Dodaj do ulubionych

Schudnę, a co mi szkodzi

IP: *.szczecin.mm.pl 15.07.14, 16:13
Postanowiłam, że jednak na mój przypadek rozpocznę nowy wątek, tak jakoś dużo wyszło w wątku o znaczeniu wody..
Może ktoś mi dopowie coś jeszcze, doradzi.
W skrócie. 35 lat. 3 dzieci. Wychodzę z 70kg. Mam już 68kg. Chcę mieć 58 kg.
Zmieniłam co nieco w życiu. Dołożyłam codzienne ćwiczenia na orbitreku.
Nie stosuję żadnych "wspomagaczy". I nie zamierzam.

Kontynuacja z wątku o wodzie.
Nie ukrywam lubię mięsne obiady. Kiedyś często jadłam gulasz sojowy, soczewicę. Ale gotuję i jem to co dzieci, a córka jest alergiczką, syn nie jada kupnych wędlin, białka zwierzęcego dostarcza praktycznie tylko podczas obiadu, mąż jak robiłam bezmięsne posiłki to w żartach się upewniał, czy jutro mogę zrobić ziemniaki i kotleta. Robię też placki, naleśniki, kluski śląskie z sosem pieczarkowym ( tu lubią bez mięsa), leniwe pierogi. Ryba (dostaje po kilka kg bardzo dobrej od znajomego), też u nas gości. Makaron też jadamy. Jutro dla mnie będzie fasolka po bretońsku, dla dzieci mięso.
Z obiadami to czasem mi się po prostu nie chce (ale dzieci nauczone, że jemy drugie z tatą), przyjdę po pracy, odbiorę dzieci ze szkoły, zjemy zupę. Potem idziemy na dwór, wracamy, robię drugie i jemy już wszyscy razem. Zupę nierzadko gotuję wieczorem. Męża mam niegotującego, nawet na pytanie , co zrobić jutro na obiad, odpowiada sama zdecyduj. Gdy on ma gotować, to jest pizza lub kebab/KFC/McDonalds.

Jak jest u Was? Czy słyszycie od życzliwych, żeby się odchudzić.
Ja uważam, że może to powiedzieć mi mąż i mama. Reszta nie. Teść (otyłość piwna-jak sam mówi o sobie, praca umysłowa, więc codziennie w garniturze nie wygląda najgorzej, na luzaka gorzej) absolutnie nie. :/

Czuję się lepiej, że jednak ta waga wolno, bo wolno, ale spada. I nie mogę się doczekać "odwdzięczenia" teściowi. Wspominając rozmowę z nim, lepiej mi się biegnie na orbitreku. :)

Obserwuj wątek
    • margonik Re: Schudnę, a co mi szkodzi 15.07.14, 16:55
      > Nie ukrywam lubię mięsne obiady.

      No i bardzo dobrze. Na obiad najlepsze jest mięso lub ryba, od czasu do czasu ewentualnie warzywa strączkowe lub motylkowe (fasola, ciecierzyca, soczewica) oraz zupy-kremy.

      > Robię też placki, naleśniki, kluski śląskie z sosem pieczarkowym, leniwe pierogi.

      Jeśli chcesz schudnąć, to zapomnij o nich. To są potrawy najbardziej tłuczące, zaraz obok śmieciowych fast foodów. Chyba, że od czasu do czasu zrobisz sobie placki np. z dynii lub cukinii, na małej ilości tłuszczu lub naleśniki z mąki gryczanej. W każdej razie nic z białej mąki!

      Jeśli chodzi o dania węglowodanowe to, pomijając warzywa, dobre są:
      - chleb pełnoziarnisty,
      - płatki owsiane górskie*/ ewentualnie jęczmienne lub inne grube, nie błyskawiczne,
      - gruboziarniste kasze,
      - pełnoziarnisty ryż oraz ryż dziki*,
      - quinoa*,
      - makaron pełnoziarnisty,
      - produkty z mąki sojowej oraz gryczanej,
      - fasola, ciecierzyca*, soja*, soczewica (najlepiej zielona)* - je wszystkie z nasion, nie z puszki!

      Te które zaznaczyłam gwiazdką mają szczególnie niski indeks glikemiczny, wiec stabilizują poziom cukru we krwi, co sprzyja odchudzaniu. Pozostałe jeść z umiarem.

      • maitresse.d.un.francais bądź człowiekiem i powiedz 15.07.14, 20:37
        gdzie kupić tę quinoę, czyli komosę ryżową

        Może i są, ale ja jem pierogi, białe pieczywo i chudnę.

        Soczewicę i ciecierzycę wsuwam z puszki - efekt jak wyżej.

        A mąkę razową może forumka zakupić.
        • Gość: b Re: bądź człowiekiem i powiedz IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 15.07.14, 21:38
          Aż zapytam wujka google o tę komosę, bo rzeczywiście kolejny raz o niej czytam a nigdy w sklepie nie widziałam.
          • Gość: b Re: bądź człowiekiem i powiedz IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 15.07.14, 21:49
            Podobno jest za 7.99 w kauflandzie, musiałam ją przeoczyć.
        • margonik Re: bądź człowiekiem i powiedz 15.07.14, 23:02
          Quinoa jest w sklepach z żywnością ekologiczną, czasami w zwykłych hipermarketach na półkach z jedzeniem ekologicznym. Mozna ją też zamówić w internecie.

          A odnośnie jedzenia pierogów i białego chleba i chudnięcia, to jak sie ma tasiemca to sie na wszystkim chudnie...

          • maitresse.d.un.francais Jasne 15.07.14, 23:08
            "Tasiemca się ma". Do tej pory rzeczony tasiemiec powodował tycie. :-P

            Owszem, jem pierogi (nie codziennie), biały chleb (jak wyżej), codziennie używam białego cukru, co kilka dni jem niewiele słodyczy.

            Ale jak się ma obsesję na tle zdrowego żywienia, to każdemu się tasiemca zdiazgnozuje. Online.

            Kiedyś był taki głupi dowcip netowy - diagnoza ciąży przez net. Koleżanka, widzę, w tasiemcach się specjalizuje.
            • margonik Re: Jasne 16.07.14, 02:32
              Taki żarcik ;)
              Swoją drogą, nie wiem czy wiesz, że niektórzy celowo łykają tasiemca by schudnąć. Ale nie polecam :)

              A co do chudnięcia, to chudnięcie i jego tempo zależy od wielu rzeczy. Nie piszesz, co robisz i co jesz, aby schudnąć, tylko ze jesz pierogi, biały chleb i słodycze i chudniesz. Może i chudniesz, ale nie dzięki nim....

              A ostatecznie mozna jeść i same ciasteczka i schudnąć, jeśli nie przekroczy się jakiegoś pułapu kalorii. Tylko niekoniecznie będzie to służyć zdrowiu i niekoniecznie będzie to trwałe.

              • maitresse.d.un.francais Re: Jasne 16.07.14, 17:09
                Może i chudniesz, ale nie dzięki nim....

                Ależ ja doskonale wiem, niemniej odchudzam się całkiem znośnie, i o to chodzi.

                >
                > A ostatecznie mozna jeść i same ciasteczka i schudnąć, jeśli nie przekroczy się
                > jakiegoś pułapu kalorii. Tylko niekoniecznie będzie to służyć zdrowiu i niekon
                > iecznie będzie to trwałe.

                Eeee tam, zdrowiu. Zdrowie to przede wszystkim właściwe zagospodarowanie energii.

                Akurat nie mam najmniejszej ochoty na sadzenie melisy, robienie domowych pierogów i takiegoż ciasta.

                Uchetałabym się i zestresowała tyle (z wielu powodów), że w ogólnym rozrachunku zupełnie by to mojemu zdrowiu nie posłużyło. :-P

                Nie będę się brzydko wyrażać o tego typu czynnościach, bo są forumki, które to robią i jeśli chcą, bardzo dobrze.

                Nie będę też np. kupować tysiąca pięciuset produktów do pieczenia chleba, "bo to zdrowo", prędzej polezę na targ ekologicznego żarcia, ale też jak mi się zachce.

                No i nie przesadzajmy z tym zdrowiem. Są większe problemy zdrowotne niż ciasteczka i półprodukty.

                Kiedyś było takie hasło:

                "NIE PAL TYLE, UMRZESZ ZDROWSZY".

                Hehe.
                • margonik Re: Jasne 17.07.14, 00:52
                  Ja akurat z tych, co pieką chleb. Wystarczają do tego 3 składniki: mąka, sól i woda :) Do tego jakieś 10 min pracy raz w tygodniu, podczas gdy wybranie sie na targ zajęłoby mi naprawdę wielokrotność tego ;

                  Największy plus, to to, że od kiedy piekę, moje dzieci jedzą ciemny chleb (nawet same upominają sie o niego), podczas gdy wcześniej w ogóle nie było mowy.

                  Odnośnie ciasteczek, pierogów i półproduktów to wszystko jest dla ludzi. Nawet będąc na diecie można czasami zrobić wyjątek, choćby dla zdrowia psychicznego, czy jakichś tam relacji towarzyskich.

                  Sęk w tym, że dieta zakłada ograniczenie kalorii. Można je ograniczyć jedząc mało wartościowe produkty, ale wówczas narażasz sie na niedobory składników pokarmowych. Schudniesz, ale po pewnym czasie organizm się zbuntuje i rzucisz się na jedzenie. Już nie mówiąc o tym, że spowalni Ci sie metabolizm i po pewnym czasie będziesz tyć od sałaty.
                  Jak jesz wartościowe rzeczy, to łatwiej zapanować nad apetytem, zrezygnować ze słodyczy i z czasem przyswoić sobie taką dietę, jako stały styl odżywiania. I nie wiąże sie to z poczuciem drogi przez mękę, ale z dobrym samopoczuciem i przyjemnością.

                  Piszesz, aby zrównoważyć zycie zdrowe z przyjemnym, ale ja uważam, ze zdrowe jest przyjemne.

                  I nie jestem jakimś fanatykiem, ale raczej fanką zdrowego jedzenia. Hedonizm w moim wydaniu to bakłażan z mozarellą i szpinakiem, a nie odgrzewane pierogi z hipermarketu.




                  • maitresse.d.un.francais Ale ja nie mam na myśli składników 17.07.14, 16:38
                    a raczej AKCESORIA KUCHENNE.

                    Ty uważasz, że zdrowe jest przyjemne - cóż, jeśli wolisz surową marchewkę od smacznego dania, to nie mam więcej pytań.

                    I nie prosiłam cię o porady dietetyczne. U nas w domu się MAŁO GOTUJE, często jadamy półprodukty (ewentualnie jajca albo kluchy z gotowymi sosami), ponieważ nam się NIE CHCE i NIE LUBIMY.

                    I tak będziemy czynić dalej właśnie dla zdrowia psychicznego.

                    Daruj, ale jeśli sądzisz, że dotychczas żyłam jako dziecko we mgle i czekałam całe życie tylko na Twoje porady, to jest to postawa arogancka. Ja szanuję Twoje wybory, ty szanuj moje.

                    Mój organizm ma się znakomicie, metabolizm zasuwa jak z propellerem i jakoś nie reaguje na Twoje uwagi.

                    Sęk w tym, że OGRANICZAM kalorie, jem BARDZIEJ WARTOŚCIOWE rzeczy niż poprzednio (i nie, nie będę ci przedstawiać mojego jadłospisu dawnego i obecnego) i skoro moja dieta odpowiada MNIE, to nie wiem, czemu się uparłaś mnie zmieniać.

                    Łatwiej panuję nad apetytem i ograniczam słodycze. Tak, właśnie to robię.

                    I zapewniam, że przy moim poprzednim jadłospisie nie ważyłam 150 kilo, a jedynie 72, czyli 14 więcej niż w moim najszczuplejszym okresie.


                    Naprawdę, nie jestem tobą i nie będę. I vice versa.

                    One nie są z hipermarketu. Są z małego sklepu, ręcznie klejone. I nie są też hedonistyczne. Po prostu służą jako danie obiadowe.

                    Zjadłszy na obiad bakłażana z mozzarellą i szpinakiem szybciutko padłabym z głodu.

                    A padanie z głodu nie jest zbyt hedonistyczne. :-P No chyba że masz inne zdanie.

                    • maitresse.d.un.francais Re: Ale ja nie mam na myśli składników 17.07.14, 16:39
                      No chyba że masz taką misję? Siłą i podstępem nawrócić (określenie nieprzypadkowe) wszystkich na swój model żywienia?
                      • margonik Re: Ale ja nie mam na myśli składników 17.07.14, 22:06
                        Moją misją jest własciwy model żywienia zaszczepić w swoich dzieciach i ewentualnie nawrócić mojego męża, by jadł coś więcej niż mięso i ziemniaki...
                        Obcym ludziom mogę co najwyżej coś doradzić, ale czy skorzystają, jest mi to całkowicie obojętne. Czułabym się jednak podle, doradzajac niewłaściwie.
                    • margonik Re: Ale ja nie mam na myśli składników 17.07.14, 21:51
                      > a raczej AKCESORIA KUCHENNE

                      1500 akcesoriów: miska, dwie silikonowe formy i słoik...

                      > Ty uważasz, że zdrowe jest przyjemne - cóż, jeśli wolisz surową marchewkę od smacznego
                      > dania, to nie mam więcej pytań.

                      Nie, nie wolę. Tobie naprawdę każde zdrowe jedzenie kojarzy się z niesmacznym, a smaczne z niezdrowym?

                      > I nie prosiłam cię o porady dietetyczne.

                      Ale ja Ci ich wcale nie daję... Porady udzieliłam Wiolecie, bo o nią prosiłam, a z Tobą jedynie polemizuję (i to Ty tą polemikę zaczęłaś).

                      > Daruj, ale jeśli sądzisz, że dotychczas żyłam jako dziecko we mgle i czekałam całe życie
                      > tylko na Twoje porady, to jest to postawa arogancka. Ja szanuję Twoje
                      > wybory, ty szanuj moje. (...)
                      > skoro moja dieta odpowiada MNIE, to nie wiem, czemu się uparłaś mnie zmieniać.

                      Nie sądzę tak i nie wpadłoby mi do głowy, by Cię zmieniać. Twoje wybory są dla mnie po prostu zupełnie obojętne - w końcu jesteś dla mnie zupełnie obcym człowiekiem.

                      > Zjadłszy na obiad bakłażana z mozzarellą i szpinakiem szybciutko padłabym z głodu.

                      Ty byś padła, ja nie. Tak, jak zauważyłaś, jesteśmy inne.
                      • Gość: Wioleta Czytam i na pewno skorzystam IP: *.szczecin.mm.pl 18.07.14, 16:04
                        Margonik pisz mi, dziel się swoją wiedzą i doświadczeniem. Czytam i korzystam.
                        Od pani Agnieszki i innych osób porady też są dla mnie cenne.
                        Przygotowałam dziś wielki dzban wody z plasterkami pomarańczy. No i popijam z dziećmi.
                        Zwiększyłam czas biegania na orbitreku, min. 40 min. codziennie ( szkoda tylko, że wróciły upały i boli mnie głowa). Jeszcze dwa miesiące temu chciałam go sprzedać. Włączam tv, program jaki lubię (politykę) i biegnę. I nawet po 9 godzinach pracy.
                        Nie kupuję absolutnie żadnych słodyczy. Dzieci jęczą, ale nic im się nie stanie jak się odsłodzą.
                        Córka umówiła się z kolagami na kebab (turecki, najlepszy w mieście), miałam na końcu języku Mi też przywieź, ale jednak się powstrzymałam. Pozwolę sobie jak zobaczę na wadze poniżej 65 kg.


                        • margonik Re: Czytam i na pewno skorzystam 18.07.14, 16:51
                          Gratuluję :)

                          Zamiast kebabu polecam naleśniki z mąki gryczanej - bardzo łatwo się robi i nawet bez jajek wychodzą. Naleśniki z mąki pszennej pełnoziarnistej, czy żytniej wychodzą kiepsko, a z gryczanej bez problemu. Jak zrobisz do nich sałatkę z kawałkami piersi z kurczaka z przyprawą do gyros, doprawioną jogurtem naturalnym z czosnkiem, będziesz miała zamiennik w wersji light :)
                          Kurczaka możesz przygotować w parowarze, jak masz, upiec, ugrillować lub usmażyć na małej ilości tłuszczu (wówczas najlepiej na oliwie z oliwek lub na rzepakowym).
                          • Gość: Wioleta Re: Czytam i na pewno skorzystam IP: *.szczecin.mm.pl 18.07.14, 17:39
                            A możesz mi napisać jak robisz sama chleb? Wiem, jest mnóstwo porad na necie, ale skoro Tobie wychodzi to nie będę musiała eksperymentować.
                            • margonik Re: Czytam i na pewno skorzystam 19.07.14, 01:46
                              Musisz na początek mieć zakwas. Możesz go zrobić sama (to oznacza trochę zabawy przez kilka dni), albo poprosić o niego kogoś, kto piecze.
                              To takie utrudnienie na początek, ale potem już jest lekko ;) Nie zniechęcaj się.

                              Jesli będziesz piekła w sobotę, to w piątek rano wyjmij zakwas z lodówki, aby go ożywić. Mozesz też od razu odstawić w dzbanku około litra przegotowanej wody, by ostygła.

                              Wówczas w piątek wieczorem robisz ciasto. Dajesz do miski:
                              - 1 kg mąki - najlepiej pół kg mąki pelnoziarnistej żytniej + pół kg jakiejs innej pelnoziarnistej, np. pszennej, orkiszowej, gryczanej - jaką masz,
                              - zakwas,
                              - 3 płaskie łyżeczki soli,
                              - 2 szklanki łącznie dodatków, jakie chcesz: ja mieszam odręby, zarodki pszenne, siemię lniane, słonecznik, czasami ziarna dyni...
                              - 3,5 - 4 szklanki przegotowanej, wystudzonej wody.

                              Mieszasz to wszystko rękoma, aż nie bedzie widać suchej mąki. To zajmuje jakąś minutę dosłownie. Nie wyrabiasz tego ciasta, nic z tych rzeczy - po prostu musisz wymieszać.

                              Potem odkładasz cześć do słoika, jako zaczyn na kolejny chleb (mniej więcej objętość szklanki - tylko słoik musi byc trochę większy, bo zaczyn urośnie). Przykryj go zakrętką, ale nie dokręcaj i włóż do lodówki. Tak będzie sobie czekał do kolejnego piątku :)

                              Resztę przekladasz do foremek. Z tej ilości wychodzą dwie silikonowe keksówki (polecam silikonowe, bo wówczas nie trzeba ich niczym smarować, wysypywać itp. - ciasto nie przywrze). Odkładasz to ciasto w foremkach na bok i przykrywasz bawełnianą ściereczką, by wyrosło.

                              W sobotę rano:
                              Wysmaruj ciasto od góry wodą (ale jak zapomnisz, tez będzie dobrze) i włóż do zimnego piekarnika.
                              Ustaw go na 200 stopni, 25 minut, bez termoobiegu i następnie przestaw na 160 stopni, 40 minut.
                              Po upieczeniu możesz wysmarować skórkę mlekiem, ale to opcjonalnie.

                              Potem wyjmij z foremek i zawiń w bawełniane ściereczki. Nie wkładaj go do żadnych worków. On tak w ściereczce jest dobry przez tydzień do następnego pieczenia.

                              Podałam czasy, jak dla mojego piekarnika, ale możliwe, że będziesz musiała je trochę dostosować do swojego (mój piecze raczej szybko). Generalnie jednak nie ma prawa Ci się nie udać :)

                              Kolejny chleb piecze się z zaczynu z poprzedniego, więc powinnaś zaplanować sobie takie pieczenie, co tydzień. Gdyby Ci sie coś przesunęło o kilka dni, to raczej nie będzie problemu, tylko nie dopuść, aby pleśń się pojawiła, bo wówczas będzie do wywalenia. Gdyby zaczyn był bardzo gęsty, to aby go pobudzić, możesz dolać do niego w tygodniu trochę wody i wymieszać. Ponieważ zaczyn pracuje, to zrobi się z niego taka jakby napowietrzony mus.
                          • Gość: basia Re: Czytam i na pewno skorzystam IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 18.07.14, 22:08
                            MARGONIK, super przepis na odchudzony kebab, dzięki.
                            Prowadzę co prawda prostą i skromną kuchnię i też wiele rzeczy mi się nie chce, nigdy nie korzystam z przepisów tylko wrzucam do gara co mi fantazja dyktuje ale taki kebab w naleśniku z gryczanej mąki zapamiętam i zrobię mężowi na pewno. U nas zdarzają się z rzadka pierogi i te z malutkich sklepiköw i z Olewnika i z supermarketu. Częściej bakłażan bo uwielbiam jego połyskliwą nasyconą barwę i aksamitny smak. Ale nigdy jeszcze ze szpinakiem, który, swoją drogą kocham i nawet dzieciaki z jajkiem i czosnkiem tolerują, tylko musi być liściasty a nie mrożony. Czytam, że Ty sporo więcej pracy wkładasz w wyżywienie rodziny, ja jestem za leniwa choć lubię gotowanie ale tak bardziej w formie akademi pana kleksa.
                            U mnie musi być zdrowo, tanio, prosto i ...czasami smacznie:-)
                            Półproduktów raczej nie kupuję ale czy na pewno? Półprodukty i często całkiem gotowe dania lądujå u nas na stole bo babcie je czasem przynoszą i w sumie, po okresie irytacji, jestem im za to wdzięczna bo gotuję z frajdą i tylko wtedy jak mam ochotę jak nie to np odmrażam babcine kotlety i już. Czasem sama nie wiem co odmražam :-):-):-) bo nie opisuję:-)
                            Pozdr serdeczne
                            • margonik Re: Czytam i na pewno skorzystam 19.07.14, 02:21
                              Wiesz, ja w gruncie rzeczy tez mało czasu poświęcam gotowaniu, bo prawie wszystko, co robię, robi sie szybko. Np. ten chleb, co napisałam w poprzednim poście, mimo ze opis mi wyszedł na 2 ekrany, to on mi zajmuje naprawdę z 10 min. I dużo robię prostych rzeczy - np. wrzucam łososia do parowaru, do drugiej komory jakies warzywa, do trzeciej ziemniaki i w ten sposób mam zdrowy obiad dla rodziny poświęcając około 5 min (w parowarze wszystko robi sie samo, bez pilnowania i mieszania, zgodnie z ustawionymi czasami dla każdej komory, wiec mogę o tym zapomnieć i tylko poczekać aż zapiszczy). Od wielkiego dzwonu zdarza mi sie robić coś, co robi sie dłużej, ale to raczej w weekend i raczej wyjątkowo.

                              A bakłażan zapieczony ze szpinakiem (koniecznie w liściach), pomidorami bez skórki (mogą być z puszki) i z mozzarellą jest pyszny. Trochę czosnku można jeszcze dodać do szpinaku.
                              Ja zresztą wszystko kocham ze szpinakiem :)
                              Mogą byc tez np. te naleśniki gryczane ze szpinakiem na ciepło i z kawałeczkami fety w środku i do tego jakiś sos jogurtowy.
                        • Gość: basia Re: Czytam i na pewno skorzystam IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 18.07.14, 21:51
                          Wioletta gratulacje i mój podziw z powodu orbitreka. CODZIENNIE? Wow :-)
                          Ja też mam zakurzony orbitrek, który kosztował lata temu majątek i wierzyłam, że nie będzie kurzu zbierał. Stoi jak u CIebie przed tv, tylko, że rok czy 2 lata temu zrezygnowaliśmy z cyfry:-) i nie mogę sobie polityki pooglądać jak Ty:-). Przy ćwiczeniach. A nastawiać muzyki mi się nie chce. Może powinnam przestawić orbitrek w jakieś centrum naszego życia rodzinnego lub pedałować w trakcie wizyt przyjaciółki? Gadając z nią. Kiedyś schudłam 20 kilo w miesiąc wygłupiając się z kolegą w siłowni po uśpieniu naszych dzieci, wieczorami w ośrodku wczasowym.Co prawda w ciągu dnia wtedy wspinałam się w Gorcach, grałam w tenisa stołowego i w siatkówkę i kilka razy byłam na aerobiku grupowym. Zamierzchłe czasy 12 lat temu.
                          Wiola dajesz dobry przykład i wzór do naśladowania pozdr
          • Gość: b Re: bądź człowiekiem i powiedz IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 16.07.14, 07:04
            Nie mam w okolicy sklepu ze zdrową żywnością a w delikatesach nie chcę przepłacać. Pewnie w końcu zamówię przez net:-). Dziękuję serdecznie za info
            Będę wracać do Twojej Margonik listy żywności.
            Staram się te rzeczy kupować i podtykać dzieciakom.
          • maitresse.d.un.francais Re: bądź człowiekiem i powiedz 16.07.14, 18:37
            margonik napisała:

            > Quinoa jest w sklepach z żywnością ekologiczną, czasami w zwykłych hipermarketa
            > ch na półkach z jedzeniem ekologicznym. Mozna ją też zamówić w internecie.

            Dziękuję za informację. Sprawdziłam i stwierdzam niestety, że przekracza mój potencjał finansowy.

    • Gość: basia Re: Schudnę, a co mi szkodzi IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 15.07.14, 21:35
      Z przyjemnością poczytam o Twoich wysiłkach.
      Trzymam kciuki za sukces w odchudzaniu:-). Pozdr
    • maitresse.d.un.francais Re: Schudnę, a co mi szkodzi 15.07.14, 21:58
      wiesz co Wioleta ale nie waż się (nie w sensie: nie waż się schudnąć! ;-) tylko: nie sprawdzaj wagi ciała)

      Ćwiczysz, mięśnie przyrastają, ważą swoje... a waga elektroniczna (jeśli taką masz) podobno pokazuje, co jej się żywnie podoba, ku utrapieniu właścicieli

      Lepiej się mierz w różnych obwodach.

      I przygadaj teściowi!
      • Gość: Wioleta Re: Schudnę, a co mi szkodzi IP: *.szczecin.mm.pl 15.07.14, 23:14
        Szczerze Wam dziękuję za wsparcie. Dziś po pracy byłam na zakupach ciuchowych, 3 godz chodzenia. Po powrocie już mi się nie chciało pedałować, ale jak Was poczytałam to z chęcią zrobiłam 30 minut.

        Kupiłam niedawno mąkę razową, akurat wpadła mi w ręce na zakupach, zrobiłam kluski lane na mleku, dzieci kręciły nosem, ale zjadły. Płatki owsiane górskie lubie i jadamy często na kolację.
        Z tej mąki to zrobię w piątek może naleśniki, nie smażę na oleju, tylko na sucho. Z farszem sojowym pycha.
        Jak to jest z nabiałem w odchudzaniu. Znalazłam tyle sprzecznych informacji.

        Teściowi niestety nie przygadam, jestem za dobrze wychowana, aby zniżać się do jego poziomu. Poza tym on uważa, że to, co mi powiedział to z troski o mnie. Mój mąż jak mu powiedziałam, jaki jego tatuś był miły dla synowej, chciał zrobić burzę, ale nie chciałam, żeby to wypłynęło na całą rodzinę. Zresztą z teścia zamierzam inteligentnie zakpić, zaczekam na komplement jak schudnę i powiem, że to od tabletek, które zakupiłam w necie, ale żeby nie mówił mojemu mężowi. Mój mąż popiera ten pomysł.

        Z tym ważeniem to tak myślałam, żeby się nie ważyć przez miesiąc. Ale z wymiarów to mi może 1-2 cm w pasie zeszły, w biuście i biodrach bez zmian. Ale może się źle pomierzyłam :)
        • Gość: basia interesowanie się cudzą wagą IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 16.07.14, 07:26
          Takie gadanie z troski o kogoś wynika mniej z troski a więcej z przekonania, że wszystko się wie najlepiej i chce się naprawiać świat a najbardziej swoich najbliższych. Mi mąż ani teść nigdy nie zwracali uwagi, zamordowałabym za to:-). Obie babcie, teściowa i mama i owszem wiele razy, szczególnie mama i nie było to przyjemne, odbierałam to nie jako troskę, choć można to tak rozumieć, ale jako wtråcanie się w moje sprawy i życie i zmuszanie do odchudzania, na które wtedy nie miałam ochoty. Nikt nie może zmusić ani zachęcić ani przekonać do skutecznego odchudzenia się o ile dana osoba tegoSAMA nie chce i nie życzy sobie naprawdę a nie tylko deklaratywnie. Uwagi o czyjejś nadmiernej wadze i wyglądzie to brak wychowania, żeby nie powiedzieć chamstwo. Generalnie ja raczej takowych nikommu nie czynię choć raz wyrwało mi się za szczerze do przyjaciółki i gorąco żałowałam bo ona przejmuje się swoim wyglådem, mi specjalnie nie zależy, byłam długie lata piękna i młoda teraz mogę być brzydka, stara i gruba:-) Moją urodę widać w mojej dorastającej prześlicznej córce:-)
          Twój teść nie miał prawa robić ci przykrych uwag, powinien pilnować swojej wagi i na tym się skupić.
          • Gość: anka basia! interesowanie się cudzą wagą IP: 91.229.22.* 16.07.14, 11:54
            dobrze, ze Tobie nie zalezy na wadze,ale jezeli twoj maz jest przystojny i szczuply to chociazby dla niego chcialabym schudnac, nie mowiac o wlasnym zdrowiu. Facet nie bedzie ogladal sie za innymi tylko mail przed soba idealna zone. A teksty typu uwielbiam nadmiar twojego ciala sa smieszne i chyba dobrze o tym wiesz :)
            • maitresse.d.un.francais no dajcie spokój 16.07.14, 17:42
              teść czepił się Wioli, a ona waży 70.
              • Gość: Wioleta Re: no dajcie spokój IP: *.szczecin.mm.pl 16.07.14, 18:12
                Już mniej ;)
                Faceci jak świat światem oglądają się za kobietami. Czy mają żonę szczupłą czy grubą, białą czy czarną. Mi rzadko bo rzadko ale też jakiś przystojniak rzuci się w oczy. Nic złego w tym nie widzę.
                A jeśli ktoś był ładny jak był młody i szczupły, to później też jest ładny, tylko starszy i grubszy.
                Ale wiadomo, że fajnie wyglądać lepiej niż gorzej.
                • maitresse.d.un.francais Re: no dajcie spokój 16.07.14, 18:18
                  Gość portalu: Wioleta napisał(a):

                  > Już mniej ;)

                  O.


                  > Faceci jak świat światem oglądają się za kobietami. Czy mają żonę szczupłą czy
                  > grubą, białą czy czarną. Mi rzadko bo rzadko ale też jakiś przystojniak rzuci s
                  > ię w oczy. Nic złego w tym nie widzę.

                  Ja to rozszerzam. Jak miałam 20 lat, oglądali się za mną faceci w moim obecnym wieku, tak? To ja się teraz będę oglądać za dwudziestakami. I gapić na nich. Czy mają ochotę? A czy mnie kto pytał?
            • Gość: basia Re: basia! interesowanie się cudzą wag IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 17.07.14, 10:33
              Nie uwielbiam nadmiaru swojego ciała ale też nie nienawidzę, mam stosunek obojętny i bez emocji. Generalnie akceptuję i bez przesady ale jednak lubię:-). Mój mąż jakoś bez obrzydzenia i z czułością do mnie podchodzi więc za wielkich kompleksów nie mam. Mąż z gatunku tych nie oglądających się za innymi szczuplejszymi kobietami. Generalnie zajęty pracą i troską o rodzinę i mający w nosie modelkowe ciała. Natomiast zdarza mu się martwić się o moje zdrowie.
          • margonik Re: interesowanie się cudzą wagą 16.07.14, 15:14
            > odbierałam to nie jako troskę, choć można to tak rozumieć, ale jako
            > wtråcanie się w moje sprawy i życie i zmuszanie do odchudzania, na które
            > wtedy nie miałam ochoty.

            Przy pewnej wadze to nie jest kwestia ochoty i wyglądu, tylko odpowiedzialności za swoje życie, zdrowie i sprawność. Jeśli Twoja córka, już jako osoba dorosła, zacznie brać narkotyki lub nadużywać alkoholu, to też nie będziesz sie wtrącać?
            Uważam, że najbliżsi mają prawo sie martwić i nagabywać na odchudzanie, jesli widzą, że sprawa posuwa sie za daleko. Oczywiście trzeba to robić odpowiednio, aby nie wpędzić kogoś w depresję, tylko zmotywować, jednak na różnych ludzi różne rzeczy działają. Na niektórych podziała "terapia wstrząsowa", a na innych namowa na wspólne bieganie, czy chodzenie na basen.

            > mi specjalnie nie zależy, byłam długie lata piękna i młoda teraz mogę być brzydka, stara
            > i gruba:-) Moją urodę widać w mojej dorastającej prześlicznej córce:-)

            Jestem przekonana, że ta prześliczna córka wolałaby jednak widzieć mamę zadbaną.
            • Gość: anka Re: interesowanie się cudzą wagą IP: 91.229.22.* 16.07.14, 15:39
              margonik napisała:
              Jestem przekonana, że ta prześliczna córka wolałaby jednak widzieć mamę zadbaną
              > .

              Mysle tak samo :) Corka wolalaby miec zadbana mame, podobnie jak maz-zone...
              • Gość: basia Re: interesowanie się cudzą wagą IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 17.07.14, 10:43
                No dobra Margonik i Anka :-) Teraz wreszcie mam czas, siłę i odpowiedni nastrój i motywację, żeby się odchudzać i siłą rzeczy zadbać o siebie :-). Właściwie to nie odchudzać ale stopniowo, powoli i bez szaleństw eliminować swoje nie sprzyjające zdrowiu i urodzie błędne nawyki żywieniowo-ruchowe i żyć zdrowiej. Dzieci mi kibicują w koñcu w szkole w 4 i 5 klasie uczyły się o zdrowym odżywianiu i znaczeniu ruchu. Zresztą zwyczajnie lubią się ruszać i chętnie spacerujå z psami.
                Pozdr serdecznie
                • Gość: anka Re: interesowanie się cudzą wagą IP: 91.229.22.* 17.07.14, 11:14
                  dzieci lubia sie ruszac, to juz wiemy z wielu Twoich wypowiedzi,a Ty nadal nie... a co do meza to tylko pozazdroscic,ze taki zapatrzony w zone i nie zwraca uwagi na inne kobiety hehe.
                • margonik Re: interesowanie się cudzą wagą 17.07.14, 16:05
                  Trzymam kciuki :)
                  A jak kupisz sobie za jakiś czas sukienkę o rozmiar lub dwa rozmiary mniejszą i zobaczysz nową siebie w lustrze, to zobaczysz jaka to satysfakcja :)

                  Pozdrawiam.
        • agnieszka_bialek Re: Schudnę, a co mi szkodzi 16.07.14, 09:29
          Witam,

          Zgadzam się z margonik - można schudnąć i na McDonaldzie i słodyczach, ale będzie ciężko (m.in. ze względu na wysoki indeks glikemiczny - trzustka wariuje, poziom cukru we krwi szybko wzrasta, a potem mocno spada do poziomu poniżej normalnego i chce nam się jeść więcej i to zazwyczaj niezdrowych rzeczy). Tak chudną osoby młode, zdrowe, ale czy to zdrowie i piękną sylwetkę zachowają na dłużej? Lepiej wyznawać zasadę "Jestem tym co jem" - nie chciałabym być hamburgerem :)
          Niski indeks glikemiczny to wygodne narzędzie dla osób, które chcą chudnąć a także wyrobić sobie zdrowe nawyki żywieniowe. Taka dieta "przy okazji" stabilizuje poziom cukru, cholesterolu, trójglicerydów. Należy tylko pamiętać, aby nie przesadzić w drugą stronę - spożywać produkty ze wszystkich grup pokarmowych, nie ograniczać się tylko do tych najniższych, nie omijać węglowodanów. Zasada poniżej 55 jest najlepszym rozwiązaniem.
          Co do komosy - jest coraz bardziej popularna, koło mnie dostępna też w mniejszym sklepie - można zapytać właściciela, jeśli będzie zainteresowanie sprowadzi dla Pani - będzie na miejscu :)
          Z nabiałem hmmm... Ciężko się wypowiedzieć jednym zdaniem. Sprawa indywidualna. Są teorie, że nabiał nam szkodzi - nie należy jednak generalizować, ponieważ jest to najbogatsze źródło wapnia, dla nas babeczek niezbędnego.
          Są przypadki, gdy zalecam odstawienie nabiału - staram się tego nie robić bez konkretnych wskazań (niedoczynność tarczycy, nietolerancja pokarmowa). Zazwyczaj jednak pięknie się chudnie bez eliminacji - ważne aby wybierać produkty nabiałowe z niską zawartością tłuszczu.
          Pszenicę można wyrzucić bez szkody dla zdrowia - zastąpić żytem, owsem, jęczmieniem, gryką itd.

          Pozdrawiam,
          • Gość: Wioleta Re: Schudnę, a co mi szkodzi IP: *.szczecin.mm.pl 16.07.14, 11:11
            Jak podejść do kwestii 5 porcji warzyw i owoców. Znalazłam, że owoce powinny stanowic max. 1,5-2/5 ilości. Warzywa 3/5.
            Ile przyjąć na porcję? Np. jabłko to jedna porcja, papryka jedna porcja? Koktajl warzywno-owocowy to tak 300ml? Miska sałat? Brokuły gotowane , hmm kilka "drzewek"?
            Możecie podać swoje przykłady jak spożywacie warzywa i owoce. Ja głównie przegryzam na surowo. Ale to i tak dla mnie postęp, bo dotychczas to jadłam zawsze do obiadu, lub do kanapki.
            Koktajle planuję po zakupie urzadzenia. Jestem na etapie wybierania.
            • maitresse.d.un.francais Re: Schudnę, a co mi szkodzi 16.07.14, 17:41
              . Znalazłam, że owoce powinny st
              > anowic max. 1,5-2/5 ilości. Warzywa 3/5.

              Wiola, nie podniecaj się tak.

              Odrobina równowagi.

              Jedz owoce i warzywa, jakie lubisz.

              Jeśli nagle zachce ci się nietypowego owocu, to też go jedz. W ten sposób organizm często daje nam do zrozumienia, że potrzebuje czegoś, co jest w danym produkcie.

              Nie podam, co jem, bo mi zaraz groszek z puszki porównają ze śmieciowym żarciem od McDonalda. A kompot słodzę, no zgroza zupełna i jak ja w ogóle mogę chudnąć!

              Na Twoim miejscu bym przestała latać po necie. U nas chwilowo są jabłka, kompot i kukurydza z puszki.

