tittama
12.10.11, 11:20
Na początek - witam Was serdecznie. To mój pierwszy głos na forum, które od dawna z przyjemnością "podglądam". Wiem, że już wielokrotnie omawiano tu problemy z publikacją pierwszej powieści. Dzięki Waszym opiniom, znane mi są realia. Wygląda na to, że szalenie trudno o debiut literacki, jeśli się nie posiada celebryckiego nazwiska albo życzliwych znajomych. Z wypowiedzi uczestników forum wynika, że propozycja wydawnicza "z ulicy" nie zostanie raczej potraktowana serio. Rozumiem prawa komercji. Wiem, że wydawcy nie działają charytatywnie, tylko muszą z czegoś żyć. Jedno mnie w tym wszystkim zastanawia: skoro rynek kształtuje plany wydawnicze, to gdzie w tym miejsce na nową jakość? Pytam głównie jako miłośniczka literatury. Irytuje mnie, że kiedy na topie jest kolor zielony, nie mogę dostać w sklepach czegoś czerwonego. Ale tylko irytuje. Nawet pojmuję czemu sklepy stawiają na pewniaki i nie zamawiają rzeczy, które być może kupi pięciu miłośników czerwieni. Natomiast poddanie się prawom rynku w sferze kultury i sztuki poważnie mnie niepokoi. Wydaje mi się, że literatura to jednak coś innego ( w wymiarze społecznym), niż np. moda. Czy przypadkiem firmy wydawnicze nie powinny w ramach swojej działalności uwzględnić także mocy kształtowania ważnej sfery życia ludzkiego i nie uchylać się od odpowiedzialności jaką w związku z tym ponoszą? Może to naiwne pytania, ale zastanawia mnie co będzie dalej? Jak będzie wyglądała nasza spuścizna literacka za pięćdziesiąt czy sto lat?