nie.mam.pomyslu
14.04.14, 09:27
Jak w temacie. Takich historii jak moja jest wiele. Wielka miłość, szybki ślub, swój dom. Niby bajka. Ale po 4 latach mam dość tej bajki i takiego życia. Mój szanowny małżonek okazał się dużym, niedojrzałym chłopcem, który żyje w swoim wirtualnym świecie i rzadko z niego wygląda. Po pracy zjada obiad, robi minimalne porządki w kuchni (do czego jakiś czas temu go zmusiłam) i odpala komputer. I tak potrafi spędzić całe popołudnie. I niechby sobie siedział na zdrowie, gdyby nie to, że jest mnóstwo rzeczy którymi powinien się zająć w domu i w ogrodzie. Węgiel leżał pod oknem trzy miesiące, bo jakoś nie miał kiedy go wrzucić. Gałęzie obcięte jesienią przeleżały całą zimę, teraz zostały przeniesione na inna stertę i będą czekać kolejne pół roku na pocięcie. W domu nie zrobi nic z własnej inicjatywy. Muszę pokazać palcem co trzeba zrobić i zagonić do roboty, a nie mam na to najmniejszej ochoty. Wydawało mi się, że małżeństwo to wspólne przedsięwzięcie, zwłaszcza jak ma się dom o który trzeba zadbać. A ja mam wrażenie, że on gładko przeszedł spod fartuszka rodziców pod fartuszek żony i dalej może sobie być beztroski i swobodny.
Osobne temat to wolny czas. Nie spędzamy go razem. On jak zwykle przy komputerze albo w książce a ja wymyślam sobie zajęcia.
Pewnie ktoś napisze, że powinnam z nim porozmawiać. Wierzcie mi, próbowałam. Rozmów nie ma, jest tylko mój monolog, on milczy.
Wczoraj doszłam do ściany. Po weekendowej nieobecności wrócił do domu popołudniu i znów zajął się swoimi zabawkami. Ja poszłam z psem na spacer, ogarnęłam dom i przygotowałam obiad na dziś. Powiedziałam kilka słów na temat jego zachowania i priorytetów i zamilkłam. On też się nie odzywał. Obejrzeliśmy film, poszedł spać i tak bez słowa zasnął.
Nie wiem co robić. Mam ochotę rzucić to wszystko w diabły, a szczególnie jego. Dom jest mój, mogę wystawić mu walizki za drzwi i dalej radzić sobie sama, bo i tak to robię. Mogę spróbować znów do niego dotrzeć, ale nie wiem czy to coś da. Jak dotąd nie dawało. Z drugiej strony nie chcę tak łatwo rezygnować z naszego związku, bo jest w nim nadal wiele wspaniałych momentów. Ale czuję się sama, samotna i zostawiona ze wszystkim. Zero pomocy i wsparcia.
Nie wiem co robić.