              Marchewki nie ma (zatem nie ma też surówki), bo miałam bardzo ciężkie zakupy i pranie (noszenie zakupów bez samochodu to nie jest taki spacerek) i nie chciało mi się ich wlec jeszcze raz do warzywniaka.

          • maitresse.d.un.francais wolę chudnąć po swojemu 16.07.14, 17:18
            oj tam, w kółko zdrowie i zdrowie, naprawdę, są większe problemy zdrowotne niż jedzenie pierogów z półproduktu (wypraszam sobie paralele z McŚmieciem)

            Indeksem glikemicznym nie będę sobie zawracać kontrafałdy, użyję raczej brzytwy Ockhama i uznam, że moja dieta odpowiada mi w zupełności, skoro na niej chudnę.

            Młoda nie jestem jako żywo, a jeśli czyimś priorytetem jest obsesja zdrowia, to przypominam, że zdrowi też umierają, a żyć trochę niezdrowo jest znacznie przyjemniej. :-PPPP
            • maitresse.d.un.francais Re: wolę chudnąć po swojemu 16.07.14, 17:56
              E, ściśle biorąc wiki mi mówi, że to raczej zasada Clauberga. Ockham miał na myśli co innego.

              A może obaj mieli to samo, ale sformułowanie Clauberga jest bardziej uniwersalne.
        • maitresse.d.un.francais Re: Schudnę, a co mi szkodzi 16.07.14, 17:13

          >
          > Kupiłam niedawno mąkę razową, akurat wpadła mi w ręce na zakupach, zrobiłam klu
          > ski lane na mleku, dzieci kręciły nosem, ale zjadły.

          Bo to nie jest za dobre, szczerze mówiąc. Pokombinuj z dodatkami, jak ci się chce.




          > Jak to jest z nabiałem w odchudzaniu. Znalazłam tyle sprzecznych informacji.

          Ze stron vege? Ja bym jadła, tylko chudy.

          >
          Poza tym on uważa, że to, co mi powiedział to z troski o mnie.

          O matko!
        • maitresse.d.un.francais Re: Schudnę, a co mi szkodzi 16.07.14, 18:30
          Gość portalu: Wioleta napisał(a):

          > Szczerze Wam dziękuję za wsparcie. Dziś po pracy byłam na zakupach ciuchowych,
          > 3 godz chodzenia.

          a ile ciuchów?

          bo jeśli cała kupa, to warto było - masz z głowy
          • Gość: Wioleta Re: Schudnę, a co mi szkodzi IP: *.szczecin.mm.pl 16.07.14, 18:46
            Oj spora kupa. Ale to dla rodziny. Wyprzedaże trzeba wykorzystywać. Dla mnie ledwie 3 ciuchy. ;)
    • maitresse.d.un.francais Zdrowe życie - tak zwane metody naszych babek 16.07.14, 18:25
      ... a ściśle biorąc, generałowej Zajączkowej

      pl.wikipedia.org/wiki/Aleksandra_Zaj%C4%85czek
      Jak widać z wikipedii, i tak umarła.

      Co dowodzi, że najistotniejsza jest równowaga między życiem zdrowym a życiem przyjemnym.
      • margonik Re: Zdrowe życie - tak zwane metody naszych babek 17.07.14, 00:55
        maitresse.d.un.francais napisała:

        > ... a ściśle biorąc, generałowej Zajączkowej
        >
        > rel="nofollow">pl.wikipedia.org/wiki/Aleksandra_Zaj%C4%85czek
        > Jak widać z wikipedii, i tak umarła.

        Fascynująca postać :)
        • maitresse.d.un.francais Re: Zdrowe życie - tak zwane metody naszych babek 17.07.14, 16:27

          >
          > Fascynująca postać :)

          A, niewątpliwie. Ale nie chce mi się jakoś iść w jej ślady, a tobie?
          • margonik Re: Zdrowe życie - tak zwane metody naszych babek 17.07.14, 22:16
            > A, niewątpliwie. Ale nie chce mi się jakoś iść w jej ślady, a tobie?

            A ja się zastanawiam... W wieku 70 lat mieć kochanków 30 lat młodszych, a w wieku 85 być braną za 35-latkę.... Czemu nie? Jazdę konną i długie spacery lubię, a na zimno jestem odporna... Pierogów mogę się wyrzec, bo nie przepadam ;)
    • Gość: Wioleta Re: Schudnę, a co mi szkodzi IP: *.szczecin.mm.pl 21.07.14, 11:07
      Pobłądziłam w sobotę. Grill, wieczorna impreza z alkoholem. I nie biegałam.
      Ale już w niedzielę wróciłam na właściwą drogę.

      Jak sobie radzicie na imprezach, jeśli chcecie schudnąć? Za tydzień mam podwojne imieniny Anny i Krzysztofa. Będą na stole pyszności. Żeby nie jeść, musiałabym nie iść. Jak wpływa taka jednotygodniowa rozpusta na cały proces odchudzania? Pierwszy raz w życiu zrzucam kilogramy ( nie licząc tych po ciąży) i jestem ciekawa, czy to wielki grzech tak raz w tygodniu sobie pofolgować?
      • margonik Re: Schudnę, a co mi szkodzi 21.07.14, 13:23
        Wioleta, weź przed wyjściem jakiś suplement hamujący wchłanianie tłuszczów i węglowodanów, a na miejscu po prostu hamuj się trochę.
        Jak już będziesz na imprezie, najpierw postaraj sie zjeść coś, co ma dużo błonnika - np. sałatkę. Jeśli błonnik trafi najpierw do żołądka i jelit, to zredukuje negatywne działanie przekąsek, które będziesz jadła później. Potem staraj się nakładać sobie mniejsze porcje niż byś zjadła normalnie, zrezygnuj z chleba, a zamiast 3 kawałków ciasta, zjedz jeden mały. Możesz też sobie przyjąć zasadę, że nie będziesz sięgać po dokładki.
        Do tego poproś gospodarza o wodę do picia, abyś nie popijała soków owocowych, ani nie sięgała po alkohol tylko po to, by ugasić pragnienie. Jak będziesz miała wybór, to poproś o czerwone wino (o ile lubisz), a nie piwo, czy drinki.
        Następnego dnia oczywiście powrót do diety i wszystko będzie git :)
        • Gość: Wioleta Re: Schudnę, a co mi szkodzi IP: *.szczecin.mm.pl 21.07.14, 14:00
          Dzięki za rady.
          Popijam wino, nie będzie problemu. Z tą wodą to dobry pomysł, ale znajomi padną jak zobaczą, że Wiolka pije wodę, zamiast pepsi i je jak ptaszek.
          • margonik Re: Schudnę, a co mi szkodzi 21.07.14, 14:16
            > Dzięki za rady.
            > Popijam wino, nie będzie problemu. Z tą wodą to dobry pomysł, ale znajomi padną
            > jak zobaczą, że Wiolka pije wodę, zamiast pepsi i je jak ptaszek

            Pomyśl, jak padną, jak Cię zobaczą za 2-3 miesiące :)
            • Gość: Wioleta Re: Schudnę, a co mi szkodzi IP: *.szczecin.mm.pl 21.07.14, 15:03
              Niech tak się stanie, jak napisałaś. :)

              Powiedziałam mężowi, że jak spadnę do 65 to zjemy po kebabie. A on , czy nie szkoda mi będzie mojego wysiłku na tyle pustych kalorii. ;)
              Wczoraj prawie pół filmu "obejrzałam" na orbitreku.
    • wiola_n Re: Schudnę, a co mi szkodzi 25.07.14, 11:39
      Mam chwile zwątpienia. :(
      Ale się nie poddam. Wczoraj biegałam 62 minuty. Zmieniam czas 40/60 minut na zmianę co drugi dzień. Może szybciej będą efekty.
      • margonik Re: Schudnę, a co mi szkodzi 25.07.14, 14:20
        Gratuluję! Ja bym chyba zeszła na zawał biegając przez godzinę ;)
      • igge Re: Schudnę, a co mi szkodzi 26.07.14, 08:32
        Viola szacun, podziwiam i zazdraszczam :)
        Po wyjeździe dołączam do Ciebie tzn wchodzę na @#$%orbitreka a nie tylko psie spacery.
        Słowo honoru.
        Każdy ma chwile zwątpienia ale nie poddawaj się wytrwalość popłaca. Twój wątek to jedyny bez spamu i w ogóle dajesz wzorowy przykład do naśladowania. PIsz, ćwicz i chudnij plissssss :)
        basia
    • wiola_n Re: Schudnę, a co mi szkodzi 28.07.14, 15:22
      Tak chudnę powoli. waga 66,5 kg.

      Impreza z grillem w weekend, nie skusiłam się na ulubione kręciołki. Trzy razy prawie wyciągnęłam rękę po patyk z boczkiem... Zjadłam trochę kaczki. Nie piłam alkoholu (kierowca). Słodkiego nie ruszyłam. Piłam wodę. Ech trochę słabo wyjść głodnym z imprezy, ale w sumie chyba chcę schudnąć, więc się trzymam zaleceń, bo muszę osiągnąć swój cel.

      Tylko się zastanawiam, ile chcę schudnąć. Bo wieszakiem to tez nie za bardzo chcę znów być. Ale to zweryfikuję w międzyczasie.

      • agnieszka_bialek Re: Schudnę, a co mi szkodzi 01.08.14, 11:15
        Witam,

        Myślę o tych sobotnich imprezach z ogromnymi wyrzutami sumienia z Pani strony.
        Należy pamiętać, że odchudzanie to proces, może lepiej, żeby potrwało dłużej, a było bardziej przyjemne.
        Są przypadki (nie dla każdego zalecam takie rozwiązanie), gdy robię klientowi jeden dzień w tygodniu luźniejszy. To opcja dla osób, które chcą chudnąć w wolniejszym tempie, ale systematycznie. Cały tydzień trzymamy dietę, a jeden dzień w tygodniu robimy luźniejszy - grill wieczorem , jakieś spotkanie towarzyskie i zakładamy na jakie rzeczy będzie można sobie tego dnia pozwolić. Szaleństwo przez cały dzień zniweczy trud całego tygodnia, ale jedna zakazana potrawa, o której marzyło się cały tydzień i lampka wina na pewno nie.
        Panie chwalą, że nie mają przed sobą wizji kilkunastu, a czasem kilkudziesięciu kilogramów do zrzucenia - czyli zjedzenia czegoś, co bardzo lubią, swobodnego wyjścia ze znajomymi np. za pół roku. Są te cotygodniowe oddechy i dieta jest łatwiejsza do przetrwania.

        Pozdrawiam
        • wiola_n Re: Schudnę, a co mi szkodzi 01.08.14, 13:18
          Tak właśnie zauważam, że coś w moim procesie odchudzania jest nie tak. Nie poczułam euforii, gdy spadło mi kolejne pół kg... Ten tydzień był jakiś przygnębiający dla mnie. Niekomfortowa sytuacja w pracy. W poniedziałek mam wizytę u lekarza, której się boję. Ale mam nadzieję, że wstępna diagnoza się nie potwierdzi.
          I to też nie jest tak, że nie pozwalam sobie czasem na coś ekstra. Córka piecze muffinki kisielowe i z jagodami. Zjem. Piekę pyszne ciasta, też jem.

          Ćwiczę, chudnę, moja skóra jest nawilżona (wreszcie nie jest sucha).
          Zapytałam męża , czy widzi, że chudnę. Tak, widzi. Po czym? Po wskazaniach wagi. :/

          Jako osoba, która pierwszy raz w życiu dąży do świadomego zrzucenia kilogramów, muszę przyznać, że to ciężki proces. Myślałam, że zawsze się chudnie z radością. Szkoda, że nie zaczęłam wcześniej sama z siebie się odchudzać, tylko dopiero po tym, bo się przejęłam, co inni gadają. Może bym łatwiej to przechodziła.

          Wczoraj znalazłam na zakupach tabliczkę: Schudłabym, ale szkoda mi cycków.
          Mi też szkoda. :) Ale schudnę.

          No i jeszcze odchudziłam się optycznie. Chodzę w wysokich koturnach. :)
          • igge Re: Schudnę, a co mi szkodzi 04.08.14, 08:51
            Uszy do góry Violu. Chudniesz, realizujesz to co sobie postanowiłaś, na razie tylko waga pokazuje sukces ale wkrótce ubrania zaczną z Ciebie spadać i wtedy czeka Cię zakupowa frajda.
            Nie musisz czuć euforii po każdym pożegnanym pół kilo, ważne, że się nie poddajesz mimo, że jest Ci ciężko i masz kiepski akurat czas w pracy i nastrój trochę siadł. Pomyśl jakie fajne dopasowane sukienki będziesz nosić jak dobijesz do celu. Mam nadzieję, że u lekarza okaże się, że z Twoim zdrowiem dobrze. Na pewno też odchudzanie to korzystna dla zdrowia decyzja.
            Mi też niestety biust się razem z resztą odtłuści, czego wolałabym uniknąć bo po wykarmieniu dwójki ssaków i tak daleko mu do ideału ale nic to, kupię sobie fajny podtrzymujåcy biustonosz:-)
            Ciekawe czemu akurat teraz Twoja skóra jest lepiej nawilżona? Chodzi o smarowanie? Ja wcieram w mokre po prysznicu ciało pachnącą cudnie oliwkę. Czy o nawodnienie od środka bo więcej pijesz wody. Ja też nauczyłam się lubić wodę z owocami z zamrażarki zamiast lodu, z cytryną, są fajne na upał. Piję na zmianę czerwoną, zieloną herbatę i mnóstwo wody.
            Aha i dzięki Twojej inspiracji i zachęcie i pięknemu przykładowi wskoczyłam wreszcie na orbitreka choć upał zniechęca do wysiłku fizycznego bo zeszłam z niego zlana potem na twarzy.
            Wczoraj. A dzisiaj znowu zaraz wskakuję. Myślałam, żeby ćwiczyć i rano i wieczorem ale na razie tylko rano bo wieczorem jest zawsze latem jakiś grill albo ognisko i czas umyka.
            Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę poprawy humoru i wytrwałości, małymi kroczkami do celu, kryzysy każdego dopadają, mi było 3 dni strasznie trudno znowu wròcić na dietę po kilku dniach urlopu. Jakby co to zazdroszczę figurki i treningowej dyscypliny i łączę się w bólu :-):-):-) jeśli chodzi o wychodzenie z imprezy z nieco pustym żołądkiem, ja wczoraj zjadłam zaledwie 3 centymetrowy kawalątek grillowanych pyszności, pod czujnym okiem małża co prawda, który stara się wspierać moje odchudzanie, mimo, że sto razy bez rezultatu już wcześniej próbowałam. 100 razy to przesada, mniej ale byłam kiedyś na Atkinsie, kopenhaskiej, south beach, i to na tyle chyba. 2 razy schudłam po 20 kilo w miesiąc ćwicząc intensywnie codzienie ale to było na wakacjach, na wyjezdzie, mogłam pół dnia lub więcej poświęcić na pływanie, ćwiczenia siłownię etc.
            Pozdr serdecznie
            Basia
            • wiola_n Re: Schudnę, a co mi szkodzi 04.08.14, 11:43
              Świetnie, że wskoczyłaś na orbitreka. Upał, fakt nie zachęca do wysiłku, ale akurat ja juz "polubiłam" mój stan po kilkudziesięciu minutach. Nie przeszkadza mi, że mam czerwoną buzię i pot się ze mnie leje. Jakbym się nie pociła, to bym się martwila. Planuję zakupić kółko (nie wiem jak się fachowo to nazywa, kładzie się na podłodze, staje na nim i się ćwiczy) do ćwiczenia mięśni skośnych brzucha. :)
              A też spacerowałam z psem. Ale mam małego, ciągle się zatrzymywał, żeby wąchać i 40 minut spaceru chyba nie dawało mi efektów.
              Pozdr
              • wiola_n Re: Schudnę, a co mi szkodzi 04.08.14, 15:01
                Twister tak to się nazywa i skakankę jeszcze chcę kupić.
                • igge Re: Schudnę, a co mi szkodzi 04.08.14, 23:24
                  Fajne zakupowe plany i wprowadzą trochę urozmaicenia i frajdy do ćwiczeniowej nudnej rutyny:-):-)
                  Ja nie podejmuję się na razie skakać na skakance choć to super pomysł bo z moją wagą wybiłabym chyba dziurę w podłodze i spadła na glebę. :-)
                  Za to wróciłam właśnie z nocnego rodzinnego basenu i byłam w saunie, popływałam z dużą przyjemnością inamówiłam na kąpiel córeczkę, która z bratem wykonała 2 ryzykowne zjazdy ze zjeżdżalni, ratownik się lekko krzywił. Ja sobie zjeżdżalnię odradziłam choć ochota była. W zeszłym roku w termach w bBiałce w górach dałam się dzieciom namówić a potem przyjęłam niechcåcy złą pozycję i utknęłam w rurze:-):-):-):-):-):-):-):-):-):-)
                  Horror:-)
    • kastrator33 Re: Schudnę, a co mi szkodzi 29.07.14, 11:21
      Moim zdaniem, nie powinnaś chudnąć dla innych, tylko dla siebie.
      • wiola_n Re: Schudnę, a co mi szkodzi 29.07.14, 12:24
        Dla siebie hmm..
        Niedawno to uważałam, że jem sobie coś "niezdrowego", bo lubię, a chudsza już nie będę i męża nie szukam. Więc po co się przejmować, że waga rośnie.
        Ale widocznie potrzebowałam kopniaka z zewnątrz, żeby jednak zmienić swoje podejście.

        Pewnie dla kogoś kto mnie nie zna, to przy 170 cm i 70 kg wyglądam w sam raz.
        Widocznie mój teść mając w swej pamięci mój obraz sprzed 10 lat nie może mi darować tych dodatkowych kilogramów. Mój kolega z pracy przed chwilą powiedział, że jestem szczupła ;), bo akurat zaczął mówić, że chciałby zrzucić co nieco, więc ja się przyznałam, że też chcę zrzucić...
        No nic zrzucę dla innych i dla siebie. Gdyby mi mąż powiedział jakiś czas temu, że mam się brać za siebie, bo jest źle, to bym dawno się wzięła. Ale nie zauważyłam, by był niezadowolony. Może się bał mojej reakcji, nie wiem.
        Myślę, że "przed zrzucaniem" byłam milsza. A teraz: tego nie, tamtego nie.
        Jeśli zakładam jakiś cel, to go osiągam.
        • igge Re: Schudnę, a co mi szkodzi 01.08.14, 10:39
          Viola co u Ciebie?
          Chudniesz? Ćwiczysz?
          Zaczynam zaraz trening na orbitreku, jak planowałam przed wyjazdowym luzem i beztroską.
          Chudnie się dla siebie ale kopniak z zewnątrz może pomóc w motywacji:-)
          Mi mąż stanowczo za długo pobłażał zamiast zachęcać do wspólnych ćwiczeń.
          Wczoraj zadzwoniła koleżanka z zaproszeniem nad morze i...hmmm przypomniałam sobie jak lata temu z nią ćwiczyłam, biegałam po górach, grałam w siatkówkę i skakałam na podarowanej skakance i ...hmmm...chudłam błyskawicznie. Teraz wspólne plażowanie mogłoby być krępujące dla takiego okrągłego miśka jak ja. I raczej włosy musiałabym nosić rozpuszczone bo tak jak teraz w upały spinam do tyłu...to hmmm...uwypukla moje pyzate policzki:-). A koleżanka serdeczna, życzliwa i nalega, żebyśmy przyjechali do jej nowego domu. No way muszę wreszcie schudnąć:-). Tak naprawdę to po włóczeniu się po Beskidzie Morawsko Śląskim, urokliwych czeskich starówkach w małych i większych miasteczkach mamy za mało kasy, żeby teraz nalać benzyny do pełna i wskoczyć znowu w auto nad morze. Może powinnam przyjaciół nad morzem odwiedzić za rok a do tego czasu chudnąć na gwałt:-) ?
          Wioleta kochana chudnij i ćwicz nie dla teścia ale dla siebie bo nie chcesz chyba zapuścić się wieloletnio jak ja i mieć milion kilogramów do zrzucenia. Trzymam kciuki za Twoje postępy.
          Basia
    • anna_sla Re: Schudnę, a co mi szkodzi 02.08.14, 21:29
      a ja uważam, że nikt nie ma prawa mi tego mówić. Momentalnie tracę wtedy motywację do czegokolwiek, taki mam durny charakter przekorny..

      Robię dużo by schudnąć, czasem już nie mogę, muszę zjeść batonika/czekoladkę albo i kilka. No muszę i już, a potem znów np. z miesiąc ich nie jadam. No jak mi mąż zaczął dogryzać "może batonika chcesz?" to myślałam, że normalnie się rozwiodę :D:D.. nie mam sobie nic do zarzucenia, jestem od wielu lat na dietach, dużo ćwiczę, jeżdżę rowerem, biegam, pływam, prawie nie chudnę, mam niedoczynność tarczycy, ale ciągle wierzę, że w końcu jednak się uda.. no musi się udać..

      ktoś kiedyś napisał "całe życie się odchudzać by szczupłym umrzeć".. chciałabym trochę wcześniej, no ale jak się nie uda.. ;)
      • margonik Re: Schudnę, a co mi szkodzi 02.08.14, 23:21
        Anna-sla,
        Z chorą tarczycą tez mozna schudnąć. Poszukaj postów rotkaeppchen1. Zobacz jej zdjęcia profilowe, to uwierzysz. Musisz tylko mieć odpowiednią dla siebie dietę.

        Z tego., co pamietam, w szczególności pszenica nie służy tarczycowcom. Z tego łatwo zrezygnować - przynajmniej dla mnie byłoby łatwo.
        • agnieszka_bialek Re: Schudnę, a co mi szkodzi 04.08.14, 23:05
          Witam,

          Przy niedoczynności tarczycy jest ciężej, ale się da - potwierdzam. Rezygnacja z pszenicy i mleka przynosi pozytywne efekty - mleko w czystej postaci i biały ser jako koncentrat kazeiny - są najgorsze. Fermentowane mleczne można zostawić (maślanka, kefir, jogurt naturalny, kwaśne mleko) - idealnie robione "domowo" - na dobrych bakteriach.

          Pozdrawiam
          • margonik Pani Agnieszko, mam pytanie odn. jogurtu 05.08.14, 14:15
            > Fermentowane mleczne można zostawić
            > (maślanka, kefir, jogurt naturalny, kwaśne mleko) - idealnie robione "domowo"
            > - na dobrych bakteriach.

            Pani Agnieszko, a jak zrobić domowo, na dobrych bakteriach?
            Ja od dłuższego czasu robię jogurt w domu. Używam do tego jogurtu natuaralnego np. Activi + mleko 1,5%. Kupuję mały kubeczek jogurtu i z kubeczka robię litr. Słyszalam, że jeśli używa sie cały czas swojego jogurtu - jako szczepu do nowego - to bakterie degenerują się z czasem - nie wiem, czy to prawda, ale z tego względu dodaję zawsze jogurt sklepowy do zaszczepienia bakterii (może niepotrzebnie).
            Zastanawiam się, czy można by zrezygnować z jogurtu sklepowego, a zamiast tego użyć szczepu kupionego np. w aptece. Czy jeśli kupiłabym probiotyk (taki jak kupuje się przy antybiotykach) i dodała do mleka, to wyjdzie jogurt? Czy może kupuje się, jakieś specjalne bakterie jogurtowe? A jesli jogurt kupny, to może ma Pani jakieś typy? Czy ufność pokładana w Activi nie jest jedynie efektem reklamy? :)
            • agnieszka_bialek Re: Pani Agnieszko, mam pytanie odn. jogurtu 05.08.14, 23:48
              Witam,

              Margonik kupne jogurty, nawet activia zawierają szczepy przemysłowe. Tak naprawdę nie wiemy co to są za szczepy, bo producenci nie informują nas o tym.
              Ja współpracuję z dr Jadwigą Kempisty - to nasza wrocławska Pani doktor (na marginesie kobieta prawie 80-letnia, czego po niej absolutnie nie widać:), która większą część swojego życia poświęciła leczeniu żywieniem - właśnie w oparciu o szczepy bakteryjne wysokiej jakości. Nie zmodyfikowane genetycznie, mocne szczepy - różne w zależności od tego, co chcemy osiągnąć.
              Leczymy w ten sposób np. helicobacter pylori.
              Poczytaj o niej - na mojej stronie - www.dietetyk-wroclaw.net/lecznie-%c5%bcywieniem/ , ma filmy na youtube, swoją stronę internetową.
              Jeśli nie jesteś z okolic Wrocławia - polecam zakup od Maratończyka - to sklep, który z nią współpracuje i na pewno zachowa "higienę" przesyłki, poza tym są najtańsi :) Saszetka bakterii kosztuje około 30 zł i wystarcza na robienie jogurtu/kefiru/kwaśnego mleka przez pół roku.
              Jeśli będziesz chciała uzyskać jakieś uwagi techniczne (jak przygotować pierwsze jogurty) to pisz na mojego maila (znajdziesz na stronie) - chętnie dam Ci wskazówki.

              Pozdrawiam
    • wiola_n Re: Schudnę, a co mi szkodzi 04.08.14, 20:01
      No i niestety diagnoza się potwierdziła. Mam skierowanie do szpitala. :( troszkę się zdołowałam, ale to pewnie normalne uczucie.

      Ale odchudzać się będę dalej. Jestem ciekawa jak szybko zobaczę efekty po orbitreku, twisterze i skakance. Tak jakoś sobie wymyśliłam, że dodam je do mojego dnia, bo zawsze lubiłam ćwiczenia w liceum na twisterze, a skakanka ponoć jest dobrym sposobem na kg.
      • igge Re: Schudnę, a co mi szkodzi 04.08.14, 23:27
        Przykro mi z powodu tego szpitala :(
        Ale z każdą diagnozą można żyć i być szczęšliwym, pogodzonym z losem.
        Uściski
    • wiola_n Pobłądziłam bardzo :) 11.08.14, 10:53
      Ostatni tydzień nie należał do udanych. Od piatku nie miałam czasu na ćwiczenia. W sobotę urodziny i pizza urodzinowa. W niedzielę chrzciny w restauracji. Zauważyłam jednak ciekawą rzecz, nie objadam się jak dawniej. Wystarcza mi dużo mniejsza ilość jedzenia, aby czuć się pełną. No i bardzo mi smakowała woda w lokalu. Więc piłam jej sporo.
      Spotkałam na chrzcinach szwagra, schudł od marca kilkanaście kg na diecie 1300 kalorii. Wygląda super. Ale jadł jak ptaszek. Znaczy bardzo się pilnował i jadł tylko to, na co pozwala mu pani dietetyk. Torta nie ruszył, ani nic słodkiego.
      Muszę przyznać, że jego widok mnie zmotywował do dalszego procesu odchudzania.
      Więc biorę się do roboty.
      Twister już mam.
      Odnośnie nawilżenia skóry, nie używam balsamów, nie mam czasu. To nawilżenie od środka. Nawet siostra stwierdziła, że mam super skórę i czy byłam na jakimś zabiegu. ;)
      • igge Re: Pobłądziłam bardzo :) 11.08.14, 18:58
        Viola fajnie, że wróciłaś. Nieważne potknięcia, ważne, żeby zachować kierunek zmian.
        Szwagra Twojego podziwiam ale to bardzo indywidualna sprawa czy lepiej zgrzeszyć i nie mieć poczucia, że omija Cię jedzeniowa frajda z rodzinnych uroczystości a potem trochę rygoru i jedzeniowego postu dla wyrównania strat (tak robi mój mąż, bez jojo od lat a np u teściowej pozwala sobie na obżarstwo ale nie na co dzień w domu). Czy lepiej jak Twój szwagier bezwzględnie trzymać się zawsze reżimu dietetycznego nawet na specjalnych i chyba nie za częstych okazjach.
        Może on jak by sobie popuścił to już nie umiałby się opanować i znowu wrócić na dietę i do ćwiczeń tak jak Ty?
        W každym razie pisz i motywuj ludzi swoim dobrym przykładem:-)
        • igge Re: Pobłądziłam bardzo :) 11.08.14, 19:02
          PS:
          Gratuluję skóry, ja uwielbiam nawilżać skórę balsamami, olejkami, serum i wkręcam męża w rolę masażysty regularnie ale ostatnio też pijam więcej wody czyli nawilżam od wewnątrz.
    • wiola_n 13 sierpnia 66,2 13.08.14, 13:43
      No cóż, chudnę powoli. Ale jak już schudnę to mam nadzieję, że na zawsze.
      Wyjeżdżam nad morze. Nie wróży mi to utrzymania dobrych nawyków żywieniowych. Ale kto wie...
      Non-food rewards Dobre, lubię takie motywacje. Zamiast kebaba jednak, gdy osiągnę pierwszy próg wymarzony (65kg), kupię sobie coś z biżuterii. U fryzjera byłam tydzień temu. Jestem dość zadowolona.
      Ale fajne te pomysły na nagrody. Macie jakieś swoje "motywatory"?
      Ja biorę:
      biżuteria
      nowa sukienka
      fryzjer
      może kino z mężem
      No i oczywiście 100 zł za każdy kilogram mniej.
      Szkoda troszkę, że musi być niejedzeniowe, bo kolacja w restauracji też dla mnie jest frajdą.
      • igge Re: 13 sierpnia 66,2 13.08.14, 16:50
        Violu, moim niejedzeniowym motywatorem są perfumy, wody toaletowe.
        Dzisiaj rehabilitantka pachniała jakoś tak ładnie miodowo a wolontariuszka wmawiała mi, że czuję zapach cifa, którym umyła drzwi w biurze i prawie jej uwierzyłm :-):-):-) tylko chciałam koniecznie zobaczyć, który to cif pachnie tak obłędnie i ...okazało się, że to calvin klein Night obssession.
        W związku z powyższym zamierzam po kolejnych powiedzmy 5 kilogramach zakupić sobie to cudo.
        I last but not least przede wszystkim życzę wspaniałych wakacji nad morzem. I wytrwałości dietetycznej bo urlop to ciężki czas na dietę i ćwiczenia. Choć kto wie, może będziesz śmigać jak rybka w morzu i spalać kalorie zamiast opychać się lodami i goframi?
    • basiazul Re: Schudnę, a co mi szkodzi 13.08.14, 13:52
      orbitrek raczej za dużo nie pomoże...chyba że chodzi Ci o złapanie kondycji.
      • wiola_n Re: Schudnę, a co mi szkodzi 13.08.14, 14:03
        a czemu orbitrek nie pomaga w odchudzaniu??
        • igge Re: Schudnę, a co mi szkodzi 17.08.14, 13:57
          Mi pomaga. Orbitrek. Co u Ciebie Violu?
          • wiola_n Re: Schudnę, a co mi szkodzi 17.08.14, 21:27
            Wczasuję się nad morzem. I chyba nie wrócę lżejsza. Ale kto wie...
            Pozdrawiam
            • igge Re: Schudnę, a co mi szkodzi 17.08.14, 21:42
              Violu, wypoczywaj, ciesz się morzem. To końcówka wakacji. Dzisiaj zmarzłam na spacerze, tylko 10 stopni :(
              Pozdr
              Basia
              • wiola_n Re: Schudnę, a co mi szkodzi 17.08.14, 22:48
                Ja z tych co nad morze nie jadą po to, by się smażyć. Ważne, by nie lało. Wolałabym w góry. Ale mąż się uparł, bo dla psa 2 godz w aucie to i tak wystarczająco.
                I tak najbardziej lubię morze zimą. ;)
                Jutro rano jak nie będzie padać, idę na długi spacer... Dziś na bluzę było OK.
                • igge Re: Schudnę, a co mi szkodzi 18.08.14, 11:51
                  Zazdraszczam :-) tych spacerów i widoków :-)
                  Chudnij tam Violu zdrowo i nie połykaj za dużo urlopowych kalorii bo potem trudno zgubić
                  Pozdr basia
    • wiola_n Po urlopie :) 65,8 28.08.14, 21:46
      Wróciłam. Za dużo nie schudłam, ale najważniejsze, że nie wróciłam z dodatkowymi kilogramami. Mimo że pozwalałam sobie na sporą rozpustę, jest dobrze.
      Tylko wróciłam trochę rozleniwiona i nie chcę mi się na orbitreka. ;)
      • igge Re: Po urlopie :) 65,8 29.08.14, 11:05
        Witaj violu
        Wskakuje na orbitreka, koniec wakacyjnego lenistwa 😄
        Czekam na twoje posty
        Pozdr
        Basia
    • vinylowska Re: Schudnę, a co mi szkodzi 04.09.14, 10:04
      i jaki postęp?:>
      • wiola_n Re: Schudnę, a co mi szkodzi 04.09.14, 18:27
        65,3 kg i na chwilkę odpuszczam ruch.
        Jestem po szpitalu, za miesiąc wyniki histopatologiczne.
        Może to zabrzmi śmiesznie, ale cieszyła mnie waga w szpitalu, zamiast 70 kg było 65,4.
        Dojdę do siebie i dalej będę chudnąć. Bransoletka już wybrana.
        Pozdrawiam i zdrowia wszystkim życzę.
        Wiola
        • igge Re: Schudnę, a co mi szkodzi 04.09.14, 21:48
          pozdr i przede wszystkim życzę zdrowia
          • wiola_n Re: Schudnę, a co mi szkodzi 04.09.14, 22:58
            Dzięki :)
            Uaktualnienie wagi po szpitalu 65,0 kg.
            Może utrzymam i niebawem będę mieć jeszcze mniej.
            Basia, a jak u Ciebie? Pisz, bo mi brakuje info od Ciebie.
            • igge Re: Schudnę, a co mi szkodzi 05.09.14, 23:09
              wiolu, zdrowiej, chudnij i uśmiechaj si, pozdr
              u mnie nic ciekawego, schudłam tylko kilogram ostatnio ale np dzisiaj z małżem wypiłam 2 kieliszeczki likieru czekoladowego do kawy i 1 kostkę czekolady
              Piję duuuużo wody, herbaty zielonej, czerwonej itp Dzisiaj nawet dostałam próbki z herbaciarnio-kawiarni gratis. Czerwona, przyznam, nie do końca mi smakuje.
              Jem śliwki, jajka z jarmużem, cukinię, owczy serek. Przerzuciłam się na odtłuszczone mleko.
              Jem śniadania, dziś minimalne 2 łyżki owsianki z jogurtem i owocami.
              Mam ochotę na przekąskę to wcinam migdały, słonecznika i pistacje. Umiarkowanie.
              wrócę do swojego wątku i zapisków menu ale potem, na razie organizuję szkołę dziecku i przyzwyczajam się do nowej rutyny i grafiku. Mam 3 małe dynie i 3 zupełnie miniaturowe, zrobię zupę, upiekę, zmikrofaluję te malutkie. Uwielbiam dynie, szczególnie te twarde rodzaje o trochę ziemniaczanej fakturze i smaku.
              Pisz Wiolu jak Ty sobie radzisz. pozdr
              basia
              • wiola_n Re: Schudnę, a co mi szkodzi 13.09.14, 13:42
                65,1kg
                Więc tak mniej więcej waga stoi w miejscu, choć nadal nie ćwiczę i trochę grzeszę z jedzeniem.
                Jeszcze trochę i wracam do ćwiczeń.
                Też ciężko mi wbić się w rytm szkolny, jeszcze córka miała 3 dni siedzenia w domu przez infekcję.
                Bransoletkę póki co oglądam na wystawie, bo niby już blisko 65 jestem, ale spaść na razie poniżej nie spadam. Ważne, że nie przybieram. ;)
                Robiłam patisona zapiekanego wg przepisu z netu, ale wyszedł mdły niestety. Mogłam zrobić leczo, to mi wychodzi. :/
            • tobi-sz5 Re: Schudnę, a co mi szkodzi 06.09.14, 14:56
              Wiolu, czytałem Twój pierwszy wpis i tak sobie pomyślałem, że Twoja dieta jest całkiem dobra, ale być może warto jeszcze zwrócić na pewne nawyki żywieniowe, które teraz wydają nam się, że nie mają wpływu na wagę, ale w rzeczywistości nie pozwalają nam schudnąć. Ważna jest też świadomość naszego wyglądu TU I TERAZ, a nie dopiero potem, gdy osiągniemy zamierzony rezultat. Pamiętaj też, że odchudzanie to styl życia, żeby utrzymać efekty na stałe i nie mieć problemu z efektem jojo musisz przyjąć nowe zasady jako coś stałego. Zdrowe racjonalne żywienie człowieka nigdy nie dopuściłoby do nadwagi. Może ten artykuł podzielony na 2 części pomoże Ci skonfrontować obecne nawyki: supershape.pl/nieprawidlowe-nawyki-zywieniowe/
              • wiola_n Re: Schudnę, a co mi szkodzi 13.09.14, 13:35
                Poczytałam. Dzięki.
                • igge Re: Schudnę, a co mi szkodzi 14.09.14, 18:20
                  Ja też sobie poczytałam😃
                  Violu pisz co u ciebie, ja powolutku ale chudnę tylko nadal z wieczornym podjadaniem mam kłopot.
                  • wiola_n Re: Schudnę, a co mi szkodzi 14.09.14, 21:06
                    Ja mam kłopot z wieczornym popijaniem. ;)
                    • igge Re: Schudnę, a co mi szkodzi 15.09.14, 08:43
                      Hmmm, ja pozwoliłam sobie tylko na kilka kieliszeczków czekoladowego likieru mozart, który małż niebacznie przywiòzł z wiednia
                      Plus wczoraj 2 kostki gorzkiej czekolady wedla
    • wiola_n 64,3 kg :) 26.09.14, 14:28
      Zacznę od tego, że odebrałam wyniki. Jest dobry, znaczy nie znam się na fachowym słownictwie lekarskim, ale wygląda, że nic złośliwego nie stwierdzono. Kontrola za kilka tygodni.

      Więc mogę wrócić (mysli nie będą mi przeszkadzać) do dalszego procesu odchudzania.
      Przez cały wrzesień nie ćwiczyłam. Dużo pracowałam (nadgodziny). Córka chorowała 2 razy, to też mi miesiac pogmatwał. Mimo braku ćwiczeń chudnę, powoli, bo powoli, ale chudnę. Potraciłam kilka cm tu i ówdzie. Z odżywianiem jakoś we wrześniu było gorzej. Brak chęci, czasu na pilnowanie się. Chrzciny. Ale ciągle zauważam, że jem mniej. Mniejsze porcje mi wystarczają.

      I nawet wczoraj otrzymałam od mężczyzny komplement. Działa jak woda na młyn.

      Może w moim przypadku wystarcza dieta mniej żreć.
Inne wątki na temat:

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka