Dodaj do ulubionych

naruszenie praw autorskich?

09.09.15, 15:58
Znalazłam się w następującej sytuacji. W 2010 r. wykonałam tłumaczenie dla wydawnictwa X. Wydawnictwo długo zwlekało z płatnością - sprawa trafiła do sądu i komornika, który wyegzekwował część należności, lecz nie całość, bo wydawnictwo ostatecznie zostało zlikwidowane i nie było z czego dochodzić reszty. Niedawno odkryłam, że moje tłumaczenie zostało "przeniesione" do Wydawnictwa Y, które jest jakoś z Wydawnictwem X powiązane, i tam sobie teraz wychodzi - w tej samej okładce, a nawet z moim nazwiskiem! Instynkt podpowiada mi, że sytuacja nie jest uczciwa, a u Was szukam potwierdzenia tego przeczucia. Jakie mam prawa? Umowa z Wydawnictwem X została podpisana na cztery lata, więc wygasła w zasadzie dokładnie rok temu. Wydawnictwo Y wydaje mój przekład co najmniej dwa lata. Czy Wydawnictwo X mogło przenieść prawa do przekładu bez mojej wiedzy na Wydawnictwo Y i jedyna pretensja, jaką mogę żywić, jest taka, że licencja wygasła rok temu? Co w takiej sytuacji? Będę wdzięczna za wszelkie porady. Napomknęłam już o tej sprawie znajomemu prawnikowi i zapewne będziemy się spotykać w związku z tym w październiku, ale chciałam się upewnić, że sprawa w ogóle istnieje.
Obserwuj wątek
    • mutant12 Re: naruszenie praw autorskich? 09.09.15, 21:42
      Witaj. Wydaje mi się, że jeśli w umowie nie było mowy o tym, iż wydawca może udzielić licencji innemu podmiotowi (którym w tym wypadku jest to drugie wydawnictwo), to takiego prawa nie ma. Pytanie jednak: czy jesteś pewna, że to jest nowe wydanie (czy widnieje na nim np. informacja, że to wydanie II, nazwa tego drugiego wydawnictwa, późniejszy rok wydania)? Bo w przeciwnym razie może być tak, że oni wciąż sprzedają (lub będą się tak tłumaczyć) to pierwsze wydanie, a jeśli mają jakieś papiery na to, że Y jest spadkobiercą X, to chyba mogą. Co do wygaśnięcia umowy - sklepy i hurtownie mają prawo sprzedawać książkę do wyczerpania zapasów, jeśli w chwili wygaśnięcia umowy ona się w ich zapasach znajdowała (poprawcie mnie, jeśli się mylę). Trudno to sprawdzić w sytuacji, kiedy jest mnóstwo księgarń internetowych i nie wiesz, czy mają ją na miejscu, czy ściągają od wydawnictwa. Nie wiem też, jak to wygląda w wypadku, gdy sprzedaje macierzysta księgarnia wydawcy. Tak więc na Twoim miejscu bardziej skoncentrowałabym się na ew. kwestii nowego wydania - jeśli jest ono sygnowane jako książka wydawnictwa Y, a w umowie nie było możliwości przeniesienia praw na inny podmiot, to moim zdaniem prawo jest po Twojej stronie.
      • tartugirl Re: naruszenie praw autorskich? 09.09.15, 22:46
        Paragraf drugi mojej umowy głosi, że "tłumacz przenosi na wydawcę wyłączne prawo wydawania tłumaczenia drukiem w formie książkowej w ciągu czterech lat od daty pierwszego wydania działa przez wydawcę". A paragraf dziewiąty, że "wydawca ma prawo do przeniesienia swoich praw do tłumaczenia po wcześniejszej konsultacji z tłumaczem". Takiej konsultacji oczywiście nie było.
        Teraz nie zajrzę do nowego wydania książki, ponieważ nie mam jej pod ręką, ale na pewno rok wydania jest 2014, a nie 2011 i oczywiście sygnuje je to nowe wydawnictwo, a nie to stare.
        Jak w takim razie sprawdzić, czy Y jest spadkobiercą X?
        • mutant12 Re: naruszenie praw autorskich? 09.09.15, 23:13
          Jeśli sygnuje je nowe wydawnictwo, to moim zdaniem tak czy owak bezprawnie. Bo jeśli nawet jest spadkobiercą (co w sumie nie wiem, jak sprawdzić), to i tak miałoby to znaczenie chyba jedynie wtedy, gdyby chodziło o kontynuację SPRZEDAŻY tego pierwszego wydania (jeśli w ogóle). Skoro jednak WYDANIE jest nowe, to spadkobierca nie spadkobierca, nie mają prawa książki wydawać. IMO. Ale oczywiście moja opinia nie zastąpi prawniczej, bo ja jestem jedynie tłumaczką, która swego czasu też musiała wniknąć w podobny temat ;)
    • pisam Re: naruszenie praw autorskich? 11.09.15, 11:52
      Może się do czegoś przyda:
      wirtualnywydawca.pl/2015/09/projekt-umowy-modelowej-na-publikacje-ksiazkowe/
      • tartugirl Re: naruszenie praw autorskich? 11.09.15, 12:40
        Dzięki, pisam. :) Mój problem polega właśnie na tym, że jak zaczynałam pracę w branży, byłam zielona jak szczypiorek i narobiłam całej masy głupot - łącznie z podpisywaniem umów, w których jeden paragraf przeczy drugiemu. I teraz płacę za swoją ignorancję...
        • pisam Re: naruszenie praw autorskich? 11.09.15, 21:06
          Nie martw się, świadomość autorów często jest tak sama tragiczny, bo dostają kociokwiku na hasło, że "wydawca chce podpisać umowę" a później jest płacz i zgrzytanie zębami.
    • nomina Re: naruszenie praw autorskich? 01.11.15, 20:54
      Powiadom tego komornika, bo może to był myk w postaci wyprowadzenia majątku do firmy zależnej.

