Dodaj do ulubionych

pomocy zostawił mnie mąż

19.09.09, 19:18
Witam proszę Was o poradę bo sama już nie daje sobie z tym wszystkim rady.
Razem byliśmy prawie 11 lat, małżeństwem jesteśmy od 10. Mamy 8 letniego syna,
mieszkanie, prace, samochód, jesteśmy zdrowi. Wszystko układało się dobrze,
częściej to ja byłam tą która się obraża i złości. Mąż zawsze był
spokojniejszy. Nawet jak się pokłóciliśmy to zaraz wracało wszystko do normy.
Zawsze sie dogadywaliśmy. Ostanio pojechałam sama na wakacje z dzieckiem bo
mąż nie miał urlopu i wtedy wszystko się zaczęło, nie miał czasu nawet na to
aby do nas zadzwonić, nie odbierał telefonów, gdy już ze sobą rozmawialiśmy to
były same kłótnie bo było nam przykro, że nie ma dla nas czasu. Był opryskliwy
i wulgarny. Po powrocie do domu zrobił po pijanemu taka awanturę po której
wyniósł się z domu na dwa dni. To ja do niego wyciągnęłam pierwsza rękę,
wrócił. Ja widziałam, że to małżeństwo wisi na włosku, nie miał dl nas czasu,
ciągle chciał być sam, wychodził z domu, kłamał, nie odbierał telefonów, nie
interesował się nami, nie pomagał nam. Ja się bardzo starałam ratowac to
małżeństwo, robiłam wszystko co tylko moglam. Po tygodniu mojej bezlinosci
powiedział, że musi odpocząć i wyprowadził sie do rodziców. Ja dzwoniłam,
prosiłam, błagałam. Wszyscy go prosili. Wtedy powiedział, że chce rozowdu bo
nie ma juz siły na ciągłe tłumaczenia mi, ze jest zmęczony. Potem mówił, że
chce separacji, ze jest mu xle ale nigdy nie powiedział co ja źle robię. Ta
sytauacja trwa juz od miesiaca, ja cały czas wierzyłam, ze on wróci.
Dzwoniłam, prosiłam, błagałam, płakałam. dziecko go prosi, błaga, płacze a on
nie wróce i tyle. Wkońcu powiedział mi, ze mnie nie kocha i nigdy nie kochał,
ze nie chce ze mną być, że nie będzie tworzył fikcyjnego małżeństwa na
papierku, ze nic nas nie łączy. Ja walczyłam, on nie zrobił nic aby to
uratować. Ja już nie mam siły. Sa momenty, ze go nienawidzę i się poddaję, ale
po paru chwilach lub dniach wiem, ze nie umiem żyć bez niego a dziecko? jest
załamane, nie mamy siły prosić i błagać ale jak żyć samemu. Nie ma już
rodziny, dziecko nie ma taty. Nie chce go widzieć po tym jak słyszy od niego,
że on nie wraca. Mówi, ze go nie nienawidzi. Ja jestem bezsilna, często płaczę
przy dziecku bo puszczają mi nerwy. Schudłam 8 kilo, ciągle tabletki
uspokajające. Nie daje rady, sama nie wiem co mam robić. Ja przestaje
funkcjonować. każde nasze spotkanie kończy się kłótnią bo my go błagamy a on
nie chce wrócić. Zaznaczam, ze on mieszka u rodziców, którzy całą ta sytuacje
akceptują, mówią do mnie, że chcą aby on wrócił do nas ale on jest dorosły i
nie mogą mu nic nakazać ani zmusić. Co mam robić poddać się czy walczyć?
Czasem myślę, ze poddać się bo nie mam siły i przecież nie zmuszę go do
miłości ale z drugiej strony dziecko - co on zawinił, to nie jest jego wina,
on potrzebuje nas oboje. Czy warto walczyć ja nie mogę czekać aż on
oprzytomnieje, bo to może nigdy nie nastapić. Myślę sobie jakim trzeba być
człowiekiem aby zostawić własne dziecko i nie walczyć o rodzinę... nawet gdy
sobie na to odpowiem to i tak chcę walczyć. On mówi do mnie, ze nie jest
organizacja charytatywna aby się litować nade mną i wracać. Co myślicie?
Załamana
Obserwuj wątek
    • jedynaczka28 Re: pomocy zostawił mnie mąż 22.09.09, 16:32
      Proszę o pomoc - co Wy myślicie patrząc na to z boku proszę o pomoc.
      • noemi123 Re: pomocy zostawił mnie mąż 25.09.09, 10:03
        Daj mu spokój, czas, żyj sobą, nie szukaj, nie dzwoń. Nie wiesz, że
        ścigana zwierzyna ucieka a kobieta uganiająca się za chłopem jest
        żałosna w jego oczach? Znam to z doświadczenia więc wiem co piszę.
        Jak się spotkacie bądź pogodna, uśmiechnięta i nie zaczynaj tematu
        powrotu do domu, TO ON MUSI CHCIEĆ i zacząć na ten temat rozmawiać.
        Ty zrobiłaś wszystko co mogłaś. Nie dzwoń do niego, zyj sobą, wiem
        że ciężko ale tak trzeba. To działa.
        • mamakangurzyca3 Re: pomocy zostawił mnie mąż 12.10.09, 17:26
          Zgadzam się w 100%,niestety takie zachowanie ma odwrotny skutek,zostaw go i
          zajmij się sobą,wycisz się i pomyśl o sobie.Musisz być silna,nie proś,nie błagaj
          tylko pokaż,że sama świetnie sobie radzisz.Z czasem dojdziesz do wniosku,że go
          nie potrzebujesz i nabierzesz większego szacunku do siebie.Zrób to dla siebie i
          dziecka,będzie to mniej przeżywało jak zobaczy,że Ty sobie z tym świetnie radzisz.
    • jedynaczka28 Re: pomocy zostawił mnie mąż 29.09.09, 19:13
      Dziewczyny napiszcie mi jeszcze co o tym myślicie
      Mój mąż nadal z nami nie mieszka, ja już do niego nie dzwonie, nie piszę sms ale
      on też nie dzwoni, nie interesuje się w ogóle nami.
      Jednego dnia daję sobie radę a drugiego dnia mam kryzys tak jak dziś ja nie wiem
      czy umiem żyć bez niego, jestem zła jednego dnia i myślę, ze nie wybaczę mu tego
      a drugiego dnia płaczę i nie widzę sensu życia.
      Co byście zrobiły???
      • jedynaczka28 Re: pomocy zostawił mnie mąż 30.09.09, 19:00
        Dzisiaj był u syna. Syn go prosił błagal o powrót do domu, ja sie popłakałam z
        bezilnosci i powiedziałam mu, ze tak sie nie da żyć, jak tak moze robić a on, ze
        moze.
        Że po tym co sobie powiedzielismy ja jemu a on mnie to sie nie da żyć i
        zapomnieć ja że się da a on nie. Ja mówię wróć a on nie, ja dziecko cierpi a on
        przyzwyczji się
        Boze co za dupek, myśli tylko o sobie a ja naiwna idiotka czekam i myślę, ze
        zmądrzeje to bez sensu czemu ja taka głupia jestem poradźcie coś jak sobie radzić.
      • deodyma Re: pomocy zostawił mnie mąż 11.10.09, 19:36
        a moze on kogos ma?
    • jedynaczka28 Re: pomocy zostawił mnie mąż 03.10.09, 18:48
      Powiedzcie co mam zrobić zadzwonił dziś i powiedział do dziecka, ze chce do nas
      przyjść na noc ugadał dziecko i zapytał mnie co ja na to, czy ja się zgadzam?
      Co mam powiedzieć.Co zrobić jak on chce do niego przyjść na noc dla mnie to
      nienormalne, jak wytłumaczyć to dziecku i się nie zgodzić - bo mam chyba rację.
    • jedynaczka28 Re: pomocy zostawił mnie mąż 04.10.09, 14:20
      Witajcie
      Mój mąż wczoraj był u nas w domu na noc.
      Przyjechal późnym wieczorem bo był w pracy. Wcześniej dzwonił do mnie i pytał
      czy ma mi cos kupić w sklepie. Dziecko od południa chodziło z wielkim usmiechem
      na ustach i skakalo ze szczęścia, ze kochany tatus wróci do domu - tak sobie
      myslał, ja mu powiedziałam, ze tata przychodzi tylko na noc a on, ze na pewno
      nie. Mam wyrzuty sumienia, ze dopuściłam do tego, ze on przyszedł, ze syn cierpi
      jeszcze bardziej. Razem oglądali telewizję i i rozmawiali. Oczywiście syn znów
      zapytał czy tata wróci a on, ze nie i zaczął płakać - syn oczywiście. Ja
      wkroczyłam do akcji i powiedziałam do syna aby przyszedł do kuchni mi pomoc i
      rozmowa została przerwana. Poświeciłam się i zrobiłam kolację temu ,,łajdakowi".
      Naprawił nam światło w łazience, pilota i dźwięk w komputerze - powiedział, ze
      ja bez niego zginę i zrujnuje mieszkanie...
      Syn poszedł spać i wtedy się zaczęło - nasza rozmowa wymuszona przez niego, ze
      musi ze mną poważnie porozmawiać na temat mojego adoratora...
      Że napewno niexle sie bawiłam na wycieczce, ze kogos poznałam, ze to na pewno
      ktoś ode mnie zpracy. Ja powiedzialam żeby oceniał po sobie. On mi na to, ze
      zastanawia sie nad powrotem do domu, ze myśli o nas i sie stęsknił - ja się
      zdziwiłam ale n pomyślałam od razu, ze w tym jest jakiś haczyk noi oczywiste, ze
      był syn juz spał on sie stęsknił ale nie za mną tylko za tym bez czego faceci
      nie moga żyć... przykre.
      Chciał mnie przytulać, całować Boże ja myślałam, ze nie wytrzymam albo się
      skończy wielka awantura albo zrobię coś czego będę żałowała.
      Na szczęści zbywałam go żartami i dal sobie spokój. Kilka razy mnie przytulił
      ale wszystko miało doprowadzić tylko do tego co chciał dostać. Powiedział, ze on
      nikogo sobie nie szuka, ze myśli o powrocie do domu, ale wie, ze ja się nigdy
      nie zmienię i on też. Że moja miłość była chora bo ja mu nie okazywałam uczuć -
      za to on robił to doskonale - według niego.Nie wie czy to bedzie za tydzień za
      dwa nie wie, ja mam na niego nie czekać. Jesli kogos poznam i będe wiedziała, ze
      to ten jedyny to mam prawo byc szczęśliwa on jesli kogos pozna to też, ale nie
      szuka co zaznaczał kilka razy. Powiedział, ze musi sobie poukladać życie, ze
      chciałby wyjechac za granicę wtedy kiedy wróci do domu bo nagle chciałby
      zarabiac niewiadomo ile pieniędzy. Cały czas mi zaznacza, ze on nigdzie sie nie
      włóczy, chce mieć kontakt z synem tylko, ze ja ograniczam go bo nie pasuje mi
      gdy on dzwoni i mówi, ze będzie za pól godziny a ja mówię, ze wychodzę... w
      końcu miałam ukłądac sobie życie na nowo to nie moge czekac na niego. Rano
      zrobił nam sniadanie, pomył naczynia, posiedział z nami, i poszedł robić coś jak
      zwykle przy samochodch ponoć. Powiedział, zę zadzwoni wieczorem z pracy i
      ustalimy kiedy ,,wpadnie". Na wyjście gdy zamykałam drzwi pocałował mnie i
      powiedział żebym sie tryzmała, ze musze się nauczyć sama wszystko robić bo mi
      sie to przyda, on mytsli czy wrócic ale nie wioe a zawsze wtedy gdy będe umiała
      to co robił on będzie mi łatwiej... ale troskliwy. Ciesże się że dłam radę że
      nie prosiłam się, nie poniżałam ale było mi bardzo ciężko. Co myślicie
      Syn przeszczęsliwy.
      • anner69 Re: pomocy zostawił mnie mąż 05.10.09, 07:31
        hmm, to troche wygląda jakby miał kochankę i stąd może jego zachowanie,
        falowanie i wahania.
        • deodyma Re: pomocy zostawił mnie mąż 11.10.09, 19:38

          anner69 napisała:

          > hmm, to troche wygląda jakby miał kochankę i stąd może jego
          zachowanie,
          > falowanie i wahania.




          tez mi to wyglada na to, ze ma kochanke...
    • maria81 Re: pomocy zostawił mnie mąż 05.10.09, 09:55
      Napisałam do Ciebie.
    • sabbbinka Re: pomocy zostawił mnie mąż 05.10.09, 12:59
      jeśli to prawda co piszesz ...to naprawdę zastanów się nad sobą i
      swoim zachowaniem ...nad tym czy chcesz by wrócił ?? ponieważ jeśli
      nawet wróci to czego właściwie od niego oczekujesz ?? to co piszesz
      jest straszne ale myślę, że wszystkie "porzucone" lub "aktualne' :)
      kobiety powinny czytać jak nie powinny się zachowywać lub jaką
      presje wywołują żony by nie odchodzili, a szantaż dzieckiem jest
      najgorszym chwytem jaki można zastosować.:((( Czy wg ciebie „on” nie
      ma prawa decydować o swoim życiu ponieważ na swej drodze życia
      spotkał ciebie ??...bardzo egoistyczna i zabójcza jest twoja miłość
      i smutna :(((… "Człowiek idzie przez teraźniejszość z zawiązanymi
      oczyma. Może jedynie przeczuwać i odgadywać, co właściwie przeżywa.
      Dopiero później odwiązuje mu się chusteczkę z oczu, a on spojrzawszy
      w przeszłość stwierdza, co przeżył i jaki to miało sens".

      George Orwell …”Ból sam w sobie często nie wystarczy. Są sytuacje,
      w których człowiek zdoła wytrzymać największy ból, a nawet może z
      bólu umrzeć. Ale każdego coś napawa taką grozą, że boi się choćby o
      tym myśleć. Nie ma to nic wspólnego z odwagą i strachem. Kiedy
      człowiek spada z wysokości, nie jest tchórzostwem łapanie się liny.
      Jeśli wynurza się spod wody, nie jest tchórzostwem wciąganie
      powietrza w płuca. To odruch, którego nie sposób się wyzbyć. Tak
      samo jest z tobą i szczurami. Dla ciebie są najkoszmarniejszą rzeczą
      na świecie. Choćbyś nie wiem jak pragnął, tej formy nacisku nie
      potrafisz znieść. Zrobisz, czego tylko od ciebie zażądam. „

    • puma-2 Re: pomocy zostawił mnie mąż 05.10.09, 13:41

      zastanaiwałś sie jak bedziesz się czuła jak twój szanowny mąz wróci
      do Ciebie tylko dlatego że będzie mu Ciebie żal ? sama napisałaś że
      do miłości nie da się nikogo zmusić , a to że pozwalsz na to żeby
      twoje dziecko było emocjonalnym żebrakiem to już pozostawie bez
      komentarza ..... , czy ty chesz takiego życia , z męzem który jest z
      tobą z obowiązku , zasługujesz na miłość i zrozumienie a nie na
      wegetacje w chorej rodzinie , z dzieckiem mąz przecież rozwodu nie
      bierze wiec jak dobrze tym pokierujesz to możesz jeszcze być
      szczęliwa i walczyć o siebie a nie męza , pozdrawiam
      • fam.me puma-2 12.10.09, 13:13
        Cynizmem jest to, ze taka szmata jak ty daje innym rady.
    • jedynaczka28 Re: pomocy zostawił mnie mąż 05.10.09, 19:34
      Mąż dziś odebrał syna ze szkoły wziął go jak to mówi do domu do,,mamusi i
      tatusia" syn nic nie pytał kiedy wróci. Przyjechali po mnie do pracy ja
      postanowiłam sobie że dziś przeprowadzę z nim poważna rozmowę spokojnie
      wyjaśnimy wszystko. Chciałam aby zostawił syna u teściów on przywiózł go do domu
      więc ja myślę ratuje mnie tylko spokój. Syn zamknięty w pokoju gra na komputerze
      a my rozmawiamy. Pytam co sie stało, czemu nie rozmawiał nigdy ze mną, on na to,
      ze ja lubie tylko swoja rodzinę i swoich znajomych a innych nie nawidzę, dziwne
      bo nigdy mi nic takiego nie zarzucił ani nie powiedział. powiedział, ze nie
      wyobraża sobie naszego wspólnego życia bo ja się nie zmienie i on w to nie
      wierzy. Nie chce rozowdu ale nie wie kiedy wróci do domu, moze za miesiąc, może
      zrobi nam niespodziankę na święta, on nie wie. Ja mam bardzo ciężki egzamin w
      pracy i on o tym wie, ja nie mam siły sie uczyć, jestem psychicznie wykończona,
      nie umiem żyć, boje się o siebie i odziecko. Chciałabym aby wrócił i wszystko
      bym mu zapomniała, jak nie wróci to ja chyba zwraiuję. Syn go błagał aby wrócił
      gdy już wychodził z domu, zaczął nie płakac tylko wyć. ja go uspokajałam,
      mówiłąm, ze tata go kocha a on, ze nie. Mąz robi ze mnie idiotkę, obarcza mnie
      winą za wszystko. Jest swinią rozodu nie chce ale wrócić też nie kurwa wiec
      czego on chce.
      On mówi, ze nie wie nic.
      A co ja jestem matka teresa ja nie moge czekać nie mam siły, jestem psychicznym
      wrakiem, zgłupieję.
      Co ja mam robić najlepiej kopnąć w dupę ale czemu ja jestem tak głupia. Moze
      wróci na czas mojej nauki i zobaczy jak sie ułoży, ciuchy będzie miał u mamusi i
      tatusia weźmie tylko zimowe.
      Boze o co chodzi ja wiem, ze jestem nienormalna bo to toleruję. Ja zgłupiałam po
      prostu.
      • mariola.maria Re: pomocy zostawił mnie mąż 06.10.09, 11:44
        1: jak nie wróci to ja chyba zwraiuję.
        2: Syn go błagał aby wrócił, gdy już wychodził z domu, zaczął nie
        płakac tylko wyć. ja go uspokajałam,
        3 ja nie moge czekać nie mam siły,

        tytułem mojego komentarza :
        1- to jest szantaż
        2- czy to znaczy , że rownież powoli uczysz szntażować swoje
        dziecko????
        3-to objaw niecierpliwości i "chce natychmiast!!!": jak u
        dwuletniego dziecka - chyba jestes starsza...

        w sumie jak jak bym miała z nie wiem jakiego powodu takiego meża,jak
        ty jestś żoną, to bym trzasneła drzwiami i zabrała dziecko ze soba.
        Bo facet pójdzie do faceta i jakoś wyrośnie na człowieka a nie przy
        matce histeryczce.
        • 1xxx0 Re: pomocy zostawił mnie mąż 05.02.21, 23:07
          Histeryczce? Jesteś tak samo bezduszna jak ten facet, który nie rozwiązuje problemów rozmową tylko wychodzi z domu bez wyjaśnień. I jeszcze chrzani o powrocie na święta jak o niespodziance.
          Żenada. Wiem, że stary wpis, ale musiałam to napisać.
      • asdaa Re: pomocy zostawił mnie mąż 06.10.09, 15:53
        hmmm.., zgadzam się z tym co napisała mariola.maria i pory.roku.
    • pory.roku Re: pomocy zostawił mnie mąż 06.10.09, 00:28
      Nie chciałabym Cię źle ocenić ale z tego, co napisałaś i w jaki sposób, wynika że jesteś jakąś zaborczą histeryczką.
      I o posiadanie kochanki to ja bym go nie podejrzewała.
      Jedyne, co prawdopodobnie ma ten człowiek to: dosyć jazgotu.

      "nie miał czasu nawet na to aby do nas zadzwonić, nie odbierał telefonów, gdy już ze sobą rozmawialiśmy to były same kłótnie bo było nam przykro, że nie ma dla nas czasu."

      "Dzwoniłam, prosiłam, błagałam, płakałam. dziecko go prosi, błaga, płacze "

      "Sa momenty, ze go nienawidzę i się poddaję, ale po paru chwilach lub dniach wiem, ze nie umiem żyć bez niego a dziecko?jest załamane, nie mamy siły prosić i błagać ale jak żyć samemu. Nie ma już rodziny, dziecko nie ma taty."

      "każde nasze spotkanie kończy się kłótnią bo my go błagamy a on nie chce wrócić."

      Przykro mi to mówić, ale jedynej osoby jakiej mi tu szkoda,to Twój 8letni syn...
      I nie dlatego,że tata odszedł i cyt:"dziecko nie ma juz taty", bo przecież ojca ma, nie umarł, wyraża ochotę i potrzebę spotkań, tylko dlatego,że...(a, daruję sobie i nie dokończę tego zdania)


      "Ja się bardzo starałam ratowac to małżeństwo, robiłam wszystko co tylko moglam."
      to znaczy co?



      • jedynaczka28 Re: pomocy zostawił mnie mąż 06.10.09, 16:53
        Chciałam rozmawiać z nim, pytałam go gdzie jest problem, co źle zrobiłam, jeśli
        jest moja wina to, ze sie zmienie a on nic.
        Ja dziecka nigdy w życiu nie nastwaiam przeciwko niemu, wręcz przeciwnie mówię
        tatus Cie kocha tęskni za tobą.
        Ja nigdy na niego nie krzyczałam, nie wyzywałam zawsze priosiłam i rozmawiałam
        mówiłammmu o co mi chodzi, co bym chciała co mi sie nie podoba, co jest złego w
        naszym zwiazku on nigdy nic nie mówił i zrobił jak zrobił.
        Dziecko placze bo tęskni i widzi jak on sie zachowuje, że na mnie krzyczy i
        fochy wieczne. Powiedział do syna zastanowię sie do piątku i moze wrócę to jest
        nienormalne z mojego punbktu widzenia ale chyba jestem głupia skoro inni tak nie
        myślą. Zadzwonił do mnie zpracy i zapytał czy ma po mnie przyjechac i
        pojedziemy po syna ja powiedziałam, ze nie bo już go odebrał dziadek a on to
        narazie ja pytam przyjdziesz do niego a on nie wiem moze zobacze jak sie będę
        czuł kurde to on ma prawo odpoczywac a wszystko jest na mojej głowie, ja na nic
        nie mam czasu. Powiedział że moze zadzwoni jak sobie zaplanuje cos innego to
        moge sobie planować i narazie kobieto nie chce mi sie z Toba gadać, nie dzwoń do
        mnie mam Cie dość zaznaczam, ze to on zadzwonił. Dziewczyny napiszcie mi co ja
        takiego źle robiłam, ze mnie osądzacie bo ja nie wiem
        • jedynaczka28 Re: pomocy zostawił mnie mąż 06.10.09, 16:56
          asdaa o co walczyć nie rozumiem komentarza ja walczyłam a on nie zrobił nic.
          Wytłumacz proszę.
          • asdaa Re: pomocy zostawił mnie mąż 08.10.09, 16:01
            to sygnaturka, złota myśl, ostatnio moje motto życiowe, cytat z którejś powieści
            P.Coelho.
            Jeśli odpowiada Ci ta zasada to kieruj się nią w zyciu.
    • jedynaczka28 Re: pomocy zostawił mnie mąż 06.10.09, 20:06
      Dzisiaj syn napisał do niego smsa, ze za nim tęskni zadzwonił do mnie z
      wyrzutami abym kontrolowała dziecko i abym mu zabrała telefon bo nie chce aby
      mu pisał smysy i dzwonił bo to nic nie da a on i tak nie wróci.
      Ja dziecku nie każę tego robić ono za nim tęskni.
      Powiedział mi, ze to nic nie da wiec ja mu mówię, zeby powiedział to do dziecka
      a on, ze powie mu o swojej decyzji która już zna w piątek mnie mówi, ze nie
      wróci. Ja nie wiem co on ze mną robi. To nie jest moja wina, on mnie wykańcza
      psychicznie to jest nienormalne i chore. Ja zwariuje przez niego niech powie że
      chce rozowu to zrozumiem napewno lepiej niz to co on robi.
      • gaga-1 Re: pomocy zostawił mnie mąż 06.10.09, 20:54
        Rozumiem Twoją rozpacz, ale radziłabym trochę spokoju. Nie panikuj.
        Może tak sie porobiło w waszym małżeństwie, że mąż sam nie wie co ma
        zrobić. Jest mu źle, ale nie wie jak wyjść z tej sytuacji. Może
        reagujesz zbyt histerycznie? Sam ton Twoich postów świadczy o tym,
        że jesteś w rozpaczy i nie za bradzo wiesz jak to rozegrać. On może
        czuje Twoją histerię i nie ma ochoty jej znosić. Dlatego
        przypuszcza, że to Ty namawiasz syna do wysyłania smsów. Ma jakiś
        obraz Ciebie, który mu nie odpowiada. Jak każdy facet nie potrafi
        uzewnętrznić swoich emocji i zachowuje się grubiańsko.
        Radziłabym uspokoić sytuację. Daj mu czas i sama uspokój swoje
        emocje. Taka separacja na pewno dobrze Wam zrobi. On nie chce Cię
        zostawić na pastwę losu. Jego wizyty świadczą o tym, że jednak bez
        Was nie jest mu dobrze, ale z jakiegoś powodu nie ma ochoty wrócić
        na stałe. Uspokój sytuację, pozbądź się histerii w głosie,
        zachowaniu i za jakiś czas zaproponuj rozmowę. A jeśli nie potrafisz
        w rozmowie opanować emocji to radzę napisz do niego długi list.
        Spokojnie opisz swoje uczucia, swoje obawy. Niech zobaczy w Tobie
        kobietę, która kocha, a nie rozhisteryzowaną babę :-). Może to
        pozwoli mu się otworzyć, może dowiesz się co mu najbardziej
        przeszkadza i uda Ci się trochę zmienić, jeśli rzeczywiście zależy
        Ci na tym żeby ratować to małżeństwo.
        • jedynaczka28 Re: pomocy zostawił mnie mąż 06.10.09, 21:11
          Chodzi o to, ze ja rozmawiając z nim jestem spokojna, wyciszona, bardzo się
          staram aby było dobrze aby rozmowy odbywały się bez emocji. Ja od dłuższego
          czasu nie poruszam z nim tematu powrotu do domu - trwało to długo, czekałam, na
          początku byłam rozhisteryzowana i rozżalona. Teraz się wyciszyłam i starałam być
          poukładana i nadywraz spokojna. - taka jestem w trakcie rozmowy i przed nią a po
          niej nie daje rady bo on mnie poniża, wykańcza psychicznie, ja mówię spokojnie
          do niego, nie prosiłam ostatnio ani nie błagałam rozmawiałam, mówiłam jak ja
          myślę i chciałam aby on powiedział co myśli a on ciągle nie wiem. Dla dziecka ma
          mało czasu, bo jest zmęczony, bo idzie z psami swoich rodziców na spacer, bo
          przyjechała jego siostra, bo sprząta samochód, bo jest zmęczony po pracy bo
          zawsze jest coś a my ja i jego syn - dla nas nie ma czasu. Dziś mnie zapytał czy
          pamiętam jak w trakcie naszego małżeństwa mówił do mnie daj mi spokój, wyjdź z
          pokoju, chce być sam a ja pytam kochanie co się stało, powiedz w czym jest
          problem postaram ci się pomóc, damy radę. On tak nie chciał chciał spokoju a ja
          mu go nie dawałam.
          • aneta-skarpeta Re: pomocy zostawił mnie mąż 07.10.09, 20:09
            to onagle tak ni z gruszki ni z pietruszki zauwazyl ze zmeczony? ze
            ma was dosyc? i akurat wpadl na to w czasie waszej nieobecnosci?

            nawet jesli jest zmeczony, a Ty za jazgotliwa to malo dojrzale
            jest takie zachowanie

            chyba ze sie zakochal, znalazl kochanke w czasie waszej nieobecnosci
            i troszke mu odwalilo...myslal ze z tamta nie wiadomo co bedzie a
            ja nie wyszlo to zaczal urabiac spowrotem ciebie?
          • feeelip Re: pomocy zostawił mnie mąż 30.01.10, 17:46
            > w trakcie naszego małżeństwa mówił do mnie daj mi spokój, wyjdź z
            > pokoju, chce być sam a ja pytam kochanie co się stało, powiedz w
            czym
            > jest problem postaram ci się pomóc, damy radę. On tak nie chciał
            > chciał spokoju a ja mu go nie dawałam.

            tu masz odpowiedz na wszystko. zadzalo mi sie pare razy poprosic o
            zostawienie w spokoju, jezeli w odpowiedzi na to pytasz jak mozesz
            pomoc to tylko pogarszasz sytuacje
        • aneta-skarpeta Re: pomocy zostawił mnie mąż 07.10.09, 20:12
          gaga-1 napisała:
          > Rozumiem Twoją rozpacz, ale radziłabym trochę spokoju. Nie
          panikuj.
          > Może tak sie porobiło w waszym małżeństwie, że mąż sam nie wie co
          ma
          > zrobić. Jest mu źle, ale nie wie jak wyjść z tej sytuacji. Może
          > reagujesz zbyt histerycznie? Sam ton Twoich postów świadczy o tym,
          > że jesteś w rozpaczy i nie za bradzo wiesz jak to rozegrać. On
          może
          > czuje Twoją histerię i nie ma ochoty jej znosić.


          a czego on oczekuje? a choinki sie urwał? po 10 latach trzaska
          drzwiami jak urazony panicz, z nikim nie chce rozmawiac, stawia sie
          jak dziecko " nie bo nie" i dziwi sie ze baba wpada w histerie?

          jak nie wie co sie dzieje, jestzaskoczona, zostawiona to jak ma sie
          zachowywac? jak oaza spokoju?
          • jedynaczka28 Re: pomocy zostawił mnie mąż 07.10.09, 21:09
            Do aneta-skarpeta
            jesteś osobą, która postrzega całą tą sytuację dokładnie tak jak ja.Pociesza
            mnie to, ze są kobiety myślące podobnie.
            Jest mi przykro jak czytam odpowiedzi innych, ze jestem histeryczką, za dużo
            jazgotałam bo naprawdę tak nie było a nawet gdyby to on powinien siąść i mi
            powiedzieć nie rób tak bo odejdę lub coś podobnego a tu ni z gruszki ni z
            pietruszki i ja się zachowuję jak się zachowuję.
            Dziś dzwonił a ja nawet nie odebrałam telefonu bo wierzcie mi ja sie BOJĘ
            rozmowy z nim tego, ze mnie zwyzywa, że będzie krzyczał boję sie i wole nieodbierać.
            • marzeka1 Re: pomocy zostawił mnie mąż 07.10.09, 21:31
              A nie możesz spokojnie rozważyć jednak rozwodu??? Bo zachowanie męża jest
              zwyczajnie gówniarskie, swoim zachowaniem burzy przede wszystkim spokój synowi.
              Na jakiś czas odcięłabym się, nie odbierała telefonów, dziecku wytłumaczyła, co
              zrobił ojciec. Poszłabym też do prawnika, gdy rozważyć, czy i jak złozyć wniosek
              o rozwód z orzekaniem o winie (jego), bo to on porzucił rodzinę.W sumie facet z
              opisu brzmi tragicznie.
            • aneta-skarpeta Re: pomocy zostawił mnie mąż 07.10.09, 21:40
              Do aneta-skarpeta
              > jesteś osobą, która postrzega całą tą sytuację dokładnie tak jak ja.Pociesza
              > mnie to, ze są kobiety myślące podobnie.
              > Jest mi przykro jak czytam odpowiedzi innych, ze jestem histeryczką, za dużo
              > jazgotałam bo naprawdę tak nie było a nawet gdyby to on powinien siąść i mi
              > powiedzieć nie rób tak bo odejdę lub coś podobnego a tu ni z gruszki ni z
              > pietruszki

              własnie. Tymbardziej chyba kazdy z nas czasem robil cos troche nieswiadomie, moze nie wiedzial ze kogos to denerwuje, przeszkadza

              zresztą najgorsze i najmniej zrozumiale jest to, ze z powodu rzekomego Twojego jazgotu on tak na luzaku zostawil tez syna -duzego ( sama mam syna 7 letniego) z ktorym mozna juz powaznie porozmawiac, wytlumaczyc pewne rzecz. A dziecko oczekuje wyjasnienia mu, nie tylko przez mamę, ale takze przez tatę



              i ja się zachowuję jak się zachowuję.
              > Dziś dzwonił a ja nawet nie odebrałam telefonu bo wierzcie mi ja sie BOJĘ
              > rozmowy z nim tego, ze mnie zwyzywa, że będzie krzyczał boję sie i wole nieodbi
              > erać.

              a mam pytanie

              czy Twoj mąż wcześniej już potrafił przeprowadzac tak rozmowy, zeby swoją wine przekuć na Twoje poczucie winy?

              bo pisalas, ze teraz tak robi. odwraca kota ogonem i wszystko jest Twoja winą

              zawsze wina lezy po troszku z kazdej strony, no ale wierzyc mi sie nie chce , że on był kochającym meżem i ojcem idealnym, a Ty mu jazgotalas i jazgotałas, a on był taki cudowny.
              Niestety moj ex mąż był typem, który potrafił tak pokierowac rozmową, ze jak dowiedziałam się, że mnie zdradza to tak wszystko poprzekręcał, ze po godzinie awantury to ja niemal na klęczkach go przepraszałam:D

              teraz mnie to bawi, ze byłam tak zaślepiona i głupia- bo juz od dawna nie ma nade mna takiej władzy, jednak jakbyście mnie spytały jak on to robil- zabijcie mnie..nie potrafie wytłumaczyć:)

              • jedynaczka28 Re: pomocy zostawił mnie mąż 07.10.09, 22:25
                Ja nie umiem odpowiedzieć na pytanie co takiego się stało, że on od dłuższego
                czasu czyli od sierpnia się tak zachowuje, jest jego wina a tak mną kieruje, ze
                ja wierzę w to, iż ja źle robię, ja nie wiem jak jemu się to udaje.
                Ja zawsze byłam silna psychicznie, teraz nie wiem co się ze mną zrobiło.
                On ostatnio mi powiedział, ze nie spodziewał się po mnie, ze ja będę płakała ale
                wytłumaczył to tym, iż tonący brzytwy się chwyta.Ja chyba zwariowałam naprawdę
                boję się z nim rozmawiać telefonicznie bo od razu tak mnie wkręci, ze ja zaraz
                płaczę i obwiniam siebie o to co się dzieje, Rozmowy w cztery oczy wyglądają
                inaczej ciut.
                Moje jeazgotanie polegało na tym, iż dopytywałam jak mu poszło w pracy, co
                słychać, jak sie cuje itd. on nie codziennie chodzi do pracy i ja mu mówiłam co
                ma zrobić następnego dnia, o której zaprowadzić syna co kupić itp. i jego to
                wkurzało, bo mu przypomniałam o tym 2 razy i już jazda - daj mi kobieto święty
                spokój, wyjdź z pokoju, idź spać i tak w kółko.
                Nigdy mi nie ubliżał za wyjątkiem sytuacji po moim powrocie z nad morza kiedy to
                się opił i wtedy użył takich słów jakich ja nigdy od niego nie słyszalnym i
                nigdy się nie spodziewałam. Ja nie wiem czy ja jestem tak zaślepiona, może się
                boję, ze sobie nie dam rady, ze będę sama, nie wiem. Może jestem tak rozżalona
                bo nie wyobrażam sobie jak można do kogoś po tylu latach powiedzieć ja nigdy Cię
                nie kochałem, nic nie czuję. To małżeństwo jest tylko na papierku - ja tak nigdy
                nie pomyślałam. wszyscy nasi znajomi uważają, że on to by za mnie życie oddał,
                jaki on dobry, uczynny, pomocny.
                Ja nie wiem co się stało, może on kogoś poznał...
                Wszyscy sugerują mi abym czekala, ja czekam od 23 sierpnia i nic nawet gdyby on
                chciał wrócić nie wiem czy umiałabym mu wybaczyć, zranił bardzo mnie i syna, ale
                wiem, ze dziecko napewno będzie miało do mnie żal jesli ja nie będe chciala go
                przyjąć do domu. Dziś oglądąłam nasze wspólne zdjecia i chciałam dostrzec ten
                brak miłoiści i uczuć niestety na każdym zdjęciu, przytuleni, objęci. Nas
                naprawdę bardzo dużo łączyło bo chyba teraz łączy już tylko syn. Boję się o to,
                ze mój syn widząc to kiedyś może tak samo postąpić. Nie wyobrażam sobie abym
                mogła kiedyś założyć nową rodzinę i aby ktoś inny go wychowywał, nie wiem jak
                dalej będzie. Nawet gdyby on chciał wrócić to nie wiem jak zareagują na to moi
                rodzice. Niby nic nie mówią, bardzo mi pomagają pod każdym względem ale ja
                widzę, ze mają żal do niego , mama płakała przez niego. Ja nie zrozumiem moich
                teściów, ze pozwoli mu mieszkać u nich tyle czasu, ze nie starali się nam pomoc,
                chyba nie ma ratunku już dla nas. Wiem, ze muszę się skupić na egzaminie i muszę
                walczyć o to bo to przyszłość moja i mojego syna.
                Poradźcie mi jak mam się zachowywać podczas odbierania jego telefonów. Syn ma
                komórkę ale nie chciał jej dziś nawet włączyć ja pytam dlaczego a on że nie chce
                z tata rozmawiać.
                • aneta-skarpeta Re: pomocy zostawił mnie mąż 08.10.09, 07:19
                  > On ostatnio mi powiedział, ze nie spodziewał się po mnie, ze ja będę płakała al
                  > e

                  z osłem na głowy sie pozamieniał?

                  przepraszam, no ale nic innego do głowy mi nie przychodzi

                  kobieto- módl sie, żeby on nie chciał do Ciebie wracać, bo tylko kłopoty będziesz z nim miała
                • pasarela Re: pomocy zostawił mnie mąż 08.10.09, 08:53
                  Kobieto, idzcie do poradni na spotkanie z psychologiem.Niech On
                  powie co mu dolega.Szantażuje Cię emocjonalnie i własnego syna. twój
                  syn w przyszłości też tak bedzie traktować kobiety - jak przedmioty!
                  Jego rodzice powinni wywalic go na bruk i wtedy by sie zastanowił
                  czego chce, gdyby nie miał gdzie tyłka przytulić .To zwykły
                  wygodnicki leń i egoista , emocjonalny popapraniec . terapia
                  małżeńska to jest wszystko na co mozesz się zgodzić -tylko wspólna
                  praca i powiedzenie sobie co sie czuje , jakie sa oczekiwania itd...
                  • aneta-skarpeta Re: pomocy zostawił mnie mąż 08.10.09, 11:01
                    pasarela napisała:

                    > Kobieto, idzcie do poradni na spotkanie z psychologiem.Niech On
                    > powie co mu dolega.Szantażuje Cię emocjonalnie i własnego syna.

                    z całą reszta tej wypowiedzi zgadzam sie w 15000%, ale dla samej
                    siebie powinna tez pojsc i pogadac ze specjalistą. Nabierze wiecej
                    pewnosci siebie, pozwoli to troszke poukladac w głowie, jakby zmusic
                    męża to jest szansa ze sie dogadacie jesli chcialby przejsc terapie

                    tak czy siak- nawet jakbyscie mieli juz razem nie byc to rozmowa ze
                    specjalista zawsze jest pomocna
              • jedynaczka28 Re: pomocy zostawił mnie mąż 07.10.09, 22:28
                do aneta- skarpeta
                ideałem nie był ale ja akceptowałam jego wady, nikt nie jest idealny. Ani on ani ja.
                Mimo wszystko ja nigdy bym nie wyprowadziła się zdomu bez przyczyny albo , że
                ktoś za dużo mówił:)
                • aneta-skarpeta Re: pomocy zostawił mnie mąż 08.10.09, 07:39
                  od sierpnia mineło trochę czasu. to nie jest historia, ze sie wkurzył, trzasną drzwiami i 3 dni później było już ok. Skoro zrobił tak raz, to za rok, 10 lat może zrobic tak samo i bedzie oczekiwał, że Ty potraktujesz to jakby nic sie nie stało....on sobie odpocznie u mamusi, a jak mu sie znudzi, albo mamusia zacznie ujadać to wróci do Was.

                  Teraz postaw sobie pytanie czy faktycznie tego chcesz. Tez przechodzilam roztanie z dzieckiem na ręku ( yło małe)- 2 razy. Za drugim razem wiedziałam, że sama nie dam rady mu sie oprzec- ze w końcu mnie urobi i będzie to samo, więc poprosiłam o pomoc rodziców, żeby mi za każdym razem przypominali jaki on jest naprawde, a teraz po prostu chce coś ugrac.

                  Minęło pare miesięcy- zobaczyłam, ze bez niego nie umieram, mam co jesc itd, coraz wyraźniej widziałam że jego zachowania sa conajmniej dziwne ( raz byłam oblesna i głupia, na drugi dzen cudowna, chcial wracac mimo ze mial kochanke itd)

                  Wiem, że teraz wydaje Ci się, że sama sobie nie dasz rady, ale zastanów sie na spokojnie- jak możesz sobie nie dać rady? no musisz, masz małego chłopa w domu;) wiec sobie dasz- jak tysiace innych matek:) Chłopak jest duzy, coraz wiecej będzie pomagał, masz rodziców, którzy Cie wspierają- a to dodaje bardzo dużo i nie zastanawiaj sie teraz nad tym, ze nie wyobrażasz sobie zycia z innym mężczyzną, bo to za wcześnie, a potem zobaczysz ze to jednak do wyobrażenia:)

                  Niestety szans na rozmowe poważna z mężem nie widze, więc nie opisuje sytuacji powrotu- nawet w sytuacji gdzy on ma zal do ciebie, a nie zdradziłaś itd to powinien przyjsc z kwiatami, powiedziec ze mu na was zalezy, ale chcialby zeby to wasze zycie wygladało tak i tak. To nie tak, że Panicz wraca łąskawie i daje liste oczekiwań, bo jak nie to spadam do mamusi.

                  Jeśli widzisz po tym wszystkim cień sznasy na powrót to walcz, ale nie pozwól postawić sie w pozycji "tej złej"

                  Niestety z tego co teraz napisałas to wynika, ze generalnie byliście dla niego garbem- niestety:(. Nie podobało mu się, że dwa razy kazałaś mu wynieść śmieci etc? jakby zrobił to za pierwszym razem to byś drugi nie mówiła:). Ja swojemu trajkocze czasem po 10 raz "rozwies pranie" i jakos nigdy mi nie powiedział "idz spac".

    • rayenne odszedł od Ciebie, bo dla dziecka to nie jest mąż 08.10.09, 10:07
      ... nawet jeśli Ci trudno, kontroluj się, żeby nie wpaść w pułapkę
      prób manipulowania mężem poprzez "nastawianie" dziecka. Odejście od
      siebie dwóch dorosłych osób zawsze - dla obu stron - wiąże się z
      olbrzymim stresem, bólem i dyskomfortem psychicznym. Ale sam tytuł
      wątku oraz teksty typu "dziecko nie ma ojca" wyglądają na początek
      klasycznego "ustawiania" dziecka przeciw tacie. Ja, niezależnie od
      swojego bólu czy zawodu, zadbałabym w pierwszej kolejności o
      psychiczny stan ośmiolatka (i jego poczucie bezpieczeństwa
      psychicznego), bo on jest emocjonalnie bardziej bezbronny. I to
      powinno być przedmiotem rzeczowej rozmowy Ciebie i męża: w jaki
      sposób zamierza utrzymywać relacje z dzieckiem, w jaki sposób
      przeprowadzić (rozwód, separację, czasową nieobecność) by ono nie
      poczuło się stroną w tej sprawie i nie czuło się odrzucone, lub co
      gorsza winne całej sytuacji (Dzieci często tak mają). Tobie życzę
      szczęścia, siły i mądrości, dla przetrwania tego trudnego okresu.
      • jedynaczka28 Re: odszedł od Ciebie, bo dla dziecka to nie jest 08.10.09, 19:05
        Czytając wasze odpowiedzi wiem jak powinnam się zachować i co robić niestety
        czasami życie sprawia, ze robię inaczej i potem tego żałuję. Ja nie wiem jest mi
        bardzo ciężko sobie z tym wszystkim poradzić. Niby daję sobie radę z codziennym
        życiem ale gdy widzę ile mnie to kosztuje wysiłku i wyrzeczeń, pomocy moich
        rodziców, którzy teraz nie maja własnego życia tylko moje jest mi przykro. Jest
        mi przykro i chce mi się płakać gdy wracam do pustego mieszkania, nie nawidzę
        tego domu zastanawiam się nad przeprowadzką do rodziców bo jest mi źle samej ale
        oni mieszkają na drugim końcu miasta a ja nie chce fundować kolejnego stresu
        synowi. Mąż dziś jeszcze nie dzwonił do dziecka a i może nie zadzwoni wcale,
        pytałam syna czy chce zadzwonić ja go pytam o to często bo chcę żeby chociaż ze
        sobą porozmawiali, aby mu opowiedział jak w szkole ja wiem, ze on go potrzebuje
        i powinni mieć jak najlepszy kontakt, ale w tej kwestii ja jestem bezsilna i za
        to obrywam od syna i męża. Syn mówi, ze nie chce dzwonić i go widzieć bo on nie
        chce wrócić ja tłumaczę, ze tata go kocha. Mąż natomiast mówi, ze ja syna
        nastawiam przeciwko niemu. Ja nigdy tak nie zrobiłam. ja wiem, ze syna go kocha
        noi on syna mam nadzieję, ze też. Do mnie też nie dzwonił nawet jakby to zrobił
        to ja bym chyba nie odebrała bo bym się bała jak potoczy się ta rozmowa. Jak
        byśmy się pokłócili to bym pomyślała, ze to znowu ja przekreśliłam jego powrót
        do domu. Gdy nie odbieram tez tak myślę, ze przeze mnie on już nie wróci. Z
        każdym kolejnym dniem widzę, ze to nie jest do uratowania, my się od siebie tak
        oddaliliśmy, nie mogę na niego liczyć, brakuje mi go, jestem czasami zła o to,
        ze go nie ma, ze mi nie pomaga, ze nie uczestniczy w naszym życiu. Tak naprawdę
        gdyby go to interesowało to by był z nami. ja wiem, ze gdyby nas kochał, to
        znaczy mnie to by wrócił a i nawet nigdy by nie odszedł. Syna myślę, ze kocha
        bynajmniej nie dopuszczam innej myśli. Ja funkcjonuję dobrze w pracy, gdy z kimś
        jestem, gdy organizuję czas dziecku. Czasami dopadają mnie chwile kiedy nie daję
        sobie rady, płacze i nie wiem co się stało. Gdyby były inne powody to nie byłoby
        mi łatwiej ale wiedziałabym o co chodzi, to by było bardziej zrozumiałe. Moze on
        ma kogoś i tak się stało, ja nie wiem nigdy bym go o to nie posądziła, ale kto
        wie to tylko życie. Ja nie mogę mu już ufać, przecież nie wiem co on robi. On od
        nas uciekał, nie miał czasu, był zamknięty w sobie - tak było ostatnimi czasy.
        Ja może nie jestem osoba bardzo wylewną, nie okazywałam mu uczuć przy kimś ale
        gdy byliśmy sami było zupełnie inaczej. Są momenty, takie jak teraz że mi go
        strasznie brakuje i tak bardzo tęsknię. Jakby tylko wrócił rzuciłabym mu się na
        szyję i chyba szybko nie odeszła. Ale są chwile kiedy go nienawidzę za to co mi
        zrobił i dziecku. Ono go tak kocha, jest mi przykro gdy syn nie chce mieć z nim
        kontaktu. Boje się, ze to wpłynie bardzo na jego późniejsze życie. Czasami
        myślę, ze nie wybaczę mu tego, ze mi nie pomaga, nie ma go z nami. Syn mówi do
        mnie, ze taty rodzice są źli, nie mówi dziadkowie tylko taty rodzice ma do nich
        zal za to, ze jego tata u nich mieszka. ja wiem, ze ludzie się rozstaja i
        rodzice zawsze mimo wszystko kochają syna ale już nigdy nic nie będzie tak jak
        dawniej, ja wiem o tym, ze dziecko potrzebuje ojca na co dzień. W każdym
        momencie jego życia. Syn ma 8 lat niedługo będzie miał urodziny ja mu taty nie
        zastąpię. On o nim rzadko mówi ale jak mówi to od razu płacze, wiem ze tęskni
        ale tego nie okazuje stara się być silny. Syn chce o nim zapomnieć. Dziś z
        samego rana pyta mnie jaki mamy dzień ja mówię czwartek a on do mnie jutro
        zadzwonię do taty i spytam czy wraca. A ja pytam jeśli wróci to co - to będę
        najszczęśliwszym dzieckiem bo to moje marzenie a ja jeśli tata nie wróci - to go
        nienawidzi i nie chce go znać. Ja tak bardzo się boję i wiem jaka będzie ta
        odpowiedź. Nie wiem jak ja to wytłumaczę dziecku. jutro ten koszmar z 23
        sierpnia powróci na nowo, on nigdy się nie skończył ale jutro wróci ze zdwojona
        siłą. Nie wiem jak zareaguje syn na pewno będzie płakał i mówił, ze taty nie
        chce widzieć i ja znowu będę go musiała zmuszać do spotkań z nim - ale niby
        czemu ja mam to robić wbrew dziecku, ale gdy tego nie zrobię to ich kontakty się
        urwią. Nie wiem boję się jutrzejszego dnia. Mam ten scenariusz przed oczami bo
        na powrót jego nie liczę gdyby chciałbym z nami to by był już dawno tak jak
        napisała któraś z Was po 2 -3 dniach. Takie rzeczy się zdarzają ale ludzie
        umieją się zachować, chcą kompromisów, chcą walczyć.
        Odnośnie terapii ja go prosiłam aby poszedł on powiedział, ze nie żebym ja
        najpierw poszła do psychologa i się zajęła sobą. Bo mi jest potrzebna pomoc, bo
        nie umiem żyć i funkcjonować. Powinnam zacząć życie bez niego. uważam, ze
        najgorsze co on robi to takie zwodzenie nas , wrócę, nie wrócę, rozwodzę się,
        nie rozwodzę się, za tydzień, za miesiąc, na święta, kocham, nie kocham i tak w
        kółko. Żaden normalny człowiek długo tego nie wytrzyma. Gdybym nie miała na
        głowie ważnego egzaminu może bym łatwiej podjęła jakąś radykalną decyzję,a le
        nie jestem tego pewna bo bałabym się znów że zaprzepaściłam wszystko bo on może
        wróciłby, ja nie wiem ile ja jestem w stanie czekać wydaje mi się, ze jestem na
        skraju załamania nerwowego powinnam to uciąć ale ja czekam i nie robię nic.
        Drugi dzień dziś z nim nie rozmawiam i nie kontaktuję się - jest mi źle ale
        wiem, ze tak mi doradzacie i nie mogę się prosić i zebrać.
        Powiedzcie mi co mam zrobić jutro jak zareagować, jak porozmawiać z synem, czy
        jeśli on się nie odezwie pozwolić dziecku zadzwonić do niego bo on na pewno
        będzie chciał go o to zapytać.
        Pozdrawiam Was i bardzo dziękuję.
        • pasarela Re: odszedł od Ciebie, bo dla dziecka to nie jest 08.10.09, 21:22
          Zajmij si e dzieckiem, Twój syn nie czuje sie pewnie w tej
          sytuacji.Twój mąz to wielki dzieciak- nieodpowiedzialny facet.Idź do
          psychologa niech przepracuje z Tobą to co czujesz i pomoże Ci
          pracować nad synem, który ma już poważne kłopoty.Ja wiem,że łatwo
          się radzi ,ale nie załamuj się - nie kontaktuj sie z nim i dziecku
          też nic nie mów. Jesli syn zechce sam zadzwoni do ojca.Musisz pozbyć
          się poczucia,że jesteś jedyną winną tej sytuacji.Pamiętaj ,że to co
          mówi twój mąż na twój temat to jest jego opinia i nie ma nic
          wspólnego z tobą .Sama musisz wiedzieć kim jesteś i dlaczego chcesz
          aby ten człowiek wrócił do Was.To Ty odpowiedz sobie na to
          pytanie.Twój maż zrobi to co zechce, od Ciebie zależy czy zgodzisz
          się na szantażowanie, traktowanie jak powietrze.
          Tylko nie mów ,że dla dobra dziecka chcesz aby wrócił. dla dobra
          dziecka twój mąż nie zaniedbywałby własnego dziecka - a to robi .
          • glapamalgorzata Re: odszedł od Ciebie, bo dla dziecka to nie jest 30.12.11, 00:17
            Jestem w zupełnym szoku-ponieważ czytając Twoją historię nie muszę pisać swojej bo jest identyczna. Oprócz tego, że maja córcia jest mniejsza-ma 5 lat. mieliśmy wszystko-nowy dom, córcie,zdrowie i wydawało MI się, że miłość i siebie też- ale to mi się wydawało.
            Stał się oschły dla mnie, nie potrzebny był sex czułość-za to internet, portale randkowe i czas dla siebie tak. Zaczęłam pytać podejrzewać, sprawdzać-zrobiła mu awanturę i zaczęło się.
            Odkąd powiedział mi pół roku temu że mnie nie kocha i nie kochał już wcześniej-udawał! zaczęła się jego wykańczalnia mnie psychiczna- teraz będziemy żyć tak bez miłości obok siebie. Byliśmy tak miesiąc -jechał po mnie psychicznie niesamowicie-trafiłam do psychologa schudłam, myślała że oszaleję a on twierdząc, że mam za cienkiego lekarza śmiejąc mi się w twarz kazał mi się zmieniać bo jak nie to koniec. Małymi kroczkami robił wszytko aby odejść i wpierał mi że to z mojej winy-jestem psychiczna, chora, złym człowiekiem jestem! w końcu się wyprowadził najpierw na tydzień-wrócił pojechaliśmy z małą na wakacje-miał podjąć decyzję-chciałam porozmawiać a on wyprowadził się na stałe-ODSZEDŁ. Przyjeżdża kiedy chce do małej, robi co chce- chce rozwodu. Podobny jest do Twojego męża bo też długo nie wiedział czego chce i wykańczał mnie psychicznie strasznie-czy wróci ? a za wszystko winą obarczał mnie i to mnie się kazał zmienić. Więc nie dość że została pustka, ból,upokorzenie to jeszcze poczucie ogromnej winy które mi wpoił. Najgorsze jest to że w tak krótkim okresie czasu żyjąc w sielance tracisz wszystko i nie wiadomo dlaczego? bo spokoju miał za mało, czasu dla siebie:) teraz jest juz troszkę lepiej ze mną ale wiem że dalej go kocham i dalej cholernie boli-czasami proszę o serce BOGA z kamienia. Gdyby nie moja córunia to na oczy nie chciałabym go widzieć-bo mam świadomość, że tak by było dla mnie najlepiej ale dla dziecka walczę o RODZINĘ (której według niego już nie ma:()
        • rayenne jedynaczko 09.10.09, 10:58
          z całego tego postu widać jak na dłoni, jak bardzo cierpisz i jak
          trudna (za trudna?) jest dla Ciebie ta sytuacja ... Strasznie jesteś
          pogubiona i poplątana z tym wszystkim ... i wcale Ci się nie dziwię.
          Skoro jednak Twój mąż jest totalnie nieodpowiedzialny,
          niezdecydowany, w dodatku emocjonalnie niedojrzały do związku, a
          raczej odpowiedzialności za związek (i nie chodzi mi o to, czy ma
          wrócić czy nie, tylko o to, że powinien o nim "stanowić",
          współdecydować, zwłaszcza, że ma pod opieką (Teoretycznie) małe
          dziecko); spróbuj wziąć ciężar rzeczowej rozmowy na siebie.... Nie
          dzwoń, nie wypytuj, nie umawiaj się na telefony, które po 2 minutach
          rozmowy przeradzają się w pyskówkę z jego strony. Daj sobie czas,
          uporządkuj to, co chcesz mu powiedzieć, siądź nad pustą kartką i
          spisz to, o co chcesz zapytać i o czym powinniście porozmawiać,
          zarówno w wariancie "będziemy razem" jak i w wariancie "rozwód". A
          może poproś mamę lub tatę o zajęcie się synem i spotkaj się z mężem
          na "neutralnym" gruncie - umówcie się na kolację w mieście (ale nie
          w "waszej ulubionej" knajpce - w neutralnym "emocjonalnie"
          miejscu). Powiedz mu z góry, chłodno i rzeczowo, o czym chciałabyś
          porozmawiać, i o tym, że nie będzie to kolejne wywlekanie flaków w
          stylu ("a ty to..." "a ty to"), tylko konieczny obecnie bilans
          związku. Niewykluczone, że on czuje się silny widząc Cię w rozsypce,
          w pełnej gotowości do przyjęcia go na każdych możliwych warunkach,
          stąd może sobie "strzelać focha" i wygłupiać się w nieskończoność.
          Nowa, rzeczowa, spokojna,panująca nad emocjami i wiedząca czego chce
          (zdecydowana!!!!) żona, która "opanowała" sytuację, może go trochę
          przestraszyć (bo "kontrolowanie" nie będzie już tylko jego
          przywilejem i nagle okaże się że sznureczki, za które pociągał,
          właśnie zostały przecięte). Przede wszystkim postaw na rozmowę o
          dziecku, formie i częstotliwości ich wzajemnych kontaktów. A syna,
          Boże broń, nie zmuszaj do dzwonienia i pytania taty, kiedy wróci -
          bo po pierwsze - to nie na ośmiolatku ma spoczywać
          ciężar "przywrócenia" ojca rodzinie (a po każdej odmowie on to
          właśnie tak postrzega- tata nie chce wrócić do mnie), a poza tym -
          skoro to jemu każesz dzwonić (a nie możesz mu podać powodu odejścia
          taty z domu), dziecko może sobie wykoncypować, że to wszystko z jego
          powodu .... Uwierz mi, że faceta to nie roztkliwi, on raczej
          potraktuje to jako tandetny emocjonalny szantaż (z jego tokiem
          rozumowania oczywiście, bo dla normalnych osób tak nie jest). Nie
          zapewniaj dziecka, że tata go kocha - to sam tato powinien mu to
          powiedzieć: wprowadzasz w jego emocjonalność totalny chaos: jak
          można jednocześnie kogoś kochać i go kompletnie olewać (podstawa
          różnych neuroz w wieku późniejszym). Nie chciałabym Cię dobijać, ale
          często tak zachowują się faceci z poczuciem winy (romans), którzy
          chcą pomniejszyć swoje przewinienie przez zdeprecjonowanie ofiary,
          której wyrządzili krzywdę ("sama się lecz", "idź do
          psychiatry", "nie da się z tobą wytrzymać" vide- sama doprowadziłaś
          do tej sytuacji). Bardzo bardzo trzymam za Ciebie kciuki.
          • jedynaczka28 znamy odpowiedź 09.10.09, 19:01
            Dziś ledwo tylko wróciłam do domu syn zapytał czy może do taty zadzwonić
            chciałam to odwlec, myślałam, ze zapomni o tym, ze dziś piątek a on do mnie mówi
            mam ja nie mogłem się doczekać tego dnia. Zadzwonił tata mówił do niego, ze nie
            wie czy wraca a on tatusiu proszę Cię odpowiedz mi, miałeś się zastanowić ty
            mnie torturujesz, wróć do domu ,,na próbę" - Boże co też to biedne dziecko
            wymyśliło ona ma 8 lat a posuwa się do takich rzeczy aby tylko ojca nakłonić.
            Dziś wiem, ze w następnym tygodniu idę z synem do psychologa, już umówiłam nam
            wizytę. Boję się bardzo o niego. Mąż mówił do niego cały czas synku nie wiem,
            nie płacz nie pytaj mnie o to bo wrócę i mam ai tata będą się kłócili a syn na
            to, ze przecież wy nie kłóciliście się tatusiu wróć. Chciałam przerwać ich
            rozmowę by nie pozwolić na to aby syn żebrał o jego miłość. On zawołał mnie do
            telefonu i powiedział mi, ze gdyby chodziło o mnie to by nie wrócił ale się
            zastanawiał o syna iw końcu powiedział mi abym przekazała synowi, ze nie wraca.
            Ja powiedziałam, ze to jego decyzja i niech sam sobie robi z nią co chce.
            Zadzwonił do dziecka i powiedział, ze nie wraca i tyle. Syn się rozłączył.
            Nie było mnie przez godzine w domu, byłam na zakupach w tym czasie moje biedne
            dziecko zadzwoniło znowu do ,,tatusia kochanego'' i prosiłogo aby on wrócił a
            on, ze nie i powiedział do dziecka aby nie był taki jak jego mama i aby sie nie
            dał mi buntować.
            Ja już nie płączę. Wiem, ze to nie jest moja wina, ja nie jestem idealna ale
            nigdy nikomu nie wyrządziłam tyle krzywdy co on. Nie chodzi mi o to co on zrobił
            mnie ale dziecku - swojemu jedynemu synkowi. Dziecko go tak kocha, bardzo go
            potrzebuje. Powiedział mi że tata jest niedobry, że był na niego zły o to, ze
            zadzownił do niego, ze nie chce go widzieć ani znać. Nie chce z nim rozmawiać
            ani sie spotykać. Scenariusz jaki się domyślałam. Pozostaje mi zapomniec o tym
            człowieku, to już nie jest mój mąż - ja nie zasłużyłam na takie traktowanie i
            dziecko tez nie.
            Prawda jest taka, ze my zebraliśmy o jego miłość i jego uczucia a on pokazał nam
            ile dla niego znaczymy - NIC.
            Mam nadzieję, ze poukąłdam sobie to w głowie i nauczę się żyć bez tego
            człowieka. Nie wiem jak będa wygladały ich relacje raze - obawiam sie tego.
            Jedno czego jestem pewna to to, ze ja jestem dla niego nikim jednym wielkim
            zerem a ja myślałam, ze tyle nas łaczyło a okazało się, ze nic.
            • 8ma-rca Re: znamy odpowiedź 09.10.09, 19:59
              zostawiłaś dziecko samo w domu na godzine?
              • jedynaczka28 Re: znamy odpowiedź 09.10.09, 20:06
                tak on ma przwie 9 lat od roku czasu zostaje sam w domu
                • bumer21 Re: znamy odpowiedź 10.10.09, 00:53
                  hej, przesledziłam caly watek. coz musisz sie bardzo duzo modlic, takiej
                  sytuacji Pan Bog okaze sie opoką. Twoj maz jest złym czlowiekiem.. Zapomnijk o
                  nim i wystap o alimenty, te mozna miec bez rozwodu, zabezpiecz sei finansoweo.
                  Do kogomieszkanie nalezy, itd. No i zabierz malego do psychologa i wyjedzcie
                  gdzies na weekend albo tydzien. Moze nawet numer zmien i nie podawajgo juz
                  mamanadzieje przyszlemu exowi. pozdro


                  Ps. Dziecko 9 letnie mozna zostawic na godzine w domu
    • jedynaczka28 Re: pomocy zostawił mnie mąż 10.10.09, 19:51
      Dziękuję Wam wszystkim za rady i dobre słowa. Chciałabym mieć Tą Waszą mądrość i
      tak postępować, wiem że tak powinnam i się staram aby tak robić ale cóż... samo
      życie raz mi wychodzi a raz nie. Napisałyście, ze pewnie jakby zadzwonił to ja
      bym wszystko rzuciła i szczęśliwa się na wszystko zgodziła i ja obawiam się, ze
      by tak było - to naiwne i głupie z mojej strony. Chciałabym mu pokazać, ze to
      co nam zrobił jest niewybaczalne i złe ale on chyba sam powinien o tym wiedzieć.
      Ja w sumie nie jestem zła na niego o to co zrobił mi bo to jest nic w porównaniu
      z tym co czuje nasz syn. Tak jak ktoś napisał on nie zasługuje na to aby on na
      niego mówił tato. Tata by nigdy nie zostawił syna. Dziś zadzwonił do mnie ja nie
      odebrałam więc do syna, pytał go co robi i czy może wpaść a dziecko możesz
      wrócić do domu a jeśli chcesz przyjść na chwilę to w ogóle nie przychodź a on no
      to super bo nie wracam a dziecko to nie i się rozłączyło.
      Ja nie proszę już syna o to aby się z nim widywał bo ob już sam rozumie i może
      dokonywać wyborów ja się po prosty tylko boję, ze on kiedyś pójdzie do Sądu i
      powie, ze ja mu zabraniam kontaktów z dzieckiem a tak nie jest.Jest mi wstyd tym
      bardziej, ze ja sama pracuję w Sądzie.
      Wiem, że tego się nie da uratować bo ja sama nie jestem w stanie tego zrobić.
      Wiem też, ze to on powinien się o to starać i naprawiać to a ja mu pomóc. Ja to
      wszystko rozumiem, zrozumiałam, ze nic dla niego nie zaznaczę było ciężko ale
      dłużej się nie mogę upokarzać i poniżać on to wykorzystuje przeciwko mnie, moje
      prośby i łzy nic nie znaczyły - zaznaczam, ze on nigdy by na to wcześniej nie
      pozwolił. Ja myślałam, ze jestem winna całej tej sytuacji ale po
      przeanalizowaniu jej wiem, ze to, ze ja mu gadałam nie było spowodowane tym, z
      eja jestem zła albo chciałam się kłócić małżeństwo i związek dwojga ludzi polega
      na tym, ze każde z nich ma jakieś obowiązki, ja je miałam on nie miał żadnych ja
      go o coś prosiłam on nie chciał więc ja mu gadałam i to mu się nie spodobało.
      To, ze coś wymagałam, ze dużo mówię wiedział o tym od zawsze jakby zrobił coś od
      razu to bym nie mówiła. Ale tak naprawdę to nie był powód do zostawienia
      rodziny, olania jej, wyprowadzenia się na półtora miesiąca. To nienormalne. Jak
      się kłóciliśmy ostatnimi czasy to z tego powodu, ze ja wymagałam, on kłamał, nie
      miał czasu i tyle. Ja nie kłamałam, rodzina była dla mnie najważniejsza. Boli
      mnie to, ze nigdy nie siadł ze mną i nie powiedział nie podoba mi się to co
      robisz, zmień to bo odejdę, nie chcę tak żyć
      Uwielbiałam spędzać czas z nimi w trójkę i ze znajomymi a on sam, wiecznie
      zmęczony. No cóż z kimś innym będzie mu lepiej, ja nie mogę go zmusić i tyle ale
      żebrać już nie będę. Wierzę w siebie.
      • 3-katia Re: pomocy zostawił mnie mąż 11.10.09, 19:16
        No to masz szczeście,ze uwierzylaś w siebie. Czytam o Tobie i widze
        siebie- z tą różnicą, że mam 2 dzieci (5 lat i 13 m-cy), jestem na
        urlopie wychowawczym, a mąż odszedł od nas i wynajmuje mieszkanie z
        kochanką. Boże, czy to jakiś wirus? Czy wszyscy faceci tak mają? Mam
        nadzieję, że Ci się uda poukładać wszystko. Niestety ja jeszcze
        jestem na etapie płaczu na zmianę z wkurwieniem. I moja rada: nie
        załatwiaj za męza układu syn - ojciec. Niech on się trockę wysili i
        popracuje. Na miłośc dzieci także trzeba zasłużyć. Powodzenia
        • jedynaczka28 Re: pomocy zostawił mnie mąż 11.10.09, 19:51
          Katia współczuję Ci wiem co czujesz ja sama przeżywałam to samo. Założyłam post
          i dużo dały mi rady innych, którzy patrzyli na to z boku. Ja byłam głupia i
          prosiłam męża aby wrócił, błagałam go ale to nic nie dało dobrego wręcz
          przeciwnie. Jest mi już lepiej. Ta sytuacja trwa od końca sierpnia - prawie
          półtora miesiąca. Są chwile lepsze i gorsze. Schudłam 8 kilo a ogólnie zawsze
          byłam chuda, teraz powoli zaczynam jeść, tabletki uspokajające. Pomogło mi
          spokojne przeanalizowanie tego wszystkiego, analizowałam każde nasze spotkanie i
          rozmowę ale to nic nie zmieniało w moim nastawieniu dopiero jak zrozumiałam co
          wyrządził własnemu dziecku mnie otrzeźwiło. Zrozumiałam, ze jest draniem. Zero
          pomocy ze strony jego rodziny utwierdziło mnie w przekonaniu, że to jest
          chore.Wszystko jest kwestią czasu, potrzebujesz spokoju, musisz zająć się sobą
          spokojnie przeanazlizować, skupić się na dzieciach, myśleć tylko o sobie i
          dzieciach. Pomyśl o tym co dla Was najwzżniejsze.
          Pozdrawiam i trzymam kciuki.
          • gosiana6 Re: pomocy zostawił mnie mąż 12.10.09, 12:10
            Czas chyba już żebyś sobie założyła że mąż nie wróci. Zresztą to co
            się stało sprawi że nigdy nie będzie między Wami tak jak kiedyś było.
            Weź sobie dziewczyno odpuść, idź do fryzjera, wyjedź na weekend do
            spa, pomaluj mieszkanie.
            Synowi postaw jasno sprawę że tata nie będzie już z Wami mieszkał,
            tak sie czasem w życiu zdarza. Ale dacie sobie radę tylko musicie
            inaczej sobie życie zorganizować. Bo jeśli syn nie ma oparcia w tacie
            musi mieć je w Tobie.
            Skup się na synu, musisz być dla niego matką i ojcem.
            I nie żebrajcie o miłość bo to budzi niesmak męża-tatusia. On Was nie
            kocha już i tyle. Gdyby kochał nie mógłby Was tak skrzywdzić.

            --

            forum.gazeta.pl/forum/f,93316,GLOWA_W_MUR.html
            • jedynaczka28 Re: pomocy zostawił mnie mąż 16.10.09, 21:56
              Ponownie dziękuję Wszystkim za opinie, słowa otuchy i rozumiem Te z Was, które
              mają również mężów gówniarzy.
              U mnie w miarę dobrze, jakoś muszę żyć.
              Są chwile lepsze i gorsze. Jak go nie słyszę i nie widzę jest dobrze. Jest
              dobrze gdy sama sobie radzę ze wszystkim. Gdy nie daję rady z rzeczami jakie
              robił on jestem wściekła i na przemian go nie nawidzę albo mam ochotę dzwonić i
              błagać o powrót. Dobrze, ze tylko mam ochotę ale nie jestem tak głupia i tego
              nie robię. Jak przychodzi na początku jest tak jak sobie zaplanowałam zero
              reakcji na nic z mojej strony ale chwilami łapę się na tym, ze mam ochotę
              podejść do niego i znowu prosić.
              Ja nie wiem ile tak naprawdę będę potrzebowała czasu aby zapomnieć 11 lat
              przebytych z jedna osobą - osobą, którą kochałam albo nawet kocham - już nie
              wiem jest to bardzo zmienne...
              Wkurza mnie to, ze on wyprowadzając się z domu, nie majac chęci powrotu do niego
              nie robi nic aby to jakoś załatwić np. napisaniem pozwu, zrobieniem czegoś aby
              korespondencja do niego nie przychodziła do mojego domu bo mnie to wykańcza
              przez to musze się z nim kontaktować i on wtedy ma pretensje i żale, ze ja
              dzwonię. Ostatnio zapakowałam listy w kopertę i mu je wysłałam. Mój jeszcze mąż
              powiedział mi, ze kupi mi książkę jak żyć po rozwodzie. Ja mu powiedziałam, ze
              skoro taki hojny to niech kupi dla syna jak ma żyć po tym jak go zostawił tatuś
              i jego mamę. A on na to, ze jestem popierdolona i żebym zajęła się nauka do
              egzaminu.
              Powiedział mi, żebym się nie spieszyła z pozwem o rozwód bo rozwód jest
              potrzebny wtedy gdy chce się ponownie brać ślub a nam to nie potrzebne. Chce
              separacji, nie wie ile ma trwać, czy będzie chciał wrócić. Chce aby miał zawsze
              kontakt z synem wtedy kiedy będzie on - czyli mąż miał ochotę, chce go brać do
              dziadków na noc i chce przychodzić do nas na noc. Ja mam się nie kłócić i być
              uśmiechnięta.
              No przepraszam ale ja tak nie umiem. On twierdzi, ze ja jestem chora psychicznie
              bo chcę żeby wrócił albo żeby odszedł z mojego życia.
              Moze i jestem głupia ale jego rozwiązanie nie wchodzi w grę i nie wiem czy po
              upływie iluś lat będzie.
              Ja zawsze będę miała żal za to co zrobił.
              Na razie muszę go olać i całą ta sytuację i zacząć sie uczyć bo w połowie
              listopada egzamin i zmiana pracy - uzależniona od wyniku egzaminu. Muszę zdać
              najlepiej jak się da - bo od tego zależy podwyżka.
              Pozdrawiam Wszystkich i dziękuję.
              Chce dodać, ze syn nadal nie chce go widzieć i w żaden sposób nie jest przeze
              mnie namawiany i buntowany.
              • kaalinaa Re: pomocy zostawił mnie mąż 16.10.09, 23:31
                Z tego co widze zrobilas jeden blad wciagajac w to wszystko synka.
                Mam podobna sytuacje. Od 2 tygodni mąż nie mieszka ze mna i naszą
                córką (10 lat). Od początku (nie było między nami dobrze juz od
                jakiegoś czasu) przygotowywałam ją na taką sytuację. Córcia wie że
                to co dzieje się między nami nigdy nie wpłynie na jej relacje z
                ojcem. Oczywiście że ciężko przeżywała jego odejście ale nigdy nie
                przybrało to formy histerii i błagania taty o powrót. W jej klasie
                jest wiele samotnych dzieci z rozbitych małżeństw i takimi
                przykładami staralam się jej wyjaśnić ze nie zawsze udaje się
                dorosłym utrzymać związek. Oczywiście że jest mi bardzo ciężko i
                również czuję okropny lęk przed przyszłością ale nie obarczam tym
                dziecka! Ona wie że cokolwiek się stanie ja jestem osobą na którą
                może zawsze liczyć. Na spotkania z ojcem zawsze się cieszy i ja
                również lepiej się czuję z tym ze nadal mają dobry kontakt. Nie
                dopuszczam również do ich spotkań w naszym domu bo jest to dla mnie
                zbyt bolesne. Tobie też to radze. Wyprowadził się więc nie jest to
                już jego dom. Kolacyjki i herbatki - restauracja albo u niego!
                Bądź silna i trzymaj fason!
                • wwwybredna Re: pomocy zostawił mnie mąż 17.10.09, 16:12
                  Moja córcia ma 5 lat i też nie histeryzuje,ale jest jej smutno i
                  przez pierwsze dni po odejściu męża pytała go kiedy się pogodzi z
                  mamą.Minął miesiąc i tylko czasem martwi się ,że ja też odejdę, co
                  bardzo mnie boli:(
                  Mąż przychodzi do mnie do mieszkania ,bo ma czas tylko wieczorem ,a
                  potem dziecko idzie spać.
                  Trudne to wszystko.
              • bell-a30 Re: pomocy zostawił mnie mąż 19.10.09, 07:52
                Doskonale Cię rozumiem, kierują jeszcze Tobą emocje, jesteś dobrą
                dziewczyną, dlatego On to wykorzystuje. Moim zdaniem musisz nabrać
                dystansu do Niego, jak przychodzi do dziecka, ty wychodz do
                koleżanki, niech zobaczy że potrafisz żyć bez Niego.Zdaj egazamin,
                bo to jest Twoja inwestycja w przyszłość, wyjdż z kumpelami się
                zabawić, jak najmniej myśl o Nim. Na rozwód przyjdzie jeszcze czas,
                złóż pozew o alimenty, żebyś nie prosiła Go o każdą rzecz dla
                dziecka
                • aneta-skarpeta Re: pomocy zostawił mnie mąż 19.10.09, 16:07
                  co do rozwodu
                  mysle ze w tej sytuacji separacja to tylko przedłuzanie agonii.

                  Jak juz niejedna zauwazyła on chce mieć poczucie, ze jak mu sie
                  zachce to bedzie mógł wrócić

                  a jak bedzie rozwód to bedzie jasne ze wszystko skończone, ze go nie
                  chcesz

                  mysle, ze sama powinnaś złożyc pozew- zeby wiedział, że dla Ciebie
                  to koniec

                  poza tym, ze odetchniesz "po", to zawsze lepiej miec sprawy
                  uregulowane.

                  nastepnie korespondencja- jak nie chce zmieniac adresu
                  korespondencji to składaj wszystko na kupkę, jak mu sie przypomni to
                  powiedz, ze moze przyjsc o danej godzinie i koniec bo później masz
                  gości, wychodzisz, wyjezdzasz itd- chodzi o to, że bynagle zobaczył,
                  że nie jesteś na jego sptryknięcie

                  moja znajoma po rozstaniu- nie miała zamiaru schodzic sie z meżem-
                  zaczeła sie strasnzie stroic przed jego wizytą ( np po
                  korespondencje) i jak wchodzil i zaczynał gadac farmazony, to ona
                  zakładała szpilki i mówiła ze przeprasza strasznie ale teraz to ona
                  wychodzi i niestety musi juz isc.

                  po czym przebierała sie w dresik:)

                  Jak rozmawiali to ona miała zawsze bardzo ficjany ton, odpowiedzi
                  tak lub nie, bez wdawania sie w głupie dyskusje

                  mysle, że dzieki temu tez szybko doszła do siebie i zobaczyła jaki z
                  niego palant;)
                  • bell-a30 Re: pomocy zostawił mnie mąż 19.10.09, 20:08
                    Jedynaczko!Aneta Skarpeta ma racje. Jeżeli będziesz chciała
                    skorzystać z naszych rad to musisz być silna, dla Twojego synka.
                    Pomóż mu, zapiszcie się z Małym do psychologa, naprawdę fajna
                    sprawa, złóż pozew, masz rodziców którzy pomogą!A ten Pajac jak
                    przez tyle lat małżeństwa nie dojrzał do poważnych rozmów to mógł
                    się nie żenić. Delikatnie dowiedz się czy niema kochanki, bo może to
                    być możliwe. Nagle dochodzi do wniosku że jest Mu z Wami żle?A jak
                    tak to jeszcze bardziej kopnij Go w dupe, niech sobie dorasta przy
                    kimś innym. Trzymaj się!Niech już więcej Was nie męczy, jak
                    będziecie grzeczni to Was odwiedzę, to tak się traktuje najbliższe
                    osoby?
          • 3-katia Re: pomocy zostawił mnie mąż 13.10.09, 14:15
            Szanowny małżonek wyprowadzł sie z domu 8 sierpnia, a pół roku
            wcześniej znalazł sobie panienkę. Przestałam go już błagać, płakać
            też (zwłaszcza przy nim)-bo to przynosi odwrotny efekt. Ale sama
            wiesz jak trudno rano wstać i zając sie codziennymi sprawami. A na
            marginesie witamy w klubie: waże kilo mniej niż 10 lat temu.
            Pozdrawiam
            • aneta-skarpeta Re: pomocy zostawił mnie mąż 13.10.09, 14:53
              Twój sie przynajmniej sam wyprowadził. moj najchetniej mnie mialby w
              domu ( obiadki, dziecko pod reką jakby nagle pojawił sie
              niekontrolowany przyplyw ojcowskich uczuc), a na boku kochanki :)

              i do tej pory- choc rozwód byl kilka lat temu- nachodzi go
              refleksja " czemu to tak sie potoczyło" :)

              z perspektywy czasu cieszę sie, że mnie zdradzał- przynajmniej
              uwolniłam sie od człowieka który musli tylko o czubku własnego nosa:)

              tak więc nie ma tego złego:)
              • bell-a30 Re: pomocy zostawił mnie mąż 16.10.09, 10:02
                Jestem tego samego zdania, najbardziej w tej sytuacji szkoda tylko
                dziecka, bo widzi jakiego ma nieodpowiedzialnego ojca, który
                zatrzymał się na poziomie 5 lat. Jesteś niezależna, masz pracę, olej
                Go, on czuje jak Tobie zależy i wykorzystuje sytuację, dziecko samo
                przestanie Go szanować, małżeństwo to kompromis i rozmowy, a on
                dyktuje Ci warunki. Wahania nastrojów mogą być spowodowane jakąś
                kochanicą co mąci mu w głowie
                • miarka71 Re: pomocy zostawił mnie mąż 17.10.09, 19:53

                  Witam.Zastanawwia mnie tylko to czemu nie szanujesz siebie , ja wiem
                  że jest tobie ciężko (przechodziłam kiedyś) ,ale kobieto ty mu się
                  podajesz na tacy on wie że kiedy pierdnie ty do niego wrócisz.
                  Postaw się troszkę powiedz mu, że ma się nie zastanawiać czy do
                  ciebie wróci bo niestety ty już go nie chcesz i że miał szansę i jej
                  nie wykorzystał. Dziecku powiedz że to nie jego wina i że dorośli
                  czasami przestają się kochać ale jego będą kochać cały czas. Masz
                  pracę jesteś niezależna dasz sobię radę, rozumiałabym bardziej
                  takie zachowanie u kobiety która byłaby na utrzymaniu męża.Złóż
                  pozew o rowód i alimenty i nie daj sobą pomiatać i nie poniżaj się
                  więcej, faceci nie mają szacunku do takich kobiet .Pokaż jemu że
                  dasz sobie radę sama. Głowa do góry będzie dobrze. Powiem tobie że
                  wszystkie kobiety które znam a są po rozwodzie po pewnym czasie są o
                  wiele szczęśliwsze i żałują tylko czemu nie zdecydowały sę na taki
                  krok wcześniej.
                  • bunny-online Jedynaczko! 19.10.09, 21:15
                    Jedynaczko, śledzę Twój wątek i myślę często o Tobie, więc daj czasami znaka,
                    jak sobie radzisz...
                    • jedynaczka28 Re: Jedynaczko! 19.10.09, 21:39
                      Radzę sobie bo muszę.Dziś jestem wkurzona. Syn dzwonił do tatusia i pisał mu
                      smsy ale tatuś wyłączył komórkę więc zadzwoniłam do teściów i zrobiłam mu
                      awanturę, ze nawet nie zainteresuje się dzieckiem (widział się z nim w zeszły
                      wtorek bądź środę około 20 minut) a on mi na to, z eja go siła nie zmuszę do
                      kontaktów z synem. D zis po raz kolejny pokazał mi, ze jest człowiekiem nic nie
                      wartym a na pewno nie wartym nas. Nie zasługuje być tata. Dopytywał się kiedy mu
                      przyjdzie informacja z Sądu o pozwie złożonym przeze mnie.Ostatnio telefonicznie
                      poinformowałam, go, ze syn ma gorączkę a on mi na to, ze on tez jest
                      przeziębiony. Boże co za palant. Jest tyle samo wart co jego rodzice. Kurcze
                      chciałabym mu pokazać gdzie jest jego miejsce, dziecko naprawdę za nim tęskni
                      ale gdy dzwoni on nie odbiera to znowu nie będzie chciało go widzieć takie
                      błędne koło. Gdy syn dzwoni jest źle, gdy nie dzwoni jest źle, gdy pisze smsy
                      jest źle gdy nie pisze też jest źle. Żle jest zawsze. Najlepiej by było jakbyśmy
                      mu całkowicie zeszli z drogi. Nawet nie wiecie jak ja się boję świąt i urodzin
                      syna, które lada moment będą. On uważa, ze może nie odzywać się do dziecka
                      miesiąc i po miesiącu ono tak zatęskni za tatusiem, ze mu wszystko zapomni a tak
                      na pewno nie będzie. Powiedział, ze złoży do Sądu wniosek że ja mu utrudniam
                      kontakty z synem.
                      • wwwybredna Re: Jedynaczko! 19.10.09, 21:58
                        Tak mi przykro:(
                        Mój mąż dzisiaj przywiózł małą po pracy do domu i zaraz zbierał się
                        do wyjścia.Córka się rozpłakała, powiedziała że nie lubi jak tatuś
                        wychodzi.A on po prostu wysdzedł mówiąc ,że jest zmęczony...:(
                        Ech...
                      • selune111 Re: Jedynaczko! 20.10.09, 20:55
                        Jedynaczko ! Twoja historia bardzo mną poruszyła. Śledzę Twoje losy
                        i Twoją przemianę bo widać że z czasem zmieniasz się bardzo - Twoje
                        nastawienie do sytacji, do męża, swojej tęsknoty i chęci powrotu
                        męża. Widzę jak sie zmieniasz, i widzę że zwyciężasz ! Uzmysłowiłaś
                        sobie że to co zrobił Twój mąż jest po prostu ochydne, ta ciągła
                        niepewność, granie na Twoich uczuciach i uczuciach synka. Widać jak
                        się męczysz, jak chcesz żeby wszystko było dobrze.. Ze słabej osoby
                        zrobiłaś się silniesza, dodajesz mi otuchy, ja także jestem w
                        trudnej sytuacji, mnie też zostawił mąż, nie mamy co prawda dziecka
                        ale sytuacja ta jest dla mnie trudna. Nie odzywa się, wiem że jest
                        egoistą i że nie powinien się zachować tak jak się zachował. Zawsze
                        byłam otwarta na rozmowę z nim, analizowałam nasze problemy, był dla
                        mnie numerem 1, ciągle o nim myślałam, chciałam mieć z nim dzieci,
                        chciałam żeby poświecał mi więcje uwagi, a nie komputerowi, chciałam
                        stworzyć z nim rodzinę abyśmy byli razem siłą, prosiłam się o chwilę
                        uwagi. Owszem były momenty szczęśliwe i miłe, ale nie czułam żebym
                        była dla niego najważniejsza. Nie wiem czego chcą mężczyźni, jak się
                        starasz to za bardzo, jak się nie starasz to też źle. Jestem bardzo
                        rozczarowana, miałam tyle planów, tyle wizji.. wszystko legło w
                        gruzach. Ja nie chcę się już starać, nie chcę być tą która pierwsza
                        wyciaga ręke, stara się porozmawiać, analizuje problem, chcę aby
                        ktoś się o mnie postarał, nie dzwonię, nie proszę, nie histeryzuję..
                        i co... cisza... i nic.. nikt do mnie nie woła..
                        • selune111 Re: Jedynaczko! 20.10.09, 21:12
                          Jedynaczko ! jeszcze jedna myśl mnie naszła - Twój mąż chce abyś to
                          Ty złożyła pozew o rozwód, tak też sugerują Panie. Ja uważam że Twój
                          mąż to tchórz i drań który chce zdiąć winę z siebie i chce Twoimi
                          rękami rozwiązać swoją sytuację ! bo sam się boi i nie jest w
                          stanie, bo jest tchórzem. Zaczekaj, nie rozwiązuj mu tak szybko rąk,
                          skoro on odszedł - to on powinien złożyć pozew, ale się boi, taki z
                          niego mężczyzna.. nie wiem czy mnie też to nie będzie czekało, ale
                          jest to niesprawiedliwe. Ja na Twoim miejscu nie przejmowałabym się
                          że jakieś listy do niego przyszły - Ty je jeszcze odsyłałaś do niego
                          sądząc że to ważne ! Nie rób tego ! Nie poniżaj się, nie bądź jego
                          mamusią - ja też zawsze opiekowałam się mężem, myślałam o nim,
                          segregowałam jego dokumenty i co... i powiedział że gdyby mnie nie
                          miał też by sobie poradził !!! taka zapłata za naszą troskę, to jest
                          niesprawiedliwe i straszne ! On chce żebyś to Ty złożyła pozew, sam
                          się boi. A potem Ci powie że to Ty chciałaś przecież rozwodu a on
                          nie! tak jak mój mąż mi powiedział jak prosiłam się tyle razy żeby
                          coś zrobił w domu, o malowanie prosiłam 2 lata !!! i co usłyszałam
                          na koniec - że nie potrafiłam być stanowcza.... no to co na głowie
                          mam stanąć ? jak jeszcze mogę o to poprosić, w jakiej formie bo
                          chyba wszystkich użyłam.. a na koniec i tak powie że to moja wina bo
                          nie byłam stanowcza.... to jest niesprawiedliwe !
                      • 3-katia Re: Jedynaczko! 23.10.09, 18:58
                        Jak tak koniecznie chce rozwodu, to niech sie troche wysili,
                        pozbiera dokumenty, pojdzie do adwokata ( ha, ha za napisanie pozwu
                        tez trzeba zaplacic - bo zakladam, ze sam az tak madry nie jest zeby
                        go napisac), a potem niech sam go zlozy. Dlaczego masz jeszcze
                        ponosic koszty finansowe????? Jego wybór - niech placi. Bo mysle, ze
                        na rozwodzie zalezy mu bardziej niz tobie. Ty zloz tylko pozew o
                        alimenty - to jest bezplatne, a jemu przestanie byc milo.
                        O urodziny sie nie martw. Wszyscy beda udawac, ze nic sie nie stalo.
                        A potem szanowny podziekuje ci za "fajna imreze". Wiem co mowie -
                        przerobilam to samo w sierpniu.
                        • jedynaczka28 Re: Jedynaczko! 23.10.09, 21:09
                          Kochani dzisiaj mam ,,rocznicę" i to nie byle jaka męża nie ma w domu 2
                          miesiące. Co czuję nie umiem tego opisać, złość, gniew, jest mi smutno.
                          Życie jakoś się toczy gdy chodzę do pracy. Teraz jestem chora i leżę w łóżku w
                          domu, pomagają mi rodzice. Mój małżonek dowiedział się, ze jestem chora,
                          zadzwonił dwa razy ale ja nie rozmawiałam z nim. Dowiedział się z esemesów syna.
                          Mój kochany synek tak bardzo bał się o mnie bo miałam gorączkę 39 stopni i
                          napisał to tatusiowi. CO zrobił tatuś zadzwonił do mnie i zapytał co Ci jest.
                          Ja, ze jestem chora i nie mam siły rozmawiać a on no to pa. I tyle nam pomógł a
                          właściwie nie mnie bo ja jego pomocy już nie oczekuję, nawet gdybym oczekiwała
                          to wiem, ze jej nie dostanę. Jego ,,ukochany jedyny synek" nie dostał zadnego
                          wsparcia, pomocy nic. Dzisiaj dziecko pytało mnie kiedy tata przyjdzie ja, ze
                          nie wiem. Taty nie widział półtora tygodnia. Miał przyjść w środę ale gdy
                          dowiedział się, ze ja jestem chora to pomyślał, ze się zarazi i tyle.
                          Syn zadzwonił do niego i pytał kiedy przyjdzie. On, ze się zastanowi i zadzwoni.
                          Zadzwonił po 17 i powiedział, ze wpadnie. Wpadł dosłownie o 19 na godzinę i
                          wyszedł bo powiedział, ze nie może na mnie patrzeć i mnie słuchać. Przez godzinę
                          prosił syna aby wyszedł z domu ale on nie chciał, pytał co chce dostać na
                          urodziny a dziecko chce mieć tatę w domu a on tego nie dostaniesz coś innego a
                          dziecko nic innego ni9e chcę. No to trudno będziesz miał ,,nic". Ja zapytałam go
                          kiedy do niego przyjdzie żeby mu nie zrobił przykrości a on nie wiem tu jestem w
                          pracy, tu będziecie mieli gości nie wiem. Zapytałam o teściów - nie wkurwiaj
                          mnie i nie czepiaj się mnie. Powiedziałam mu, ze ostatnio jego ciotce pialiśmy
                          życzenia urodzinowe i ze nie mnie ale dziecku ,,ona jest jego chrzestną" było
                          przykro bo nawet nie napisała dziękuję. On by chciał przychodzić kiedy mu się
                          zachce na godzinę, odbębnić i tyle,. Co za plant. Mnie nawet nie zapytał co mi
                          jest. Ja powiedziałam 3 zdania odnośnie urodzin i od razu zrobiła się
                          nieprzyjemna atmosfera bo do niego nie można nic mówić. Czemu on się tak
                          zmienił, ja naprawdę nie byłam ślepa i on się tak nigdy nie zachowywał.
                          Powiedział do dziecka może wpadnę we wtorek i zaczął się obierać. Syn mówi
                          zostań tao zrób mi kolację, poczekaj aż się wykąpę a on nie bo mama zaczyna
                          awantury. Dziecko zaczęło płakać i mówi mama nic nie zaczyna czy ty jesteś ślepy
                          to twoja wina, zacznij myśleć co ty robisz. mam mnie prosiła abym się do ciebie
                          odzywał i bawił z tobą bo ja cię nie chciałem widzieć a ty jak się zachowujesz,
                          to nie nasza wina tylko twoja nie chcę cie znać i poszedł płakać a ja za nim.
                          Najchętniej chciałabym tego drania nigdy nie wpuszczać do domu bo syn go nie
                          chce widywać, ale on mnie straszy, ze złoży wniosek do Sadu o utrudnianie
                          kontaktów, Dziecko będzie narażone na stres bo będzie skierowane na badania.
                          Boje się tego, ze będzie cierpią bardziej. Powiedziałby tam prawdę, ze nie chce
                          widzieć taty i tatuś miałby nauczkę ale ja tego nie chce. Każde dziecko chce
                          mieć tatę - tylko mądrego, kochającego i troskliwego.
                          Jestem znowu wściekł, rozgoryczona, Ja nie wiem ale ja nie umiem z nim rozmawiać
                          cokolwiek powiem, otworze tylko usta to jest awantura. Kurde jak postępować.
                          Najlepiej by było abym z synem wszystko robiła tak jak on chce ale ja się na to
                          nie zgodzę, nikt nie będzie mną pomiatał, ani rządził. Nie ma go w domu 2
                          miesiące my żyjemy. Jest ciężko dużo płakałam, ale żyję i zauważam jakim jest
                          draniem i świnią. Moi teściowie ani razu nie zadzwonili do nas z zapytaniem jak
                          dajemy sobie radę, jak ich wnuczek - mają tylko jednego. Czy to jest rodzina.
                          Czemu mnie to spotkało. Muszę przestać o tym myśleć bo czeka mnie ten
                          nieszczęsny egzamin w listopadzie i po nim muszę coś z tym zrobić. Niektórzy
                          radzą abym nie skladała pozwu o rozwód niech sobie to zrobi sam,a le z drugiej
                          strony czemu znowu on ma to zrobić i ja znowu mam być ofiarą. ja nie chcę mu
                          pomagać ale nie chcę być ofiarą. Nie wiem które rozwiązanie lepsze. On jest
                          idiotą, zostawić rodzinę, dziecko, wszystko rzucił nie zrobić nic aby uratować
                          dzieciństwo swojego syna i aby miał normalna rodzinę, ja nie wiem trzeba być
                          draniem, nie mieć serca. Trzeba walczyć ale ja już walczyłam i więcej nie będę.
                          Ktoś kiedyś napisał że chce aby wróci8ł ale czy w momencie kiedy on wróci ja
                          będę umiała z nim żyć - ja tego nie wiem, nie umiałabym chyba wybaczyć tego
                          wszystkiego i wiem, ze powinnam mu pokazać ile nam złego wyrządził i powinnam bo
                          nie przyjąć. Moim marzeniem jest to aby on chciał wrócić a ja się na to nie
                          zgadzam. Marze o tym.
                          Ostatnio do moich problemów dołączyło niegrzeczne zachowanie syna, jestem
                          umówiona z jego wychowawczynią na rozmowę - powiedziała, ze ta sytuacja już
                          długo trwa i na pewno są jej jakieś przyczyny. Co ja mam powiedzieć w szkole prawdę?
                          Nie wiem to powoli zaczyna mnie przerastać. Czemu mnie to spotkało. Czy ja będę
                          jeszcze kiedyś szczęśliwa. Brakuje mi kogoś z kim będę mogla porozmawiać,
                          przytulić się, wiedzieć, ze zawsze mogę na kimś polegać i w każdej chwili mi
                          pomoże - chociażby byciem przy mnie.
                          • selune111 Re: Jedynaczko! 24.10.09, 13:38
                            Napisalas bardzo prawdziwe zdanie, ktore wydaje mi sie dotyczy
                            wszystkich kobiet od ktorych odszedl mezczyzna i czuja sie gleboko
                            zranione - chcemy zeby oni chcieli wrocic a my zebysmy wtedy
                            pokazaly ze my juz wcale ich nie chcemy i tego zwiazku..zastanawiam
                            sie nad tym dlaczego Twoj maz z czasem zaczyna sie robic coraz
                            bardziej agresywny i uparty ? widac ze go bardzo draznisz, ale
                            wlasciwie czym ? a moze tesciowie go zle nastawiaja skoro z Toba
                            wogole nie rozmawiaja i nie interesuje ich wnuk.. nie wiem. wiem
                            natomiast ze w takich chwilach tesciowie mogliby wplynac na syna i
                            starac sie przemowic mu do rozsadku gdyby im zalezalo na synowej i
                            malzenstwie syna. a jak maz moze Ci udowodnic ze utrudniasz mu
                            kontakty z dzieckiem ? moze poki co zorientuj sie kto ewentualnie
                            moglby byc Twoim swiadkiem i poswiadczyc ze nigdy nie utrudnialas
                            takich kontaktow ? ale chyba nie moze to byc rodzina tylko
                            kolezanki / sasiedzi.. moze warto tez wybrac sie z malym do dobrego
                            psychologa jesli zaczyna to byc dla niego tak stresujaca sytuacja ze
                            odbija sie to na zachowaniu w szkole. Ty tez powinnas sie wybrac,
                            masz taki stres i takie wahania nastroju ze moze sie to skonczyc
                            nieciekawie. Sa leki ktore umozliwiaja stabilnosc nastroju - zebys
                            nie czula naprzemian lekow / zlosci / zalu / agresji / bezsilnosci.
                            To by Ci pomoglo normalnie funkcjonowac i racjonalnie myslec -
                            przetrwac najgorszy okres. No ale to jzu zalezy od Ciebie, ja wiem
                            ze to pomaga bardzo w takich okresach zycia. Ciekawe jak tam ogolnie
                            sie czujesz, jak z ta goraczka ? Nie mam slow by wyrazic jakim
                            draniem jest Twoj maz, przepraszam ze tak pisze, nie powinnam, ale
                            tak uwazam. Trzymaj sie i daj znac co u Ciebie ! Aha, i pokazuj w
                            szkole ze interesujesz sie bardzo malym, spotykaj sie z jego
                            nauczycielami, psychologiem szkolnym itp. zeby nikt nie mogl Ci
                            zarzucic ze jestes zla matka ! wtedy takie osoby rowniez beda mogly
                            poswiadczyc ze mama pojawiala sie w szkole i interesowala synem a
                            tatus nie...
                            • selune111 Re: Jedynaczko! 24.10.09, 13:51
                              Aha, jeszcze jedno - skoro malzonek tak mowi ze utrudniasz mu
                              kontakty z dzieckiem - popros o bilingi z telefonu swojego i synka -
                              tam widac dokladnie ile razy dzwoniliscie do niego i probowaliscie
                              nawiazac z nim kontakt / wysylaliscie smsy. Jesli maz nie dzwoni -
                              to tez bedzie widac ze nie probowal sie kontaktowac lub nie odbieral
                              telefonu. Badz od niego szybsza i sprytniejsza !!!
                              • jedynaczka28 Re: Jedynaczko! 24.10.09, 15:18
                                Z wychowawczynią syna jestem umówiona na środę - nie wiem czy mam jej powiedzieć
                                o tym jaka sytuacja jest w domu. Jeśli chodzi o nasze telefony i esemesy do męża
                                to wiem, ze mogę je wykorzystać przeciwko niemu ale ja nie chcę z nim walczyć,
                                poczekam co on zrobi i wtedy na pewno nie dam się zniszczyć. Dziś od rana siedzę
                                i usiłuję sklecić pozew rozwodowy, nie wyślę go teraz bo czekam na egzamin, na
                                który narazie się nie uczę bo mam mętlik w głowie. Pod koniec listopada kiedy
                                już będę miała unormowaną sytuację z pracą biorę się za uporządkowanie mojego
                                życia. Na ten moment jedynym rozwiązaniem jakie wchodzi w grę jest rozwód. On na
                                pewno pozwu nie złoży bo jest tchórzem, poczeka z tym na mnie. Ja chociaż wyjdę
                                z całej tej sytuacji z twarzą. Moze rozwód nie jest najlepszym wyjściem ale ja
                                robiłam coś aby to uratować i on mi nie zarzuci tego, ze olałam to wszystko tak
                                jak on. Przeglądałam tez nasze zdjęcia, zamiast zająć się egzaminem siedziałam
                                nad nimi i wyłam...
                                Syn u rodziców a ja siedzę sama i płaczę, myślę i staram się wyrzucić z siebie
                                te wszystkie emocje. Chciałabym zacząć żyć, nie myśleć o nim, ale to silniejsze.
                                Ja nie myślę o tym, ze go kocham tylko myślę jak będziemy żyć, jak dziecko to
                                zniesie. Damy sobie na pewno radę ale nachodzą mnie myśli, czy może czekać z tym
                                rozwodem i nie robić nic, czekać tylko. Ale nastąpi taki moment, ze on złoży
                                pozew i znowu to będzie dla mnie cios i wszystko zacznie się do nowa. Jak
                                myślicie czy to, że on porzucił rodzinę może być powodem do orzeczenia rozwodu z
                                jego winy, czy jest sens aby o to walczyć, wyciągać brudy? żadne z naszych
                                przyjaciół nie pójdzie na świadka.
                                Co myślicie o moich teściach. Synek będzie miał w przyszłym tygodniu urodziny.
                                Gdy spytałam męża co zamierza zrobić on zapytał mnie czy ja ich zapraszam. Jak
                                to cholera ,,ich" czemu on wybrał życie z rodzicami kosztem swojej rodziny.
                                Jestem pewna w 99% że on nikogo nie ma. Pozostaje 1 % procent ale wszystko
                                wskazuje na to, iż tak nie jest.
                                Co powinnam zrobić w takiej sytuacji gdy dziecko mówi, ze go nie nawidzi, nie
                                chce go widzieć, wiem, ze pisze mu esemesy ,,ty głupku" - robi to w sytuacjach
                                gdy on do niego nie dzwoni lub nie odbiera od niego telefonów. Czy zmuszać
                                dziecko do kontaktów z ojcem gdy ono nie chce, boję się że gdy powiem, ze syn
                                nie chce cię widzieć to to będzie dla niego pretekst do sądu. jest mi wstyd
                                walczyć z nim w Sądzie bo sama pracuje w tej instytucji. Czuję, ze wszystko co
                                dobre już mnie ominęło, nie wiem jak dalej będę funkcjonować, nic mi się nie
                                chce, żyję bo muszę i tyle. Boję się bo mamy wspólnych znajomych, wszystkie
                                imprezy, wakacje wszystko razem a teraz.
                                Ja dziecku cały czas powtarzam tata cie kocha, jak tęsknisz zadzwoń i spotkaj
                                się z tatą a on nie chcę chce aby tata był w domu jak on nie chce to ja nie chcę
                                go widzieć. Najchętniej chciałabym pójść spać i obudzić się za jakiś czas kiedy
                                sytuacja sama się rozwiąże. Najgorsze jest w tym wszystkim to, ze ja naprawdę
                                nie dałam mu powodów do wyprowadzki. Nigdy nie było takiej sytuacji aby on siadł
                                i powiedział do mnie słuchaj nie podoba mi się to czy to, nigdy tak nie było.
                                Ostatni tydzień przed wyprowadzką okładało nam się dobrze z tym, że ja czułam,
                                ze jest nieobecny, musiał o tym usilnie myśleć. Jedyny racjonalny powód według
                                mnie to znaczy niewytłumaczalny i nie akceptowany przeze mnie ale powód do
                                zostawienia rodziny to sytuacja gdy ktoś się w kimś zakocha, zostaje zaślepiony,
                                na początku zawsze jest wspaniale ale ja nie mam żadnych podstaw aby myśleć o
                                tym, ze on kogoś ma. Boli mnie to, ze on nie chciał walczyć, przecież wszystko
                                da się uratować, trzeba chcieć a on nie i już, na nic rozmowy, tłumaczenia,
                                prośby, płacze i krzyki,. Wszystko na nic. Dla mnie to chore każdy normalny
                                człowiek ratowałby rodzinę, tym bardziej, ze jest dziecko. Boję się, ze syn
                                kiedyś będzie miał pretensje do nas, ze przez nas nie ma pełnej rodziny. Ja
                                wiem, że choćbyśmy się starali nie wiem jak to nigdy nie damy mu tego co
                                powinniśmy, to na zawsze pozostanie w jego pamięci, zawsze będzie żal i złe
                                wspomnienia.
                                Ja jakoś trzymam się jeśli chodzi o chorobę przez 3 dni gorączka 39 stopni ale
                                daje radę. Mam nadzieję, ze do jutra wydobrzeje i będę mogła zając się nauką do
                                egzaminu bo dzięki niemu czeka mnie podwyżka i awans. Mój małżonek wczoraj
                                stwierdził, ze muszę długo siedzieć na telefonie i eksploatować go bardzo bo
                                cały kabel jest poplątany, ja o nic nie dbam, wszystko zniszczę, pewnie tak się
                                żalę wszystkim dookoła...
                                • aneta-skarpeta Re: Jedynaczko! 24.10.09, 16:52
                                  ja przeszłam przez rozwód wiec wiem, że nie taki diabeł straszny.
                                  Fakt, jest nieprzyjemnie, dopytują się itd

                                  Mój ex mąż też próbował grać dzieckiem, tym ze byłam zła. Te sędziny
                                  już niejedno słyszały więc sa odporne na kity.

                                  nawet jesli on bedzie próbował grac dzieckiem, mowic ze utrudniasz
                                  mu kontakty, to musi Ci to udowodnic. sąd robi konfrontacje- a jesli
                                  sąd uzna, że powinnas wiecej swobody w kontaktach dawac ojcu to Ci
                                  to po prostu powie- do więzienia za to nie pójdziesz:)

                                  sądy znają takich delikwentów- nie on jeden jest " tak strasznie
                                  pokrzywdzony":)

                                  dodatkowo- teraz czy potem- i tak rozwód musisz przeprowadzić

                                  pamietaj też że skoro on jest bardzo nieodpowiedzialna osoba to może
                                  na was zrzucic mnóstwo problemów- bo jednak jesteście nadal
                                  małżenstwem w świetle prawa

                                  ja bym złozyła pozew sama- możesz ubiegac sie o zwolnienie z
                                  kosztów sądowych, lub sąd podzieli je między was

                                  a nawet jeśli byś nie podlegała zwolnieniu przez wysokie zarobki-
                                  mysle ze 600 zł to niewygórowana cena za "wolność".

                                  czekając na jego krok czekasz na jego łąske i niełaske i on czuje
                                  sie Panem sytuacji

                                  Ty już go niczego nie nauczysz, a napewno nie honorowego
                                  zachowania, wiec nie ma na co czekac- a taka sprawa też sporo potrwa

                                  no i alimenty, alimenty, alimenty

                                  jesli zawalczysz o orzeczenie rozwodu z jego winy to biedak bedzie
                                  zył ze swiadomościa, że gdy jemu bedzie lepiej, a Tobie gorzej to
                                  zawsze możesz wystapić o alimenty na siebie również

                                  poza tym dla Twojego syna to też będzie lepsze
                                  teraz przedłużasz mu agonie- jeśli poczekasz to to nic nie ułatwi,
                                  samo sie nie rozpłynie, a dzieciak ma metlik w głowie, ma nadzieje
                                  ze ojciec wroci, ze bedzie jak dawniej

                                  mysle ze powinnas z nim isc do psychologa, na jakas terapie, tobie
                                  tez sie przyda
                                  • selune111 Re: Jedynaczko! 24.10.09, 17:44
                                    a ja bym jeszcze zaczekala troche z tym pozwem, powinnas przede
                                    wszystkim sie uspokoic i troche podleczyc nerwy zanim zlozysz o
                                    rozwod, nawet po to zeby byc silniejsza na rozprawie. zadbaj
                                    najpierw o swoj stan psychiczny - dziecko tez poczuje sie pewniej
                                    widzac ze mama sobie dobrze radzi z sytuacja - nie bedzie sie czuc
                                    zagrozone. no ale to tylko moje zdanie, to co zrobisz zalezy tylko i
                                    wylacznie od Ciebie. mysle ze powinnas starac sie wziac w garsc - on
                                    widzac ze jestes slaba ma przewage, a wlasciwie po co mowisz ciagle
                                    dziecku ze tatus je kocha ? mow to ale podkreslaj ze to mama zawsze
                                    bedzie przy nim. moze warto powiedziec synowi ze czasem w zyciu sie
                                    tak zdarza ze dorosli nie zawsze sa ze soba do konca.. wydaje mi sie
                                    ze twoj maz boi sie, komenta
                                    • selune111 Re: Jedynaczko! 24.10.09, 17:51
                                      ... komentarz o tym kablu w telefonie o tym swiadczy - nie chce aby
                                      znajomi dowiedzieli sie co zrobil i boi sie ze ty o tym opowiadasz.
                                      a co na Twoi rodzice ? Czy Cie wspieraja ? a masz rodzenstwo ?
                                      dobrze by bylo pogadac z kims o tym. a co do zlozenia pozwu to nie
                                      jest chyba tak ze jak ktos zlozy pierwszy to jest w lepszej
                                      pozycji ? moze syna zapisz na jakies dodatkowe zajecia aby wypelnic
                                      mu czas ? aby sie czyms zajal, cos co mogloby mu sprawiac radosc,
                                      jakis sport moze ? dalby tez poniekad ujscie energii ktora na pewno
                                      sie w nim gromadzi. ja mysle ze jesli tylko uwierzysz w siebie i
                                      staniesz SAMA na nogi - mozesz miec dobre zycie. Sama teraz wiem ze
                                      najwazniejsze jest to aby kobieta byla jednak niezalezna od meza, to
                                      podstawa, bo w takich sytuacjach jak Twoja czy moja przydaje sie to.
                                      • jedynaczka28 Re: Jedynaczko! 24.10.09, 17:58
                                        Syn chodzi na basen i na karate. Organizuję mu czas jak tylko się da, na
                                        rodziców mogę liczyć, rodzeństwa niestety nie mam. Rodzice pracują, pomagają mi
                                        organizując czas dla dziecka, finansowo i jak tylko mogą ale niestety w
                                        niektórych sprawach są bezradni.
                                      • jedynaczka28 Do selune 111 24.10.09, 17:59
                                        Do selune 111
                                        a ty tez masz beznadziejną sytuację?
                                        • selune111 Re: Do selune 111 24.10.09, 18:19
                                          w sumie chyba tak, tak jak Ty zawsze uwazalam ze sie staram w
                                          malzenstwie, bylam zona o czym moj maz mi powiedzial, ze co do tego
                                          to nie moze powiedziec ze jestem zla zona. Nasz zwiazek jest dosyc
                                          trudny bo mamy przerozne charaktery, ale ja zawsze dopilnowywalam
                                          wszystkiego, dbalam o niego, wspieralam go, jak Ty chcialam
                                          rozmawiac o naszym zwiazku i problemach. CZasem mowilismy o tym ze
                                          ciezko nam razem ale ja zawsze przekonywalam ze jednak warto, nawet
                                          po klotniach. Moj maz jest uwazam bardzo niesamodzielny, nie moge na
                                          niego liczyc, nie potrafi za wiele zrobic w domu, musze go bardzo
                                          dlugo prosic zanim cos zrobi, a wiekszosc czasu siedzial przed
                                          komputerem, a ja mialam pewne wymagania i wizje zwiazku. No i
                                          zakonczylo sie tak ze maz oswiadczyl mi ze sie wyprowadza, bo on nie
                                          wie czy mnie kocha, czy chce miec ze mna dzieci itp...
                                    • jedynaczka28 Re: Jedynaczko! 24.10.09, 17:55
                                      Wiem,że powinnam się uspokoić i podleczyć nerwy. Staram sie panowac nad sobą ale
                                      przychodza czasem takie chwile, że nie daję sobie rady i daję się wciagać w te
                                      jego głupie gierki, w to wmawianie mi, z ejestem głupia i, ze wszystko moja
                                      wina. Synka zapewniam, ze zawsze moze na mnie liczyć i, ze zasze przy nim będę.
                                      Dziecko zgłupiało do tego stopnia, ze teraz gdy jestem chora boi sie panicznie o
                                      to, ze pojdę do szpitala i on bedzie sam. Ostatniej nocy jak mi to powiedział
                                      wylałam tyle łez, ze nie wiem czy jeszcze umiem płakać. Wyję czasami z
                                      bezsilności, nie pry synku bo wiem że on nie może na to patrzeć. To nie jego
                                      wina, ze tata jest takim nieodpowiedzialnym człowiekiem. Ale szkoda mi go nie
                                      tylko o kontakty z tata, w ogóle jak na to popatrzę z boku gdzie sa dziadkowie,
                                      to jest chore ..Dziś synek był u dziadków bym mogła się uczyć a ja wylewałam łzy
                                      z powodu mojej samotnosci, jest mi tak źle i przykro. Nie nawidze tego
                                      mieszkania. Ogarnia mnie strach i lęk gdy jestem sama, nie nawidzeę tu wracać po
                                      pracy. Wszystko mi go przypomina. Zastanawiam się nad wyprowadzka ale nie mogę
                                      tego zrobić dziecku. Z rodzicami już na ten temat nie chce rozmawiać bo
                                      strasznie to przezywają, z koleżankami nie mogę wisieć non stop na telefonie
                                      albo u nich w domu bo mają swoje życie a ja co NIC, już wszystko stracone, nie
                                      chcę być do końca życia sama, nie móc na nikim polegać, z kim porozmawiać,
                                      poradzić się.
                                      Borze tak mi ciężko minęło 2 miesiące i wydaj mi się, że wszystko sie u mnie
                                      cofnęło do początku ile to jeszcze potrwa.
                                  • jedynaczka28 Re: Jedynaczko! 24.10.09, 17:44
                                    Ja zwlekam bo wiem, że gdy zaangażuję się w to bardzo, to wykończę się
                                    psychicznie i nie zdam tego egzaminu a to moja przyszłość i mojego syna a może w
                                    podświadomości czekam na to, z eon wróci...
                                    Nie wiem boję się jak przeżyję rozwód, czy zdołam to udźwignąć.
                                    Do aneta -skarpeta wiem, ze to jest przedłużanie agonii.
                                    Jak myślisz mam szansę na rozwód z orzekaniem o winie i czy to ma sens, czy jest
                                    warto, czy nie lepiej odpuścić. Ale ja nie mogę się zgodzić na rozwód bez
                                    orzekania o winie bo jeśli już jakiś rozwód to nie z mojej winy i nie za
                                    obopólną zgodą bo ja nie doprowadziłam do tego tylko on. Czy konieczna będzie
                                    mediacja i badanie dziecka w RODK? Ja nie utrudniam mu kontaktów z synem on sam
                                    nie chce, ja go proszę ale to nic nie daje reaguje na moje prośby gniewem a ja
                                    nie chcę aby moje relacje z nim uległy pogorszeniu. Co mam zrobić zgodzić sie na
                                    to, ze syn nie chce czy namawiać go dalej.
                                    Co zrobić z jego urodzinami? i czy normalne jest to, ze moi teściowie nawet do
                                    niego nie dzwonią?
                                    • selune111 Re: Jedynaczko! 24.10.09, 18:09
                                      to ze tesciowie nie dzwonia swiadczy o tym ze sa beznadziejni i zli,
                                      fatalni i jeszcze raz beznadziejni. Nawet do potegi drugiej. A Ty
                                      powinnas isc moim zdaniem jak najszybciej do psychologa, jak
                                      najszybciej, wez leki na ustabilizowanie nastroju, zobaczysz jak Ci
                                      to pomoze. I powinnas skupic sie na sobie i synu. Nie zmuszaj syna
                                      do kontaktow z tata, jesli nie chce, nie powienien sie z nim
                                      widziec. Z urodzinami - upiecz tort, kup prezent i zapros CAŁĄ
                                      rodzine na przyjecie, nie tylko meza i tesciow, przede wszystkim
                                      swoich rodzicow - zobaczysz co zrobi maz a ty nie bedziesz sama w
                                      razie czego. Bedziesz miala czyste sumienie ze ich zaprosilas, ale
                                      przekonasz sie czy przyjda. Ja mysle ze Twoje zycie ulozy sie
                                      jeszcze, najprawdopodobniej z innym czlowiekiem. Ale musisz byc tez
                                      swiadoma ze mozesz tez byc sama i tez musisz jakos to wszystko
                                      przezyc. Sa rozne sposoby na zycie, wazne to zeby znalezc spokoj i
                                      sile w sobie a nie w innych, bo jak sama widzisz, wiara w drugiego
                                      czlowieka moze nas pograzyc..
                                    • jedynaczka28 Do selune111 24.10.09, 18:19
                                      Selune przepraszam przeczytałam twój wcześniejszy post i przypomniałam Twoja
                                      Sytuację
                                      Współczuję Ci bo sama wiem jakie to ciężkie, każdy facet to drań a my jesteśmy
                                      niestety niemądre bo zawsze wierzymy do końca, ze będzie lepiej i walczymy z
                                      wiatrakami. Powiem Ci szczerze, że po Twoich postach widzę ze jesteś bardzo
                                      opanowaną dziewczyną i wiesz jak masz postępować, zazdroszczę. ja sama się gubię
                                      i nie wiem co robić. To głupie ale kiedy on dzwoni ja panikuję i się boje bo nie
                                      wiem czy odbierać czy nie bo nie chcę się kłócić. Wydaje mi się, ze aby stanąć
                                      gotową do walki i do rozwodu trzeba pierw zająć się sobą, poradzić sobie samemu
                                      z problemem, emocjami, uczuciami bo ja w takim stanie w jakim jestem dałabym się
                                      zniszczyć do końca. Szkoda, ze nie mam żadnej takiej bliskiej duszy gdzieś
                                      blisko mnie, z kim mogłabym porozmawiać, kto by mnie pocieszył, doradził - myślę
                                      tu oczywiście o dziewczynach.
                                      Pozdrawiam Was wszystkie dziękuje za wsparcie i życzę Wszystkim dużo miłości i
                                      szczęścia. Wszystkie na to zasługujemy.
                                      • selune111 Re: Do selune111 24.10.09, 18:33
                                        dzieki za cieple slowa, moze faktycznie wydaje sie byc opanowana ale
                                        tez targaja mna wielkie emocje, od zlosci po uczucie beznadziejnosci
                                        i leku o przyszlosc. Wydaje mi sie ze to jest najgorsze - to ze nie
                                        potrafimy sobie wyobrazic zycia po.. ale my mamy jeszcze co najmniej
                                        drugie tyle zycia przed soba. Teraz wiem ze nie dopuszcze juz nigdy
                                        w swoim zyciu sytuacji ze drugi czlowiek / moj partner bedzie dla
                                        mnie calym swiatem. Nigdy wiecej bo to niszczy. Clowiek jest tylko
                                        czlowiekiem, przysiega moze zostac zlamana a to jaka sile posiadasz
                                        tylko w sobie nie w innych - jest wyznacznikiem czy przetrwasz i jak
                                        przetrwasz. Ja mysle ze tylko spokoj moze nas tu uratowac, nie
                                        pochopne decyzje ani uzalanie sie nad soba, zawsze sobie mysle ze
                                        przeciez nie pierwsza i nie ostatnia mnie to spotkalo. Ty masz
                                        wspaniale dziecko i zyj dla niego !
                                        • jedynaczka28 POSTANOWIENIE 25.10.09, 17:31
                                          Kochani dziś po dwóch dniach analizowania jak było naprawdę, co było powodem że
                                          doszło do takiej sytuacji, dlaczego on się wyprowadził, dlaczego nas zostawił,
                                          co ja źle rozbiłam. Po dwóch nieprzespanych nocach, przepłakanych, po dwóch
                                          dniach oglądania wspólnych zdjęć na których zawsze jesteśmy uśmiechnięci i
                                          przytuleni, po wspomnieniu wszystkich dobrych chwil, bo złe wspomnienia to te z
                                          dwóch miesięcy kiedy to nie ma go w domu po przeanalizowaniu wszystkiego za i
                                          przeciw napisałam pozew o rozwód. Co mnie do tego zmobilizowało naprawdę nie
                                          wiem, chęć uwolnienia się od tego, zaprzestanie myślenia o nim, kolejne piątkowe
                                          spotkanie z nim. Kiedy to wpadł na godzinę do syna i dziecko go prosiło tatusiu
                                          nie idź jeszcze a on nawet nie odpowiedział małemu nic, wtedy ja mówię do niego,
                                          czy nie słyszysz o co prosi Twój syn a on do mnie idę już bo tu jest toksyczna
                                          atmosfera, składam wniosek do Sądu, ze ograniczasz mi kontakty z synem, po co ja
                                          tu przychodzę i takie tam. Ja w trakcie tej godziny powiedziałam do niego dwa
                                          zdania pierwsze to jakie już napisałam a drugie jak wyobraża sobie urodziny
                                          swojego syna, które już w tym tygodniu będą a on wyjechał mi z pytaniem czy
                                          zamierzam zaprosić na nie jego i jego rodziców. No cóż... takie jest życie.
                                          Ja po tych koszmarnie ciężkich dwóch dniach, wylanym potoku łez, analizowaniu i
                                          robieniu z siebie idiotki doszłam do wniosku, ze tego się nie da uratować bo co
                                          z tego, ze ja chciałam skoro on nie, co z tego gdy on już postanowił. Gdyby nas
                                          kochał nie zrobiłby tak, odpowiedzialny, dorosły, mądry człowiek ratowałby
                                          rodzinę. On tak nie robił po co ja mam się męczyć, czekać, prosić, płakać i żyć
                                          nadzieją, ze on wróci. A kiedy już łaskawca może stwierdziłby, ze wraca czy ja
                                          będę mogła spojrzeć mu w oczy, wybaczyć, nie wiem po prostu nie wiem, to nie
                                          jest kłótnia, dwa dni i on wraca, to kawał czasu. Nie mogłam na niego liczyć,
                                          syn też, on o wszystko mnie obwiania i syna też. On jest nieskazitelny, ja
                                          jestem zła. Nie pojęte jest dla mnie to, ze tak łatwo zaprzepaścić 11 lat życia,
                                          rodzinę, dziecko no najwyraźniej łatwo. Dla mnie to porażka życiowa, koszmar
                                          który chce zakończyć, wiem, ze dużo jeszcze ciężkich chwil przede mną, ale liczę
                                          na to, ze kiedyś jeszcze słońce dla mnie zaświeci. Wiem, ze chciałam ratować,
                                          zrobiłam wszystko ale są dwie strony małżeństwa jeśli jedna nie chce, to
                                          niestety nie da się nic na siłę. I tak było u mnie., Jest mi tym bardziej źle bo
                                          on naprawdę był dobrym człowiekiem, on nie jest teraz sobą. To co wyrządził mi
                                          przez te 2 miesiące to tragedia, ważę 42 kilo przy wzroście 164 centymetry, nie
                                          śpię, wyję, włóczę się od kąta w kąt, zawalę pewnie egzamin w pracy, jestem
                                          ciągle zmęczona, śpiąca, niezadowolona...
                                          Nie mogę pojąć tego, ze moi teściowie mi nie pomogli, nawet do nas nie zadzwonią
                                          aby mi pomoc, zapytać co słychać, nie interesują się wnukiem. Boli mnie to
                                          bardzo a jeszcze bardziej na pewno mojego kochanego synka. Musze żyć dla niego,
                                          boję się o to, że nie zapewnię mu tego co może dałby mu ojciec ale cóż tata
                                          jakby był dobrym człowiekiem pomyślałby o dziecku. Boję się przyszłości, nie
                                          chce być do końca życia sama. Jeszcze całe życie przede mną, w Marcu 2010 będę
                                          mieć 29 lat. Sądzę, ze do tego czasu będę już wolną kobietą - i na pewno wtedy
                                          znów poczuję wielką pustkę, ze się skończyło. Boże spraw abym przestała już
                                          myśleć, wyrzuciła z głowy wspomnienie jego osoby. Najgorsze jest to, ze ja przez
                                          długi okres czasu analizowałam co ja takiego zrobiłam, w czym zawiniłam i
                                          wierzcie mi nie wybielam siebie ale naprawdę ni - co by doprowadziło do takiej
                                          sytuacji aby nas zostawił. Nikt nie jest idealny ale to, ze prosiłam o jakąś
                                          pomoc to nie powód do rozwodu. Nie jestem głupią, pustą dziewuchą, która nie
                                          umie nic zrobić, nie dba o siebie, zawsze starłam się ładnie wyglądać, on często
                                          był o mnie zazdrosny. Nasze życie zawsze się dobrze układało, dogadywaliśmy się.
                                          Kłótnie były o pierdoły.
                                          Boję się tego nowego etapu w moim życiu ale gorszy już nie będzie...
                                          • sibeliuss Re: POSTANOWIENIE 26.10.09, 02:19
                                            Wytrwałości Ci życzę.
                                          • bell-a30 do Jedynaczki 26.10.09, 11:36
                                            To dzisiejsze pocieszenie oczywiście było dla Ciebie. Zauważyłam
                                            swoją gafę, tzn sama się pociszyłam.Pozdrawiam
                                          • selune111 Re: POSTANOWIENIE 26.10.09, 21:54
                                            Jedynaczko, podziwiam Cie ze sie zdecydowalas jednak na ten krok..
                                            prawde napisalas ze do malzenstwa trzeba aby dwoje ludzi chcialo. U
                                            Ciebie bylo podobnie jak u mnie - to Ty staralas sie podtrzymac
                                            zwiazek, zalezalo Ci bardziej o ile wogole Twojemu mezowi zalezalo.
                                            W sumie nie udowodnil tego wogole (tak jak moj), wrecz przeciwnie.
                                            Jak to jest, nam zalezy, staramy sie, wkladamy w zwiazek cale serce
                                            a tak naprawde nie wiemy co sobie mysli w tym czasie nasz "maz"..
                                            Powiem Ci ze jestem zdegustowana postawa Twoich tesciow.. ale ja mam
                                            takich samych i nie moge tego przezyc po prostu. Zamiast tlumaczyc
                                            synowi pewne rzeczy to oni widza jedynie to zeby jemu bylo dobrze,
                                            nie ustosunkowuja sie do tematu ze synek zachowal sie wobec zony
                                            kilka razy nad wyraz podle - nie.. oni to przemilcza i to milczenie
                                            i brak reakcji jedynie umacnia druga strone. Jestem wsciekla na
                                            nich. Nie powinno tak byc. Szkoda mi Cie, bo Ty sie spalasz nerwowo
                                            a Twoja waga o tym swiadczy, to dramat jakis jak Ty schudlas !
                                            Musisz duzo jesc, nawet jak nie masz ochoty. Ja wierze ze jednak
                                            sprawiedliwosc kiedys nadejdzie i naleje sie w uszy tym
                                            naszym "mezom".
                                    • panda_zielona Re: Jedynaczko! 26.10.09, 02:06
                                      Witaj Jedynaczko
                                      Tak czytam te Twoje żale i bardzo Ci współczuję.Potrzebna Ci jak
                                      najszybciej terapia psychologa,dziecku Twojemu też.Sąd może nie
                                      udzielić rozwodu,bo za krótki czas upłynął od wyprowadzki męża.Jeśli
                                      chcesz poczytaj forum "Rozwód i co dalej..."Tam są bardzo mądrzy
                                      ludzie.Większość już po albo w trakcie rozwodu.Mają więc
                                      doswiadczenie.Tutaj możesz się co najwyżej pożalić,a chyba nie tylko
                                      o to Ci chodzi.Pozdrawiam
                                    • aneta-skarpeta Re: Jedynaczko! 02.11.09, 13:51
                                      jedynaczka28 napisała:


                                      > Co zrobić z jego urodzinami? i czy normalne jest to, ze moi
                                      teściowie nawet do
                                      > niego nie dzwonią?


                                      nie jest normalne, ale moi ex tesciowie tez sie wnukiem ( jedynym)
                                      nie interesują- a rozmawialam z nimi, ze bez wzgledu na to co
                                      wyprawia ich syn, jak będa chcieli zobaczyc wnuka to sie spotkaja,
                                      przywiozę ( mam niedaleko) i jakos sie dogadamy

                                      ale zadzwonili kilka razy, wzieli dziecko na weekend i potem
                                      przestali dzwonic i teraz sie nim nie inetresuja
    • bell-a30 Re: pomocy zostawił mnie mąż 26.10.09, 09:33
      Tak mi Cie żal Jedynaczko! twoi teściowie sa bezduszni, powinni
      chociaż zainteresować się wnukiem. Proszę Cię, skąd masz pewność że
      on niema jakiejś kochanicy, przecież niemożna przestać kogoś kochać
      tak z dnia na dzień.Może jesteś z Warszawy? daj znać. Dla mnie to
      jest idiotą, igrający z Waszymi uczuciami.Naucz myśleć się w ten
      sposób że Wasza przyszłość nie jest już związana z nim. Będzie
      łatwiej. Trzymajcie się cieputko!
      • jedynaczka28 do bell-a30 26.10.09, 09:53
        Pewności nie mam stu procentowej ale nic na to nie wskazuje. Zresztą, czy ma
        kochanice czy nie to i tak to nic nie zmienia no może to, że wtedy zrozumiałabym
        to co robi a tak to nie rozumiem i obwiniam siebie ale to już nie jest ważne.
        Nie jestem z Warszawy a z woj. świętokrzyskiego, nie chce pisać skąd bo może
        niepowołane osoby kiedyś się domyślą, ze ja to ja - jestem z dużego miasta w
        świętokrzyskim.Uczę się mysleć, ze on to on a my to my.
        Pozdrawiam
        • bell-a30 Re: do bell-a30 26.10.09, 10:42
          Trzymaj sie Kochana, jesteś silna, nawet o tym jeszcze niewiesz.
          Twój synek podziękuje kiedyś Tobie za wsparcie i że byłaś z Nim,
          a ojcu podziękuje za traume jaką przeżył, gdzie powinien w tej
          chwili cieszyć się dzieciństwem. Smutne to i przykre.
          • jedynaczka28 Re: do bell-a30 27.10.09, 22:25
            Nie, nie jestem silna jestem słabą psychicznie kobietą, głupią i naiwną. Daję
            zrobić z siebie wariatkę, nie wiem jak jemu się to udaje ale tak jest, Wmawia
            mi, że to moja wina, że byłam zła, niedobra i, z że u nas nigdy nie było domu.
            Poczułam się podle jak największe zero. Ja zawsze tak się starałam... - takimi
            słowami da się człowieka zniszczyć...
            • bell-a30 do Jedynaczki 28.10.09, 08:00
              Nie daj się!Jestę silna, choćby z tego wzgędu że jesteś przy synku,
              chociaż sama jesteś bez sił. On natomiast zostawił swoje dziecko, a
              interesuje się jak: mu się nudzi, zasady przyzwoitości każą
              zadzwonić na jakiś czas.Rozumiem ma do Ciebie jakiś żal, ale o co?że
              starałaś się być dobrą żoną? To przez tyle lat nie widział że coś mu
              nie odpowiada, po to się rozmawia ze sobą.Ale żeby tak mało sie
              interesuje dzieckie, to jest podłe. Próbuje Tobą manipulować, tzn.
              szuka usprawiedliweienia na swoje podłe zachowanie. Proszę
              Cię,spróbuj się zorientować czy nie łajdaczy się z jakąś
              pocieszycielką. Bo takie są objawy,moja koleżanka miała bardzo
              podabne symptomy zachowania męża, gdy ten znalazł sobie
              pocieszycielkę.A ta mu robiła odpowiednią przepierkę w mózgu.Trzymaj
              się z synkiem!
              • jedynaczka28 chyb zwariuję 28.10.09, 11:33
                Nie nie jestem silna, wczoraj czułam się fatalnie. Boże to tak boli. Ja powinnam
                po tym co mi zrobił zatrzasnąć drzwi i nigdy więcej go nie oglądać. Każda
                rozmowa z nim mnie rani, każde jego słowo, on uderza w moje najczulsze punkty.
                ON mnie po prostu nienawidzi i okazuje mi nienawiść do mnie na każdym kroku. Oo
                2 miesięcy nie ma go w domu mamy wspólnych przyjaciół oni widzą jak ja cierpię
                gdyby kogoś miał to ja bym już o tym wiedziała.Nie mógłby się tak kamuflować. Do
                syna nawet nie dzwoni, praktycznie mają zerowy kontakt. Ja ostatnie dwa dni
                oglądałam nasze zdjęcia i płakałam. Zwierzyłam się przyjaciółce o tym pozwie, ze
                go napisałam - zrobiłam to w dużej mierze po to aby on się o tym dowiedział,
                myślałam,z tego to otrząśnie. A wiecie co zrobił zadzwonił do mnie z awanturą,
                że jestem śmieszna i głupia, ze na pewno skłamałam tam ze wszystkim, że on nie
                jest winny rozpadu małżeństwa tylko ja, ze u nas nie było domu. TO mnie tak
                boli.Byliśmy 11 lat, ja go kochałam i co gorsza strasznie za nim tęsknię. Nigdy
                go nie zdradziłam, nie chodziłam po knajpach, nie kłamałam, dbałam o dom,
                robiłam wszystko, zajmowałam się dzieckiem. Dobrze nam się układało w
                łóżku.Starałam się bardzo, chciałam abyśmy byli szczęśliwi. On powiedział mojej
                przyjaciółce, z do domu nigdy nie wróci bo ja się nigdy nie zmienię i on też nie
                i on nie chce tak żyć. Ona go pytała ale co się działo a on źle, nie tak jak
                sobie to wyobrażałem i tyle. Jest nie i nie. Bo to się nie uda, bo on nie
                wierzy. Jak on teraz wróci do domu to już bęą awantury od razu dlaczego on tak
                zrobił, że ja nie wybaczę. On nie widzi w ogóle tego co zrobił, on uważa, że ja
                na to zasłużyłam. Najbardziej boli mnie to, że ja wiem, że nie jestem idealna i
                on tez nie był, nie ma małżeństw idealnych ale ja mówiłam o tym co było złego,
                co mi się nie podobało a on nigdy nic nie mówił tylko odszedł. Nawet gdybym
                zrobiła coś złego to powinnam dostać szansę. Normalni ludzie wybaczają sobie i
                walczą o małżeństwo. On nie chciał i nigdy nie mówił, że jest coś złego. Ja
                sobie wmawiam teraz, że może ja byłam zła ale nic mi nie przychodzi do głowy co
                zrobiłam i wariuję przez to. Były małe spięcia ale gdzie ich nie ma, gdy ja
                prosiłam a on nie robił nic, to byłam zła ale to nie były powody. Tak się
                zastanawiam otóż ja nigdy nie miałam dobrych relacji z jego rodzicami, jednym
                słowem zawsze mieli do mnie o coś pretensje i dawali mi to odczuć, kilka razy
                doszło pomiędzy mną a nimi do wymiany zdań i nie odzywałam sie do nich bo mi
                ubliżyli. Mój mąż twierdził, ze to jest ich wina i, że mam prawo być zła ale po
                pewnym czasie jak to długo trwało mówił mi, żeja jestem pamiętliwa i jestem
                młodsza i powinnam wyciągnąć do nich rękę. Takie sytuacje jak ja do nich
                pierwsza wyciągałam rękę miały miejsce 3 razy. Ostatni raz przed Świętami Bożego
                Narodzenia - postanowiłam sobie wtedy, że odbędę z nimi szczera rozmowę i tak
                zrobiłam, myślałam, że mnie rozumieli. Nasze kontakty nie należały do
                najlepszych ale były przyzwoite, starałam się, zrobiłam to dla mojego męża. Czy
                możliwe jest aby dorosły facet zostawił swoja rodzinę bo jego żona nie żyła
                dobrze z jego rodzicami - kiedyś - teraz już niby żyłą. Bo gdyby oni byli dobrze
                i chcieli tego kontaktu to choć by zadzwonili i zapytali co u nas, chcieli by
                nam pomóc. Mąż do mojej przyjaciółki powiedział widzisz ja jak chciałem być w
                zgodzie z rodzicami to byłem skłócony z - chodzi o mnie, a jak było z nią dobrze
                to byłem skłócony z nimi. Gdy ja nie miałam kontaktu z teściami mój mąż chodził
                do nich ale nie często, ja mu nie zabraniałam on sam nie chciał, sam mówił mi,
                że oni są tacy czy tacy. Czy to mogło być powodem/ Gdyby moi rodzice zachowywali
                się wobec mojego męża tak jak moi teściowie wobec mnie ja bym z nimi rozmawiała,
                mój mąż tego nigdy nie robił bo on bał się swoich rodziców, wiedział, z enie
                jest w stanie na nich wpłynąć. Ja uważam, ze to nie jest normalny powód, nikt by
                nie zostawił rodziny bo kiedyś coś tam. Na pewno go to bolało ale powinien mi to
                powiedzieć, ze odejdzie jak się nie pogodzę z nimi (powinno to nastąpić) kiedyś
                bo teraz byliśmy pogodzeni. Ja zawiodłam się na nich po raz kolejny i wierzcie
                mi nie mam sobie nic do zarzucenia jak spojrzę na to z boku to każde ich
                zachowanie kolejne potwierdza mi, ze oni nie byli dobrzy. Nie starał się
                stworzyć normalnej rodziny z nami i zgody. Boże jest mi tak ciężko i źle bo się
                obwiniam. Wczoraj gdy chciałam mu coś powiedzieć o synu i słyszę jego
                słowa,,kurwa kobieto daj mi spokój masz 30 sekund i dowiedzenia - to wszystko
                wykrzyczane, jesteś śmieszna, przyślij mi ten pozew to się pośmieję z Ciebie z
                osobami z pracy. Ja mam na Ciebie coś, ze w Sądzie Ci szczęka opadnie. Jak ty
                chcesz zniszczyć mnie ja zniszczę Ciebie. Ty jesteś kobieto nienormalna, to
                Twoja wina, ze dziecko się tak zachowuje bo po co przy nim beczysz, trzeba żyć
                normalnie. Zapytałam go czy jemu jest łatwo to, ze zostawił wszystko nie jest z
                nami w naszym domu a on na to tak jest mi łatwo bo tam domu nie było. Powiedział
                mi, ze ma nadzieję, ze w pozwie napisałam ile mu oddam majątku. Mam mu oddać
                pieniądze jakie włożył w remont naszego mieszkania, jak nie mam gotówki to moja
                mama ma to zrobić bo to ona kopiła nam mieszkanie, kupowali nam dużo rzeczy moi
                rodzice, pomagali na każdym kroku i mojego męża uwielbiali. Często aby on się
                dobrze czuł byli za nim a nie za mną. Jak ja nie mam pieniędzy to oni mają mu
                oddać a jak nie to on mi nie będzie płacił alimentów np. przez rok i tak sobie
                odbierze te pieniądze. Czy to nie jest chore, boże ja cała noc nie spałam bo
                analizuję jego każde słowo i to mnie zabija. Mi nie pomoże psycholog, bo rozmowa
                mi nic nie da, mi potrzebna jest pomoc psychiatry jakieś leki bo ja zgłupiałam
                chyba już. Ja się tak starałam a co mam, jestem wykończona, zaniedbuje pracę,
                syna, nie dam egzaminu. Nie ma dla mnie miejsca w domu, nie nawidzę tego domu,
                chciałabym, sprzedać to mieszkanie, zapomnieć ale do końca życia będzie nas
                łączyć nasz syn. Ja nie umiem żyć, już nic dobrego mnie nie spotka. Na sali
                sądowej chyba zemdleję bo ja takiego końca nie chciałam. Boję się o siebie, ze
                nie wytrzymam tego psychicznie, czemu on mnie niszczy jak może mnie tak
                nienawidzić? Czy te lata nic nie znaczą dla niego? ja bym mu nigdy nie
                powiedziała, ze go nie kochałam. Tydzień przed wyprowadzka mówił mi to
                codziennie, zachowywał się tak jakby już od dawna o tym wiedział, że odchodzi i
                chciał wykorzystać wszystko maksymalnie łóżko też. Czemu mówił może wrócę, może
                za tydzień, może za dwa, może na święta. To mnie przerasta, ja nie chcę żyć bo
                nie umiem i niewidze jego sensu. Tylko syn mnie trzyma przy życiu. Rodzice moi
                nie mają już do mnie siły, nie mogą patrzeć na top co ja robię. Ja wiem, ze się
                staczam, nie daje rady, cierpi mój syn bo mam wiecznie jest smutna, nie ma
                czasu, nie ma siły. Albo jak go zacznie przytulać i mówić, że go kocha to tak
                przez godzinę. To chore. Nie rozumiem tego i nie zrozumiem nawet jak coś robiłam
                co mu nie pasowało czemu tego nie powiedział, nie walczył nie starał się
                zmienić. Odszedł i tyle. Mógł odejść gdyby nie było dziecka przecież jego dobro
                jest najważniejsze. Wszyscy dookoła nasi znajomi, rodzina mówi, ze my jesteśmy
                niepoważni, ze nie mamy powodów do tego aby niszczyć wszystko, niszczyć rodzinę
                a on nic. On już podjął decyzję, nie był pewny ale przez moje zachowanie
                utwierdziło go tylko. Bo ja płakałam, prosiłam, nie umiałam się zachować,
                zapanować nad ty. On nie chce być z rozhisteryzowana jedynaczką. A mnie się
                wydaje, ze każda kobieta na moim miejscu zachowywała by się tak samo. Jak ktoś
                kogoś kocha i z dnia na dzień rozwala się jego świat to co ma zacząć życie na
                nowo i olać kogoś, męża ojca dziecka - ja tak nie umiem i to może jest mój błąd.
                Syn jest zamknięty w sobie, nie chce widzieć ojca, ma do niego żal, nie można w
                domu nawet powiedzieć tata bo on od razu płacze, wpada w histerie on za nim
                strasznie tęskni,. Ma teraz urodziny
                • zuzann-a Re: chyb zwariuję 28.10.09, 14:30
                  Bardzo Ci wspolczuje bo znam ten bol ale musisz sie wziac w garsc bo
                  przez ta sytuacje najbardziej cierpi syn, ktory widzi i wyczuwa
                  Twoje nastroje i przez to czuje sie jeszcze gorzej, wiem,ze to
                  trudne ale postaraj sie nie plakac w jego obecnosci, jak ojciec
                  przyjdzie do niego w odwiedziny to nie siedz razem z nimi, najlepiej
                  niech gdzies wyjda na spacer. Koniecznie udaj sie i do psychiatry i
                  do psychologa!! Wiem co mowie bo w walce z moja depresja bardziej
                  niz leki pomogla mi pani psycholog.
                  I nie analizuj dlaczego tak sie stalo bo przez to jeszcze bardziej
                  sie pograzasz! Stało sie i juz, tak bywa,ze czasem jedna strona
                  przestaje kochac i nie musi to byc spowodowane wina drugiej strony.
                  Ty jestes jeszcze bardzo mloda i choc wydaje Ci sie teraz,ze swiat
                  sie zawalil to gwarantuje Ci, ze bedziesz jeszcze szczesliwa i
                  bedziesz dziekowac Bogu, ze tak sie stalo. Wiem co mowie.
              • bell-a30 Re: do Jedynaczki 28.10.09, 13:50
                Proszę Cię nie załamuj się. Wiem że jest bardzo ciężko, nie powinnaś
                mięc sobie nic do zarzucenie. Prawie każde małżeństwo przechodzi
                kryzys i są jakieś zgrzyty. Chociażby w kwestii wychowania dzieci.
                To że miałaś niedomówienia z teściami napewno nie powinno być
                powodem jego odejścia, po to się rozmawia. Powinien dziękować Bogu
                za taką żonę bo inna już by go dawno kopneła. Przypuszczam że
                pieniądze na dziecko daje jak mu się podoba, zadbaj o synka. i
                staraj się w pozwie o alimenty o jak największe alimenty. Niech
                koleżanki pomogą napisać Ci wniosek. Wyliczasz w nim wszystko,
                wydatki m-czne, szkoła, ubrania, leki, zajęcia dodatkowe, kolonie
                obozy, co tylko możesz.Co to za nieczuły człowiek?,mieć rodzine,
                opiekować się nią, a póżniej zostawić jak balast.Postawa Twoich
                teściów też jest niezrozumiała, ale teraz widać po kim ma tą
                obojętność.Unikaj z nim jakichkolwiek rozmów, niech poczuje że
                wypaczył Cię ze wszystkich uczuć do niego.Idzcie z synkiem do
                psychologa, bo nikt Wam nie pomoże jak on.Alimenty będzie musiał
                płacić, a jak nie od tego jest komornik. A od podziału majątku to
                jest sąd.
                • jedynaczka28 czy ja się czepiam bez powodu 28.10.09, 18:11
                  Dziś byłam na rozmowie w szkole u Pani. Powiedziała mi, ze syn kłóci się z
                  kolegami, bije się, jest niegrzeczny, nic mu się nie chce, jest rozwydrzony.
                  Powiedziała mi, że to może być związane z domem bo nigdy od początku roku nie
                  widziała jego taty a zawsze go odbierał i przyprowadzał. Powiedziała, ze na
                  lekcji powiedział, że ma tylko mamę bo tata się wyprowadził. Na wycieczce Pani
                  go pytała czy ma kontakt z tatą a on nie bo go nienawidzi. To nic wiecie co w
                  zeszłym tygodniu byłą wywiadówka na której ja nie byłam bo byłam chora ja mu
                  powiedziałam, ze jest kiedyś tam wywiadówka. On nic mi nie powiedział. I jak się
                  okazało był na tej wywiadówce i nawet mi nic nie przekazał. Zrobił nie ze mnie
                  debila tylko z siebie. Pani powiedziała, że jest niekomunikatywny i
                  nieodpowiedzialny. Wiecie jaki wstyd, ale to w sumie on powinien się wstydzić.
                  MI powiedział jeszcze wczoraj że nie będzie mi płacił pieniędzy przez rok czasu
                  i w ten sposób oddam mu to co jego...
                  • aneta-skarpeta Re: czy ja się czepiam bez powodu 02.11.09, 14:06
                    jedynaczka28 napisała:

                    Na wycieczce Pani
                    > go pytała czy ma kontakt z tatą a on nie bo go nienawidzi. To nic
                    wiecie co w
                    > zeszłym tygodniu byłą wywiadówka na której ja nie byłam bo byłam
                    chora ja mu
                    > powiedziałam, ze jest kiedyś tam wywiadówka. On nic mi nie
                    powiedział. I jak si
                    > ę
                    > okazało był na tej wywiadówce i nawet mi nic nie przekazał. Zrobił
                    nie ze mnie
                    > debila tylko z siebie. Pani powiedziała, że jest niekomunikatywny i
                    > nieodpowiedzialny. Wiecie jaki wstyd, ale to w sumie on powinien
                    się wstydzić.
                    > MI powiedział jeszcze wczoraj że nie będzie mi płacił pieniędzy
                    przez rok czasu
                    > i w ten sposób oddam mu to co jego...


                    palant i tyle:////- mysle, ze nie powinnas ukrywac swojej sytuacji
                    przed wychowawczynią- tego i tak nie ukryjesz, a kobieta tez bedzie
                    mogla jakos zrozumiec sytuacje, pomoc synowi- jesli jest fajna babką-
                    nie musisz jej opowiadac o szczegółach, ale przynajmniej bedzie
                    wiedziala co i jak
                • bell-a30 Re: do Jedynaczki 29.10.09, 08:02
                  Złóż pozew o alimenty i nie daj się szantażować, sąd oceni co
                  dostanie, a Ty wylicz wszystko na dziecko co tylko możesz , poproś,
                  prawnika koleżanki, moja koleżanka ma dobry pozew podaj adres
                  mailowy mogę Ci przesłać.Najpierw pozew o alimenty, bo sprawa
                  rozwodowa będzie się ciągnąć. Płacić musi, łaski nie robi, w końcu
                  to jego dziecko, nie cudze. To jemu powinno zależeć,żeby dziecku
                  chociaż materialnie nic nie brakowało. Bo emocjonalnie to już
                  wiadomo, jak to mały przeżył.Robisz to dal swojego synka, składaj i
                  jak największe alimenty, niech Cie oskarża że jestę materialistką,
                  olej to, bo przypuszczam że tak będzie i atk Cie przestał szanować.
                  Przepraszam, ale nie drań poczuje, że rodzina to też obowiązki a nie
                  tylko zabawa
                  • wwwybredna Re: do Jedynaczki 29.10.09, 10:15
                    Jak Ty to wszystko znosisz?
                    Ja przynajmniej nie narzekam na sprawy finansowe-mąż nie żałuje na
                    córkę.
                    Czytam Twój wątek codziennie ,widzę wiele wspólnych cech z moja
                    sytuacją ,ale nie do końca -Twój mąż jest okropny!Nie szukaj winy w
                    sobie, bo jej nie znajdziesz (albo sobie wmówisz ,że znalazłaś i
                    będziesz się obwiniać -niesłusznie!).Nikt nie jest świętym i każdy
                    ma jakieś wady,ale przecież Nikt go nie zmuszał do ślubu z Tobą!
                    Jeśli masz ochotę to odpisz na moją wiadomość ,wysłałam Ci maila na
                    pocztę gazetową.
                    • jedynaczka28 do wwwybredna 29.10.09, 10:53
                      Jeśli masz ochotę to odpisz na moją wiadomość ,wysłałam Ci maila na
                      > pocztę gazetową.

                      Jestem krótko na forum, co to jest poczta gazetowa? daj znać bo nie wiem sorki.
                      • jedynaczka28 Re: do wwwybredna 29.10.09, 11:02
                        Już znalazłam te wiadomości, nie wiedzialam, ze takie coś jest...
                    • jedynaczka28 do bell-a30 i wwwybredna 29.10.09, 12:55
                      Ja od wczoraj mam nastawienie dobre (podbudowała mnie przyjaciółka i mama od
                      której dostałam taki opierz, że aż mi w pięty weszło:)) aż się dziwię to chyba
                      cisza przed burzą. Mój mąż to drań tylko ja czasami tęsknię za nim bo głupia
                      jestem, odszedł niech idzie w diabły, najwyraźniej nie był nas wart. Jeśli
                      chodzi o alimenty to jak wspomniałam wcześniej mam napisany pozew rozwodowy a w
                      nim domagam się alimentów. Nie mogą równocześnie toczyć się dwie sprawy o
                      alimenty i o rozwód. Teraz jestem na urlopie ale jak wrócę to złożę i wtedy może
                      mi pogadać - on nie daje wiary w ten pozew... trudno. Niszczy nie jak niszczy w
                      ogóle ten facet to porażka. W ciągu kilku chwil odechciało mu się rodziny ale
                      wierzę w to, ze kiedyś spotka go za to kara, życzę mu tego aby ktoś go
                      potraktował nie tak jak on mnie tak jak on swojego syna i może jestem wredna z
                      tego powodu ale co tam, niech doświadczy sam tego co zafundował innym, zobaczy
                      jak miło. Z synem ma marny kontakt od czasu kiedy odszedł może widział go 5-7
                      razy - dużo. Syn nie chce go widzieć, boi się z nim spotykać, prosi mnie abym
                      była po niego w szkole wcześniej aby on nie przyszedł ale on i tak nie
                      przychodzi. Dziadkowie tamci się nie odzywają Ogólnie i tak wiedziałam, ze nam
                      nikt nie pomoże ale to oni pokazują jaka mają klasę a nie ja i dziecko. Trudno
                      liczę na to, że los mi to wynagrodzi i mojemu KOCHANEMU SYNKOWI(jutro ma
                      urodzinki:)) a mój mąż dostanie kopa w dupę na jaki zasłużył.
                      • bell-a30 Re: do bell-a30 i wwwybredna 29.10.09, 13:21
                        Super,że Twoje podejście jest już troche inne.Ja też jak byłam z
                        mężem w separacji nadal Go kochałam, nie zachowywał się tak jak
                        Twój, ale nie było wesoło. Czasami mogą być jesczse słabsze chwile,
                        z czasem będzie coraz lepiej. Też dostawałam od mamy opieprz, żebym
                        o nim nie myślała.Bardzo mnie wspierały kumpele wyciągały mnie gdzie
                        się tylko da, z dzieckiem, czy samą. Masz prawo gdzieś wyjść. Siedż
                        jak najmniej sama w domu.Zadbaj z tymi alimentami o synka, bo na
                        tatusia nie można liczyć.Pokazał jak mu na dziecku zależy.
                        Uśmiechnie się do Ciebie słońce, teraz masz najgorszy okres, a
                        zobaczysz jak będziesz pewna w swoich decyzjach będziesz czuła się
                        silniejsza.Niech nie widzi Cie zapłakanej, kup sobie coś fajnego,
                        pójdż do kosmetyczki, fryzjera. Niech zobaczy idiota co zniszczył.
                      • mara-11 Re: do bell-a30 i wwwybredna 06.11.09, 17:20
                        jestes dzielna.Mój maz tez mnie zostawił 8 miesiecy temu, tak jak
                        twój poprostu odszedł po 18 latach małzeństwa.Kochałam go
                        bardzo.Doskonale rozumiem jak sie czujesz.odszedł i zostawił mnie i
                        dzieci, z rachunkami, długami.Po 2 miesiącach od odejscia złożył
                        pozew o rozwód.W tej chwili mam juz rozwód.Mam alimenty na dzieci,
                        których on nie płaci.Tez mieszka u swojej mamy.Właśnie tydzień temu
                        przyszedł błagac bym nie szła do komornika i obiecał do końca roku
                        wszystko zapłacić.Nadal za nim tesknie.Mam nadzieje ze kiedys
                        dostanie takiego kopa jakiego ja dostałam.
                        Ma 38 lat i czuje sie stara.Nie wiem jak dalej żyć.Wiem że musze byc
                        silna, ale to łatwo powiedzieć.Był dla mnie wszystkim
    • jedynaczka28 Re: pomocy zostawił mnie mąż 29.10.09, 21:33
      Mój Kochany Synek ma jutro urodzinki:)
      • kaalinaa Re: pomocy zostawił mnie mąż 29.10.09, 22:38
        wszystkiego najlepszego dla synka :)
        Jestem w podobnej sytuacji jak Twoja:(
        Wczoraj byłam u psychoanalityka żeby pomogła mi uporać sie ze
        wszystkimi emocjami jakie czuję w związku z rozstaniem. Bardzo mi ta
        wizyta pomogła... W przyszłym tygodniu spotkam się z psychiatrą i
        dostanę antydepresanty. To i terapia podobno pomoze ustawic moje
        zycie na nowe tory... Przemysl czy nie jest to dobre rozwiazanie
        rowniez dla ciebie?
        Trzymam kciuki za ciebie... i za siebie:)
      • bell-a30 Re: pomocy zostawił mnie mąż 30.10.09, 08:44
        Wszystkiego najlepszego dla synka. Napisz czy tatuś się pojawił.
        Trzymajcie się cieplutko.
      • selune111 Re: pomocy zostawił mnie mąż 30.10.09, 21:35
        I właśnie tym powinnaś się cieszyć - masz dla kogo żyć :-)
        wszystkiego dobrego dla synka.
      • jedynaczka28 Re: pomocy zostawił mnie mąż 01.11.09, 21:59
        Nie wiem jakim cudem sie to stało ale ja nie pisałam ostatniego postu tj. o
        psychologu...
        Boję się, ze mój małzonek ostatnio grając z synem u nas w domu na komputerze
        nie daj boze dobrał się do tego forum... jesli tak to będzie wesoło.
    • adelfa Re: pomocy zostawił mnie mąż 30.10.09, 13:28
      Wiesz co? Przestań go błagać.To po pierwsze. Zajmij się urządzaniem
      życia na nowo.To po drugie. W ten sposób zmarnujesz życie sobie i
      dziecku i to nie będzie wina twojego mężą tylko twoja. Czas uleczy
      rany, to pewne. A jak ocalisz swoją godność, to wkrótce zrozumiesz,
      że są rzeczy ważniejsze dla Człowieka niż nawet zraniona miłość.
      • jedynaczka28 URODZINKI 30.10.09, 21:57
        Witajcie.
        W kwestii wyjaśnienia do Adelfy - ja nie błagam już mojego męża, nawet nie
        pamiętam kiedy to robiłam ostatnio naprawdę dawno temu. Może piszę trochę
        chaotycznie, ale pisze o tym, że mi ciężko, że tęsknię. Mam ochotę błagać go i
        prosić ale tego nie robię. Już nie.
        Wiem, że błaganiem nic nie zdziałam.
        Dziś jak wspomniałam urodzinki syna ale przyjęcie robimy jutro i w następną
        niedzielę dla kolegów. Tatuś się zjawił. Kupił tort, dał kartę z wierszykiem i
        pieniądze.Wcześniej zadzwonił gdy syn usłyszał, ze przyjedzie to wpadł w szał,
        nie chciał ojca widzieć ale tata pierwszy raz nie posłuchał i był. Wręczając
        prezent syn powiedział, z prezentów nie chce a on dlaczego bo ja chcę mieć tatę.
        Ja siedziałam sobie w kuchni i szykowałam na jutrzejszy obiad dla gości.
        Jeszcze mąż naszykował picie, talerze i zawołał mnie, ja wcześniej poszłam do
        łazienki gdzie przez 5 minut nabierałam formy tzn. wypłakałam się przed
        spotkaniem z nim twarzą w twarz, wyszłam dumna i obojętna. Zjadłam torta. Po
        czym dwie i pół godziny, jakie tata postanowił poswięcić synkowi spędziłam przy
        komputerze. Mąż był zdziwiony, przychodził do mnie dwa razy z głupimi tekstami
        typu skończ już z tym gadu gadu bo pewnie z jakimś fagasem gadasz albo żebym nie
        oglądała zdjeć z wycieczki na których sie z kimś całuję... Kurwa ja na wycieczce
        byłam miesiac temu i niestety żadnych takich zdjeć nie mam:)
        Przegadałam z koleżankami przez telefon a on siedział z synkiem w drugim pokoju.
        Pytał małego kiedy moze przyjść a on wkółko, z enigdy i takie tam, z enie chce.
        Przy zdmuchiwaniu swiaczek pomyslał życzenie. Tatuś spytała synku napewno sie
        spełni po zdmuchnąłeś za pierwszym razem co to za życzenie a synek Tato wrócisz
        do domu to moje zyczenie. Noi cisza i mkoniec tematu. Tatuś zapytał czy moze
        wpaść jutro a dziecko nie bo mamy gości. Tatuś pyta moz epojedziemy na groby
        razem a synek nie bo jedziemy sami a tatuś to zdzwonimy sie jutro a synekj dobrze.
        Gdy szykował sie do wyjśćia ja siedziałam w kuchni on kilka razy to narazie pa
        ja narazie, on znowu narazie ja narazie nawet nie wyszłam. Więc on wszedlł do
        kuchni i znowu narazie ja narazie i on wtedy podszedł KOCHANY WSPANIAŁTY MĄŻ
        UŚCISNĄŁ MI DŁOŃ i poszedł... Kurwa śmieszny on jest. Dziadkowie się nie
        odezwali ale tatuś wspaniałomyślnuy przyniósł kartkę z życzeniami od babuni i
        dziadziusia. Szkoda, ze nie pofatygowali sie nawet zadzwonić osobiscie już nie
        mówię o przyjeździe. Z zyczeniami zadzwoniła babcia mojego mężą - jedyna chyba
        osoba, która szanuję w tej rodzinie. Upłakałą mi sie do słuchawki i tyle.
        Zapewniała, z erozmawiaz moim mężem, tłumaczy mu ale on patrzy w sufit i tyle
        albo wychodzi z domu jak ktoś mu coś mówi. Zapewniała też, z eon nikgogo nie ma.
        Według niej jest głupi i ma problemy z głową.
        Powiem Wam, z edzisiaj jestem z siebie dumna bo całkowicie go olałam, pokazałam,
        z emam go w nosi, nie powiedzialam do niego sama nic tylko odpowiedziałam na
        jego pytania. Nie interesował mnie wogóle i to go wkurwiało. Zdzwiwił się, z
        enie jestem zła, że nic nie wypominam i cieszę się, ze ma zagadkę. Mam go w
        nosie. Napisze cośśmiesznego siedząc przy stole z nim mysle sobie tak, kurcze co
        ja w nim widze fysiejący, chudy z wielkim nosem:) co ja w nim wdidziałam. Powiem
        Wam że jak wyszedłz rozbiło mi sie ciut smutno i żal ale trzymam się i jestem dumna.
        Jak myslicie, jesli chodzi o teściów czy nie jestem przewrażliwiona, z ejestem
        zła o to, z enie przyszli. Dodam, z emój mąż napewnio nie moz epojać jak mogłam
        nie przygadać o to, ze znowu nie mieli czasu i nie pamietali aby nie adzwonić.
        Ciesze się, z eten dzień już z głowy bo powiem Wam, z ejak zadzwonił do mnie na
        komórke to ze strachu nie odebrałam bo nie chciałam aby przychodził... ale
        pomyślałam przeciez nie do mnie przychodzi tylko do mojego słoneczka i odebrałm
        juz za kolejnym razem.
        To tyle.
        Pozdrawiam Wszystkich i dziękuję za życzonka dla mojego szkraba.
        • selune111 Re: URODZINKI 31.10.09, 13:02
          nie jestes przewrazliwiona jesli chodzi o tesciow. wiesz jak tak
          czytam co piszesz to mysle ze Twoja sprawa jest bardzo podobna do
          mojej. ja nigdy nie moglam sie pogodzic z tym ze moi tesciowie
          zlewali nas totalnie, chociaz moze tylko mnie ? do meza potrafili
          dzwonic kilka razy dziennie, mama czasem zawracala mu glowe typu czy
          ma cos kupic czy nie, on po pracy pofrafil z nimi bardzo dlugo
          rozmawiac mimo ze bylo bardzo pozno, jutro trzeba bylo wstac rano a
          ja chcialam z nim spedzic choc troche czasu. ale nigdy nie odwazyl
          sie powiedziec cokolwiek im na ten temat choc ja mu czesto mowilam
          ze to jest przesada. ale z drugiej strony oni nie interesowali sie
          nami jako malzenstwem wogole. ja mialam o to pretensje. moj maz
          wierzyl tylko swojej mamie jesli chodzi o to do jakiego lekarza ma
          isc czy jaki lek sobie kupic. a ja ? ja nie mialam nic do
          powiedzenia bo to musialo przejsc przez akceptacje jego mamy. na
          koniec wygarnelam im wszystko a oni sie wyparli i twierdza ze
          przeciez wszystko bylo ok. a on teraz jezdzi do domku do mamusi i
          sie zastanawia chyba wspolnie z nia czy ma do mnie wrocic czy nie.
          jak zyc w takim zwiaku gdzie tesciowie niby ich nie ma bo nie
          pofatyguja sie odwiedzic ale i tak synek robi to co mama chce. aha,
          ale np jego mama potrafila miec do mnie pretensje ze synek sie nie
          dobrze odzywia, ze pali itp.. to smieszne. ja nie moge tego przezyc
          bo on na koniec wszystko przekrecil i ze to ja jestem zwiazana za
          bardzo z rodzicami. ja nie wiem.. ja jestem zalamana i strasznie
          zraniona, myslalam ze z czasem bedzie mi lzej ale ja nie moge
          przezyc tego ze on mnie tak zranil i widzi we mnie tylko zle rzeczy
          a nie widzi tego ze ja sie bardzo staralam, ze go kochalam, ze bylam
          zawsze za nim. nawet jesli bysmy sie zeszli - to ja sobie nie
          wyobrazam np kontaktow z jego rodzicami a on podejrzewam z moimi. no
          to jak to ma wszystko wygladac ? przepraszam Jedynaczko ze wypisuje
          o sobie, moze dlatego ze widze z Tobie jakies podobienstwo do mnie
          samej i latwiej mi jest sie wyzalic w ten sposob..
        • bell-a30 Re: URODZINKI 02.11.09, 12:12
          Fajnie, że już czujesz się trochę lepiej. On wiedział jaką ma
          niestety władzę nad Tobą. Nie zważaj na jego kąśliwe uwagi, co jak
          zauważył że wkońcu nie jesteś zobsorbowana jego osobą, zaczyna być
          zazdrosny?Bo co nagle przestał być w centrum zainteresowania?Szkoda
          tylko, że dziecko patrzy na takiego niedojrzałego tatusia. I tak
          trzymaj, zlewka na niego.W dalszym ciągu tego nie rozumiem,
          wyjechaliście na wczasy. I coś mu się nagle porobiło w głowę, czy
          może ktoś go nakręcał? Ale to nieważne już. Człowiek bez serca i
          sumienia tak postępuje.
          • aneta-skarpeta Re: URODZINKI 02.11.09, 14:21
            Jedynaczko-super sie zachowalas na urodzinach::)

            teraz bedzie coraz łatwiej, a Wy sobie zyjcie swoim zycie i w końcu
            Wam sie poukłada

            Moze w wolny dzień zróbcie jakies fajne przemeblowanie? może cos
            zmieńcie w mieszkaniu, zeby nabrało " nowego look'u";)?

            wtedy tez sama będziesz sie lepiej czuła " w nowym mieszkaniu":)

            ps. jesli syn zobaczy ze jestes spokojniejsza, radosniejsza to tez
            sam bedzie czul sie troszke lepiej
            --------------------------------

            jeszcze odnosnie tego co mówił twoj maz o tym ze to Twoja wina.
            Mój tez tak mówił, ale co miał mówić? dzieki temu on czuł sie lepiej
            i miał usprawiedliwienie dla swojej nieodpowiedzialności

            dbaj o siebie, chodz do fryzjera, nakładaj maseczki, rob sobie
            wieczory piekności, czytaj ulubione ksiazki, moze cos Cie nowego
            zainteresuje, moze z synem znajdziecie wspólna pasję- chocby
            ogladanie i czytanie o zwierzętach egzotycznych:)

            i rób tak jak na urodzinach- wypłakac się w łazience i potem możesz
            byc obojetna i niewzruszona;)

            widać, że maż juz traci grunt pod nogami bo sie powoli okazuje, że
            masz "babo jaja"!;), ze nie bedzie jeździł na Tobie jak na burej
            suce, że nie ruszaja Cie jego lamenty,a jego groxby co do rozwodu to
            sa tylko groźby bo czuje że mu sie robi goraco koło tyłka

            • jedynaczka28 Re: URODZINKI 02.11.09, 18:17
              Do Sellune
              Kochana po to piszemy żeby nam pomogło, mi pomaga i jeśli Tobie też to okay,
              pisz kiedy chcesz. Rozumiem Twoją sytuację z teściami bo to też moja największa
              życiowa porażka - oczywiście po moim mężu.
              Do Bell ja też nie rozumiem o co chodzi ale nie chcę się już zagłębiać, czemu i
              dlaczego bo wtedy znowu wszystko wraca i się zadręczam już dość.
              Do aneta - skarpeta
              Ja też jestem z siebie dumna z mojego zachowania na urodzinach synka. Kocham go
              najmocniej na świecie, może liczyć na mnie bo tatuś to nie ma czasu więc
              udowodnię Wszystkim, ze dam radę, nie poddam się dla niego. Jeszcze będziemy
              szczęśliwi, nie pozwolę na to aby ktoś mną pomiatał i wyrządził krzywdę mojemu
              dziecku. W końcu mamy teraz SIEBIE. Wierzę w to, ze będzie już tylko lepiej,
              musi być czas goi rany ale ja nie wybaczę tego nigdy.Jeśli chodzi o mieszkanie
              to muszę pomyśleć ale dopiero w grudniu bo teraz z dnia na dzień przekładam
              naukę a to nasza przyszłość. Jeśli mój jeszcze maż uważa, z eto moja wina okay
              niech tak myśli jak mu łatwiej w Sądzie ocenia i podziela majątek - nie on to
              będzie robił:)Nigdy na to nie patrzyłam z tej perspektywy ale teraz widzę to, ze
              gdyby nie moi rodzice nie mielibyśmy nic to dzięki ich pomocy mamy to co mamy.
              Od jego rodziny nigdy nic nie dostałam i ja mam się z nim dzielić???
              O siebie dbam, on na tym świecie nie jest jedyny. Cieszę się, ze próbowałam na
              początku i walczyłam. Nikt nigdy mi nie powie, że nic nie zrobiłam. Moje dziecko
              będzie wiedziało.

              Humor popsuł mi wczoraj ale leje na niego i jego gadkę. Jest świnią i nic tego
              nie zmieni. Zadzwonił do synka i pytał czy chce jechać z nim na cmentarz a syn,
              ze chce ale z mama i z nim a on, ze z mama to nie to nie jedzie. Więc nie
              pojechaliśmy z nim tylko z rodzicami. Szanowny tatuś objawił się w
              <<ODWIEDZINKI" tak nazywa to syn. Gdy tylko się pojawił zachowywałam się tak jak
              na urodzinach ale jego wzrok mówił że za chwile wybuchnie i tak też się stało.
              Ja nic do niego nie mówiłam rozmawiałam w dużym pokoju z koleżanka przez
              telefon, nie zwracałam na niego uwagi. On wszedł robi głupie miny abym już
              przestała z nią rozmawiać i pyta co z tym pozwem złożyłaś? Ja nie mówię nic
              czytam gazetę - udaję - On jak nie to sam złożę tylko to Twoja wina będzie. Ja
              dalej nic a on nie wrócę tu nigdy, nie chce być z Tobą, to moja decyzja
              ostateczna. A ja okay cieszę się, ze myślałeś o dziecku. a on na to GDYBY TAK
              WSZYSCY LUDZIE NA ŚWIECIE MYŚLELI O TYM CO DOBRE DLA DZIECI TO NIE BYŁOBY
              ROZWODÓW. A ja rozumiem więc on kolejne moje rozwiązanie to takie powiedz czy ci
              odpowiada MOGĘ WSIĄŚĆ SYNA I BĘDĘ JA GO WYCHOWYWAŁ Z INNĄ KOBIETA JAK JĄ POZNAM>
              Co wybierasz a ja nic. Poszedł do syna. W mieszkaniu znów zadzwonił telefon to
              go tylko wkurwiło. I zaczął się ubierać do wyjścia. Ja poszłam zamknąć za nim
              drzwi rzuciłam mu jeszcze obrączką (nie wiem czy to mądre) ale ja tej świni
              nienawidzę. i zamknęłam drzwi. Stał pod drzwiami i pukał około 10 minut ale nie
              otworzyłam i już nie otworzę. Niech spieprza do matki i ojca w końcu się cieszą,
              ze mają synka, na pewno ich rozpiera duma, ze zostawił rodzinę zaakceptowali to.
              Synowa i wnuka skreslili całkowicie. OKAY może kiedyś nadejdzie refleksja dla
              nich - zobaczymy.
              Syn po tym jak on wyszedł z mieszkania powiedział do mnie, ze tata mu powiedział
              w małym pokoju, ze do domu nie wróci bo nie chce być z mama i będzie go
              odwiedzał noi, ze go kocha. Mój syn powiedział, ze jak ja pozwolę na te
              odwiedziny to on się ZABIJE nie chce ojca widzieć ani z nim rozmawiać. Chce o
              nim zapomnieć bo go nienawidzi...
              Proszę Was wypowiedzcie się co mam zrobić. Czy uniemożliwić mężowi kontakty z
              dzieckiem , zrobić tak jak chce syn? Boję się, ze mąż wtedy oskarży mnie o
              utrudnianie z nim kontaktów. Syn za nim tęskni ale sam nigdy nie chciał aby
              tata go odwiedził, on zawsze chce jego powrotu. Tłumaczy mi, że nie chce aby on
              przychodził bo on potem cierpi.
              Kurcze co to za patałach z mojego męża wiecie co zaczyna do mnie dochodzić, że
              on jest NIKIM:)
              Powiedzcie co z kontaktami.
              Dziękuję wszystkim i pozdrawiam. Tym, które mają nieciekawie tak jak ja
              współczuję, wiem jak to boli. Ale ja wierze już, ze będzie dobrze - nie z nim
              bez niego. MUSI BYĆ:)
              • aneta-skarpeta Re: URODZINKI 02.11.09, 18:47
                przypomniało mi się, jak w czasie rozprawy mój ex mąż wypalił , że
                mnie kocha- na 3 rozprawie, mimo że mial jakąs babe.

                Sędzina chwyciła się tego jak tonący brzytwy i wysłałą nas do
                takiego ośrodka psychologicznego na obserwacje czy jest szansa.
                Mialo to byc z dzieckiem
                strasznie sie bałąm, że syna wymęczą- fakt- byl maly bo mial jakies
                3 latka

                posadzili nas troje w pokoju zabaw- jakas babka weszla spytała o
                cos, wyszła, jakies lustro weneckie było, ciagle ktos sie kręcil. po
                jakis 15 min wezwano męża na rozmowe, a potem mnie- drugie wtedy
                siedzialo z dzieckiem

                podziękowali i poszliśmy- zdziwiłam się ze dziecka o nic nie pytali,
                nie kazali rysować, żeby ocenić stan jego umysłu itd- tak sobie to
                wyobrażałam:)

                potem przyszła opinia na 3 str maszynopisu

                Słuchajcie oni wszystko wyłapali, że syn czuje większy spokoj z
                matka, że lgnie do matki, a z ojcem nie przejawia checi kontaktu,
                ojciec próbuje, ale nieudolnie i bez przekonania zająć się dzieckiem
                itd
                jakby ktos całe dnie z nami mieszkał

                a syn nawet nie wiedział ze był obserwowany- nawet ja sobie z tego
                nie zdawałam sprawy

                były tam tez strasze dzieci- przedszkole, wczesna podstawówka i
                podobnie to sie odbywało- bo czasem w tej sali były na raz 2 rodziny

                wiec moze powinnas sama zgłosic się z synem na jakies konsultacje?
                bo sprawa wygląda poważnie- nie sądzę aby mówił poważnie o zabiciu
                się, ale widać że nie radzi sobie ze swoimi emocjami- a Ci ludzie
                potrafia podejść, żeby dziecko nie czuło dyskomfortu, a pomoga
                przynajmniej Tobie zrozumieć i nauczyc się jak z nim rozmawiać
              • enith Re: URODZINKI 02.11.09, 21:16
                Może z tydzień temu natrafiłam na twój wątek. Przeczytałam go wtedy jednym tchem i czytam go na bieżąco. Po twoim dzisiejszym poście trafił mnie szlag. Że też ziemia nosi takich skur.wieli, jak twój mąż. Dosłownie brak mi słów. Jestem z tobą całym sercem i trzymam kciuki, żeby ten koszmar się jak najszybciej skończył.
                Co do twojego synka i jego widzeń z ojcem, to masz zagwarantowane, że jeśli nie pozwolisz mężowi wejść do domu zobaczyć chłopca, mąż użyje tego w sądzie jako argument, że uniemożliwiasz mu kontakty z dzieckiem. Tego bądź pewna i nie dawaj mężowi tego oręża do ręki. Co do syna, który ma 9 lat i mówi o zabiciu się w przypadku odwiedzin ojca, to NATYCHMIAST organizuj dziecku psychologa! Sama widzisz jaką traumą są dla chłopca odwiedzimy ojca, a jednocześnie nie możesz tych odwiedzin ojcu zakazać (od tego ewentualnie jest sąd). Twoim priorytetem w tej chwili jest zdrowie psychiczne twojego syna. Ty ledwo wyrabiasz w tej całej sytuacji, a jesteś osobą dorosłą. Pomyśl, jak straszliwe piętno na psychice 9-letniego chłopca musi wywierać obecna sytuacja. Chłopiec rozdarty jest pomiędzy tobą i tatą, ignorowany przez dziadków, a efekty (złe zachowanie w szkole, słowa o zabiciu się) już widać. Rozmawiaj z synem, staraj się mu wyjaśniać sytuację na bieżąco używając słów na jego poziomie. Jeśli syn pyta, czemu dziadkowie nie przyszli na urodziny, odpowiedz zgodnie z prawdą, że nie wiesz. Że syn może do dziadków zadzwonić i z nimi porozmawiać, jeśli tylko zechce. Że to, że tata nie kocha już ciebie nie zmienia jego uczuć do syna. Że rozumiesz przez co syn przechodzi, że wiesz, że jest synowi trudno. Rozmawiaj z chłopcem, ile się da. Nie musisz oczywiście mówić wszystkiego, co dzieje się między tobą i mężem, bo chłopiec nie zrozumie, ale staraj się tłumaczyć to, co jesteś w stanie, by utrzymywać dobry kontakt z chłopcem. I naprawdę, poszukaj psychologa, żeby jeszcze nie było jakiegoś nieszczęścia.
                Co do zachowania twojego męża, to mam takie spostrzeżenie w związku z jego ostatnio opisanymi przez ciebie zachowaniami. Po jego odejściu błagałaś o powrót, płakałaś w jego obecności, a on łaskawie pojawiał się i znikał nie dając ci żadnych odpowiedzi, a tym samym i spokoju ducha. Teraz, po ponad dwóch miesiącach takiej szarpaniny ty zaczynasz wychodzić na prostą. Pokazujesz mężowi, że potrafisz być sama, ze dajesz sobie radę, że nie wyczekujesz jego odwiedzin z buzią przy szybie, a gdy już was odwiedza, nawet słowem nie piśniesz o waszej sytuacji. Co więcej, zaczynasz go ignorować, pokazywać, ze masz swoje sprawy, które go nie dotyczą. I co? I nagle okazuje się, że to ON szuka kontaktu z tobą. Że skacze mu gula, gdy ty zamykasz się w pokoju w czasie jego odwiedzin i nie podejmujesz żadnych z nim rozmów. I panu sytuacja, w której ty odzyskujesz kontrolę nad swoim życiem, jest wyraźnie nie w smak! Podniosłaś głowę wysoko, wyszłaś poza pozycję błagającej, żałosnej porzuconej żony i pokazujesz sukinkotowi "mogę i będę bez ciebie żyć". I facet czuje, że traci nad tobą kontrolę! Jego odzywki o rzekomym facecie, z którym się niby całujesz to żałosna próba ponownego zdyskredytowania cię. A już hasła o odebraniu ci dziecka, to chwyt poniżej pasa, który pokazuje, że panu kończą się argumenty i zaczyna się brudna walka. On czuje, że nie ma na ciebie już takiego wpływu jak wcześniej i próbuje wszelkich chwytów, by tę kontrolę nad tobą odzyskać. Ty natomiast po jego ostatnich zagrywkach otwierasz oczy i w końcu widzisz czarno na białym z jakim rodzajem człowieka masz do czynienia. Twój mąż nie cofnie się prawdopodobnie przed niczym, żeby ci dopiec i zarazem nie złoży wniosku o rozwód, bo to oznacza definitywny koniec jego kontroli nad tobą. Każde idzie w swoją stronę, a łączyć was będzie wyłącznie dziecko, które lada moment będzie nastolatkiem i będzie mieć swoje sprawy. Mam też wrażenie, że ty nie składając pozwu rozwodowego (a co tak nachalnie pyta cię mąż), dajesz mu do zrozumienia, że masz nadzieję na jego powrót, że może się wam ułoży. I chciałabym zobaczyć jego minę, gdy w końcu mu powiesz "tak, złożyłam papiery o rozwód, na dniach dostaniesz wezwanie". Bo twój mąż tak naprawdę NIE CHCE rozwodu. Gdyby tak było, dawno papiery leżałyby w sądzie. Ale dopóki jesteście małżeństwem, on może cię gnębić, dawać nadzieję, po czym ją odbierać i patrzeć, jak cierpisz. A że przy okazji cierpi też jego syn, to już nie warty wspomnienia szczegół.
                Jeśli uważasz, że wasze małżeństwo jest skończone, a rozwód pozwoli ci stanąć na nogi i odzyskać spokój ducha, nie wahaj się złożyć wniosku. Dasz sobie radę. Masz wsparcie rodziców, przyjaciółki, nie bój się też iść na terapię, by poukładać sobie w głowie pewne sprawy. Szukaj terapeuty dla dziecka. I najważniejsze, nie daj się prowokować mężowi, ja wiem, że on doskonale potrafi uderzyć cię w najczulszy punkt, ale sama swoim zachowaniem dowiodłaś, że IGNOROWANIE męża jest najlepszą bronią w walce z nim. To jemu usuwa się w tej chwili grunt spod stóp, a ty stajesz pewniej na nogach. Trzymam kciuki za ciebie i syna. Pisz w wolnym czasie, jak się sprawy rozwijają. Pozdrawiam z całego serca:)
                • aneta-skarpeta Re: URODZINKI 02.11.09, 22:42
                  on jest dosyc podobny do mojego ex pod wzgledem tego poczucia władzy
                  nade mna.

                  to co napisała enith- zobaczył, że go olewasz ( bo tak to wyglądało)
                  i nagle szok- jak to mozliwe

                  trzymaj tak dalej- na pytania odpowiadaj _tak lub nie_ konkretnie, a
                  co możesz to ignoruj

                  jak masz czegos sie dowiedziec to sprowadzaj go do parteru gdy on
                  bedzie próbowal rozwijac idotyczne, koperkowe dyskusje.
                  moj ex mąż jest pod tym względem identyczny i moje olewanie
                  spowodowało, że jemu argumenty się szybko skończyły bo nie miał jak
                  przekręcić moich słów zeby to była moja wina, a on taki biedny

                  w sądzie poproś o jasne uregulowanie spraw zw. z synem i wizyt

                  niech nie bedzie tak, że on widuje syna kiedy ma ochotę- ma
                  wyznacozne terminy i sie tego trzyma- jak mu sie nie chce to niech
                  spada, a Wy bedziecie mieli jasnośc, syn jakąs klarowna sytuacje

                  ja tego nie zrobilam i efekt jest taki, ze jak 3 tyg z rzedu on nie
                  ma czasu na wizyty z synem, albo nie pojawia sie na umówionym
                  spotkaniu, a potem mi cos wypada TO JA UTRUDNIAM MU KONTAKTY Z
                  SYNEM:)


                  najlepiej zrób sobie notesik i donotowuj sobie dokladnie kiedy byl i
                  na jak dlugo- poźniej sie zapomina, a w sądzie bedziesz mogła
                  przedstawic jak kochany tatus zajmuje sie synem

                  • aneta-skarpeta Re: URODZINKI 02.11.09, 22:45
                    a jak będzie Cie straszył sądem

                    - bo pójdę do sądu!!!!
                    - to idz, może to lepiej jak uregulujemy te sprawy- łagodnym tonem

                    gwarantuje Ci że się zapieni, a nie pójdzie:) bo to WYMAGA AKCJI, a
                    nie gadania:)
                • bell-a30 Re: URODZINKI 03.11.09, 09:11
                  Bardzo dobrze to wszystko napisałaś, całą pradę. Nic dodać nic ująć.
                  Jesteś naprawdę mądrą kobietką. Pozdrawiam wszystkie kobiety, które
                  wycierpiały się w tym życiu.
                • bell-a30 do Enith 03.11.09, 09:15
                  To było do enith i oczywiście do Ciebie Jedynaczko. Trzymaj
                  się,cieszę się że nabierasz sił.Ze takich idiotów świat nosi, nie
                  sztuką zrobić dziecko, ale je wychować.Ciebie napewno synek nie
                  będzie się wstydził.
              • selune111 Re: URODZINKI 03.11.09, 18:29
                No super Jedynaczko Ci idzie teraz ! tak bardzo sie ciesze ze
                wreszcie mu pokazujesz obojetnosc a on sie tak tym denerwuje :-)
                haha ! do mnie tez dopiero teraz dotarlo jak ja sie zachowywalam -
                zbyt troskliwie. a niestety jak facet widzi ze Tobie nie zalezy to
                dopiero wtedy przemysliwuje, czuje sie niepewnie, a jak ma podane
                wszystko na tacy to to olewa i Cie nie szanuje. Ja to juz tez nie
                mam sily, chce sie zajac soba, moj maz sie nie odzywa, co chyba
                najlepiej swiadczy o tym jak bardzo sie mna przejmuje ale ja tez
                sie do niego nie odzywam, chyba po raz pierwszy w zyciu nie wyciagam
                pierwsaz dloni i nie wyciagne bo mi sie juz to przejadlo, nie bede
                mowic ze mi zalezy bo to on powinien to wreszcie powiedziec. nie da
                sie czlowieka zmusic do tego zeby mu zalezalo, ale wiem ze mi juz
                mniej zalezy, po tym jak zobaczylam jak on sie potrafi zachowac.
                Badz silna, tak trzymaj, nie dawaj sie, nie daj sie sprowokowac ani
                wciagnac w jakies potyczki slowne, mow jak najmniej. Dziewczyny daja
                Ci dobre rady, choc sama wiem jak trudno wytrzymac.
                Ale mozesz byc z siebie dumna.
                wiesz mowi sie ze czlowiek w pewnych sytuacjach musi osiagnac swoje
                dno, przezyc najgorsze chwile aby moc sie podniesc, mysle ze Ty masz
                juz to za soba i ze teraz bedzie tylko lepiej.
                Twoj maz nie jest Ciebie wart. to pewne.
                pozdrawiam Ciebie i Twojego synka i wszystkie forumowiczki
                • selune111 Re: URODZINKI 03.11.09, 18:40
                  a wogole to sie zastanawiam, ile znacie przypadkow ze po rozwodzie
                  kobieta sobie dobrze ulozyla jeszcze raz zycie ? nie wiem czy
                  wiekszosc z Pan tu piszacych jest po rozwodzie / czy w jakiejs
                  beznadziejnej sytuacji. Bo najbardziej chyba jednak przeraza to ze
                  sie potem zostaje samej i czy ktos porzadny, kochajacy jeszcze sie
                  pojawi w zyciu i jaki wtedy bedzie mial stosunek do kobiety
                  rozwiedzionej ? czy to nie odpycha ? z jednej strony czlowiek chce
                  zakonczyc beznadziejny zwiazek, a z drugiej - co potem ?
                  • wwwybredna Re: URODZINKI 03.11.09, 18:51
                    Większosć znanych mi kobiet ułożylo sobie życie po rozwodzie i z
                    tego co wiem to są o wiele szczęśliwsze niż w pierwszym zwiazku.
                    Chyba wszyscy uczymy sie na blędach i dlatego drugi związek powinien
                    być (przynajmniej z zalozenia) lepszy.
                    Uszy do gory:)
                    • jedynaczka28 re re 03.11.09, 20:24
                      Dziewczyny nawet nie wiecie, ale czytanie Waszych mądrych postów naprawdę daje
                      dużo do myślenia. Że też kobiety, które znajdą się w tak beznadziejnej sytuacji
                      dopiero po jakimś czasie otwierają oczy i rozumieją co się stało, ale taka jest
                      prawda, ze wydaje mi się, ze każda z nas w początkowej fazie takiego rozstania
                      nie wie co ma począć, ma sto myśli na minutę i wszystkie one są inne. Ale z
                      czasem wszystko sie zmienia, Jak ja sie cieszę, ze daje już radę, i wdze to co
                      powinnam. Wiadomo lekko nie jest ale juz nie świruję. Wiecie jak mi było ciężko,
                      tylko płakałam, nic nie jadłam, nie mogłam spac po nocach, oglądałam zdjęcia.
                      Nawet chciałam bardzo obejrzec kasetę z naszego ślubu ale o dziwo popsuło sie
                      video a dawno temu były kasety a nie płytki i niestety w kinie domowym sie
                      obejrzeć nie dało:) no i na szczęście bo znowu bym sie pogrążyła.To popsuło sie
                      w tedy kiedy trzeba.
                      Wczoraj i dzisiaj jest spokój najwyraźniej nie ma czs małzonek:) nie daje znaku
                      żyucia i wcale mnie to nie martwi.
                      Wczoraj tylko zadzwonił do dziecka zapytac jak tam mu w szkole ale mały
                      powiedział nie byłem w szkole tylko na wycieczce ty to nigdy nic nie wiesz i
                      koniec gadki między nimi. Mały czuł sie mocny bo ja sie kąpałam i nawet nie
                      wiediząłm, z erozmawiają i potraktował tausia rozłączeniem się - dziecko 9
                      letnie samo dobrze potrafi ocenic sytuację i nie daje soba manipulować. Od
                      przyjaciela mojego męża i tym samym męża mojej przyjaciłki usłysząłm wczoraj że
                      ja to mam kogos na oku i zaczynam myslec o nowym życiu - jakos nie wzruszyło
                      mnie to nic a nic. Do kolegi powiedziałam tylko będziecie pierwszymi osobami po
                      synku, które poznają tego kogoś kogo mam na oku i zaczeliśmy sie śmiac. Dzis
                      rozmawialam z babcia mojego mężą - ona cały czas trzyma kciuki za nas, wierzy,
                      ze będzie dobrze i sie o to modli. Tyle co ona na niego nagada, jaki to on jest
                      głupi i wogole, co najlepzego zrobił. Że ona nie moz epojać jak mógł zostawic
                      synka, z edziecko mu tego nie wybcazy ale on patrzy w sufit i nawet jej nie
                      odpowiada.
                      Wiecie co dzis,,mój teściu" ma urodziny i ja napisałam mu esemesa z życzeniami
                      ale cisza nawet pocałuj mnie w dupę, zero reakcji. Nie zdziwiło mnie to,
                      zrobiłąm to po to aby pokazac im,z e ja jestem mądrzejsza od nich i wiem jak
                      trzeba postępowac ale nie łudziałam sie na słowo dziekuję. To mi potwierdziło z
                      kim mam do czynienia - no i nie ukrywam po kim mój mąż ma takie zachowanie,
                      poglady na życie itd.
                      dziewczyny naprawde jesteście super Kobietkami. Jak tak czytam domyslam sie, z
                      enie jedna z Was miała nie małe przejścia w życiu ale jesteście mądre i
                      wartosciowe. Nie dałyscie sie skrzywdzić. podobało mi sie to co napisała
                      aneta-skarpeta, enith, bell-a30 czytajac Wasze posty widac jak jesteście
                      wartościowymi i silnymi dziewczynami.
                      Sellune - ciesze się, że wyciągnęłaś pozytywne wnioski, wiem, ze to bardzo boli
                      ale super, z edajesz radę trzymam za Ciebie kciuki - wszystko bezie dobrze. Ja
                      sobie powtarzam będziemy szczęśliwi ja i syn i wszystkie kobiety, którym ich
                      Kochający Męzowie i Faceci zafundowali taką rozrywkę. Ale mybędziemy sie cieszyć
                      tak jak oni etraz a oni wtedy będą płakać. Na pewno tak będzie. Nic nie trwa
                      wiecznie. Ja od dziś zapisuję sobie wizyty męża i czs poswięcony dziecku. Przez
                      ten okres jak go nie ma wiyt w naszym domu jedgo nie było więcej niż 10 - daje
                      sobie ręke uciąć i to 10 to jest liczba mocno zaokrąglona. Wizyta najdłuzej
                      trwała u rodziny 2,5 godziny nie licząc nocy kiedy to spał.
                      WWYbredna - za ciebie trzymam kciuki u Ciebie wszystko izie ku dobremu.
                      Zobaczysz. Będziecie RAZEM SZCZĘŚLIWI. Na pewno dodaje skrzydeł to, ze po
                      rozowdzie można ułożyc sobie zycie i być szczęśliwyszym - ja wiem, z etak sie
                      dzieje znam przypadki takie i jest o niebo lepiej. Tylko nam jest jeszcze trudno
                      w to uwierzyć. Na pewno łatwiej uwierzyć w to kobiecie a przynajmniej wedug mnie
                      powinno tak być gdy facet jązdradzł, bił, alkoholik i wszystko co najgorsze u
                      mnie tak nie było i to bolało - u mnie najgorsze to to kiedy odszedł wtedy
                      wszystko sie posypało, wtedy pokazał swoje prawdziwe oblicze, oblicze jakiego
                      nie nałam. Nawet mi sie nie sniło. To spadło na mnie jak grom z jasnego nnieba
                      i to było w tym wszystkim najgorsze ale dało moze tez bardziej do myslenia
                      pokaząło kim on jest. Powiem Wam, z ewczesniej miałam chwile kiedy ja do niegod
                      zwoniłam lub pisałam esemesy pod byle pretekstem a to koresppondencja a to jakas
                      pierdoła a teraz nawet nie byąłbym w stanie, mam uraz, nie umiałabym. Nawet nie
                      wiem jak do niego mówic bo imienia jego nie potrafie wymawiac. Jakoś tak głupio
                      ono brzmi. Jego numer telefonu skasowałam a na szczęście nie znm go na pamięć.
                      Ja ju nie pamiętam kiedy dzwoniłam, nie wiem jak brzmi jego głos przez telefon.
                      Ale i nie brakuje mi tego a było tak ciężko. daje sobie radę teraz dlatego, z
                      enie rozmyslam dlaczego i po co. Najwazniejsze to życ chwila obecną, broń Boze
                      nie cofac sie wtecz nie przypominac sobie jak było dobrze, zapomnieć na pewnien
                      czas tylko to pomoze. Te myśli wczesniej były wręćz obsesyjne. To był koszmar.
                      ja poprostu umierałam, zycie uciekało mi, każdy kolejny dzien taki sam, tylko
                      ból i rozpacz. Nie życze tego najgorszemu wrogowi. Ale po pewnym czasie udaje
                      się. Ja sie jeszcze boję, ze to chwilowe i ten ból wróci bo ja tak miałam. Czaem
                      jakaś drobnosta i to wraca a ja juz tego nie przeżyję. Wiem, ze nie dam rady i
                      za wszelką cene do tego nie dopuszczę. MY z SYNEM JESZCZE MU POKAŻEMY.
                      POZDRAWIAM WAS GORACO. Miłej nocki:)
                      Tak sie tylko czasem zastanawiam czy u niego przyjdzie chwila refleksji nie po
                      to aby wrócił ale po to aby wczuł sie w sytuacje moja i ziecka, aby zrozumiał?
                      jak myślicie czy to nastąpi?
                      Jeszcze jedna rzecz chyba świadcząca o tym, ze ide do przpdu:
                      KIEDYŚ TAK SOBIE WYOBRAŻAŁM MOMENT KIEDY ON WRÓCI DO DOMU I TYLKO TO BYŁO W
                      MOJEJ GŁOWIE WCHODZI DO MIESZKANIA MÓWI WRÓCIŁEM A JA RZUCAM MU SIE NA SZYJE
                      MÓWIE JAK BARDZO GO KOCHAM I JAK STRASZNIE TĘSKNIŁAM MÓWIE MU TO BARDZO DŁUGO
                      WISZĄC MU NA SZYJI I NIE PUSZCZAJĄĆ GO. A TERAZ MYŚLĘ TAK WCHODZI MÓWI WRÓCIŁEM
                      A JA NAWET NIE WYCHODZE DO PRZEDPOKOJU SŁUCHAM TEGO CO MÓWI I NIC NIE JESTEM W
                      STANIE NIC POWIEDZIEĆ NAWET WYJŚC DO NIEGO SPOJRZEĆ MU W OCZY JESTEM GŁUCHA TO
                      JEST SILNIEJSZE JA SŁYSZE ALE NIC NIE ROBIE BO NIE MOG E WSTAĆ I NAWET DOJŚC
                      POWIEDZIEC JAKIEKOLWIEK SŁOWO:)
                      • selune111 Re: re re 03.11.09, 20:56
                        nie wiem czy moj maz kiedykolwiek zda sobie sprawe z tego co zrobil.
                        mysle wrecz ze mamusia dopilnuje aby synek nie obwinial siebie za to
                        wszystko tylko mnie, wina bedzie lezec po mojej stronie a on bedzie
                        usprawiedliwiony. ja bym tylko chciala zeby zycie mi sie ulozylo i
                        zeby ktos pokazal mi ze mu na mnie zalezy. ja sie zawsze buntowalam
                        a on i tak robil swoje, ja nie bylam dla niego najwazniejsza, teraz
                        to widze bo patrze na wszystko z dalszej perspektywy. i wiecie jak
                        ja strasznie zaluje ze nie pokazalam mu wczesniej ze jesli bedzie
                        sie zachowywal jak dupek wobec mnie to go po prostu oleje. ja jak
                        glupia prowadzilam z nim rozmowy, chcialam mu uzmyslowic ze powinno
                        mu na mnie zalezec, konczylo sie slowami: no i co nie przeprosisz
                        mie nawet, on wtedy przepraszal i zawsze to bylo wymuszone. ja teraz
                        widze wyraznie jakie popelnilam bledy, wynikalo to tylko i wylacznie
                        z przeogromnej checi bycia z nim, zeby byl przy mnie, po prostu byl.
                        jaka ja bylam glupia. wydaje mi sie ze teraz na nauke juz za pozno,
                        tzn ze on nie zrozumie, trzeba mi bylo dzialac wczesniej i wczesniej
                        stosowac nie rozmowy ale po prostu nie odzywac sie, olewac,
                        pokazywac ze jak jemu nie zalezy to mnie tym bardziej. moze by wtedy
                        docenil. a tak mial wszstko podane na tacy, w lozku super co tylko
                        zapragnal, porady, doradztwo z mojej strony, pomoc, i ciagle wymowki
                        ze on sie nie stara a ja sie starm, ze mnie nie zauwaza, ze gra na
                        komputerze zamiast sie mna zainteresowac, ze jego rodzice sie nami
                        nie interesuja i tak w kolko, jak cos mi zrobil to klotnia a potem
                        moje no i co nie przeprosisz mnie ? w klotni ze mi zalezy itp. ja
                        teraz widze ze powinnam byla zupelnie inaczej postepowac, ale
                        postepowalam tak bo mi zalezalo bo mialam wizje szczesliwej rodzinki
                        ale slowami nie moge zmusic kogos do tego zeby stal sie inny.
                        wczoraj moja mama mi powiedziala, slowami nie zmienisz czlowieka i
                        swoim gadaniem, i ja po raz pierwszy zdalam sobie z tego sprawe,
                        jak bardzo bez sensu bylo to moje produkowanie sie, te rozmowy
                        ktorych on mial pewnie powyzej dziurek od nosa i ze pewnie on tego
                        nienawidzil. ale to w takim razie dlaczego byl tak uparty i
                        samolubny ? i na koniec mi powiedzial ze nie wie czy mnie kocha i ze
                        jakby mnie nie bylo to on i tak by sobie poradzil. gdybym mogla
                        cofnac czas to bym postapila inaczej. nie chce mi sie z nim
                        rozmawiac a wiem ze taka rozmowa mnie czeka bo on tego chce, ale ja
                        nie jestem na to gotowa, ja zawsze mowilam, a co on w sumie ma do
                        powiedzenia ? dlaczego ja bylam taka glupia ? kobieta jak jej zalezy
                        to zrobi wszystko dla faceta, przede wszystkim chce z nim byc. ale
                        prawda jest taka - nie poznasz glebi milosci dopoki sie nie
                        rozstaniesz i nie popatrzysz na to z boku. ja nie chcialam zle, ale
                        widze ze to co robilam bylo bez sensu. tylko w takim razie dlaczego
                        on ze man byl ? dla wygody ? i teraz co ? znudzilo mu sie czy sie
                        przestraszyl obowiazkow (powiedzial mi w sumie ze on jest egoista i
                        nie jest odpowiedzialny a ja chce wlasnie tej odpowiedzialnosci u
                        meza to chyba normalne... ). ja nie wiem.. pocieszajace jest to ze
                        Ty Jedynaczko podnosisz sie juz z tego. ja mam taki przesyt tego
                        swojego zwiazku ze szok. a on nie robi na razie nic po prostu. no
                        ale to chyba mowi samo przez sie.
                      • selune111 Re: re re 03.11.09, 21:31
                        a tak wogole to zobaczcie, jak facet trafi na taka kobiete ktorej
                        zalezy - jak to potrafi wykorzystac perfidnie nie dajac czasem nic w
                        zamian. jak kobieta choc raz pokarze ze jej bardzo zalezy, ugina
                        sie, wybacza - sytuacja bedzie sie powtarzac, a jak jeszcze jak ja
                        czasem sie prosi to juz jest chyba po sprawie.. najlepiej to maja
                        chyba takie kobiety ktore twardo potrafia pokazac ze jak sie facet
                        nie dostosuje to do widzenia i tyle. takiej bedzie sluchal i sie
                        bedzie jeszcze bal ze ja straci. ze tez ja nie potrafilam taka
                        byc... nie potrafie sobie tego wybaczyc. bo on tego nie docenil,
                        wrecz przeciwnie.