Dodaj do ulubionych

ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno?

03.12.11, 23:45
Witam. Już czwarty rok nie żyję z mężem. Rozwiedliśmy się. Jego kochanki, kłamstwa, maltretowanie psychiczne (...) sprawiły, że definitywnie powiedziałam dość. Długo warczałam na facetów. Byli całym złem tego świata. Nie czułam się atrakcyjna, przestałam wierzyć w miłość. Kilka razy spotkałam się z facetem, ale bez nawiązywania więzi. Chodziło tylko o seks. W lipcu zeszłego roku poznałam Jego. Na początku nawet Go nie zauważałam. To było jakieś szaleństwo. Słońce, woda, wakacje i wielu facetów prawie bijących się o moje względy. A On mnie obserwował. Po kilku dniach zaprosił do wspólnego śpiewania przy gitarach. Był szarmancki, kulturalny i z kilkudziesięciu osób tylko my zostaliśmy sami do 4 nad ranem. Poszliśmy nad ognisko. Tam mnie objął. I nastała era elektryczności. Nie mogłam ustać na nogach. Kolana mi się uginały. I nagle minęło 1,5 roku. Mamy romans. Dzieli nas pół Polski. Zakochaliśmy się w sobie w międzyczasie. Ja w Nim na zabój. On we mnie? Hmm... On mi pokazuje, nie mówi. Mamy wspólną pasję, zaraził mnie nią, uczył i mało kto może nam dorównać (i to na skalę Polski). Godzinami rozmawiamy przez telefon, cieszą nas te same rzeczy, podobnie patrzymy na świat, On dał by mi gwiazdkę z nieba, ja za Nim skoczę w ogień, seks trwa godzinami i jest prawie mistycznym przeżyciem. Brzmi pięknie, no ale...
No ale jest żonaty, dzieciaty.
Jak mnie pierwszy raz dotknął zniknęły moje zasady, nie interesowało mnie czy ma żonę. Dopiero po 3 dniach się zapytałam. Myślałam, że to będzie wakacyjny romans, ale on postarał się o utrzymanie znajomości. Z czasem zrodziła się wspólna pasja, miłość.
Nigdy mi nic nie obiecywał. O żonie mówił mało i zawsze z szacunkiem. Potem ja zapragnęłam być z Nim. On się zasłaniał dziećmi. Miesiąc temu Jego żona znalazła telefon z sms. On myślał, ze to będzie koniec ich małżeństwa. Chyba nawet chciał, żeby to tak wyszło. Żona kazała mu wybrać. Wciągnęła w to dorosłe dzieci i jego matkę. Wydzwaniali do mnie, grozili, przeklinali, wybierają się do mnie. Ja powiedziałam tylko to, że Go kocham i że dam Mu spokój, tylko na Jego wyraźne życzenie. Muszą się z Nim dogadać. On też powiedział, że nie zerwie ze mną kontaktu. Żona kazała mu się wyprowadzić do dzisiaj. Oczywiście potem nie podnosiła tematu i tylko chodzą bokiem. On się nie ma zamiaru wyprowadzić, bo szkoda mu najmłodszego, 10 letniego dziecka. Nie wiem co mam robić. On nie chce rozmawiać o przyszłości ani o tym co się dzieje. Nie chce się rozstać ze mną, mimo, ze teraz już musi wybrać. Ja go do tego zmuszam i żona również. A On przeciąga już miesiąc. O co chodzi? Jej mówi, że nie zerwie ze mną kontaktów a chodzi w domu jak trusia, nadskakuje im, robi wszystko, żeby byli zadowoleni. Niby jest już oficjalnie ze mną a czuję się odrzucona, pierwszy raz nie chce ze mną szczerze rozmawiać na trudne tematy, nie ma czasu na spotkania, częste telefony. Pierwszy powątpiewam w Jego słowa a nigdy nie załapałam Go na żadnym kłamstwie. Co się z Nim dzieje? Co tak naprawdę myśli? Czy mamy szansę?
Obserwuj wątek
    • Gość: elżbieta Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.adsl.inetia.pl 04.12.11, 09:25
      Brzmi pięknie, no ale...
      > No ale jest żonaty, dzieciaty.

      Ojeeejjj biedactwo :-/

      Niby jest ju
      > ż oficjalnie ze mną a czuję się odrzucona, pierwszy raz nie chce ze mną szczerz
      > e rozmawiać na trudne tematy, nie ma czasu na spotkania, częste telefony.

      Wiesz dlaczego? Dlatego, że zrozumiał co bezpowrotnie stracił- dom, żonę, dzieci, szacunek ludzi i stabilizację.

      Przez takie (...) jak ty moje dzieci wychowują się bez ojca, ale za to ich matka nareszcie uwolniła się od strupa.
      Zabieraj go sobie i masz na co zasłużyłaś. Najlepsze dopiero przed tobą.
      • Gość: ~gosc Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.dynamic.chello.pl 04.12.11, 09:31
        co za brednie!!!! a On to nie wiedzial co robi? chyba do konca nie pozbylas sie strupa. najgorsze sa te kobiety co nie maja honoru i przyjmuja meza znow pod swoje skrzydelka po tym jak ten przez miesiace czy lata, bzykal na boku inna kobiete... ja tez mam dzieci i minute nie bylabym z mezem gdybym dowiedziala sie, ze mial romans... nie ponizalabym sie w imie dzieci...
        • Gość: elżbieta Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.adsl.inetia.pl 04.12.11, 09:40
          Przecież wyraźnie piszę, że WRESZCIE jestem szczęśliwa, a Pan trafił tam, gdzie jego miejsce. Tylko kochanka mu nie wiadomo dlaczego w międzyczasie spowszedniała i miota się biedak oj miota. Nie mój problem.
          Dzieci tylko szkoda, bo tęsknią.
          • Gość: ~gosc Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.dynamic.chello.pl 04.12.11, 09:56

            no i bardzo, bardzo dobrze...zatem szczescia zycze i duzo milosci, choc czasem trudno wierzyc, ze ona naprawde istnieje..ale pieknie jest kochac i byc kochanym, dlatego powodzenia...a taki miotajacy sie facet, nie umiejacy wybrac pomiedzy zona a kochanka, to gnojek, ktorego powinny obie puscic kantem, wtedy dupek zobaczylby co stracil....cale zycie tak sie faceci slizgaja, najpierw mamusia robiaca za nich wszystko, potem zona ktora zawsze przyjmie w miedzy czasie kochanka ktora zawsze jest gotowa...a oni maja tylko radoche z cudownego, beztroskiego zycia...zero odpowiedzialnosci!
      • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 04.12.11, 10:39
        "Przez takie jak ja" a niby ja go do czegoś zmuszałam?
        Oświecę Cię, facet tez ma wolną wolę i tez bierze w tym udział.

        Poza tym chyba nie doczytałaś - też się rozwiodłam, nie bez powodu, sama tez urodziłam dwoje dzieci.

        Nie pamiętam, ze bym zakładała wątek "kto jest sfrustrowany swoim życiem, niech we mnie rzuci kamieniem"
        • Gość: elżbieta Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.adsl.inetia.pl 04.12.11, 11:15
          Przez takie jak ja" a niby ja go do czegoś zmuszałam?
          > Oświecę Cię, facet tez ma wolną wolę i tez bierze w tym udział.

          Ale to nie twój beznadziejny facet założył wątek, tylko ty.


          > Poza tym chyba nie doczytałaś - też się rozwiodłam, nie bez powodu, sama tez ur
          > odziłam dwoje dzieci.

          No popatrz- i niczego cię to nie nauczyło?

          Nie pamiętam, ze bym zakładała wątek "kto jest sfrustrowany swoim życiem, niech
          > we mnie rzuci kamieniem"

          Też mi cię żal, ale wszystko co masz ciężko przez ten czas wypracowałaś.
          Misio ma cię w czarniej dziurze, a ty widzisz i słyszysz tylko to, co chcesz.
          Powodzenia zatem w skutecznym lataniu za gaciami- ale szczerze to powiem ci, że lepiej poszukać nowych, a z całą pewnością nie łatanych.
    • Gość: dd Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 04.12.11, 09:51
      chyba czas już żebyś ochłonęła i dała sobie z nim spokój.
      Pan wyraźnie wziął na przeczekanie w domu,bo widać że nie ma zamiaru sie stamtąd ruszyć.
      Powinnaś,dla własnego dobra zakończyć ten związek.Poboli i przestanie.
      • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 04.12.11, 10:48
        dd

        Teoretycznie tak by było najlepiej.
        Próbowałam dwa razy w przeciągu tego miesiąca się z nim rozstać.
        On nie chce o tym słyszeć i mówi, że i tak tam nie będzie miał już życia.
        Rozumiem, że nie chce się wyprowadzać przed świętami.
        Jeszcze niedawno rozumiałam, że nie podejmiemy żadnych decyzji przed maturą jego córki. Niestety trzeba jej pilnować i zaganiać do nauki. ale teraz sprawa się wysypała. A on, mam wrażenie tylko powiedział, że będzie ze mną, ale nie podjął tak naprawdę decyzji.
        Tam może jeszcze sobie ułożyć życie, ale nie chce zrezygnować ze mnie, i tak w kółko...
        • Gość: elżbieta Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.adsl.inetia.pl 04.12.11, 11:11
          Jeszcze niedawno rozumiałam, że nie podejmiemy żadnych decyzji przed maturą jeg
          > o córki. Niestety trzeba jej pilnować i zaganiać do nauki.

          Ha ha ha
          Naprawdę w to wierzysz?
          No cóż... głupich nie sieją :-D
          • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 04.12.11, 12:15
            elżbieta

            mam wrażenie, ze prowadzisz tu priv krucjatę
            otóż to nie ja rozwaliłam Ci małżeństwo i od głupich mnie nie wyzywaj
            nie mam zamiaru prowadzić z Tobą dyskusji w tym tonie

            A jeśli chodzi o maturę to ja narzuciłam ten termin, że najwcześniej w maju będziemy rozmawiać co dalej. To było jeszcze przed wakacjami. I znam jego córkę. I wiem, ze ma problemy z nauką.

            Uważam dyskusje z Tobą za zakończone
            • moniapoz Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 04.12.11, 13:04
              ale Elżbieta ma rację, facet robi Cię w trąbę...chce mieć ciastko i zjeść ciastko
              a Ty się chyba niepotrzebnie łudzisz...
              ja nie oceniam Cię moralnie - wiem, że życie czasem nas zaskakuje - ale facet naprawdę nie gra fair
              i jeszcze ta odległość jaka Was dzieli - naprawdę myślisz, że on rzuci wszystko i zmieni całe życie dla Ciebie ? Tak naprawdę przecież się nie znacie - spotykaliście się nie w normalnych warunkach życia, tylko na wakacjach a potem też nie było to życie codzienne....

              ------
              Tylko tu i teraz ja wybieram. Tylko tu i teraz jestem.
              Tylko tu i teraz całym sercem więcej szans nie będzie.
              • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 04.12.11, 13:10
                moniapoz

                "Tylko tu i teraz ja wybieram. Tylko tu i teraz jestem.
                Tylko tu i teraz całym sercem więcej szans nie będzie."


                Piękne słowa...
        • Gość: dd Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 04.12.11, 13:07
          obawiam się,że dla własnego dobra będziesz musiała być konsekwentna.
          Podejmij decyzję i tego sie trzymaj,a najlepiej decyzje o rozstaniu,bo ty tu tez jesteś pokrzywdzona.Bądź w tym wypadku egoistką i myśl o sobie i to facet niech się opowie,czego w życiu chce.
          • moniapoz Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 04.12.11, 13:21
            też tak uważam - myśl o sobie.
            zresztą jeżeli on faktycznie kocha Cię, to niech najpierw uporządkuje swoje sprawy a potem jeżeli to jest prawdziwa miłość to może przecież jeszcze powalczyć o Ciebie.
            na tą chwilę to ja widzę "biednego" misia który mimo, że jest dorosły to nie może się zdecydować.
            gdzieś na forum rozwody chyba czytałam, że facet jest jak małpa - nie puści gałęzi, póki nie złapie drugiej :) ale w Twoim przypadku facet chce trzymać dwie gałęzie na raz.... i rani przy tym wszystkich na około. No niepoważny jakiś...więc Ty bądź poważna i myśl o sobie

            ------
            Tylko tu i teraz ja wybieram. Tylko tu i teraz jestem.
            Tylko tu i teraz całym sercem więcej szans nie będzie.
            • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 06.12.11, 22:10
              niestety emocje i uczucia mną kierują

              gdyby to wszystko dało się sprowadzić tylko do kwestii technicznych - on ma wybrać, ja go do tego czasu rzucić...
    • ewa.zeromska Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 04.12.11, 13:27
      Moim zdaniem, niestety nie do ciebie należy decyzja.
      W małżeństwie tego faceta pojawił się kryzys i pewnie dlatego zrobiło się miejsce na romans, popadło na ciebie.
      Jak małżonkowie sobie z tym poradzą? Trudno powiedzieć, ale musisz wziąć pod uwagę, to, że nie będzie to scenariusz po twojej myśli.
      Mają dzieci, wspólną przeszłość. wspólne sprawy. Na pewno dla nich to ciężki czas, ale mogą sobie poradzić, tak jak wiele innych par.
      Odległość między tobą i tym facetem, sprzyja małżonkom.
      Jeśli mogę co coś poradzić, to wycofaj się.
      Jeśli rzeczywiście w małżeństwie tego faceta jest tak źle, że już niczego nie da się uratować, to być może za jakiś czas on cię odnajdzie, chociaż nie liczyłabym na to specjalnie.
      Tak się kończą romanse z żonatymi.
      Wiem, że teraz gderam, ale tak jest, a poza tym absolutnie nie pochwalam rozbijania rodzin.
      • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 04.12.11, 15:51
        Pani Ewo, dziękuję za odpowiedź. Nie uważam, ze to jest gderanie, sama niestety też myślę tak samo. Mój problem to "jak oddzielić serce od rozumu". Nie chciałam żonatego. Rękami i nogami bym uciekała, gdybym wiedziała wcześniej. Nie byłoby romansu. Nie chciałam się też zakochać, ale stało się. Czasu nie cofnę. Nie chcę też nigdy żałować, że oddałam walkowerem coś, co być może nigdy więcej nie będzie mi dane. Życie potrafi być wredne, naprawdę wiem coś o tym.
        Większość głosów jest za zostawieniem go. Czy dam sobie z tym radę? Nie wiem. Żadne rozwiązanie nie jest dobre. Każde będzie bolało. Na razie chciałam dotrwać do Sylwestra. Zobaczyć czy coś zrobi, żebyśmy spędzili go razem. Ale coraz mniej złudzeń mi zostaje z każdym postem...
        • potwor_z_piccadilly Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 04.12.11, 19:25
          usmiechaniola13 napisała:

          > Mój problem to "jak oddzielić serce od rozumu".

          Coś mi się zdaje że jeszcze coś innego cię trapi.
          Ty wiesz że facet uniósł się ciut za wysoko i teraz jest na etapie spadania.
          Ty to wiesz, jego bliscy - którym przyrzekał - i wie to on sam.
          Jednego nikt nie wie. Nie wiecie - włącznie z nim samym - jakie będzie lądowanie.
          Na razie, leci.
          Rad nie udzielam, bo już takowe dostałaś. Ponadto jestem pewien że sama dobrze kumasz co w trawie piszczy, a że wątek założyłaś, to pewno w celu wyżalenia się.
          Tu dla ciebie piosenka (możesz rozwinąć tekst)
          www.youtube.com/watch?v=xuoO-LsTGRU
          To taki mój zwyczaj wrzucać strapionym piosenki bo, raz że czasami uczą, a dwa to
          www.youtube.com/watch?v=kkiMU6epe5w

          Pozdrawiam.


          • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 04.12.11, 19:39
            Nie chcę się wyżalić, chcę pogadać, usłyszeć opinie innych.
            Wszyscy są przeciw, Ty też.
            I nie wiem kiedy zaczęłam się tłumaczyć, a to nie o to chodziło.
            Uważam, ze "jeszcze nie czas swe marzenia do walizek kłaść"
            • potwor_z_piccadilly Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 04.12.11, 19:57
              usmiechaniola13 napisała:

              > Wszyscy są przeciw, Ty też.

              Moim zdaniem przy "ty też" zabrakło ?

              • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 04.12.11, 20:00
                wreszcie się uśmiałam ;D
                • potwor_z_piccadilly Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 04.12.11, 20:06
                  usmiechaniola13 napisała:

                  > wreszcie się uśmiałam ;D

                  Uśmiałam, czy uśmiechnęłam ?

                  • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 04.12.11, 20:41
                    uśmiechnęłam słysząc de mono
                    parsknęłam śmiechem na widok "?"
                    • potwor_z_piccadilly Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 04.12.11, 20:59
                      usmiechaniola13 napisała:

                      > parsknęłam śmiechem na widok "?"

                      Jakże to ?
                      Toć to taki ładny zawijasek z kropką.
                      • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 04.12.11, 21:42
                        faktycznie, ładny
                        ;D
    • marajka Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 04.12.11, 20:54
      On nawet chciał, żeby ona go wyrzuciła, no ale szkoda mu dziecka. Biedny misio:(

      A On przeciąga j
      > uż miesiąc. O co chodzi?

      O to, że jesteś tylko od ognistego seksu. A z żoną mu dobrze.

      Niby jest ju
      > ż oficjalnie ze mną

      Oficjalnie jest z żoną. Jakie z Tobą? Nawet nie ma czasu na telefon.

      Pierw
      > szy powątpiewam w Jego słowa a nigdy nie załapałam Go na żadnym kłamstwie. Co s
      > ię z Nim dzieje? Co tak naprawdę myśli? Czy mamy szansę?

      Swoją drogą, nie mogę pojąć takich ludzi jak Ty. Jeśli spotykając się z Tobą okłamywał kogoś, komu przysięgał wierność, to jaką masz pewność, że nie ma kilku następnych pań? Nigdy nie złapałaś go na kłamstwie? Ten "związek" opierał się na kłamstwie! Bo ja rozumiem nieudane małżeństwo, kolejny związek, jak najbardziej. Ale jeśli ktoś mi mówi, że chce ze mną być, blablabla, a jednocześnie wiem, że okłamuje kobietę, której mówił, że do śmierci na dobre i na złe, to czemu mam mu wierzyć?

      Przecież to typowe jak brazylijska telenowela (biedna ona, bogaty on, zła żona, amnezja, biedna ona czyjąś nieślubną córką, ślub)! Jesteś kobitką na boku. I tyle. Jakie szanse?

      Jakby CHCIAł, to by się rozwiódł i był z Tobą. Naprawdę jesteś tak naiwna?
      • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 04.12.11, 21:46
        nie jestem naiwna, pomimo, że zakochana
        telenowel nie lubię, a ostatnia jaką oglądałam to "w kamiennym kręgu"
        • marajka Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 04.12.11, 22:11
          Jesteś naiwna, przykro mi.

          A co do telenowel - to tylko takie porównanie. Bo tak jak każda telenowela ma z grubsza podobne wątki, tak takie historie jak Twoje też - czyli kochanek ma zonę, od której chciałby odejść, ale nie odchodzi bo: dzieci, praca, matura, bo coludziepowiedzą, bo jeszcze nie teraz, bo kocha ale sama rozumiesz, że za często nie może do Ciebie dzwonić, no bo zona, ale on chce i kocha.
          • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 04.12.11, 22:23
            wbrew mojej "naiwności" domyśliłam się, że to było porównanie...
            • Gość: marajka Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.aster.pl 05.12.11, 00:55
              No to fajnie, więc po co tekst, że nie oglądasz, skoro wiesz o co mi chodziło?

              I nie pisz o "naiwności" tylko jeszcze raz przeczytaj to co napisałaś.
    • latavica Za gorami , za lasami czyli bajkopisarstwo 05.12.11, 16:50
      Meza i dzieci z tego wirtualnego kochanka nie bedzie , wg. mnie tworzenie nierealnych obrazow w swojej glowie nie jest dobrym remedium na problemy psychiczne i spora nadwage :


      f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=1205436&start=270
      usmiechaniola13 napisala :

      przytyłam 20 kg - zawsze miałam tendencje do tycia, no ale... No i mam notoryczną depresję, która od października przybrała stadium całkowitego poddania się. Praktycznie cały czas śpię albo leżę, kompletnie nic nie robię

      • Gość: gość Re: Za gorami , za lasami czyli bajkopisarstwo IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 05.12.11, 17:16
        dla mnie to ty zwykła K***w jesteś i tyle
        • latavica Re: Za gorami , za lasami czyli bajkopisarstwo 05.12.11, 21:23
          Gość portalu: gość napisał(a):

          > dla mnie to ty zwykła K***w jesteś i tyle

          -----------------------------------------------------------------------------

          Pulchny aniolku ! , przed wrzuceniem najpierw napisz te bieda scenariusze na brudno i zrob korekte bo te historyjki " kupy " sie nie trzymaja , a teraz idz juz spac , mozliwe ze kolejna mara senna ... ops ! ksiaze u stop twych lezec bedzie .

          P.S. Konopnicka z ciebie nie bedzie .
          • potwor_z_piccadilly Re: Za gorami , za lasami czyli bajkopisarstwo 05.12.11, 21:39
            latavica napisała:

            > Pulchny aniolku ! , przed wrzuceniem najpierw napisz te bieda scenariusze na br
            > udno i zrob korekte bo te historyjki " kupy " sie nie trzymaja , a teraz idz ju
            > z spac , mozliwe ze kolejna mara senna ... ops ! ksiaze u stop twych lezec bedz
            > ie .

            Daj spokój kobicinie.
            Może i faktycznie coś jej się kroi, a że pulchna, to i co z tego. Pulchne tez mają prawo doznać w swym życiu szczęścia, a jeśli im coś nie wychodzi, to choćby o nim pomarzyć.
            www.youtube.com/watch?v=f8dkUwidT2o
            Pozdrawiam.

          • usmiechaniola13 Re: Za gorami , za lasami czyli bajkopisarstwo 06.12.11, 23:51
            widzę, że są tu ludzie z poważniejszymi problemami niż ja i nawet nie uświadamiają tego sobie...
    • mama_myszkina Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 05.12.11, 23:11
      To pewnie nie pierwszy jego wyskok, stąd żona już obeznana i bierze na przeczekanie.

      Moim zdaniem, nie rób sobie nadziei. Z resztą - zdradził ją, zdradzi i Ciebie.
      • walhala Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 06.12.11, 05:30
        facet od zony nie odejdzie,raczej nie licz na to,za duzo maja ze soba wspolnego nie wspomne juz o dzieciach,uklad byl perfekt,zona w domu i kochanka ,jak piszesz sprawa sie rypla ale facet pomimo tego dalej siedzi z zona,wiec wyciagnij wnioski i pojdz po rozum do glowy.
    • pomarola Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 06.12.11, 08:10
      > Miesiąc temu Jego żona znalazła telefon z sms.

      Pomyślałaś chociaż przez chwilę co ta kobieta przeżywa ? W analogicznym wątku na "Życiu rodzinnym" oceniasz ją jako złośliwą, sfochowaną babę - nie bierzesz pod uwagę jak ona cierpi teraz ? I pod wpływem tych emocji naprawdę może się zachowywać bardzo różnie - i jest w pełni usprawiedliwona. Jej świat jej się zawalił ! Dla Ciebie ten facet to kilkumiesięczny romans, dobra - gorący i ekscytujący, ale romans, a ona z nim spędziła pół życia. Które jej teraz wspólnie - Ty i on - zniszczyliście.
      Nie potępiam Cię, zawsze w takich sytuacjach na potępienie zasługuje głównie facet, ale proszę - popatrz trochę dalej niż czubek swojego nosa. Cierpisz - ale na własne życzenie, wiedziałaś w co się pakujesz. Tamta kobieta dostała cios w plecy bez ostrzeżenia.
      • Gość: onaona Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 06.12.11, 08:34
        Bardzo dobrze pani ten problem ujęła. Przeżyłam go z drugiej strony podwójnie.Jeszcze będąc mężatką zaczęłam romans też z zonatym, bardziej z głupoty niż uczucia, ale stało się i zakochaliśmy sie w sobie. Były jakieś luźne plany, ale też dużo przeciwności. Jego żona dowiedziała się i mój pan postąpił podobnie - czyli pozostał w domu,bo.... Bardzo to przeżyłam, zerwałam, ale pracowalismy w jednej firmie, mimo, że w różnych miastach i jednak kontakt był, po ok roku wrócilismy do siebie na poprzednich warunkach, aczkolwiek wiadomo było, ze to już tylko romans i kiedyś się skończy.Po ok 8 latach dowiedział się mój mąż i postawił ultimatum, po którym mój kochanek się wycofał. Jakoś to przeżyłam. Małżeństwa oczywiście się nie ułożyły,oba się rozpadły,ja jednak mu tego wycofania się nie wybaczyłam, byłam sama, ale jakież było moje zdziwienie, kiedy po 1,5 roku pan mi oznajmił, że się żeni, będzie miał syna, potem drugiego. Okazało się , że pocieszył się w 2 tyg po naszym rozstaniu i to właśnie dla nowej pani w te pędy się rozwiódł, i żadnego ale ani bo - nie było. Dziś nie jest z tą drugą żoną też, jest tylko płatnikiem alimentów. Wypłakuje mi się co dzień w telefon, nie mam chęci tego słuchać, nie wzrusza mnie to zupełnie, ale poniekąd muszę, bo nadal razem pracujemy i muszę mieć z nim dobre relacje. Takie właśnie są misie :)
        • ulka1973 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 06.12.11, 16:49
          Zycie nie raz nas zaskakuje
        • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 06.12.11, 23:55
          Mam tylko nadzieje, że sama jesteś teraz szczęśliwa.
          • Gość: Onaona Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 07.12.11, 01:53
            Nie jestem sama :) Ale trochę byłam. Z Misiem zostaliśmy przyjaciółmi, ja niestety dopiero po terapii uporałam się z tymi jego wyborami, terapia teraz chyba jego czeka. Nie powiem, ze nie pomyślałam " i dobrze mu tak", mimo, że jestem teraz w ciekawym ,określonym związku, to jednak ognia tamtej miłości nie da się chyba powtórzyć. Nawet Miś do tego wniosku dotarł, trochę za późno niestety.
          • ulka1973 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 20:44
            Nie jestem, przezywałam to samo co i Ty.
            • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 20:50
              Przykro mi.
      • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 06.12.11, 22:23
        Czy pomyślałam co przeżywa? Oczywiście. Próbowała mnie nawet przekonać, jaki to on jest beznadziejny, ze nic o nim tak naprawdę nie wiem... Otóż chyba ja nawet zaskoczyło ile wiem. I to nie same pozytywy.
        Co ona czuje? Nie jestem w jej głowie, mogę tylko ocenić, że wg mnie żal jej bardziej życia które wygodnie wiodła, niż jego jako męża.
        • pomarola Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 08:23
          usmiechaniola13 napisała:

          > ... Otóż chyba ja nawet zaskoczyło ile wiem.

          Nie tyle zaskoczyło co zabolało.

          > wg mnie żal jej ba
          > rdziej życia które wygodnie wiodła, niż jego jako męża.

          A wg mnie tego się nie rozdziela.
          Napisałaś to jak zarzut - zarzut p.t. "patrzcie, jaka interesowna, o kasę jej chodzi, a ja po prostu tak GO KOCHAM!".
          A ona kocha i jego, i życie przy nim i ich rodzinę, dom - całe życie, które do tej pory było jej udziałem, a które teraz zostało zburzone. Jeśli boli ją strata finansowa (np. obniżenie stopy życiowej po rozwodzie) - to jej się nie dziwię, a już na pewno nie potępiam, to jej prawo - wspólnie coś wypracowali, coś własnego, a teraz ona ma z powodu mężowskiej chuci tak po prostu z tego zrezygnować ? (i nie pisz, że "ona nie pracowała", bo to nie ma nic do rzeczy).
          • costasa Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 10:37
            często dlatego, że żona nie pracowała i ogarniała sprawy dzieciowe i domowe , to pan miał czas na robienie kariery i pięcie się po szczeblach podwyżek. ale kochanki tego nie rozumieją.
            zrozumieją dopiero gdy sytuacja się odwróci i zostaną upupione w domu z małymi dziećmi a pan radośnie będzie wydawał kasę na dziwki na licznych delegacjach i "uprawianiu hobby".
            • Gość: Onaona Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 07.12.11, 10:59
              To co piszesz jest prawdą częściowo, kiedy są małe dzieci to siedzenie w domu ma sens, ale tu dzieci są nastolatkami. Znam wiele kobiet, które siedzą w domu, bo tak im wygodnie, albo im się nie opłaca, albo podobno nie ma pracy. Trudno, zeby były atrakcyjne dla mężczyzny, jeśli tylko domem się zajmują i ich poziom intelektualny do tego się ogranicza. Spotykam się z kobietami tak głupimi, że w żaden sposób nie zabezpieczaja swojej przyszłości, mając nadzieję, że mąż po pierwsze zawsze będzie, po drugie - zawsze z nimi, po trzecie dożyje emerytury, żeby umęczonej 30 letnim siedzeniem w domu pani coś po jego śmierci zostało. Później tolerują zdrady, bo są w pełni zależne od pieniędzy męża i oczywiście bardzo pokrzywdzone. Absolutnie nie mam tu na mysli matek kilkorga dzieci w różnym wieku lub dzieci chorych,a jedynie w większosci pozbawione ambicji leniwe kobiety, które chcą żyć jak arabskie żony, ale mieć wszystkie przywileje Europejek.
              • costasa Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 11:17
                Małżenstwo to związek dwojga ludzi. Oboje wybierają jak ono wygląda. Mąż wcale nie musi się godzić na układ gdzie żona nie pracuje. Ale bardzo często panowie chcą by żona nie pracowala, bo im z tym wygodnie, mieć w domu niewiele obowiązków i pełnoetatowo dostępną kobietę. To panom często podnosi ego "patrzcie!mnie stać mieć niepracującą żonę! taki ustawiony finansowo jestem!". A poza domem, na terenie zawodowym, gdzie żony nie ma , pan się realizuje w romansach. I mu to zwyczajnie odpowiada. Tam spokój i "strażniczka ogniska", a tu luuuuuz i jędrne młódki. Nie oszukujmy się, facet z kasą i "domową" zoną praktycznie zawsze ma okazjonalne kochanki. A, gdy wchodzi w "smugę cienia" , czyli około 50tki, zaczyna się u niego panika przed starzeniem się i końcem życia, końcem możliwości seksualnych i chęć porzucenia starej rodziny bo się "zakochał" w którejś z kolejnych kochanek. I wtedy ważą się szale "kontynuacja spokoju domowego, brak alimentów,stabilizacja finansowa, przyzwolenie na okazjonalne kochanki" -kontra- "nowy związek,fajerwerki,ochy achy, poczucie porozumienia du..sz, oraz poważne obciążenia finansowe, wysiłek by się z dziećmi spotykać i by nie odwróciły się od ojca,piętno tego co porzuca rodzinę,otwarta wojna z żoną, utrata części znajomych, koniecznośc wyprowadzki z dużego wygodnego domu i tyrania by zarobić na nowy, itd, a do tego zero gwarancji, czy ta nowa kobieta nie okaże się taką samą heterą jak stara"

                Elementem kluczowym wyboru, przy tego typu facecie, wbrew wierze kochanki, nie jest miłość. Ale kalkulacja co się panu finansowo opłaci. Zdecydowana większośc wybiera majątek.
                • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 19:20
                  Faktycznie. Bardzo często tak jest.
              • pomarola Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 11:17
                Pewnie, różne są układy, różne przyczyny że żona nie pracuje, tylko dziwnym trafem w przypadkach gdy dochodzi do zdrady, kochanka zawsze upatruje w prawowitej małżonce : lenia, pasożyta, awanturnicy, zachłannej i mściwej harpii, intrygantki i w ogóle złośliwej zołzy, całe życie wykorzystującej i zaniedbującej biednego misia. I szalenie się zaczyna poczuwać do ochrony majątku misia przed bezczelnymi zakusami tej flądry....
                Czego dowód mamy powyżej (ów wyrzut : "bardziej jej żal majątku").
                • costasa Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 11:54
                  Kochanka "współuzależniona". Zaliczyła jeden toksyczny związek, teraz powiela kolejny, bo taka już jest, nie umie być w normalnym związku, musi mieć jakieś "bagno".
                  A o facecie bardzo źle świadczy fakt, że za kochankę wybiera osobę która oczernia jego zonę i zagląda jej do portfela.
                • Gość: Onaona Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 07.12.11, 11:57
                  Bo to doprawdy jego dorobek, a żona przez wiele lat z niego korzystała. Pani do sprzatania i gotowania znacznie mniej kosztuje, a dom często lepiej wygląda. Zadne badania nie potwierdziły tez faktu, że dzieci niepracującej zawodowo matki są jakoś lepiej wychowane. Ja sądzę, że kobiecie rola pani domu po prostu się podoba, choć ten dom to nie dwór z gospodarstwem, ale M-3, dzieci wyrosły i nie ma już żadnego usprawiedliwienia, żeby spędzać życie oglądając seriale, a nie oszukujmy się, w sytuacji rozwodu z jego winy, facet traci dosłownie wszystko. Taka żona jest świetnie wprawiona w wykorzystywaniu męża i na pewno te swoje umiejętności wykorzysta.
                  • costasa Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 12:01
                    Mylisz się. Dopóki są małżeństwem to wszystko jest ICH dorobkiem, a nie tylko jego. Czy ci się podoba czy nie.
                    Jeśli chcesz mieć "swojego" dobrze zarabiającego faceta , to go sobie na takiego wychowuj przez kilkanaście lat związku. Miałaś 20kilka lat to wybrałaś sobie faceta i mogłas go wspierać by stał się dobrze zarabiającym kierownikiem. Nie zrobiłaś tego, wybrałas takiego z którym się finansowo stoczyłaś w długi, a teraz chcesz "ukraść gotowca" nad którym inna kobieta się musiała natyrać gdy jeszcze nie rokował na wysokie stanowiska :)

                    • costasa Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 12:05
                      I jeszcze jedno, jeśli facetowi by było źle od dawna, to by się rozwiódł dawno temu, może by miał już swój odrębnie zgromadzony majątek. Było mu wygodnie z żoną. Teraz, odejdzie do kochanki, jeśli....będzie mu z nią jeszcze wygodniej. Czyli, najlepiej by kochanka była majętna i miała własne duże mieszkanie. Nie ma się co łudzić, że facet mieszkający z żoną w domu z ogrodem przeprowadzi się radośnie dla kochanki do kawalerki 30m2 ;) Ale, jesli z żoną też mieszka na 30m2, to jest duuuużo większa ku temu szansa ;p
                      • Gość: Onaona Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 07.12.11, 12:21
                        Czyli podsumowując wątek poboczny facet bohaterki wybierze wygodę, bo nie będzie chciał tracić dorobku życia. Zona jego ma duże zasługi w dobrym jego wychowaniu na dobrze zarabiającego i teraz do końca swoich/jego dni będzie z tego korzystać. Myślę, że tak często bywa. Dobrze, ze znam kilka wyjątków od tej reguły. Bo sama czuję się jak taki wykorzystywany mąż, gdyż wszystko musiałam "sama". No i oczywiście jakie były protesty i wciąganie całego otoczenia do pomocy, gdy tylko chciałam odejść. Można ująć, że mój mąż też dobrze mnie wychował. Nic dziwnego, że za cud mogę uważać, że się od niego uwolniłam, aczkolwiek nie do końca. Z siebie nie dać nic, a wszystkiego żądać - to niestety częsta filozofia życiowa osób po obu stronach tej żałosnej barykady.
                        • costasa Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 12:35
                          To już twój problem że sobie wybierasz złych facetów:) Zastanów się dlaczego? Wokoło jest pełno normalnych spokojnych związków bez nadmiarowych zależności. Inni umieją od początku budować normalność, więc?
                          Byłaś w związku do tego momentu do którego CHCIAŁAŚ.
                          Teraz chcesz cudzasa... bo wydaje ci się, że tam trawa bardziej zielona. A niestety, ludzie tkwią latami w dysfunkcyjnych związkach tylko dlatego, że sami też są dysfunkcyjni. I to orka na ugorze później z kimś takim, ktory swoich dysfunkcji sam nie przerobił.
                          Bo dojrzalsza jest osoba która sama podjęła decyzję o zakończeniu małżeństwa a bardzo niedojrzała ta, która czekała z decyzją na kochankę/kochanka.
                          Jak lubisz wiązać się z osobowościami niedojrzałymi to już żadnej rady na przyszłośc nie ma, oprócz tego, że będziesz musiała spijać tego gorzkie skutki i nawet nie mieć się komu wyżalić, bo przecież tu baaaardzo wyraźnie "widziały gały co brały".
                          • Gość: Onaona Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 07.12.11, 13:27
                            Costasa, ale Ty mnie chyba mylisz z autorka wątku, nie mam problemu z facetami, opisałam wcześniej pewien schemat takich związków, który sama też kiedyś przeżyłam i nigdy nie czyhałam na cudzego faceta - jeden z głupoty mi wystarczył. A nigdy też nie leciałam na niczyją kasę, bo sama jestem i byłam zamożna osobą. To raczej na moja czasem lecieli. Obracam się w biznesie i znam mnóstwo takich sytuacji i wiem, jak to są porąbane układy. Nie żal mi naiwnych kochanek i nie żal mi głupich leniwych żon, których jedyną zasługą jest spryt w usidleniu obrotnego faceta i urozdenie mu dzieci. Zal mi owszem facetów, którzy są wykorzystywani i toczy się walka nie o nich, ale o wygodne życie przy ich boku. I tu intencje kochanki są zwykle bardziej szlachetne, aczkolwiek nie zawsze, o czym świadczy historia mojego Misia opisana znacznie powyżej. I nikt mi nie powie, że praca w domu jest równa pracy po 20 godz w potężnym stresie w biznesie. A potem wszystko wspólne. Ale podkreślam jeszcze raz to margines tej dyskusji. I nie zgodzę się z ideą wychowywania partnera, to raczej jego ubezwłasnowalnianie w świetle kultury, religii i szantażowanie dziećmi i przebrzmiałą miłością. Chyba zapominamy, ze małżeństwo to wolny wybór 2 niezależnych osób, a nie haracz, który zmanipulowany w młodości dureń ma przez całe życie płacic. Niech ta żona będzie taką żona, żeby on nikogo nie szukał, a jak nie była, to niech pogodzi się z tym, że mąż jest też człowiekiem, a nie niewolnikiem manipulacji.Skąd te nagłe walki, gdy pojawia się kochanka ?A wcześniej wszystko było dobrze? Tylko komu? Owszem są faceci, którzy zdradzają dla sportu i sa tacy, którzy zakochują się i stają przed trudnym wyborem. Niewielu niestety stać na to, zeby zaczynać wszystko od nowa.
                            • costasa Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 14:07
                              Znam różne przypadki związków i wiele oklepanych schematów. Sama je znasz. Tak jak ciebie czepiają się faceci chcący przede wszystkim Twojej kasy tak samo jest i w druga stronę.
                              Śmieszy mnie obwinianie o wszystko zło żony przez kochankę. Autorka będąc od ponad roku kochanką pieje peany o wspaniałym misiu i okropnej żonie. No sorry. Smutne i żałosne, bo dała się nabrać jak wiele innych. Relacje mąż-żona są ich relacjami wewnętrznymi, które im odpowiadają , chcą i w nich tkwią i najwidoczniej czerpią z tego jakieś zyski, nawet niezrozumiałe dla osoby z zewnątrz.
                              Znam małżeństwo, gdzie dzięki żonie pracowity i inteligentny mąz wyzbył się kompleksów i robi karierę. Sam by się nie odwazył na wyzwania do których go żona namówiła i wspierała, teraz jest z tego zadowolony.

                              Znam małżeństwo gdzie dynamiczny dobrze zarabiający mąż namówił żonę do porzucenia pracy w której było jej ciężko, ale jednak zarabiała i miała perspektywy, nie wspierał jej by szukała lepszych rozwiązań pracowych problemów ale tak długo przekonywał "stać nas,nie musisz pracować" aż posadę rzuciła i teraz męczy się bo nowej dobrej pracy znaleźc nie może, a mąż jednak traktuje ją gorzej niż wtedy gdy była w drodze do kariery..

                              Znam małżeństwo gdzie mąż zarabiał i zdradzał. Żona pracowała ale niewiele, wychowywała dzieci, pilnowała domu plus niewielki etacik, żadnych więcej zainteresowań. A mąż przedsiębiorczy handlowiec ciągle w rozjazdach lub za granicą, co kilka lat nowa kochanka. Stan taki trwał ponad 20 lat. A mając prawie 50 lat pan się nagle zakochuje w kolejnej z kochanek i chce rozwodu. I trudno się dziwić że żona się przyzwyczaiła, że małżenstwo będzie takie do końca, jeśli mąż dotąd rozwodu wczesniej nie chciał, czyż nie? Tutaj pan się rozwiódł, ale nikt na tym "zwycięsko" nie wyszedł bo jego nowy związek nie przetrwał nawet do końca jego rozwodu.

                              Znam też dziewczynę, która odeszła od kiepskiego męża, a obecnie siódmy rok czeka aż jej kochanek się zdecyduje na rozwód i...wierzy ze kiedyś to nastąpi. Niestety dziewczyna ma dużo gorszą sytuację materialną niż ustawiony finansowo kochanek i pan nie ma ochoty się od również dobrze zarabiającej żony wyprowadzać (też żona mu kazała się wynosić a pan nic..). Pan nazywa to "trwaniem dla dobra dzieci", więc kochanka wymyśliła sobie że musi poczekać aż jego najmłodsze będzie mieć 18lat.. czyli jeszcze 4 lata bedzie się godzić na rolę tej drugiej...A potem? Jakie znajdzie wytłumaczenie? Cóż, jej wybór. Widać na lepszego ją nie stać i ten, realnie, jest dla niej jedyną nadzieją na lepszy status finansowy.
            • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 19:22
              Nie rozumieją?
              Kochanki to nie zawsze młode, niedoświadczone siksy.
              Kochanki to tez kobiety po przejściach.
          • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 17:38
            Jesteś kolejną osobą, która wyciąga sobie z moich tekstów tylko to co chce.
            To jego zona próbowała mnie od niego odstraszyć jaki to on okropny - zdziwiła się, że wiele wiem. Myślę nawet, ze wiem o kwestiach o których ona nie ma pojęcia!

            Nigdzie tez nie napisałam, ze chodzi jej o kasę.
            Myślę że ją boli, ze coś się zmienia. Będzie też musiała zmienić swoje życie.

            PROSZĘ CZYTAJCIE CO JA NAPISAŁAM

            WIĘKSZOŚĆ WAS USTOSUNKOWUJE SIĘ DO WYPOWIEDZI INNYCH FORUMOWICZÓW, KTÓRZY NIE ZAWSZE PISZĄ NA TEMAT!
    • Gość: pokorna Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.dynamic.gprs.plus.pl 06.12.11, 14:00
      Nie będę Ciebie potępiać ani jego, choć sama byłam żoną męża, który zdradził.
      Dzięki takiemu romansowi miałam możliwość zweryfikować swoje patrzenie na świat.
      Podobnie jak żona Twoja faceta myślałam, że jestem na pewnej pozycji, bo przecież przysięga i dziecko... Ta pewność pozwalała mi na różne zagrywki, czyli fochy i brak szacunku dla męża.
      Dzisiaj nie dziwię się, że znalazł sobie inną kobietę.
      Ja byłam marudna, ciągle czegoś chciałam, ciągle miałam o coś pretensje...

      Dowiedziałam się i przeżyłam szok.
      Mój świat się zawalił. Nie miałam stałej pracy, bo mąż chciał, żebym zajęła się domem i dzieckiem. W takiej sytuacji pozostałabym bez środków do życia.
      Podobnie jak tamta kobieta chciałam wywołać maksymalne poczucie winy w mężu. Odwoływałam się złożonej przysięgi, do cierpiącego dziecka, do ogólnego wstydu...
      Uświadamiałam, że nie poradzi sobie finansowo.
      Zadziałało... na tyle by mógł się zastanowić i jeszcze zaczekać z ostateczną decyzją.
      W głębi serca wiedziałam, że to co łączyło mojego męża z tamtą kobietą było czymś prawdziwym, głębokim, opartym na przyjaźni...
      Bolało. Bolało mnie to, że ja sama taka nie potrafiłam być. Nie potrafiłam tak kochać czysto jak ona. Ja chciałam kochać, a bardziej, chyba chciałam być kochana.
      Zapomniałam tylko o bardzo ważnej rzeczy, że do miłości nie można nikogo zmusić. Nie można odwoływać się do zasad lub szantażować. Nie można wybłagać miłości litością...
      To musi przyjść samo.
      Dopiero dając siebie samego w pełni i bezinteresownie możemy sprawić by ktoś nas pokochał.

      Zrozumiałam to wszystko dzięki romansowi mojego męża i tamtej kobiety.
      Moje ego nie mogło jednak tak łatwo przełknąć tej gorzkiej nauki. Jeszcze się wyrywało, jeszcze walczyło...

      Rzeczywistość i realne życie ma to do siebie, że nie jest tak kolorowe jak marzenia i jak sfera duchowa.
      Mój mąż zdał sobie sprawę, że choćby stanął na głowie, to nie będzie go stać na płacenie alimentów i rozpoczynanie życia na nowo.
      W ten sposób byliśmy na siebie skazani.
      Trwająca dwa lata szarpanina i rozdarcie zakończyło się wreszcie powrotem na łono rodziny.
      Jesteśmy razem i nareszcie nasze życie wygląda tak jak powinno.
      Wynieśliśmy niesamowitą naukę z tego doświadczenia.
      A tamta kobieta...? ktoś zapyta.
      Dziś również jest szczęśliwą (mam nadzieję) mężatką.

      Nie wiem jak potoczy się Twoje życie Uśmiechuanioła.
      Nie łatwo jest pogodzić rozsądek z sercem. Co jest właściwe, a co nie? Kto to wie...
    • Gość: fomica Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 06.12.11, 19:12
      Właściwie wszystko już zostało powiedziane, weszłaś w relację z żonatym i dzieciatym facetem, mieszkającym daleko, poznanym na wakacjach... od początku można było się spodziewać że będzie ciężko. Piszesz, że on nigdy ci nic nie obiecywał - nie zastanawia cie dlaczego? Bo odpowiedź nasuwa się oczywista.
      I jeszcze to:
      > Niby jest już oficjalnie ze mną a czuję się odrzucona, pierwszy raz nie chce ze mną szczerz
      > e rozmawiać na trudne tematy, nie ma czasu na spotkania, częste telefony.
      ???
      On NIE JEST z tobą, oficjalnie, ani nieoficjalnie, facet robi co może żeby się jakoś wyplątać z tej historii - z przelotnego romansu, który zaczął byc uciążliwy. Gdyby chciał odejść od żony to odszedłby już 10 razy i nawet dzieci by go nie powstrzymały. Gdy sprawa wyszła na jaw uświadomił sobie co może stracić - rodzinę i stabilizację. To, że jeszcze cię nie rzucił wynika pewnie z tego, że dzwonisz, naciskasz, a może płaczesz w słuchawkę i on się szarpie w poczuciu winy i nie umie tego dyplomatycznie załatwić. Wygląda na to, że niech no tylko żona go mocniej przyciśnie, a pan pobiegnie w podskokach na jej wezwanie. To rodzina jest dla niego ważniejsza, nie ty.
      • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 06.12.11, 23:48
        Nie obiecywał, bo niby czemu mamy zmieniać zasady w ciągu trwania gry?
        Ja nie chciałam go kochać, on mnie pewnie tez nie.

        Jestem pewna, że gdyby żona nie znalazła telefonu to dalej by to trwało w zawieszeniu a ja nie miałabym oficjalnych oczekiwań i rozterek. Teraz musiał wybrać.

        > On NIE JEST z tobą, oficjalnie, ani nieoficjalnie, facet robi co może żeby się
        > jakoś wyplątać z tej historii - z przelotnego romansu, który zaczął byc uciążli
        > wy. Gdyby chciał odejść od żony to odszedłby już 10 razy i nawet dzieci by go n
        > ie powstrzymały. Gdy sprawa wyszła na jaw uświadomił sobie co może stracić - ro
        > dzinę i stabilizację. To, że jeszcze cię nie rzucił wynika pewnie z tego, że dz
        > wonisz, naciskasz, a może płaczesz w słuchawkę i on się szarpie w poczuciu winy
        > i nie umie tego dyplomatycznie załatwić. Wygląda na to, że niech no tylko żona
        > go mocniej przyciśnie, a pan pobiegnie w podskokach na jej wezwanie. To rodzin
        > a jest dla niego ważniejsza, nie ty.



        To może być częściowo prawda, ale w jak dużej części?

        Ja go naciskam? Dziś się okazało, że tak. I że on ma tego dość.
        Bo on mówi dookoła, że chce mnie. A ja go regularnie przekonuję, że za dużo traci. Rodzina, znajomi, styl życia... Tak jak go przekonuję, ze wg mnie jeszcze nie wybrał. On ma tego dość, a ja nawet nie wiedziałam, ze go przypieram do muru

    • Gość: marlenka Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.dynamic.gprs.plus.pl 06.12.11, 21:18
      On kocha żonę i rodzinę.
      Ty jesteś weekendowo - wakacyjną rozrywką.
      Jak się z tym czujesz, że robisz krzywdę jego żonie i dzieciom ?
      Jak się czujesz mając status dziewczyny do towarzystwa ?
      • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 06.12.11, 21:47
        Gość portalu: marlenka napisał(a):

        > On kocha żonę i rodzinę.
        > Ty jesteś weekendowo - wakacyjną rozrywką.
        > Jak się z tym czujesz, że robisz krzywdę jego żonie i dzieciom ?
        > Jak się czujesz mając status dziewczyny do towarzystwa ?



        On kocha.
        Kogo? sama już nie wiem. Obawiam się, że wszystkich zainteresowanych...
        Robię krzywdę jego żonie? On jej ewentualnie robi krzywdę i to czym? Tym, że chce być szczęśliwy, czuć się słuchany i kochany? Dla żony żadna różnica, czy będę ja czy inna.
        Zresztą żona sama nie wie czego chce, to się zarzekała, że gdyby miał romans to natychmiast koniec ich małżeństwa, potem szantażowała, w emocjonalna wojnę wciągnęła całą rodzinę i dzieci a wczoraj już mu powiedziała, że jest w stanie mu wybaczyć... Tylko czekam na "szczere" łzy i błaganie na kolanach, tylko wróć, będzie cudownie... Potem wykorzysta najmłodsze dziecko, z którym ojciec ma silną więź i to będzie już nie do wytrzymania "tatusiu wróć, błagam", etc...
        Co do dzieci to temat rzeka.
        Status dziewczyny do towarzystwa? Nigdy się tak nie czułam. Nie na tym opieramy naszą więź. Finansowo tym bardziej nie jest to strzał w dziesiątkę. Weekendowo-wakacyjna rozrywka, też nie pasuje do mnie. Praktycznie mamy ze sobą fizyczny kontakt bardzo często. Gadamy codziennie i to bardzo długo.

        Jak się czuję, to powinno być pytanie tylko o jego dzieci. Tylko w tej kwestii czuję się źle. Z pewnością będą głównym narzędziem przetargowym. Tego nie toleruję. Niestety nie mam na to już żadnego wpływu. Wszyscy wszystko wiedzą.

        • Gość: marlenka Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.dynamic.gprs.plus.pl 07.12.11, 00:28
          A Twoje dzieci ? Co z nimi ?
          • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 00:35
            Sprawa tu jest prostsza. Mój eksio ma oficjalnie kogoś od dawna i dziecko też się z nią spotyka. Ja też po tylu latach mogę być już z kimś i jestem na to gotowa. Nawet była taka rozmowa i dziecko bardzo chce wiedzieć czy mam już kogoś na oku.
            • Gość: Onaona Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 07.12.11, 02:34
              Jeśli moge Ci coś radzić, zobacz tę prawdę, którą Ci tu wszyscy napisali. Facet w takiej sytuacji, po odkryciu zdrady przez żone, pakuje się do hotelu lub swojej drugiej kobiety. W nielicznych trwałych związkach , które powstały z pozamałżeńskich romansów ZAWSZE tak się to odbyło. Jesli facet zostaje mimo wszystko w domu, to najgorsze już przeżył. Teraz może być tylko lepiej ( dla niego oczywiscie). To już nie ma znaczenia, co Ty mu tłumaczysz, jeśli było wam dobrze, to jak dasz mu trochę spokoju, to będzie prawdopodobnie chciał to dalej ciągnąć jak było. Tylko czy ty, będąc wolną musisz przeżywać to upokorzenie bycia drugą? Samotne święta i niedziele? Nieodbieranie telefonu? Mężczyzna, z którym jestem teraz -po 3 trudnych latach, kiedy myślalam, że już nigdy więcej.... jasno określił się dość szybko, poświęca dla mnie bardzo dużo, bardzo dużo znosi, kiedy czytam Hymn św Pawła to jakbym o nim czytała, ja niestety mu nie dorównuje, mam problem z ufnością, jazdy emocjonalne, boję się, ze wszystko zepsuję, histerycznie reaguję na każdy nieodebrany telefon - właśnie po tych latach podwójnego życia i zachowaniach mojego Misia.Może myślisz, że miłość wszystko usprawiedliwia? Na pewno wiele, ale trzeba też umieć określić swoje własne granice. Dla swojego własnego dobra.
        • Gość: gość Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 07.12.11, 16:30
          wypowiadasz się o jego żonie w taki sposób, a sama jesteś żałosną zdz**rą; nie masz prawa komentować jej zachowania. Gdyby twojemu kochankowi na tobie zależało, odszedłby od żony. Kropka. A tak dostaniesz to, na co zasłużyłaś...wielkie nic - idź złoto do złota
          • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 17:21
            Ja nie mam prawa komentować jej zachowania, ale Ty moje możesz.
            I to w jaki wysublimowany sposób ;)
            • Gość: marlenka Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.dynamic.gprs.plus.pl 07.12.11, 19:31
              Myślę, że sporo złego doświadczyłaś w życiu więc teraz tak się zachłysnęłaś radością, że wydajesz się sobie znieczulona na innych ludzi, zwłaszcza na tych którzy stają Ci na drodze. Ale to minie i pozostanie tylko wstyd.
              • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 19:42
                Zostanie wstyd?
                Mam połowę życia za sobą. Zawsze na pierwszym miejscu były potrzeby i oczekiwania innych. Tak byłam wychowana, to samo przeniosłam na małżeństwo. Fakt, sporo od życia miałam kopniaków, ale kto ich nie dostał? Znieczulona na innych ludzi? Zawsze mam się kajać i mówić, że się cieszę, ze mogę komuś odstąpić to, czego sama tak bardzo pragnę? Już nie chcę być "naiwną samarytanką" jak to mi powiedziała koleżanka. Wiem czego pragnę i chcę o to walczyć. Nie będę na koniec życia żałowała, że nie spróbowałam.
                • Gość: roman Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.adsl.inetia.pl 07.12.11, 20:04
                  Zawsze mam się kajać i mówić, że się cieszę, ze mogę komuś odstąpić to, czego
                  > sama tak bardzo pragnę?

                  Hmmm
                  Ciekawe jakimi słowami w swoim prawowitym małżeństwie oceniałaś kochanki męża, a jeszcze bardziej ciekawe jest to, co IM opowiadał o TOBIE Twój mąż. Bardzo ciekawe. Może nawet jedna z nich też nie chciała dłużej odstępować szczęścia :-D
                  Męża nie umiałaś przytrzymać, więc spróbuj chociaż kochanka :-D
                  • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 20:36
                    Problem w tym, że żadna go nie chciała na dłużej.
                    Po jakimś czasie to i ja powiedziała, ze go już nie chcę ;)

                    A życzę powodzenia z takim podejściem, że partnera trzeba przytrzymywać. Albo ludzie ze sobą chcą być, albo nie.
                    • Gość: roman Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.adsl.inetia.pl 07.12.11, 21:02
                      A życzę powodzenia z takim podejściem, że partnera trzeba przytrzymywać. Albo l
                      > udzie ze sobą chcą być, albo nie.

                      Więc właśnie- daj chłopu (i jego rodzinie) wreszcie spokój. Nie rozumiesz, że gdyby chciał z Tobą być dawno by to uczynił?

                      I jak się ma Twoja w/w teoria do:

                      Zawsze mam się kajać i mówić, że się cieszę, ze mogę komuś odstąpić to, czego
                      > sama tak bardzo pragnę?

                      Facet to nie Misio do odstępowania "komuś"- z takim podejściem tym razem ja życzę powodzenia...
                      • Gość: roman Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.adsl.inetia.pl 07.12.11, 21:07
                        >Wiem czego pragnę i chcę o to walczyć.

                        O co chcesz walczyć? O miłość? Ona albo jest albo jej nie ma.
                        Plączesz się i sama sobie zaprzeczasz.
                        • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 21:11
                          Chcę walczyć o moje szczęście. Miłość jest, nie wiem czy mam tyle cierpliwości.
                          Kolega coś zajadły jest :*
                          • Gość: roman Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.adsl.inetia.pl 07.12.11, 21:17

                            > Chcę walczyć o moje szczęście.

                            "Moje"? a nie "Nasze"?

                            Koleżanka- egoistka. Wyszło szydło z worka.
                            • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 21:20
                              Oczywiście Romku. Do liter, które w pośpiechu gdzieś zgubiłam, tez się przyczep. Ja nie widzę w tym większego sensu, ale skoro to Cię uszczęśliwia. Folguj sobie ;D. Powodzenia!
                          • Gość: marlenka Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.dynamic.gprs.plus.pl 07.12.11, 21:25
                            Nie da się zbudować szczęścia na cudzym nieszczęściu :(((
                      • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 21:08
                        Daj chłopu spokój?
                        To aktualna wersja jest taka, ze to niby ja go trzymam?

                        JAK WIELU, NIE ZAUWAŻYŁEŚ PODSTAWOWEJ KWESTII
                        NIE PYTAŁAM SIĘ CZY MAM GO ZOSTAWIĆ CZY NIE

                        Czekam na rozwój sytuacji, zastanawiam się co myśli, co się z nim dzieje.
                        Ale coś mi się wydaje, ze kolega Roman miał jakiś przelotny romans i jakaś niby przypadkiem, ale się nie chciała odczepić...
                • Gość: marlenka Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.dynamic.gprs.plus.pl 07.12.11, 20:27
                  Tak, wstyd. Za kilka miesięcy, jak trochę opadną emocje, będziesz wstydziła się i historii tego romansu i tego co pisałaś na tym forum.
                  • usmiechaniola13 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 20:35
                    Może masz rację, może nie. To pokaże czas.
            • Gość: gość Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 09.12.11, 13:48
              to nie ja spowiadam się na publicznym forum :)
        • my_favourite_axe Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 07.12.11, 21:53
          usmiechaniola13 napisała:

          > Gość portalu: marlenka napisał(a):
          >
          > > On kocha żonę i rodzinę.
          > > Ty jesteś weekendowo - wakacyjną rozrywką.
          > > Jak się z tym czujesz, że robisz krzywdę jego żonie i dzieciom ?
          > > Jak się czujesz mając status dziewczyny do towarzystwa ?

          >
          >
          > On kocha.
          > Kogo? sama już nie wiem. Obawiam się, że wszystkich zainteresowanych...
          > Robię krzywdę jego żonie? On jej ewentualnie robi krzywdę i to czym? Tym, że ch
          > ce być szczęśliwy, czuć się słuchany i kochany?

          Tobie też nie zrobi krzywdy jak wybierze żonę, bo chce się czuć szczęśliwy, prawda?

          > Zresztą żona sama nie wie czego chce, to się zarzekała, że gdyby miał romans to
          > natychmiast koniec ich małżeństwa, potem szantażowała, w emocjonalna wojnę wci
          > ągnęła całą rodzinę i dzieci a wczoraj już mu powiedziała, że jest w stanie mu
          > wybaczyć... Tylko czekam na "szczere" łzy i błaganie na kolanach, tylko wróć,
          > będzie cudownie... Potem wykorzysta najmłodsze dziecko, z którym ojciec ma siln
          > ą więź i to będzie już nie do wytrzymania "tatusiu wróć, błagam", etc...

          Nienawiść żon do kochanek jest nieracjonalna (pretensje ma się do tego który złamał przysięgę), ale jakoś uzasadniona emocjonalnie. To co ty prezentujesz ciężko nawet w ten sposób uzasadnić. Co ci ta kobieta zrobiła? Nie wyrzuciła męża żebyś go mogła pod dach przygarnąć? A to sucz!


          W ogóle to śmieszne. Dwie kobiety targają się za kudły o Misia, który nie wie co zrobić no nie wie.. Może tu.. a może tam.. Najlepiej tu i tam! Najśmieszniejsze jest że gdziekolwiek nie wyląduje to będzie mu cieplutko, bo ta która wygra ten pożałowania godny pojedynek będzie mu po wsze czasy udowadniać jaka jest mu wdzięczna za okazaną łaskę. (A i zabezpieczyć się przed następnymi skokami w bok nie zaszkodzi..)

          Klisza, dno i metr mułu.
    • Gość: happy_123 Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? IP: *.nettelinwestycje.pl 07.12.11, 17:55
      porozmawiajmy na www.psychowsparcie.pl/forum/
    • yoko0202 nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę 08.12.11, 16:18
      że Twoja historia jest niezmiernie typowa, zmieniając niektóre okoliczności itp. pewnie pasowałaby do większości byłych, teraźniejszych czy przyszłych romansów z żonatymi, gdzie w rezultacie zdradzana żona/mąż w końcu się dowiaduje, zdradzający/a niby nie wie co robić, ciężko oderwać się od nowego obiektu pożądania, ale w rezultacie zwykle okazuje skruchę i wraca na łono rodziny.
      wiedziałaś w co się pakujesz, na Twoim miejscu na obecną chwilę nie liczyłabym na szczęśliwe (dla mnie) zakończenie.

      • costasa Re: nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę 08.12.11, 17:51
        hmm... mnie najbardziej dziwi w tej historii, prawdziwej czy nieprawdziwej to już mniejsza, że autorka będąc kobietą prawdopodobnie 30+ angażuje się w 50latka żonatego i mającego troje dzieci w tym jedno małe
        i roi jej się w głowie żeby z nim się jeszcze rozmnażać i rozmnażać i rozmnażać...

        jak ten biedny chłop zamierza zarobić na alimenty na stare dzieci, alimenty na niepracującą żonę, nowe mieszkanie dla kochanki i kupę kasy na nowe dzieci które kochanka sobie z nim zrobi...

        proponuję, żeby zaczął grać w totka...
        • Gość: maria Re: nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę IP: *.adsl.inetia.pl 08.12.11, 17:55
          Na dodatek dość wstydliwie milczy odnośnie swojego potomstwa. Dziwne, zaiste dziwne co to doopa z kobietą nie potrafi uczynić.
          • zosia543 Re: nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę 08.12.11, 20:31
            A mnie jedno co się nasuwa czytając te wszystkie odpowiedzi że na pewno nie warto pisać o swoich problemach na forach bo ludzie są różni każdy ma inny charakter inne podejście do życia inne przeżycia i doświadczenia ale jedno rzuca się że te zionące jadem odpowiedzi piszą właśnie te kobiety których mężowie albo odeszli do innych kobiet albo żyją z nimi tylko ze względu na dzieci.Ja rozumiem wszystko ale czy te kobiety które plują jadem naprawdę myślą że życie to takie-tak lub nie?że można od tak powiedzieć tego nie kocham bo ma już żonę i dzieci?nie rozumiem życia i nie znam recepty na nie ale jak czytam co niektóre odpowiedzi to widzę że wiele ludzi ma receptę na wszystko.Pozdrawiam wszystkich.
          • Gość: pokorna Re: nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę IP: *.opera-mini.net 08.12.11, 20:42
            Czy Wy, krytykujące postępowanie tych zakochanych, żyjecie aż tak bardzo realizmem, że nie dopuszczacie żadnych uczuć?
            Przecież nie samym chlebem człowiek żyje.
            Miłość i wiara może góry przenosić, choć ich romans nie ma pięknego tła. Smutne jest to, że nikt w tym układzie nie zazna już prawdziwego szczęścia.
        • usmiechaniola13 Re: nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę 08.12.11, 20:36
          ta kobieta ma lat 35
          ten facet 44

          sama ma syna 9 letniego
          a jej córka nie żyje już od 3 lat

          jeszcze czegoś chcecie oprócz pożarcia mnie żywcem?!
          • costasa Re: nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę 08.12.11, 20:48
            zastanawiam się dlaczego wykorzystujesz zmarłą córkę, żeby sobie robić na forum lepszy PR i uzyskać współczucie? ... dobrze się czujesz?
            • Gość: ani_chybi tam klamalas czy tu łżesz? IP: 212.244.6.* 08.12.11, 20:52
              forum.gazeta.pl/forum/w,150,131261520,131265558,Re_mam_23_lata_i_juz_kilka_siwych_wlosow.html
              • usmiechaniola13 Re: tam klamalas czy tu łżesz? 08.12.11, 20:59
                jasne i w czym widzisz kłamstwo
                wygraliście
                mam dość waszych chorych zajadłości
                pieniacze z was
                • Gość: ani_chybi Re: tam klamalas czy tu łżesz? IP: 212.244.6.* 08.12.11, 21:21
                  Na forum Mezczyzna 4 grudnia napisalas ze masz 23 lata,dzis juz masz 35.
                  Jak mozna uwazac cie za wiarygodną?

                  • usmiechaniola13 Re: tam klamalas czy tu łżesz? 08.12.11, 21:26
                    CZŁOWIEKU, CZYTAJ ZE ZROZUMIENIEM CO LUDZIE PISZĄ I DO CZEGO DAŁAM TAM ODPOWIEDŹ!
                  • Gość: fomica Re: tam klamalas czy tu łżesz? IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 08.12.11, 21:27
                    Coś ci się chyba pomyliło, bo wiek 23 lata pochodzi od tytułu wątku założycielskiego... (autor: prezesbb) :)
            • usmiechaniola13 Re: nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę 08.12.11, 20:57
              czytasz wypowiedzi innych?
              podobno zatajam o swoich dzieciach
              zresztą z tego co widzę to karmicie się wzajemnym podżeganiem
              Ty costasa robisz to samo
              • costasa Re: nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę 08.12.11, 21:30
                dlaczego obnosisz się na forum, w wątku o problemach miłosnych z żonatym facetem, z faktem że zmarło ci dziecko.
                no uświadom mnie bo nie pojmuję tego. już kolejny raz podkreślasz to (w innym wątku też to ujęłaś).
                co twoje zmarłe dziecko ma do tego, że obecnie jesteś kochanką żonatego dzieciatego faceta?
                aż tak ci zrypało psychikę że się tym chwalisz by litość forumowiczów wyłudzić? opanuj się. dorośnij. albo idź do psychologa zastanowić się co i dlaczego z swoim życiem robisz.
                • usmiechaniola13 Re: nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę 08.12.11, 21:36
                  " Gość: maria 08.12.11, 17:55 Odpowiedz
                  Na dodatek dość wstydliwie milczy odnośnie swojego potomstwa. Dziwne, zaiste dziwne co to doopa z kobietą nie potrafi uczynić."

                  Dlatego!
                  Costasa zmęczyło mnie twoje szczegółowe czepialstwo. Zajmij swoje życie innym wątkiem, nie dotyczącym mnie. Żegnam.
                  • costasa Re: nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę 08.12.11, 21:44
                    moje czepialstwo? ? opowiadasz o zmarłym dziecku w kontekście wątku o kochanku, bo ktoś tam cię o dzieci zapytał.
                    masz jeszcze dziecko które żyje. w całym caluśkim wątku, w całym twoim dążeniu do bycia z kochankiem, do kwestii jego dzieci, nie poruszyłaś ani raz tematu co na tego nowego pana twoje dziecko.
                    poruszyłaś temat jego dzieci, a twoje żyjące dziecko to jakieś powietrze.
                    za to zapytana o dzieci od razu obowiązkowo pokazujesz publice "patrzcie, dziecko mi zmarło!"

                    jeszcze raz pytam: czy ty się aby dobrze czujesz??
                    • Gość: hehe Re: nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę IP: *.adsl.inetia.pl 08.12.11, 22:02
                      Ta kobieta jest tak zaślepioną, że nie dopuszcza do siebie innych wypowiedzi jak te po jej myśli. Co tam jej 9 letnie dziecko, jego uczucia, to jak będzie traktowane przez dzieci nota bene już dorosłe Pana. To się nie liczy. Liczy się jej prawo do szczęścia! Pan przynajmniej pitoli o córce i jej maturze, że syn małoletni bla bla bla... A ona co? Ona czeka tylko na Pana- cokolwiek się wydarzy ONA będzie szczęśliwa bo przecież kolana się jej drugiego dnia ugięły jak ją przeleciał. Żenadaaaa
                      • zosia543 Re: nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę 08.12.11, 22:20
                        Ha ha ha po co pisać na takich forach?jaki to ma sens?czemu lub komu ma to służyć?pani psycholog dała jasną i w miarę realną odpowiedz i na tym koniec dyskusji.
                        • Gość: ani_chybi Re: nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę IP: 212.244.6.* 08.12.11, 22:44
                          Przepraszam za nieuwagę.Czytalam forum,robilam zakupy na allegro i gotowalam goląbki w miedzyczasie. Emocje w jakich czytalam wątek byly tu tez nie bez znaczenia.
                          Przezylam taką historię. Jeszcze raz sorry.
                          • potwor_z_piccadilly Re: nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę 09.12.11, 19:03
                            Gość portalu: ani_chybi napisał(a):

                            > gotowalam go
                            > ląbki w miedzyczasie.

                            Oooo, kurna !
                            Moja koleżanka małżonka robi gołąbki w liściach kapusty, a gotuje je w jakoś tam przyprawionej wodzie (chyba).
                            W czymś takim, jak międzyczas nigdy nie robiła.
                            Jeśli są pyszne, to daj przepis, no i wyjaśnij co to są te międzyczasy i gdzie je kupić.
                            Pozdrawiam.
                            • Gość: ani_chybi Re: nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę IP: 212.244.6.* 09.12.11, 19:47
                              cyt: Moja koleżanka małżonka (-)
                              Więc czyja ta kolezanka w koncu? twoja czy malzonka?
                              Gołąbki są przepyszne,przepis brzmi:"zawijaj czytając forum,gotuj robiąc zakupy na allegro".
                              Polecam kolezankom,kochankom,małżonkom- smacznego:)
          • Gość: gość Re: nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 09.12.11, 13:55
            nie jesteś pierwszą chrześcijanką cierpiącą za wiarę...naprawdę w to wierzysz, że jesteś wyjątkowa? sama się wystawiłaś na osąd publiczny, a teraz foch?
    • sebastiianb Re: ON na rozstaju dróg, ale czy na pewno? 11.12.11, 09:10
      zarabiaj z Google

      polecam odwiedzenie tej strony;
      www.dochodowapracazgoogle.blogspot.com
Inne wątki na temat:

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka