Dodaj do ulubionych

Wydanie książki przez debiutanta

16.07.23, 19:16
Kochani, pomóżcie!!!

Od kilku miesięcy próbuję wydać książkę (tomik poezji) i co prawda, odezwało się do mnie kilka wydawnictw, ale z odpowiedzią, że albo zapłacę za wszystko albo że są chętni na zasadzie współfinansowania. Na razie się wstrzymałam i zaczęłam czytać bardzo dużo opinii na forach, a także artykułów, przedstawiających rynek wydawniczy. W związku z dużą niechęcią do systemu współfinansowania bijącą z komentarzy osób wypowiadających się na różnego rodzaju forach, chciałabym wyjaśnić kilka kwestii i przy okazji prosić o radę ;)

1. Wiele osób twierdzi, że system współfinansowania to oszustwo ("wydawnictwo" zyska, autor wyda i jeszcze straci) i lepiej wydać książkę samemu (self-publishing) bądź wysłać swoją propozycję do wydawnictw tradycyjnych (te, które pokrywają wszystkie koszty). Przejdźmy najpierw do opcji self-publishing - wydaje mi się, że jeśli autor w pełni poniesie koszty wszystkiego, co wiąże się z wydaniem książki, a później jego książka się nie sprzeda to i tak jest stratny. Nikt mu przecież nie odda pieniędzy, które zainwestował. I jak teraz napiszę, że przecież wyjdzie na to samo, jakby zaufał systemowi współfinansowania, to pewnie zaraz się wiele osób rzuci, że to nie to samo, no ale zobaczmy logicznie: Jeśli autor zdecyduje się na współfinansowanie to dajmy na to, że poniesie większość kosztów, wydawnictwo mniejszą, a zysk ze sprzedaży pójdzie w większości bądź całości do wydawnictwa, ponieważ zainwestowało w autora. Ok, zgadza się, ale jak autor wyda sam to musi zapłacić i tak całość kwoty (czyli to, co w systemie współfinansowania zapłaciłby i on, i wydawca), a jeśli książka się nie sprzeda to i tak nic nie zarobi i będzie na minusie. Więc...czy to nie wychodzi na to samo? A poza tym, wydaje mi się, że każdy chce mieć pewnego rodzaju potwierdzenie, że jego książka jest warta uwagi. I wiem, że te wydawnictwa oferujące współfinansowanie mogą autorowi wciskać kit, że jego książka jest ok, bo chcą, żeby zapłacił za usługę wydania. Jasne i jest to dla mnie w pełni zrozumiałe, ale nigdy nie wiadomo, czy ktoś chce wziąć książkę, bo faktycznie widzi w niej potencjał, czy tylko pieniądze autora, jak zwykłego klienta. Tego nigdy człowiek się nie dowie, i tak czytelnicy ocenią jego dzieło. A nie dziwię się tym, którzy nie chcę wydawać sami, ponieważ mimo, iż każdy powinien wierzyć w swoje działo to chyba logiczne, że każdy potrzebuje potwierdzenia, że jego książka ma potencjał.

2. Druga kwestia - wydawanie w tradycyjnych wydawnictwach. Bardzo często czytam na forach, że "jak tradycyjne Ci nie wyda to znaczy, że nie umiesz pisać" itp. Bardzo fajnie, że ludzie rzucają nazwy najbardziej znanych wydawnictw i piszą, że do nich trzeba wysyłać. Problem tkwi w tym, co przeczytałam w kilku artykułach prasowych, że te wydawnictwa... NIE CHCĄ przyjmować debiutantów. To naprawdę niezwykle rzadkie przypadki, żeby wydawnictwa tradycyjne wzięły debiutanta, szczególnie kiedy mają kilkaset propozycji na miesiąc. Nawet wypowiadali się znani pisarze, którzy otwarcie twierdzili, że znane wydawnictwa zaczęły ich wydawać, ale dopiero po tym, jak już się dorobili, a wcześniej musieli liczyć na niszowe wydawnictwa. Idealnym przykładem jest nasza noblista Olga Tokarczuk (abstrahuję od jej twórczości, ponieważ każdy ma swoje zdanie i nie chcę, aby komentarze pod tym postem skupiały się na tym, co ktoś uważa o jej książkach), którą na początku kariery odrzuciły topowe wydawnictwa w Polsce, które dzisiaj ją wydają, a wcześniej mogła liczyć na Przedświt (jedno z niszowych wydawnictw, które już dawno temu się zamknęło). Ja nawet zwróciłam uwagę na wydawnictwo Znak, które bardzo często "łapie" celebrytów i znanych w showbiznesie ludzi, a najlepsze jest to, że jak chciałam wysłać do nich moją propozycję to w notce było napisane, że nie przyjmują dramatów i poezji (nic dla mnie nowego), ale co ciekawe... wydają tomiki Wisławy Szymborskiej :D Teraz już mogą postawić na poezję, która się sprzedała :D I żeby nie było, ja wiem, że każdy rynek jest nastawiony na zysk, to dla mnie serio zrozumiałe. Ja chcę tylko uzmysłowić, że pisanie do młodych twórców, którym wydawnictwa proponują dofinansowanie, żeby pisali do tradycyjnych albo się do niczego nie nadają, jest głupie, bo jak widać po tym co napisałam, te wydawnictwa często nie przyjmują debiutantów, tylko wolą dobrych, sprawdzonych twórców.