      Na podstawie czego wnioskujesz, że wyd. Y jest powiązane z X?

      Poza tym - jak wyglądało to "nie było z czego dochodzić"? Jaka była forma prawna wyd. X?

      Skonsultuj z prawnikiem, ale ja bym pozwała wyd. Y o naruszenie praw autorskich. Sprawa czysta, bo wyd. Y nie ma umowy na wydawanie tej książki. I nawet nie musisz przedkładać umowy z X, bo to oni muszą udowodnić, że mają prawo do wydawania. Proces o tyle fajny, że w naruszeniach praw są stałe stawki pełnomocników procesowych, więc możesz sobie zaśpiewać wysokie odszkodowanie i nawet jak sąd je zbije, to nie stracisz na kosztach pozwanego.

      Tylko pamiętaj, że to jest ODRĘBNY proces. A wyciąganie reszty pieniędzy od X to jest inna sprawa, dlatego zapytałam o formę prawną X-a i mówiłam o powiadomieniu komornika.
      • tartugirl Re: naruszenie praw autorskich? 01.11.15, 22:24
        Nomino, dzięki za odpowiedź. :) Wydawnictwo X było działalnością gospodarczą prowadzoną przez osobę fizyczną. "Nie było z czego dochodzić", ponieważ zadłużenie wynosiło ok. 100 tys. zł, między innymi wobec US, ZUS itd. (ja oczywiście na końcu łańcucha), a X zlikwidował działalność i przeszedł na świadczenie emerytalno-rentowe. Furtką jest dochodzenie z majątku wspólnego jego i małżonki, lecz na to musiałabym mieć odrębną klauzulę. Niemniej mój nakaz jest wykonalny jeszcze sześć lat chyba, a egzekucję można w każdej chwili w tym czasie wznowić. :) Może więc poczekam jeszcze trochę i jednak wznowię.
        Co do wydawnictwa Y, tak jak napisałam w poście założycielskim, zamierzałam już wtedy skontaktować się z prawnikiem i oczywiście to zrobiłam - masz rację, wydawnictwo Y nie ma umowy na wydawanie tej książki i koniec kropka. Na razie jeszcze nie idziemy do sądu, bo wydawnictwo wie, że umoczyło (choć oczywiście zasłania się tym, iż zostało wprowadzone w błąd przez Wydawnictwo X, które zapewniło ich, że miało wszelkie prawa do tego tłumaczenia i miało prawo je też przekazać) i w związku z tym jest gotowe negocjować. Negocjacje trwają.
        Przy okazji pragnę zaapelować do wszystkich tłumaczy (ponieważ do tego gatunku należę): szanujcie siebie i swoją pracę, i nie dajcie sobie wmówić, że nie macie żadnych praw i musicie się zgadzać na wszystko, bo na Wasze miejsce czeka sto innych osób. BZDURA! Wydawnictwo, które kombinuje, proponuje niskie stawki i podejrzanie skonstruowane umowy, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa nawet tych niskich, podejrzanych stawek Wam nie zapłaci. Pamiętajcie, że prawo Was chroni i powinniście tego, co Wam się należy, dochodzić - nawet w sądzie. Prawnik wcale nie jest drogi, naprawdę. Ja w chwili obecnej załatwiam trzy "zaległe" sprawy z pomocą prawnika - dwie sprawy są już w zasadzie załatwione i koszt pomocy prawnej był tylko ułamkiem tego, co udało mi się wyegzekwować (a co od początku mi się, rzecz jasna, należało).
        • przasny029 Re: naruszenie praw autorskich? 06.11.15, 11:25
          ]masakra, jak ludzie oszukują. Wstyd mi za takich januszy - powinni siedzieć za to w więzieniu
        • kukurydziana Re: naruszenie praw autorskich? 06.11.15, 17:06
          tartugirl, co Ty, za przeproszeniem, p***rzysz o tym dbaniu o godność przez tłumaczy. Spróbuj dziś dostać jakieś zlecenie jeśli nie jesteś "polecona", albo nie jesteś pociotem kogoś ważnego w wydawnictwie, co najwyżej takie za grosze. Nawet jeśli Twój dorobek jest jak ode mnie (Trójmiasto) do Kielc, to nic nie znaczy. I jeszcze do tego musisz być tania, a na Twoje miejsce jest nie stu, tylko 200 chętnych. Zadzwoń np. do Rebisu, Znaku, Albatrosa, Bellony, to sama się przekonasz jaką stawkę Ci zaproponują jeśli jesteś "z ulicy" i jak będą z Tobą rozmawiać, bo na maile w ogóle nie odpowiadają. Ja to bym i zgodziła się "na wszystko", przed czym przestrzegasz, ale nie od lat nie mam żadnych propozycji. Liczba moich przekładów - ponad 50, do tego dawne, bo dawne, ale zawsze nagrody za tłumaczenia nagrody Magazynu Literackiego Książki i Notesu Wydawniczego.
          • tartugirl Re: naruszenie praw autorskich? 07.11.15, 20:22
            Cóż, nie wydaje mi się, abym pieprzyła, za przeproszeniem. Zaczęłam pracę w branży parę lat temu i nigdy, podkreślam - nigdy - do żadnego wydawnictwa nie dostałam się z polecenia. Zawsze z CV i na podstawie próbki. Nie jestem też niczyim pociotkiem, no chyba że czuwa nade mną Szef wszystkich szefów, o którym nic nie wiem. :) Na swoje stawki nie narzekam, a utrzymuję się tylko z tłumaczeń.
            • kukurydziana Re: naruszenie praw autorskich? 08.11.15, 17:00
              Ja tłumaczyłam m.in. dwóch klasyków literatury brytyjskiej i jednego amerykańskiej, jednego słynnego historyka światowej klasy, ponadto kilkunastu innych autorów, także listy dialogowe do seriali wojennych, bo jeśli chodzi o non-fiction to specjalizuję się także w historii i w militariach, w sumie zebrało się tego dokładnie 51 tytułów. Rozsyłam regularnie swoje cv z tym dorobkiem już od kilku lat, dzwonię do wydawców i niestety od lat żadnego zlecenia, a jeśli już, to np. zaproponowali mi w wyd. na B. (w Warszawie), stawkę już nawet nie żebraczą, tylko dużo poniżej takowej i w dodatku płatność do 2 lat po wydaniu książki. I tylko ten jeden raz miałam w ogóle jakiś odzew. A od jakichś dwóch lat słyszę tylko, że literatura obca jest teraz wydawana śladowo, bo w Polsce jest ciężki kryzys i nie ma pieniędzy na zakup licencji zagranicznych.
              Bardzo Cię przepraszam tartugirl za może zbyt ostre słowo, ale z całym szacunkiem, jednak nie chcę mi się wierzyć, żebyś te zlecenia otrzymywała ot tak sobie, wyłącznie na podstawie rozsyłanych cv i tzw. dorobku. Ja musiałam z konieczności przekwalifikować się i pomimo wieku pracuję w firmie sprzątającej miejskie tereny zielone, latem sadzę kwiatki na klombach, zamiatam alejki w parkach, itd Żadna praca nie hańbi, ale w takim razie może mi zdradzisz (he he) jak Ty to robisz, że masz te zlecenia, bo mnie od lat o**ewają równo. W tych wydawnictwach, dla których tłumaczyłam te książki pracują już chyba przeważnie jacyś studenci, którzy w ogóle o mnie i o moich przekładach nie słyszeli. Tzw. "próbek" zrobiłam już chyba kilkadziesiąt, zawsze z takim rezultatem, że "świetne, odezwiemy się do pani", a potem zawsze, ale to ZAWSZE okazywało się, że: bardzo nam przykro, ale postanowiliśmy powierzyć przekład komuś innemu. Kilkakrotnie znajomi z takiej firmy wygadali mi się, że ten ktoś inny to właśnie panienka w klasie maturalnej, czy ktoś taki... No i potem gdy przeglądam książki w empiku, bo już od lat na ich kupowanie mnie nie stać, to znaduję takie kwiatki (przekładowe), że Hitler ma na imię Heil, a Oberleutnant to imię własne, uśmiałam się z tego tydzień temu jak norka w porodzie...
              • tartugirl Re: naruszenie praw autorskich? 10.11.15, 20:40
                kukurydziana, naprawdę nie potrafię Ci tego wytłumaczyć. Może to kwestia szczęścia? Nota bene jak czytam na forum te apokaliptyczne wątki o kryzysie, naprawdę mam strach w oczach i przerażenie, ponieważ zastanawiam się, jak długo jeszcze potrwa moje szczęście i kiedy ja będę się musiała przekwalifikować.
                • hajota Re: naruszenie praw autorskich? 10.11.15, 22:05
                  Nie przejmuj się tymi wątkami. Starzy wyjadacze z tego forum mają przekonanie graniczące z pewnością, że od dawna tworzy je ta sama osoba, która wpada na forum pod różnymi nickami (marianna_ruda, druzilla, a teraz kukurydziana i 0deller). Motywy przewodnie to: ogólny kryzys, po 100 chętnych do każdej książki, zlecenia dostają wyłącznie krewni i znajomi królika albo młode seksowne panienki za świadczenie wiadomych usług dla prezesów. Autor/ka jest tłumaczem/tłumaczką o ogromnym dorobku, ale z w/w powodów musi się imać nieciekawych zajęć. Zachodzi podejrzenie, że to pracownik któregoś ze szmatławych wydawnictw, któremu powierzono zadanie siania defetyzmu wśród tłumaczy, żeby im się we łbach nie poprzewracało.

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka