać liceum naszych dzieci, nie mówię o tym konkretnym liceum, ale o liceach jak to, z podobnym nastawieniem, to ja naprawdę współczuję tej młodzieży. Może dla tych dzieci i ich rodziców to sukces. Dla mnie osobiście to jest porażka. Odpowiedz Link Zgłoś
tukata Re: liceum przy Mokotowskiej 24.03.09, 10:12 okres liceum to bardzo ważny etap w życiu młodego człowieka, to kształtowanie wzorców i postaw, wyrabianie poglądów. To czas poznawania "dorosłego świata". Nie podoba mi się liceum, w którym jedyną słuszną ideą jest "wyścig szczurów" i zamordyzm, gdzie nie ceni się indywidualności, kreatywności. Buntowanie się przeciwko łamaniu praw ucznia(człowieka)i tak naprawdę bezzasadnym wymogom jest dobrym buntem, jak najbardziej uzasadnionym. Odpowiedz Link Zgłoś
kkokos Re: liceum przy Mokotowskiej 24.03.09, 20:07 uff, nie kupuję papierowej gazety, a dopiero teraz znalazłam czas, by ten tekst przeczytać na stronie. wiem, że gazecie - i nie tylko jej - zdarza się przekłamywać podobne teksty, ale tu jej wierzę. zwłaszcza że kompletnie nie interesują mnie udział ojca itd i - niestety, dość żałosne - próby odparcia ataku przez pana dyrektora w stylu "to on zaczął'. kurczę, dorośnijmy. pan dyrektor wytyka gazecie przekłamania dotyczące tylko okresu od włączenia się ojca w sprawę. a mnie interesuje wyłącznie okres dookołapetycyjny i pierwsze reakcje szkoły. i do sposobu opisania tego okresu pan dyrektor nie zgłasza zastrzeżeń: </>Na początku listopada 2008 roku, po dwóch miesiącach zajęć z WOS, Alan doszedł do wniosku, że system jest niesprawiedliwy. Czy można go zmienić? Zapytał nauczycielkę WOS, wychowawczynię i dyrektora szkoły (na internetowym forum uczniowie mogą zadać dyrektorowi pytania). Odpowiedzieli, że nauczyciel ma prawo do własnego systemu oceniania.<i> czyli, przekładając to na język mniej dyplomatyczny, powiedzieli, że mają to gdzieś. ale dlaczego panowie dalej mówią tak: <i>- Ale po co petycja w naszej szkole? - odpowiadają niemal chórem Dybowski z dyrektorem Mirowskim. Potem dają przykład: czy gdyby mama ugotowała zupę, której nie lubię, to powiedziałabym jej o tym czy pisałabym petycję?<i> wychodzi na to, że panowie po prostu kłamią, że sprawa oceniania na wosie nie była poruszana i że chłopak nie próbował wykorzystać zwyczajowej w tej szkole ścieżki komunikacji/rozwiązywania spraw spornych. <i>Alan napisał więc petycję: "Szanowna pani profesor, zwracamy się z uprzejmą prośbą o odstąpienie od systemu oceniania z przedmiotu WOS, w którym sama nieobecność na lekcjach (w wymiarze mniejszym niż określony przez ustawę) może skutkować obniżeniem oceny semestralnej i końcoworocznej. W naszym odczuciu takie rozwiązanie jest dyskryminacją uczniów chorych lub nieobecnych z innych obiektywnych przyczyn. Jesteśmy świadomi, że niektórzy celowo opuszczają lekcje, ale uważamy, iż przyjęty system krzywdzi wszystkich pozostałych. Naszą prośbę uważamy za przejaw postawy obywatelskiej, której wykształcenie jest elementem wychowania obywatelskiego, czyli jednej z podstaw przedmiotu WOS".<i> grzecznie? grzecznie. w sposób zamykający dalszą dyskusję czy uniemożliwiający porozumienie? absolutnie nie. i co na to pani od wosu? <i>- Powiedziała, że to nam powinno zależeć, nie jej. Że w grudniu zyskuje prawa emerytalne i w każdej chwili może powiedzieć: "co mnie obchodzi wasza matura". Jak nam się nie podoba, to może nas teraz uczyć "nowoczesnymi" metodami - będziemy sobie czytali podręcznik, bawili się w zabawy grupowe i tak dotrwamy do końca roku - opowiadają uczniowie.<i> (dalej jest o tym, że rzeczywiście lekcje polegały odtąd na czytaniu podręcznika) no jak to nie jest strzelenie focha przez nadąsaną primadonnę, to co to jest? stara baba, która zęby zjadła na pracy z młodzieżą, obrażająca się jak trzylatka w piaskownicy, bierze swoje zabawki, nie to nie, łaski bez. to jest dla mnie zachowanie absolutnie skandaliczne, niegodne pedagoga. to jest właśnie zachowanie uniemożliwiające rozwiązanie konfliktu i prowadzące do jego eskalacji. kto tu jest dorosły - ona czy uczniowie?? zamiast podjąć dyskusję, wysunąć argumenty, przekonać, ona po prostu mówi (tym razem przełożywszy na język piaskownicy): nie chcecie, bym była królewną? to ja wam teraz pokażę!!! a jak w tej sytuacji zachowuje się tatuś królewny, czyli pan dyrektor? <i>(..) ojciec Alana. Słyszy od dyrektora, że dzieci popełniły błąd i że nauczycielka miała prawo poczuć się urażona. <i> śmiech na sali. dla mnie na długo przed wkroczeniem ojca państwo nauczyciele i pan dyrektor nie zdali egzaminu. wychowywać to oni chyba nie umieją. strasznie się rozczarowałam, bo zdarzyło mi się ze dwa czy trzy razy rozmawiać z panem dyrektorem w okresie, gdy otwierał szkołę (ja wtedy jeszcze w ogóle nie myślałam, że kiedyś będę miała dzieci) i zdecydowanie wyróżniał się spośród innych dyrektorów szkół: otwartością, komunikatywnością, podejściem do uczniów, zdrowym rozsądkiem nawet. i takim zwyczajnym ludzkim ciepłem. przestałam mieć potem zawodowy kontakt ze szkołami, o liceum przy mokotowskiej zapomniałam, i dopiero tu na forum zaczęłam czytać pierwsze negatywne oceny o tej szkole. no i mając w pamięci dyrektora - i doceniając fakt jego udziału w forach różnych, w końcu nie każdemu się chce promować swoją szkołę w ten sposób, rozwiewając przy okazji różne okołoszkolne wątpliwości forumowiczów - po prostu w te złe opinie nie chciałam wierzyć... Odpowiedz Link Zgłoś
verdana Re: liceum przy Mokotowskiej 24.03.09, 21:48 Niestety, obawiam się, ze oni wlasnie umieją wychowywać... Tylko nam jakos efekt tego wychowania nie odpowiada. Bo jesli rozlicza się szkołę nie z wyników nauczania, nie z umiejetnosci myslenia i samodzielnego działania uczniów, nie z ich postawy moralnej, nie z umiejetnosci zastosowania wiedzy w praktyce (bo czegóż ma uczyc sie uczeń na lekcji WOS-u, jak nie własnie napisania petycji w slusznej sprawie???) - tylko z jednego elementu - a mianowicie idealnego przygotowania do egzaminu maturalnego - to mamy tu dowód, czarno na białym, jakie są efekty. Dla szkoły liczy się "skuteczność". Skuteczność - to młodzież dostająca się na studia - a czy jest tam ona moralna, czy zdemoralizowana, wrazliwa na niesprawiedliwość czy sterroryzowana, nikt nie docieka. Uczniowie Mokotowskiej zapewne na studia się dostaną i o to chodzi dyrektorowi i rodzicom. Kim beda poza tym - jakoś nikogo nie obchodzi, bo z tego nikt nikogo nie rozlicza. Bardzo, bardzo przykre. Odpowiedz Link Zgłoś
claratrueba WOS=szkoła? 25.03.09, 07:05 Szkoły nie znam, nie poznam, artykuł opisuje sytuację dot. jednego przedmiotu i jednego nauczyciela. Czy nie jest przesadą wyrokowanie "szkoła konformistów", "maszynka do skutecznego mielenia mięsa"? Ze swoich czasów szkolnych pamiętam nauczyciela bardzo podobnego-nieobecność na klasówce równała się ocenie niedostatecznej, można ja było poprawiać ale ocena ostateczna była średnią z niedostatecznej i poprawionej. Też przychodziło się na klasówki z gorączką, wysypką i o kulach. Były protesty uczniów, były interwencje rodziców i była, i nadal jest Karta Nauczyciela- chroniąca skuteczniej niż immunitet dyplomatyczny. Postawa innych nauczycieli była b. różna- większość wcale nie była zachwycona "metodami uzyskiwania 100% frekwencji na klasówkach", ale sz.p. profesor opinie kolegów miał gdzieś. A postawa dyrekcji była podobna jak tu obecnego dyrektora oficjalnie- dobry, skuteczny nauczyciel, system nie podoba się jednostkowym uczniom, wyniesienie sprawy na zewnątrz (u nas do kuratorium) szkodzi szkole. Prywatnie (poznałam te opinię już długo po maturze)- "a co można było zrobić?! Zero podstaw do zwolnienia, wszelkie negocjacje bezskuteczne- uparty jak muł." Odpowiedz Link Zgłoś
izzo Re: WOS=szkoła? 25.03.09, 09:33 Mnie tam nawet ta nauczycielka nie dziwi. Kobieta pod emeryturę, ucząca w cieplarnianych warunkach, co się dziwić, że fochy stroi. Większość z nas zresztą pamięta z czasów liceum co najmniej jednego nauczyciela, u którego panował mniejszy lub większy terror. To mnie specjalnie nie dziwi, nauczyciele są różni. Bardziej mnie zastanawia podejście szkoły jako kogoś świadczącego usługi edukacyjne. Zero zainteresowania "materiałem", ważna skuteczność. Nie odpowiadają usługi, znajdź sobie inny zakład edukacyjny. My produkujemy towar bez usterek technicznych. A gdzie w tym młody człowiek? Prawdę mówiąc podziwiam tych młodych ludzi, którzy w wieku 15-16 lat wiedzą dokładnie, na jaki kierunek i uczelnię chcą iść i realizują jakiś tam swój plan życiowy. Dla mnie liceum było wspaniałym czasem poszukiwań siebie i swoich zdolności (z tym że my mieliśmy rok więcej czasu na to) i to liceum pomogło mi odkryć moje mocne strony i wybrać konkretny kierunek studiów. Ci młodzi wiedzą już wszystko, co chcą osiągnąć i tylko przyszli do tej szkoły na intensywny kurs z kilku przedmiotów. Takie czasy. Nie podobają mi się te czasy, prawdę mówiąc. Ale to moja opinia. Odpowiedz Link Zgłoś
Gość: menodo Re: WOS=szkoła? IP: *.adsl.inetia.pl 25.03.09, 09:40 Warto zwrocic uwage na drobny szczegol- bohater artykulu wybiera sie wlasnie do jednego z wiodacych liceow spolecznych...Ciekawe do ktorego? Moze na Bednarska?...To moze by o relacjach nauczyciel(ka)- uczen w tej szkole GW cos ciekawego napisala? Artykul zniesmaczyl mnie bardzo. Teraz poprosze o tekst na temat terroru w Uniwersytecie Warszawskim, gdzie frekwencja na zajeciach czesto decyduje o byc albo nie byc studentem. A na studiach medycznych? Tam dopiero gwalci sie niewinne duszyczki naszych milusinskich! Drogie Mamusie! Od razu mówie, że nie zamierzam posylac swojego dziecka na Mokotowska, glownie z powodu niemieckiego. Ale prosze o troche szacunku dla szkoly, w ktorej chce sie ludziom pracowac - i nauczycielom, i uczniom...W naszej polskiej rzeczywistosci to naprawde niecodzienne zjawisko.Za to typowo polskie - wdeptywanie w bloto tych, ktorym cokolwiek sie udalo. Odpowiedz Link Zgłoś
joa66 Re: WOS=szkoła? 25.03.09, 09:43 Nie zgadzam się. Problemem jest nie tylko system oceniania przedmiotu i wymagani, ale reakcja nauczycieli i dyrekcji na petycję uczniów. Grzeczną i merytoryczną. Odpowiedz Link Zgłoś
claratrueba Re: WOS=szkoła? 25.03.09, 10:03 ale reakcja nauczycieli i dyrekcji na petycję > uczniów. Grzeczną i merytoryczną. Ale tu mamy dwie różne wersje- artykuł i wypowiedź dyrektora nt. zachowania ojca ucznia. Jeśli było pieniackie to wywołało reakcję nauczycieli typu "oblężona twierdza". I wtedy rozwiązywalna sprawa narasta takim żalem, emocjami, oskarżeniami, że porozumienie jest niemożliwe. I nauczyciele będą bronic kolegę do upadłego, nawet jeśli uważają, że nie do końca ma rację. W imię solidarności albo uważając, że zbyt surowo zostal potraktowany. Odpowiedz Link Zgłoś
joa66 Re: WOS=szkoła? 25.03.09, 10:25 Ale ojciec chłopca wkroczył do akcji później i tego okresu nie komentuję, bo są dwie wersje. Mówię o pierwszym etapie, kiedy nauczycielka obraziła się za petycję. I jak zareagowała na to szkoła. Też doceniam aktywność pana dyrektora na forum, który odpowiada nie tylko na pytania dotyczące swojej szkoły ale i na te ogólne. Problem ojca ucznia wystąpił później i to już zupełnie inna historia. Odpowiedz Link Zgłoś
Gość: menodo Re: WOS=szkoła? IP: *.adsl.inetia.pl 25.03.09, 10:31 Jest mi trudno podejmowac sie obrony szkoly, bo to nie jest szkola ani dla mnie, ani dla zadnego z moich dzieci. Ale artykul wydaje sie mocno manipulacyjny. Mokotowska to szkola konserwatywna. Panuja w niej zasady, ktore nie sa mi bliskie, ale sa to zasady jasne i wyraziste. Nie jestem pewna, czy chcialabym, aby pani Dybowska uczyla moje dziecko. Ale jestem w stanie wyobrazic sobie stan psychiczny nauczyciela, ktory tuz przed emerytura dowiaduje sie, ze 59 uczniów zanegowalo jego dotychczasowe metody nauczania...Metody, ktore znane sa wszystkim, ktorzy do tej szkoly wstepuja...I teraz te wszystkie komentarza w stylu szkola dla szczurow korporacyjnych, szkola bez wartosci... Poza tym znam typ "rozrabiajacych tatusiow" - ktorzy sa w stanie rozwalic kazda szkole tylko dlatego, ze szkola nie dopieszcza ich ego...Wspolczuje dyrekcji tajemniczego liceum spolecznego, do ktorego udal sie ze swoja petycja pokrzywdzony synek! Odpowiedz Link Zgłoś
joa66 Re: WOS=szkoła? 25.03.09, 10:42 Nie wspóczuję nikomu tatusia, ponieważ nie wiem jaki jest. Wersje są dwie. Skupmy się może na tym etapie, którego jest jedna wersja. Poza tym, uczniowie nie kwestionowali METODY NAUCZANIA , tylko sposobu oceniania (niezgodnego z prawem) i zrobili to w grzecznej formie. Wydaje mi się, że próby kierowania dyskusji na problem ojca mają przesunąć punkt ciężkości dyskusji? Czy na zebraniach informacyjnych mówi się kandydatom i ich rodzicom wszytsko, czy liczy się na to, że potem i tak zaakceptują wszystko w imię wyników na maturach? Odpowiedz Link Zgłoś
joa66 Re: WOS=szkoła? 25.03.09, 10:46 Od biedy zrozumiałabym jeszcze reakcję nauczycielki - niesprawiedliwą, ale czasami po prostu kierują nami emocje, ale na tym etapie, natychmiat powinna wkroczyć dyrekcja i doprowwadzić do rozmowy. Zanim do akcji wszedł ojciec;) Odpowiedz Link Zgłoś
Gość: menodo Re: WOS=szkoła? IP: *.adsl.inetia.pl 25.03.09, 11:19 W sumie nie wiemy jak bylo naprawde - przebieg akcji tworzy nam narracja artykulu, ktory moim zdaniem byl zmanipulowany...Nie wiadomo kiedy pojawil sie w niej ojciec; jak znam zycie pewnie wczesniej niz w artykule. Moj obraz tej szkoly to rozne relacje rodzicow i dzieci, ktore do tej szkoly chodzily, a takze strona internetowa liceum, ktora w sposob wyrazisty formuluje swoja misje, cele i wartosci, na ktorych sie opiera. Natomiast co do sukcesu szkoly - kwestionowanego w postach innych osob...Dla mnie - JEST sukcesem szkoly to, ze jej uczniowie dostaja sie na studia tam, gdzie sa. Mozna dyskutowac o kosztach tego sukcesu, ale to kwestia priorytetów, wartosci czy osobistych upodoban etc. Poza tym moje osobiste doswiadczenia ze szkolami sa takie, ze wiekszosci nauczycielom po prostu nie chce sie pracowac a odpowiedzialnosc za egzaminy ostatecznie spada na dzieci i ich rodzicow. Doswiadczam tego w sposob bardzo bolesny juz po raz drugi w swoim zyciu - stad byc moze moja reakcja obrony "skutecznych metod" na Mokotowskiej, ktore w innych okolicznosciach zyciowych ochoczo bym potepila. Odpowiedz Link Zgłoś
joa66 Re: WOS=szkoła? 25.03.09, 11:31 Zakładam, że jeżeli dyrektor nie zakwestionowł treści artykułu dotyczącej pierwszego etapu tej historii, to znaczy , że się z nią zgadza. I powtarzam, młodzież nie kwestionowała metod nauczania. Po drugie - jeżeli nauczyciel/dyrekcja nie zgadzali się z treścią petycji, najwłaściwszym sposobem byłoby odpowiedzenie na petycję, najlepiej w formie spotkania z młodzieżą. Tu są dwa problemy: jeden to stosowanie niezgodnych z prawem zasad, a drugi to reakcja szkoły na grzeczną petycję. Odpowiedz Link Zgłoś
jakw Re: WOS=szkoła? 25.03.09, 21:12 Gość portalu: menodo napisał(a): > Metody, ktore znane sa wszystkim, ktorzy do tej szkoly wstepuja... Hm, jak rozumiem każdy przed złożeniem papierów jest informowany, że na klasówki należy przychodzić jak jest się obłożnie chorym? > I teraz te wszystkie komentarza w stylu szkola dla szczurow korporacyjnych, Ależ tak się właśnie pracuje w co poniektórych korporacjach - z gorączką i torbą lekarstw, bo człowiek boi się (hm, a może mu to do głowy nie przyjdzie) iść na kilka dni zwolnienia. A jak się nie podoba to "mamy innych na twoje miejsce". Sądząc z artykułu - ta szkoła doskonale do tego przygotowuje, to fakt. A co do argumentów to tekst: "Potem dają przykład: czy gdyby mama ugotowała zupę, której nie lubię, to powiedziałabym jej o tym czy pisałabym petycję?" to cóż, gdyby moje dzieci powiedziałyby, że zupy są "nie takie" (bo to nie o jedną zupę chodziło) to pewnie nie stwierdziłabym: "mnie wasze jedzenie nic nie obchodzi - ja dużo zup ugotowałam i więcej gotować nie muszę.". Eskalacja konfliktu nastąpiła w jakiś idiotyczny sposób, a najgłupsze jest to, że chodziło o "wychowanie" "obywatelskie". Odpowiedz Link Zgłoś
tukata Re: liceum przy Mokotowskiej 25.03.09, 10:23 menodo napisał "wdeptywanie w błoto tych, którym cockolwiek się udało" a co się udało? do tej szkoły trafia wyselekcjonowana, zdolna młodzież w liczbie do niedawna jednej klasy. Jeżeli jedynym celem tej szkoły jest tylko to, żeby te dzieci dostały sie na studia, to jak dla mnie to jest porażka. Bo dobra szkoła to nie tylko punkty zdobyte na egzaminie. Odpowiedz Link Zgłoś
Gość: menodo Re: liceum przy Mokotowskiej IP: *.adsl.inetia.pl 25.03.09, 11:43 Do wielu szkol trafia wyselekcjonowana mlodziez - progi na Mokotowska wcale nie naleza do najwyzszych...Napisalam to juz wczesniej, ale powtorze...To JEST sukces szkoly jesli jej uczniowie dostaja sie na studia tam gdzie chca. Mowie to z perspektywy osoby, ktora widziala rozpacz wielu dzieci i rodzicow po ujrzeniu wynikow matury...Znam dzieci, ktore chcialy byc lekarzami, psychologami, dyplomatami, tlumaczami...Teraz przechodza na druga strona ulice, kiedy widza swoich studiujacych kolegow. Odpowiedz Link Zgłoś
joa66 Re: liceum przy Mokotowskiej 25.03.09, 11:56 Ok. To jest sukces szkoły. A czy nie można zachować tych skutecznych metod NAUCZANIA z zachowaniem praw ucznia? Odpowiedz Link Zgłoś
verdana Re: liceum przy Mokotowskiej 25.03.09, 13:16 Sukces szkoly? Wybranie najlepszych uczniow, wymagania nie uwzgledniajace mozliwosci chorby i eliminowanie uczniow, ktorym się to nie podoba - gwarantuja sukces absolutnie kazdej placówce, ktora działa w ten sposob. Sukcesem jest nauczyć czegos uczniów, a nie skupić sie na tym, by zebrac w jednym miejscu najlepszych i doprowadzić ich do egaminu, ktory na 90% zdaliby w kazdej innej szkole. Artykuł moze i jest tendencyjny, GW nie jest gazeta obiektywna. Ale wypowiedzi dyrektora szkoły na tym forum świadcza o tym, ze źle sie dzieje. Pierwsza reakcja na krytyke - opuść szkołę. Staroswieckie metody nauczania akceptowane, metody aktywizujace uczniów - jak swoista kara. Dyrekcja wiedzaca o lamani praw w swojej szkole i nie reagujaca na nie latami - to wszystko nie artykuł, to sam p. dyrektor. Odpowiedz Link Zgłoś
Gość: menodo Re: liceum przy Mokotowskiej IP: *.adsl.inetia.pl 25.03.09, 15:02 Odpowiadam Verdanie: wiele szkol rekrutuje zdolne dzieci, zachecajac je klasami "kulturowymi", "redakcyjnymi", "dziennikarskimi", "prawniczymi" etc. Nie mowiac o szkolach spolecznych, gwarantujacych "wspaniala" atmosfere. Przesledzilam caly ranking Perspektyw, poniewaz szukam dla swojej corki dobrego liceum. Co sie okazuje? Nedza. Wiele szkol w Warszawie zawdziecza swoj sukces w rankingu wysokimi notowaniami na UKSW nazywanym polskim "Óksfordem"....Ponadto Rodzice z Warszawy pamietajcie: w 15 osobowej grupie na stosunkach miedzynarodowych UW jest tylko 5 absolwentów warszawskich ogolniaków...Reszta to "dzieci z prowincji"...Wiec moze troche pomyslcie o swoich priorytetach zanim zniszczycie najlepsza szkole w stolicy... Odpowiedz Link Zgłoś
verdana Re: liceum przy Mokotowskiej 25.03.09, 15:18 A na czym polega "najlepsza szkola" Twoim zdaniem - jedynie na tym, ze przygotowuje dziecko do jednego egzaminu? Nie interesuje Cię atmosfera szkoły, nie przeszkadza Ci, ze "aktywizacja uczniów" nie jest dobrze widziana? Pamietaj może, ze egzamin maturalny i dostanie się na studia to nie jest koniec edukacji, tylko własciwie poczatek. Na tych studiach trzeba się jeszcze utrzymać - któś, kogo nauczono uczyć się pilnie, terminowo, stad-dotąd, a nie aktywnosci intelektualnej - na studia zda i ale bardzo prawdopodonbie ich nie ukończy, lub ukonczy bardzo słabo. No i nie rozumiem, co to za zarzut do warszawskich szkół, ze wiekszość mlodziezy na studiach to mlodziez z prowincji - tak własnie ma być. Warszwa to tylko niewielki procent mlodziezy, UW szturmują tłumy bardzo dobrej mlodziez z prowincji - i takie proporcje sa jak najbardziej normalne. Na wydziale 1/3 mlodziezy ze stolicy, ktora liczy 1/40 ludnosci kraju to i tak bardzo duzo - o ile nie za duzo. Odpowiedz Link Zgłoś
Gość: menodo Re: liceum przy Mokotowskiej IP: *.adsl.inetia.pl 25.03.09, 17:28 Sukces szkoly? Wybranie najlepszych uczniow, wymagania nie uwzgledniajace mozliwosci chorby i eliminowanie uczniow, ktorym się to nie podoba - gwarantuja sukces absolutnie kazdej placówce, ktora działa w ten sposob. Sukcesem jest nauczyć czegos uczniów, a nie skupić sie na tym, by zebrac w jednym miejscu najlepszych i doprowadzić ich do egaminu, ktory na 90% zdaliby w kazdej innej szkole. nie wiem, czy potrafie cytowac, ale to odpowiedz na post Verdany. Chodzi mi o to, ze w nowych realiach warszawscy licealisci spotykaja sie z o wiele wieksza liczba "dzieci z prowincji" niz kiedys...I ze te dzieci przyzwyczajone sa do ciezkiej harowki w o wiele wiekszym stopniu niz wypieszczeni warszawiacy; nie wiem, czy to dobrze, czy zle, ale prawda jest taka, ze na uniwersytet troskliwe mamy raczej nie maja wstepu. Odpowiedz Link Zgłoś
verdana Re: liceum przy Mokotowskiej 25.03.09, 18:58 Nie, po prostu teraz dzieci na prowincji sa zamożniejsze, mają dostęp do internetu, a coraz więcej rodzicw ma aspiracje - także tych z tzw. "głuchej prowincji". Kiedyś wiekszości spoleczenstwa wystarczała szkola zawodowa, albo matura - teraz i dzieci z prowincji, dzieci z rodzin "bez wyksztalcenia", chca je zdobyć. To bardzo pozytywne i tak - mam nadzieje - zostanie. Te dzieci nie sa wcale przyzwyczajone do cięższej harowki, co widac , gdy się prowadzi na studiach zajecia. Jest ich po prostu wiecej i tyle. Wiecej przystepuje do egzaminów, to i więcej sie dostaje. Sama miałam w gabinecie troskliwego ojca studentki z gluchej prowincji, ktory chciał mnie przekonać, ze jego Marysia umie. Natomiast zwykle nie ma żadnej róznicy między studentami z Warszwy i spoza Warszawy. Odpowiedz Link Zgłoś
joa66 Re: liceum przy Mokotowskiej 25.03.09, 15:19 Myślę, że nie jest naszą intencją (nie mówiąc o możliwościach) niszczenie szkoły. Chyba , że niszczeniem nazywamy dyskusję na jej temat. Wiem, że nie jest to ulubiona forma tej szkoły. Odpowiedz Link Zgłoś
agatka_s Re: liceum przy Mokotowskiej 25.03.09, 15:26 Przesadzasz Nikt nie chce szkoły zniszczyć (mam nadzieję). Bardziej chodzi o wyrażenie opinii o metodach stosowanych w szkole. Mnie np specjalizacja szkoły bardzo się podoba i uważam że jeśli ktoś jest tak bardzo ukierunkowany (UW, SGH) to jeśli może chodzić do tak sprofilowanej szkoły to super. Świetnie że wśród różnych szkół jest i taka. Natomiast nie bardzo podoba mi się (i to jest moja osobista opinia) sposób motywaowania do nauki. Bazuje on na założeniu ze uczniowie są leniwi i trzeba ich motywować w tak opresyjny a czasem nawet drastyczny sposób (no bo dla mnie jeśli nastolatek idzie z gorączką na klasówke bo obawia się konsekwencji-jest drastyczne). Jeśli już mówimy o spotkaniu (miałam nie mówić o tym że na nim byłam, bo to niejako nie ma nic wspólnego z tematem artykułu), to byłam trochę zaskoczona jak dzieciaki z pierwszej klasy były już "zindoktrynowane" tym systemem "gnębienia" uczniów przez nauczycieli. Uczniowie wprost przekrzykiwali się tym jakie to "tortury" są stosowane przez nauczycieli i jakim to szczęściem jest dostać z czegoś jedynkę(pewnie trochę przesadzali, ale samo to że dla nich to był najważniejszy "news" który mieli do przekazania kandydatom był porażający). Ci młodzi ludzie którzy rozumiem jeszcze niedawno byli w gimnazjach z samymi piatkami, czwórkami-w ciągu pół roku nagle zacęli wierzyć że normą są same jedynki i dwójki- i jeszcze TYM SIĘ CHWALILI, ba traktowali to wręcz jako powód do dumy. Powiem szczerze na mnie zrobiło to piorunujace wrażenie. Zwyczajnie nie bardzo bym chciała aby moje dziecko wierzyło w to że jedynym skutecznym sposobem zachęcenia go do pogłębiania wiedzy jest stawianie złych stopni. Zwyczajnie wolałabym aby mój syn był motywowany pozytywnie, a nie negatywnie do nauki. Ot taki kaprys. Mój syn chodzi do bardzo dobrego gimnazjum (też od kilku lat w czołówce warszawskiej)-stosuje się tam trochę inne zasady oceniania, inne wymagania itp-ale nikt tym dzieciakom nie robi wody z mózgu. Nikt tych dzieci nie motywuje w ten sposób że boją się opuścić klasówke-to jest po prostu zbędne, daje się poprostu te dzieci zmotywować czymś innym. Ja poprostu nie widzę tego liceum jako miejsca dla mojego dziecka-w miarę normalnego, pracowitego, całkiem zdolnego ucznia-poprostu myślę że bez takiego prania mózgu i terroru też da sobie radę. Ale to nie znaczy że ta szkoła dla innego dziecka nie będzie odpowiednia, co też nie znaczy że szkoła nie jest SKUTECZNA. Jest i to jak cholera !!! Odpowiedz Link Zgłoś
verdana Re: liceum przy Mokotowskiej 25.03.09, 15:33 Jest skuteczna? Też watpie, niestety... gdyby byla aż tak skuteczna nie musiałaby sie pozbywać uczniów , ktorzy są slabsi, no i jej uczniowie nie braliby korepetycji. I nie chodzili na kursy. A biorą. I chodza. Skuteczna jest szkoła, ktora UCZY. Z nie zawsze najlepszych robi takich, ktorzy po trzeciej klasie sa na wyższym poziomie, niz na poczatku. Szkola, ktora tylko wymaga jest skuteczna pozornie - ci uczniowie byliby prawdopodobnie równie dobrzy gdzie indziej, a mniejszym kosztem. Odpowiedz Link Zgłoś
agatka_s Re: liceum przy Mokotowskiej 25.03.09, 15:56 Jest skuteczna w realizacji celu jaki ma, tzn gwarancji dostania się na studia na SGH i UW. Liczba uczniów opuszczających szkołe też chyba nie jest jakaś drastyczna. W każdej szkole takie rzeczy się zdarzają-uczniowie odchodzą, są wyrzucani, to nie jest nic wyjątkowego i napewno nie może być traktowane jako porażka szkoły. Myślę też że uczniowie w sumie nawet lubią tę szkołę, tak to w każdym razie wyglądało. Odpowiedz Link Zgłoś
verdana Re: liceum przy Mokotowskiej 25.03.09, 16:18 Nie bądź naiwna - na dniach otwartych ZAWSZE tak wyglada i ja o to nie mam zadnej pretensji. Dziewczyna, ktorejlosy sledzilam przez trzy lata , córka przyjaciela na pewno tej szkoly nie lubiła. szkola nie okazała się tez skuteczna - dziewczyna ledwo zdawała z klasy do klasy, a wstep na studia zapewniła jej olimpiada, ktorą zrobila dzięki korepetycjom. Odpowiedz Link Zgłoś
agatka_s Re: liceum przy Mokotowskiej 25.03.09, 17:49 verdana napisała: > Nie bądź naiwna - na dniach otwartych ZAWSZE tak wyglada i ja o to > nie mam zadnej pretensji. > Dziewczyna, ktorejlosy sledzilam przez trzy lata , córka przyjaciela > na pewno tej szkoly nie lubiła. szkola nie okazała się tez > skuteczna - dziewczyna ledwo zdawała z klasy do klasy, a wstep na > studia zapewniła jej olimpiada, ktorą zrobila dzięki korepetycjom. To że ktoś szkoły nie lubi to też jest normalne. Normalne jest też to że też konkretnego nauczyciela jedni bardzo lubią a inni odwrotnie. To że jakiś uczeń ma złe wspomnienia ze szkoły nie jest dla mnie miarodajne. Na portalu moja-klasa (w każdym razie w przypadku moich szkół i klas) można sobie poczytać jak skrajunie różne opinie i wspomnienia mają ludzie którzy razem kończyli szkołę, a nawet ba klasę. Ja już trochę tych spotkań wstępnych i na etapie gimnazjum i teraz liceum zaliczyłam i myślę że trochę umiem odczytać "między wierszami"-moim zdaniem akurat te dzieci które ja poznałam indentyfikuja się ze szkołą w 100%, nawet bym powiedziała że było to ciut przerażające, coś w rodzaju fascynacji jak w sekcie (Broń Boże nie porównuje, tylko mówie że atmosfera takiej totalnej wiary i fascynacji grupą do której się należy podobna). Odpowiedz Link Zgłoś
tukata Re: liceum przy Mokotowskiej 25.03.09, 14:23 a oto obrazek z ostatniego (17.03) otwartego zebrania w owej szkole dla gimnazjalistów i ich rodziców: rodzice zapytali uczniów tej szkoły, którzy pełnili rolę gospodarzy zebrania razem z dyrektorem "czy wybralibyście ponownie tę szkołę?" - dyrektor został poproszony o odwrócenie sie plecami. Większośc dzieci odpowiedziała tak, pozostałe, że nie. Co na to dyrektor? Zapowiedział następnego dnia klasówkę z chemii(której uczy), bo odpowiedż nie była po jego myśli, byli tacy, którzy się wyłamali. Wszyscy myśleli, że to był żart, ale to niestety nie był żart. Bardzo wielu osobom się to nie podobało. Dzieci zostały oddelegowane w określonym celu - miały chwalić, chwalić,chwalić a nie mówić to co myślą. Im nie wolno myśleć, one mają wykonywać zadania. Odpowiedz Link Zgłoś
agatka_s Re: liceum przy Mokotowskiej 25.03.09, 14:37 Eeeej to chyba nie tak było ! Ja byłam na tym zebraniu. 1. Wszystkie dzieci odpowiedziały "tak" 2. Zapowiedź klasówki (i był to z pewnością żart !!!) pojawiła się w momencie gdy młodzież zgromadzona w kącie zaczęła zachowywać się ciut głośno- Pan Dyrektor zagroził że jak się nie uspokoją to znajdą informacje o klasówce na forum. Mnie (z mojego punktu widzenia) kilka rzeczy w trakcie tego zebrania nie bardzo się spodobało, ale bardzo proszę nie przeinaczajmy faktów. Akurat kontakt Pana Dyrektora z młodzieżą moim zdaniem był bez zarzutu, a młodzież bardzo dobrze mówiła o szkole autentycznie, a nie dlatego że im ktoś kazał. Odpowiedz Link Zgłoś
Gość: menodo Re: liceum przy Mokotowskiej IP: *.adsl.inetia.pl 25.03.09, 17:11 Dzieci sa rozne. Prawdziwy wyscig szczurow odbywa sie nie na poziomie liceow, ale na poziomie gimnazjow -gdzie licza sie stopnie na swiadectwie gimnazjalnym. Obserwuje kolezanki swojej corki i zareczam, ze sa wsrod nich idealne uczennice dla pani Dybowskiej.Przyzwyczajone do tego, ze sa odpytywane na kazdej lekcji z kazdego przedmiotu. Teoretycznie na kazdej lekcji moga miec kartkowke, ktorej nie mozna poprawic! Moje dziecko jest w zasadzie poza ta konkurencja - z powodu konkursow, w ktorych ma sukcesy. Inna sprawa, jak bardzo samotne sa dzieci zdolne i ambitne w slabych szkolach. Dla wszystkich wrazliwych Mam pytanie - czy jestescie w stanie zrozumiec uczucia dziecka, ktore nie chodzi na religie a na kolejny etap konkursu wysylane jest z katechetka, bo nauczycielka przedmiotu ma 'imieniny siostry"? Odpowiedz Link Zgłoś
agatka_s Re: liceum przy Mokotowskiej 25.03.09, 17:38 Gość portalu: menodo napisał(a): > Dla wszystkich wrazliwych Mam pytanie - czy jestescie w stani > e > zrozumiec uczucia dziecka, ktore nie chodzi na religie a na kolejny etap > konkursu wysylane jest z katechetka, bo nauczycielka przedmiotu ma 'imieniny > siostry"? Nie bardzo rozumiem. a to jakiś problem jest ? co niby ta pani katechetka to dzieci niechodzące na religie zjada na surowo ? Mój syn jechał jakiś miesiąc temu na konkurs z nauczycielką którą pierwszy raz na oczy widział i jakoś przeżył (MOŻE TO NAWET BYŁA KATECHETKA ????), bo pan im się rozchorował. Wybacz ale to jakiś wydumany problem, przecież chyba z pacierza ta katechetka podczas jazdy nie odpytywała, pewnie jak normalnym kulturalnym ludziom udało się (lub udałoby się, gdyby była dobra wola) jej i Twojej córce pogadać o pogodzie, o przeczytanej książce i innych neutralnych duperelach. Odpowiedz Link Zgłoś
Gość: menodo Re: liceum przy Mokotowskiej IP: *.adsl.inetia.pl 25.03.09, 17:53 To byl skrot myslowy. Chodzi o to, ze dziecko jest lureatem konkursu a nauczzciel dowiedzial sie o tym od rodzica. Po prostu jakos mu to z glowy wypadlo...Do Mokotowskiej ma sie to tak, ze tam raczej pamieta sie kto z czego wygrywa olimpiady. Stad moj szacunek do tej hehe autorytarnej szkoly. Odpowiedz Link Zgłoś
agatka_s Re: liceum przy Mokotowskiej 25.03.09, 17:59 Gość portalu: menodo napisał(a): > To byl skrot myslowy. Chodzi o to, ze dziecko jest lureatem konkursu a > nauczzciel dowiedzial sie o tym od rodzica. Po prostu jakos mu to z glowy > wypadlo...Do Mokotowskiej ma sie to tak, ze tam raczej pamieta sie kto z czego > wygrywa olimpiady. Stad moj szacunek do tej hehe autorytarnej szkoly. Będe złośliwa: bo tam tych olimpijczyków co kot napłakał, to pamiętają. Serio: to nieładnie swiadczy o tej konkretnej nauczycielce-i jako o pedagogu i jako o człowieku i tyle. A o skromnej ilości olimpijczyków sam pan Dyrektor mówił (tłumacząc relatywnie niską pozycję szkoły w rankingu ogólnopolskim). Gratuluje laureatki.(tym bardziej po tak traumatycznych przeżyciach jak podróż z katechetką ;-) Odpowiedz Link Zgłoś
Gość: menodo Re: liceum przy Mokotowskiej IP: *.adsl.inetia.pl 25.03.09, 18:14 Ogolnie chodzi o to, ze malo jest szkol, w ktorych szanuje sie aspiracje dzieci. Wiekszosc nauczcieli ma naprawde gdzies swoja prace. Dlatego szanujmy tych, ktorzm jeszcze zalezy. Odpowiedz Link Zgłoś
agatka_s Re: liceum przy Mokotowskiej 25.03.09, 18:24 Nie zgadzam się, bo mam zupełnie inne doświadczenia. Nauczyciele mojego syna są super, i byli to zawsze super nauczyciele od przedszkola, przez 3 szkoły podstawowe (tak się nam ułożyło że aż 3), aż po gimnazjum. Ja bardzo szanuje nauczycieli i jestem im niezwykle wdzięczna "za dobrą robotę" z moim dzieckiem, ale to nie oznacza że zawsze muszą mi się wszystkie metody, czy zachowania konkretnego nauczyciela podobać. Odpowiedz Link Zgłoś
verdana Re: liceum przy Mokotowskiej 25.03.09, 18:54 ja tez mam inne doswiaczenia i to ze szkół srednich i slabych. Moja corka była otoczona wszechstronną opieka, gdy przystepowała do olimpiady, a osoby, ktore w lizeum zawodowym (he, he, poza rankingiem) przeszły do finału olimpiady były niemal noszone na rękach. nauczyciel pracował z nimi po lekcjach, takze u siebie w domu. Uwazam, ze dobre zdanie matury to naprawde nie jest jedyny cel w życiu. Wolalabym, z dwojga złego miec dziecko, ktore musi mature powtarzac, niz dziecko, ktore zostało nauczone tchórzostwa i komformizmu - jak ci uczniowie, ktorzy po rozpoczeciu afery wycofali swoje podpisy pod petycja, czy tez twierdzili, ze zostali zmuszeni do jej podpisania. Znaj proporcją , mocium panie. Uczciwość i sumienie sa wazniejsze od najwazniejszego egzaminu. Odpowiedz Link Zgłoś
Gość: menodo Re: liceum przy Mokotowskiej IP: *.adsl.inetia.pl 25.03.09, 20:24 Wydaje mi sie, ze dalas sie zlapac na manipulacje wyborczej. Tak tak, samotny Alan ze swoja petycja otoczony tlumem tchorzliwych konformistow...Tak samotny i tak szlachetny ze az Duzy Format uczynil go przez przypadek bohaterem swojej opowiesci! (Bo jak wiadomo Mokotowska to wg GW najgorsze co spotkalo polska oswiate - w przeciwienstwie do Bednarskiej; "najwiekszy sukces Polski po 89 r.") Wiec powiem tak - wolalabym aby moje dziecko chodzilo na Mokotowska niz do jakiegokolwiek przytuliska dla zbuntowanych Alanow. I to chyba moje ostatnie slowo w tej sprawie. Odpowiedz Link Zgłoś
Gość: menodo Re: liceum przy Mokotowskiej IP: *.adsl.inetia.pl 25.03.09, 20:38 Wydaje mi sie, ze dalas sie zlapac na manipulacje wyborczej. Tak tak, samotny Alan ze swoja petycja otoczony tlumem tchorzliwych konformistow...Tak samotny i tak szlachetny ze az Duzy Format uczynil go przez przypadek bohaterem swojej opowiesci! (Bo jak wiadomo Mokotowska to wg GW najgorsze co spotkalo polska oswiate - w przeciwienstwie do Bednarskiej; "najwiekszy sukces Polski po 89 r.") Wiec powiem tak - wolalabym aby moje dziecko chodzilo na Mokotowska niz do jakiegokolwiek przytuliska dla zbuntowanych Alanow. Odpowiedz Link Zgłoś
verdana Re: liceum przy Mokotowskiej 25.03.09, 21:56 Chyba nie czytałas odpowiedzi p. Dyrektora, bo cytuje głównie Jego, a nie Wyborcza, niestety. To Durektor, nie Wyborcza uwaza, ze każdy, komu sie nie podoba, powinien odejść. Dyrektor popiera i toleruje nauczanie staroswieckie, nie aktywizujące uczniów. Dyrektor ani słowa nie pisze o konflikcie jako takim, tylko o ojcu. Dyrektor obawia się,z e nagrania lekcji moga być wykorzystane przeciw szkole. Gdzie tu manipulacja? I oczywiscie, kazdy wybiera taka szkolę jaka chce. Jesli matka marzy dla dziecka o zdanej maturze, dobrych studiach, a póxniej o dobrej pracy, w ktorej nie ośmieli się buntować, sprzeczać o nic z szefem i pozwoli lamac swoje prawa pracownicze - to Mokotowska na pewno jest dobrym wyborem. Odpowiedz Link Zgłoś
menodo Re: liceum przy Mokotowskiej 25.03.09, 22:57 verdana napisała: > Chyba nie czytałas odpowiedzi p. Dyrektora, bo cytuje głównie Jego, > a nie Wyborcza, niestety. > Czytalam odpowiedzi dyrektora, ale byc moze inaczej je interpretuje wlasnie dlatego, ze w artykule wyczuwam paskudna manipulacje. Co do samej szkoly - uwazam, ze to nie jest szkola dla mojego dziecka. Jest zbyt restrykcyjna, konserwatywna i staroswiecka. Ale nie uwazam, ze wychowuje tchorzy, konformistow czy ludzi bez wlasciwosci...Paradoksalnie, efekt moze byc wrecz odwrotny! Odpowiedz Link Zgłoś
claratrueba Re: liceum przy Mokotowskiej 26.03.09, 08:26 Fajnie jest być w fajnej szkole, dobrze jest być w dobrej, szczególnie jak jest się zdolnym a nie lubi się być nazywanym kujonem. Natomiast powala mnie jak wiele przypisujecie szkole. Żadne to "centrum kształtowania postawy moralnej"- konformistę wychowuje dom i postawa rodziców. No chyba, że sierota. Chodziłam do szkoły do bólu konserwatywnej, staroświeckiej i restrykcyjnej. Tam nauczyłam się bronić swojego zdania. Łatwo nie było (na świadectwie maturalnym maksymalna średnia i sprawowanie jedynie "poprawne"). Na początku szkoła wzywała rodziców regularnie w celu przedyskutowania mojej "niezależności" potem przestała bo oni popierali mnie, nie sz.p. profesorstwo. Nie robiąc wielkich afer jak to mnie gnębią tylko wykazując absurdalność czepiania się. W końcu szkoła dała spokój i mi i "niereformowalnym rodzicom". Możliwe to było bo nie byłam klasowym ogonem co to ledwo z klasy do klasy przechodzi. W gimnazjum mojego syna (konserwatywnym itd. do bólu) przećwiczyliśmy to samo- ty się dobrze uczysz, dobrze zachowujesz, kadra przymyka oko na dość nietypowy w tej szkole wygląd i zainteresowania. Działa, a przy okazji dziecko nauczyło się bronić swoich praw. Przyda mu się, tak jak mi się przydało. Zgodnie z zasadą Legii Cudzoziemskiej: "przeżyjesz tu- przeżyjesz wszędzie". Mam zdanie na temat kształtowania charakteru nieco odmienne niż większośc tu obecnych- bronic swojego zdania uczysz sie tam, gdzie go bronić musisz, nie tam gdzie żadnej to odwagi nie wymaga. Odpowiedz Link Zgłoś
menodo Re: liceum przy Mokotowskiej 26.03.09, 11:50 claratrueba napisała: > Fajnie jest być w fajnej szkole, dobrze jest być w dobrej, szczególnie jak jest > się zdolnym a nie lubi się być nazywanym kujonem. Natomiast powala mnie jak > wiele przypisujecie szkole. Żadne to "centrum kształtowania postawy moralnej"- > konformistę wychowuje dom i postawa rodziców. No chyba, że sierota. Chodziłam d > o > szkoły do bólu konserwatywnej, staroświeckiej i restrykcyjnej. Tam nauczyłam si > ę > bronić swojego zdania. Moim zdaniem to troche bardziej skomplikowane. To zalezy jak silne jest dziecko, jak silne sa restrykcje i czego dotycza. W gimnazjum mojej corki obowiazywal przepis, ze dziewczynki w czasie menstruacji mogą byc zwolnione z cwiczen tylko RAZ w ....semestrze... Kara za niecwiczenie byla nieobecnosc na lekcji, pozniej "karne" zaliczanie ewentualnie problemy z klasyfikacja etc...Wiec te co bardziej lekliwe np. skakaly z podpaska przez kozla itd.itd. Po kilku miesiacach udalo sie wywalczyc zmiane nauczyciela... Czego sie z tego nauczylo moje dziecko? Nie wiem, chyba tylko stosowania obelg; wczesniej raczej nie mialo okazji do uzywania wulgaryzmow... Po tym doswiadczeniu (oraz wielu podobnych i rownie barwnych w tej samej szkole) z duzo wieksza ostroznoscia podchodze do tzw. szkol konserwatywnych a jestem juz po bogatych doswiadczeniach ze "szkola luzacka" (starszy syn) i chcialabym znalezc jakis "zloty srodek" poszukujac liceum dla corki... Odpowiedz Link Zgłoś