beznadziejnyfacet
11.06.11, 23:11
Witam.
Na wstępie napiszę coś o sobie. Mam 37 lat, jesteśmy ze sobą już 19 lat, a małżeństwem 14.
Mamy dwoje dzieci w wieku 14 i 12 lat. Od początku naszego małżeństwa wziąłem ciężar utrzymania domu na siebie. żona zajmowała się domem. Gdy dzieci podrosły zaproponowałem że może powinna znaleźć sobie jakąś pracę, skończyło się awanturą i argumentami że dzieci jeszcze za małe że nie damy rady. Jestem ugodowym człowiekiem,(może nawet pantoflem) machnąłem ręką. Czasem wracałem do tego tematu, ale zawsze kończyło się awanturą. żona prowadziła dom (trzymała kasę,ja byłem od roboty, jakoś dajemy radę z jednej pensji).Od pewnego czasu zaczęło mi to jednak bardzo przeszkadzać. Denerwuje mnie fakt że marnuje swój wolny czas na latanie na ploty,seriale w tv.
Staram się tłumaczyć że dzieci już duże, żeby pomyślała o emeryturze (ma 33 lata żadnej pracy na koncie). Bez echa, powiedziała mi że ona żyje dniem dzisiejszym, żebym nie martwił się na zapas co ona będzie w życiu robić. A ja mam już dość, czuję że w tym związku już się wypalam( wzbiera we mnie złość że ja znowu do roboty a ona się wyleguje w łóżku). Patrze na inne małżeństwa gdzie obydwoje pracują i dzielą wspólnie wszystkie obowiązki.Dają radę. Czy postępuję słusznie?Przecież na starość nie utrzymamy się oboje z jednej emerytury. A jej to nie przekonuje.
Sam już nie wiem co robić. Mam do niej żal, że wszystko na mojej głowie, że ja muszę kombinować skąd wytrzasnąć więcej pieniędzy żeby starczyło do pierwszego.
Czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji?