barnabia
04.03.06, 11:58
Sytuacja wyglada następująco. Moj maż ma problemy finansowe związane z
prowadzenim dział.gosp. cała sparwa rozbiła sie o to, ze w tej firmie
podpiety jest pod te dział.brat mojego męza, na czarno. Ma on swoje przychody
i nie chce płacic podatku i vat-u. Moj mąż wystawiając fakture wykazuje dla
skarbowki 1 przychod, a nie faktycznie 2. I po kolejnej awanturze ze moj maz
ma dlugi(ale jego brat w oczach tesciow nie musi placic, choc to dzieki -
mojemu męzowi ma pr.) powiedizalam do tescia, ze mój m. w oczach urzedu
skarbowego jest zwyrodnialcem, bo wykazuje b. duze przychody- jako 1 osobowa
firma-a faktycznie jest jeszcze brat, a nie placi naleznych sum do skarbówki
w calosci. I się zaczeło... tesc skoczył z mordą, mówiac ze juz to slyszał i
wie co ja chce powiedziec, ze nie chce by jego brat tez pracowal. To sie
wkurzylam i powiedzialam ze jego syn to cham, bo ma przychody i nnie chce
placic, i wogole, ze jak jeszcze bylam w ciazy i mu o tym powiedziam to mi
odpowiedzial= zebym sie nie wpier... Wychodząc z pokoju powiedzialam do
tesciów ze ja juz nie bede zpanem i pania rozmawiac- wtedy moj maż wpadl w
wsieklizne-bo dotychczs mowilam mama, tata.
Maz mnie obronił i pobil sie z ojcem, pozniej go zaczeli buntowac i jak
wyszlam z malutkim 5 miesuecznym synkiem do pokoju, to tesc podszedl do mnie
i scisnal mnie za gardło i powiedział ty suko... a mój mąż z łapami do mnie
do bicia. Tesciowa ich rozdzielala. J acała trzesłam sie , ostakiem rozsadku
zadzwonilam po przyjacioł, przyjechali, chodz bylo ciezko, abym mogla wyjsc
z domu z dzieckiem. Próbowali zamknąc drzwi, na szczescie, udało. sie.W tym
czasie maz wykrecal mi rece, aby nie wyszla.Noc spedzilam u przyjaciol.Na
moje nieszczescie moi rodzice maja taka prace ze czesto sa poza naszym
miastem.Po tym wszystkim tesciowie wydzwaniali do moich rodzicow, ze zrobilam
napasc na ich synka, ze drugiego obazilam i oczywiscie wyparli sie rekoczynow.
Chce sie rozwiesc, nasze małzenstwo trwa b. krótko w czerwcu bedzie rok, a
dziecko jeszcze nie ochrzczone- ma 5 m-cy.
Pozatym jest jeszcze 1 kwestai moi rodzice w męza mieszkanie w ktorym
mieszkamy włozyli b. duzo pieniązkow w remont. Najgorsze jest to, ze faktury
bralam na meza firme, a by wrzucic w koszta,(oj, ja głupia)
Skonczyl mi sie macierzynski, jestem bezrobotna, mam maly zasilek na pol
roku.
Tescie nigdy nie przepadali za mna, choc starałam sie byc mila, ja nie mam
sobie ni cdo zarzucenia, oni sa wsciekli, ze zrobilam remont i całkowicei
zmienilam mieszkanie meza , ktore dostal po dziadkach jako kawaler, tescia to
dom rodzinny i za kazdym razem to podreslal, ze tu powinno byc inaczej-tzn-
tak jak kiedyś. Tzn tak, lionoleum na calejn powierzchnim odpadajacy tynk,
zolte sciany i grzyb;-)
Na poważnie, nie wiem jak mam postepowac z mężem, moim rodzice wracaja za
tydzień i beda gadacz tescami, bo sparawa juz za daleko zaszla... prosza mnie
bym pogodzial sie z męzem, bo dziecko małe. Ale ja juz do niego ni cnie
czuje, najgorszem ze maż w złosci powiedzial przy swoich rodzicach ze sie ze
mna rozwiedzie. Nie moge patrzec na twarz męza, łzy same mi lecą...
Powiedziałam mężowi, ze jezeli mam z nim, to niech nie wymaga tego abym z
jego rodzicami sie kontaktowała. Dla mnie oni nie istnieja.Owszem, moze
pojechac zsynkiem do nich, ale ja nie chce juz ich znac. Nie wyobrazam,
sobie chrztu, ktory niedlugo bedzie, swiat itp. Jestem zalamana, bmysle o
rozwodzie, ale czy mam szanse aby nie zabrali mi dziecka...
Z mezem nie moge sie dogadac, on twierdzi, ze nie ma sobie nic do
zarzucenia...jak mam dalej z nim postepować? pomozcie prosze was...