sokolasty
26.08.10, 13:38
Ostatnio podczas urlopu stwierdziłem, że bardzo trudno się stołować "na
mieście" i odchudzać. O ile wszędzie kupię kebaba, nuggets, hamburgera, frytki
czy pizzę, to czegoś dietetycznego już nie znajdę. Trudno kupić sałatkę lub
surówkę czy np. gotowaną wołowiną (to już w ogóle jakaś abstrakcja). I co?
Efekt jest taki, że znajomi wciągają obiadek, a ja wodę sączę. Mam w kieszeni
mieć zawsze kiszoną kapuchę?