ignorant11
07.03.04, 13:58
Sława!
Wódka restituta
Tygodnik "Wprost", Nr 1110 (07 marca 2004)
http://www.wprost.pl/ar/?O=57016
Lubelskiej pigwówce zawdzięcza dobrą kondycję głosu Krzysztof Cugowski z
Budki Suflera
Taki jest właśnie smak ojczyzny - miał powiedzieć papież Jan Paweł II, gdy
podczas przedostatniej pielgrzymki do Polski podano mu kieliszek nalewki z
tarniny. W dawnej Rzeczypospolitej prawie każda rodzina szlachecka miała
własną nalewkę, wytwarzaną na bazie owoców lub ziół. Prawie każdy zakon męski
specjalizował się w jakiejś nalewce. Nawet chłopi, szczególnie na Kresach i
Podhalu, produkowali własne nalewki. Do dziś w większości podlaskich wsi robi
się pigwówki i poziomkówki wedle przepisów przekazywanych od kilkunastu
pokoleń. Po latach państwowego monopolu na alkohol wraca tradycja wytwarzania
trunków wedle starych przepisów, najczęściej przywiązanych do konkretnych
rodzin lub miejscowości. W podsądeckim Łącku nawet w czasach PRL nie
zaprzestano wytwarzania śliwowicy. Ta autentyczna jest rozlewana w butelki z
tłoczonym wizerunkiem śliwki, opatrzone barwną etykietą i paskiem z symbolem
gminy. Są one zalakowane i owinięte złotym sznurkiem. Większość wytwórców
śliwowicy w Łącku produkuje 30-50 butelek rocznie (ich cena sięga 45-50 zł).
Produkowaną pod Tykocinem kiermusianką zachwycała się niedawno Jacqueline
Stallone, matka hollywoodzkiego gwiazdora, racząca się tym trunkiem po
operacji plastycznej, którą przeszła w naszym kraju. Muzyk José Torres
zapewnia, że sprowadzone przez niego do Polski kubańskie tancerki tylko
dzięki nalewkom przetrwały zimę. Krzysztof Cugowski uważa, że dobrą kondycję
swojego głosu zawdzięcza lubelskiej pigwówce.
Polska nalewka
- Słowo "nalewka" powstało w I Rzeczypospolitej i istnieje w języku polskim,
rosyjskim, czeskim, ukraińskim, białoruskim, litewskim, estońskim i
rumuńskim. Próżno szukać tego słowa we Francji, Wielkiej Brytanii, Niemczech
czy Włoszech - mówi Grzegorz Russak, historyk, jeden z animatorów odrodzenia
produkcji tradycyjnych nalewek i wódek w Polsce. Każdy region słynął z innego
smaku i właściwości wytwarzanych tam nalewek.
Najsłynniejszą polską wytwórnię wódek i likierów założył w 1782 r. lwowski
przedsiębiorca Jan Baczewski. - Lwowiacy nie wyobrażali sobie niedzielnego
obiadu bez kotleta, marchewki na słodko i... kieliszeczka wiśniówki
Baczewskiego - wspomina hrabia Wojciech Dzieduszycki. Cenione likiery i
nalewki produkował też w Oświęcimiu Jakub Haberfeld. Słynna była jego
zamkówka, zdobywająca nagrody nawet w Ameryce Południowej. W całej Europie
świetnie sprzedawał się także ziołowy specjał zwany altvater, produkowany
przez Zygfryda Gesslera z Bielska.
Nalewka na zdrowie
Nalewki można stosować w małych, regularnie spożywanych ilościach jako środek
wspomagający medycynę konwencjonalną - uważa dr Hanna Kurnatowska zajmująca
się leczniczym działaniem nalewek, emerytowany pracownik Katedry Biologii i
Botaniki Farmaceutycznej Akademii Medycznej w Warszawie. Wiele lekarstw
produkowanych na przykład przez Herbapol to w zasadzie nalewki wzbogacone o
substancje przyspieszające wchłanianie mikstury. Zdaniem dr Kurnatowskiej,
nalewka - smaczniejsza od zwyczajnego lekarstwa - najczęściej działa jak
placebo. Nie wiemy na przykład na pewno, czy nalewka z bursztynu pomaga
łagodzić dolegliwości migrenowe, ale od ponad dwustu lat w razie bólu głowy
nacierano nią skronie. Obecnie taką nalewkę można kupić w aptece, kiedyś
przygotowywano ją w wielu domach i trzymano w apteczce.
Lekarze są zgodni, że konkretne nalewki w niewielkich ilościach mogą łagodzić
różne dolegliwości. Najpopularniejsza wiśniówka jest uważana za dobry środek
na bezsenność. W przeszłości długie biesiady nie obywały się bez orzechówki,
która łagodzi dolegliwości gastryczne. Nalewka z borówek była stosowana, na
przykład przez mnichów, jako środek wspomagający przy leczeniu cukrzycy. Z
kolei jałowcówka jest uznawana za dobry lek na przeziębienie. Na zapalenie
zatok od wieków stosuje się miętówkę, na kaszel - nalewkę z pędów sosny, na
reumatyzm - imbirówkę, a na nadciśnienie - głogówkę.
Nalewka na płatkach jaśminu
Dotychczas odrodziło się około piętnastu małych, lokalnych fabryczek nalewek.
Dwa tygodnie temu wytwórcy nalewek wedle tradycyjnych receptur zawiązali
Polską Izbę Producentów Regionalnych i Lokalnych. Organizacja będzie walczyć
m.in. o to, aby, wzorem austriackim, mali producenci alkoholi płacili nie
więcej niż 30 proc. podatku, zamiast 90 proc. jak duże firmy.
Szef PIPRiL Grzegorz Russak przez czternaście lat w Domu Polonii w Pułtusku
domowym sposobem produkował nalewki z aronii i tarniny (około 2 tys. litrów
rocznie). Całą produkcję wypijano w restauracji Domu Polonii w Pułtusku,
którego Russak był dyrektorem. Receptury nalewek przejął po dziadkach i
rodzicach.
Andrzej Żamojda, który przed sześciu laty otworzył karczmę w starym dworku
szlacheckim w Kiermusach pod Tykocinem, podczas prac remontowych odkrył małą
przydworkową gorzelnię. - Wiedziałem, że mój dziadek Andrzej zbierał zioła i
zalewał je spirytusem według przepisów swojej babki zielarki. Udało mi się
dotrzeć do siedmiu starych receptur, m.in. na kiermusiankę (robioną aż z
szesnastu składników), kiermusiankę bursztynową oraz chrzanówkę na żurawinie.
Żamojda sprzedaje obecnie około 20 tys. butelek rocznie, z czego połowa jest
wypijana w jego karczmie. Przy produkcji luksusowych opakowań nalewki pracują
kowale, garbarze, drukarze, stolarze, odlewnicy i jubilerzy. Za kilka tygodni
nalewki w mniej luksusowych opakowaniach trafią do sklepów w całej Polsce.
Rodzinnych tradycji w produkcji nalewek nie mieli Karol Majewski i Klaudiusz
Kozłowski, którzy na skraju Puszczy Kampinoskiej uruchamiają właśnie
fabryczkę staropolskich nalewek. Przygotowanie i sprawdzenie odpowiednich
receptur zajęło im piętnaście lat. Majewski i Kozłowski planują produkcję 10
tys. litrów nalewek rocznie (butelka o zawartości 200 ml będzie kosztować
około 40 zł). Niedawno zostali zaproszeni na targi Salon Smaku w Turynie, a
ich nalewki otrzymały rekomendację Slow Food - międzynarodowej organizacji
promującej zdrową żywność najwyższej jakości. Przebojem ich wytwórni może się
stać nalewka na płatkach jaśminu - podobno najbardziej pracochłonny w
produkcji alkohol na świecie.
Największym potentatem na tym rynku nalewek jest Janusz Palikot, znany kiedyś
jako największy wytwórca krajowych win musujących. Zezwolenie na produkcję
nalewek otrzymał dwa lata temu, a już rok temu sprzedał 40 tys. litrów
nalewek. Za granicę będzie sprzedawana głównie żurawinówka, wytwarzana wedle
receptury odkrytej przez Palikota w dworku w Jabłonnie koło Lublina.
Święto wódki
Od dwustu lat toczy się spór, czy ojczyzną wódki jest Polska, czy Rosja.
Świadectwa historyczne dowodzą, że w Polsce wódka była już produkowana w XIV
wieku, podczas gdy w Rosji sto lat później. Nie była to jednak tzw. biała
wódka. - Polacy do czasu rozbiorów czystych wódek nie pili, choć je
produkowali - spirytus oraz wódki zbożowe i kartoflane używane były jedynie
do celów leczniczych. Dopiero pod zaborem rosyjskim pojawił się zwyczaj picia
czystej wódki - mówi Waldemar Sulisz, prezes Kresowej Akademii Smaku i twórca
Turnieju Nalewek. W naszym kraju oprócz nalewek produkowano okowitę, czyli
destylaty ze śliwek, jabłek czy gruszek, które leżakowały w beczkach po
węgierskich tokajach.
Wraz z odradzaniem się małych wytwórni nalewek pojawiają się pomysły
stworzenia ogólnopolskiego święta wódki. Z taką inicjatywą wystąpiła Paulina
Chodkiewicz, właścicielka warszawskiego klubu Jezioro Łabędzie, która gościom
serwuje m.in. migdałówkę i cynamonówkę wedle starych receptur. - Chciałabym,
żeby święto wódki dorównywało takim imprezom, jak niemiecki Octoberfest czy
francuskie Beaujolais Nouveau. Polska na skojarzeniu z wódką, a zwłaszcza z
nalewkami może dużo zarobić