grafix2
06.05.18, 10:26
Wszystki diety o których słyszałam polegają na: jedz tylko kapustę albo jedz tylko to lub tamto. Przypomina mi to trochę stolarza, który tnie i tnie i ciągle noga od stołka za krótka. Chcę się podzielić moimi sposobami na oszukiwanie samej siebie. Dokładnie trzeba przestawić swój umysł. Całkowite wyrzucenie z jadłospisu np uwielbianych słodyczy doprowadzi cie do takiego stanu, ze jak dorwiesz sie do ciasta to wsuniesz połowę, potem będziesz miała wyrzuty sumienia i tak w kółko.
1. Wybierz ze wszystkich rodzajów posiłków (zupy, mięsa, desery, owoce, przekąski itd) te które lubisz. Najlepiej wypisz na kartce. Następnie z tych grup zostaw po jednej rzeczy najmniej kalorycznej. Mnie została (zupa jarzynowa, kurczak z grilla, wafelki ryżowe, arbuz, jogurty owocowe, ptasie mleczko i lody). Oczywiście każda z nas tą listę będzie miała inną. I staram się aby w lodówce stale były te rzeczy. Otwieram lodówkę i wyciągam z niej to co lubię nie czuję więc abym się bardzo wyrzekała :) Łatwiej jest wybrać mądrze między winogronami i arbuzem niż między winogronami i marchewką
2. Szukam oszczędności kalorycznych. Czytam w sklepie kaloryczność na opakowaniu i wybieram to gdzie jest mniej (różnice mogą być nawet 2 krotne), zbieram tłuszcz z gulaszu i rosołu, używam śmietany 12 a nie 18, jak robię sałatkę jarzynową to daję więcej śmietany a malutko majonezu itp. Piekąc placki z zasady daję połowę ilości cukru niż jest w przepisie, ptasie mleczko robie na mleku light.
3. Porcjuję jedzenie. Kupuję zawsze jogurty w małych opakowaniach. Może wy potraficie zjeść pół dużego kubka, ja nie, zawsze zjem cały. Zupę jadam zawsze w małej miseczce i używam tylko małgo talerza. Banalne ale skuteczne.
4. Wychodzę z domu jeżeli to tylko możliwe, byle dalej od lodówki
5. Liczę kalorie, ale jeżeli na koniec dnia mam zapas do 1000 kalorii to pozwalam sobie na nagrodę. To mnie mobilizuje z jednej strony a z drugiej rozładowuje napięcie.
6. Nauczyłam się wyrzucać jedzenie. Ile razy dojadałam coś co zostało z obiadu, bo szkoda wyrzucić. Teraz po kilku miesiącach staram się gotować tylko tyle ile wiem, że zjemy, ziemniaki gotuję w mniejszym garnku tak jak i zupę.
7. Wchodziłam w odchudzanie stopniowo, najpierw wyrzuciłam ziemniaki potem zamieniłam chleb na chrupkie pieczywo, zaczęłam stosować swoje sztuczki, zaczęłam się ważyć a po 2 miesiącach jak zobaczyłam że waga spada zaczęłam liczyć kalorie. To był stopniowy proces a nie wyrzekanie się. Teraz jestem na etapie zdobywania wiedzy o odchudzaniu, dużo czytam, szukam nowych przepisów. Jeszcze daleka droga przede mną, ale co najśmieszniejsze wogóle nie czuję głodu, ani ochoty na słodycze. A dzisiaj zobaczyłam rano, że mąż w nocy zamiast chipsów podjadał mi ryżowe wafelki i zaczynają mi znikać z lodówki jogurty :)