Gość: byly-biegacz
IP: *.tmodns.net
02.07.13, 02:06
Slysze, ze to frajda, zabawa, bakcyl, metoda na poprawienie kondycji etc.Sam tak myslalem, mam za soba 21 lat biegania. Biegalem, kiedy 95% uczestnikow tego forum siusialo w pieluchy, biegalem, gdy 95% moich dzis biegajacych rownolatkow za najwieksza frajde uwazalo karkowke z grilla podlana zimnym Lechem.Dzis nie biegam. Choruje na serce mimo przebieganych 21 lat, dwoch maratonow, kilkunastu polmaratonow, 5, 10 nie zlicze za Boga. Biore leki na nadcisnienie. Mam rozbite kolana, kostki, stawy, stopy. Podejrzewam , ze nie obejdzie sie bez operacji, bo ranny bol jest nieraz nie do wytrzymania. Wiem zawsze kiedy bedzie padac, bo dzien wczesniej kuleje ; -)W doskonalej formie bylem w poczatkowych latach, po przekroczeniu 40 mimo ze "trzymalem tempo", wagi nie trzymalem, zaczalem tyc chociaz oczywiscie nie chorobliwie. Coz zreszta dziwnego. Wystarczy spojrzec na tabelke, ile kilometrow trzeba przebiec by spalic jednego malego batonka czy schaboszczaka. Kompletny absurd.Spedzalem ostatni urlop w hotelu w Sopocie, przy sciezce spacerowej i widzialem doslownie setki jesli nie tysiace biegajacych. 15 lat temu nie bylo tam praktycznie nikogo, na pojedynczych biegajacych spogladano jak na nawiedzonych swirow. I oczywiscie sie zastanawialem, co motywuje tych ludzi, oczywiscie od powszechego pedu i aktualnej mody, ktora zapanowala akurat na bieganie ?