gaudencja
28.05.23, 20:47
Wpisy spod mojej prośby o zaprzestanie dyskusji usuwam -
naprawdę prosiłam o zaprzestanie dyskusji w tamtym wątku oraz o ewentualne przeniesienie jej do nowego jako moderator, i to już po raz wtóry, więc naprawdę można to było zrobić
Pokrótce odpowiem na kilka kwestii:
1) czy wiesz coś o rodzicach Gracielli, czego ja nie wiem? Wedle mojej wiedzy byli Polakami, a w każdym razie nazwisko nosiła typowo polskie;
2) tłumaczenia nie zawsze muszą być ścisłe, tj. vibe niekoniecznie musi być przetłumaczone jako wibracja albo "wibka". A nawet najczęściej nie są ścisłe i dopiero wtedy są poprawne. Nie jest tak, że nie da sie wyrazić po polsku tego, co aktualnie wyraża się przez "vibe". Mamy jeszcze konotacje, wydźwięk, klimat, zalatywanie, coś może czymś pachnieć i... na pewno nie wymieniłam wszystkiego. Teraz często wyraża się po angielsku pojęcia, które mają polskie nazwy - po prostu ludzie nie znają już swojego języka wystarczająco i wydaje im się, że nie da się czegoś powiedzieć inaczej. Ostatnio ulubione przykłady mam z branży odzieżowej: kolor nude (= cielisty), petrol (morski), longsleeve (bluzka z długim rękawem), dekolt v-neck (w serek), rampersy (pajacyki) - nagle przechodzimy na angielski, bo tak jest bardziej "światowo";
3) Marinković i jego księga są w całości niewiarygodni. Ja swojej się pozbyłam, teraz żałuję, bo mogłam zostawić i czasem się pośmiać;
4) remigia1 słusznie zauważyła, że Astrid to po polsku Astryda;
5) ogólne odczucia społeczne szybko się zmieniają i większość imion retro, które wróciły w ostatnich latach, jeszcze 30 lat temu było uważane za nieprzyjemne, a ich dziecko za dziecko ryzykujące konieczność znoszenia przez całe życie niemiłych reakcji otoczenia na swoje imię. Z drugiej strony część społeczeństwa będzie też źle reagować (choć nie zawsze to ujawni przed osobą noszącą dane imię) na imiona modne obecnie, ale o specyficznych konotacjach. W imiennictwie wszystkim nie dogodzisz, a nazwanie dziecka pod Twój gust bynajmniej nie gwarantuje ogólnopolskiego sukcesu.
Gorąco polecam tę grafikę.
W szkole miałam mnóstwo osób o osobliwych imionach i tylko z niektórych się lekko podśmiewaliśmy, w tym z noszącego popularne imię Jarosława, którego imię Jarosław stało się u nas w klasie synonimem kujoństwa (choć nie zawsze zakończonego najwyższymi notami), ostrego dziwactwa, niedostosowania społecznego i incelostwa in spe (choć nie było jeszcze pojęcia incela).