W związku z czym nasuwa się pytanie, to gdzie Ci debiutanci mają zaistnieć?

3. Bardzo często spotkałam się w profesjonalnych artykułach z informacjami, że to normalne, że debiutanci muszą częściowo bądź w większości zapłacić za wydanie swojej książki, bo wydawnictwa nie chcą ryzykować i inwestować w pisarza, który nic nikomu nie mówi. I w sumie, czy nie jest to logiczne? Dlaczego ktoś ma płacić za kogoś, kiedy nie wie, czy to mu się zwróci, a jeśli twórca jest znany to ma pewniaka. To są dwie zupełnie inne sytuacje i wcale to nie oznacza, że ten znany jest lepszy od debiutanta.

Przepraszam, że przejdę na moment do branży muzycznej, ale to tylko dla porównania. Z racji, że moja koleżanka jest managerką zespołu muzycznego, wiem jak wszystko wygląda zza kulis. I to nie jest tak, jak się wielu osom wydaje, że muzyk się podoba wytwórni, oni mu dają kasę, on nagle występuje na wielkich scenach i w ogóle ma miliony :D Jeśli się spodoba wytwórni to oni dają mu X pieniędzy na rozwój, ale on też ma mieć swój wkład :D A jeśli jest sytuacja, że wytwórnia daje muzykowi, np. 100 tysi na czas tworzenia, to nie jest tak, że oni mu dają, bo w niego wierzą, a on sobie tworzy i jak się sprzeda to tak się sprzeda, tylko on ma im tę kasę zwrócić :D I też jest tak, że zaczyna się od występowania przed kimś, potem ma się małe sceny i coraz większe, bo rośnie nie tylko popularność, ale i KASA na to wszystko, a nie że wytwórnia mu daje!!! I też można by tu było powiedzieć, czy to nie jest nie fair?? Przecież oni powinni muzykowi wszystko opłacić, skoro go wzięli. I tak wiem, że tam się obracają ogromne kwoty!! Wiem, ale to tylko dla porównania ;)

4. Co więcej, czytałam też o wielu pisarzach, którzy zdecydowali się na współfinansowanie i teraz są uznanymi twórcami, a tak jak wspomniałam w pierwszym punkcie, nigdy nie wiesz, czy Ci się opłaci czy nie, niezależnie czy wydajesz sam czy z wydawnictwem, a też nie oszukujmy się, że wielu twórcom zależy, żeby jednak ich książka było pod wydawnictwem, bo to nawet samemu czytelnikowi może mówić, że ktoś nie wydał sobie "czegoś" sam, tylko ktoś to wydał, więc jest to warte uwagi.

Podsumowując, ze wszystkich forów, na jakich byłam (na razie tylko czytałam komentarze) i wszystkich artykułów, jakie przeczytałam w necie wynika: "Nie idźcie we współfinansowanie, bo stracicie kasę i was oszukają, ale w sumie jak sami wydacie i wam się nie sprzeda to też stracicie kasę. Najlepiej to wysyłajcie do tradycyjnych wydawnictw, bo inaczej nie jesteście nic warci, ale w sumie to takie wydawnictwa nie chcą przyjmować debiutantów, tylko wolą twórców z dorobkiem. Na niszowych wydawnictwach się nie wybijecie, nikt oprócz waszych bliskich nie będzie wiedział, że napisaliście książkę, więc wysyłajcie do tradycyjnych. Aaaa... no tak, tam nie chcą nowych, a to pewnie nie nadajecie się na pisarzy, więc w ogóle to zostawcie" :)

Teraz tak jeszcze nawiązując do mojej sytuacji - jak się chce zaproponować tomik to nie jest to taka łatwa sprawa, bo wiele i tradycyjnych, i niszowych wydawnictw w ogóle poezji nie wydaje. Więc pytanie brzmi co robić, żeby potem nie hejtowali, że popełniłam głupotę decydując się na współfinansowanie, żeby dać sobie jakąkolwiek szansę na spełnienie marzeń, skoro powinnam wysłać do tradycyjnego, gdzie i tak mój mail nie zostałby odczytany, bo nie przyjmują poezji? :)

A tak w ogóle, zastanawiam się, czy jak wydawnictwo ponosi całkowicie koszty za autora to nie jest przypadkiem tak, że jakby książka się nie sprzedała, to autor musi to zwrócić? Przecież wydawnictwo to nie instytucja charytatywna, tak mi się przynajmniej wydaje ;)
Obserwuj wątek

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka